(Oto wykaz wszystkich
stron z TEGO serwera, w zestawieniu językowym - w 8 językach.
Wybierz interesującą Cię stronę manipulując suwakami, potem kliknij
na nią aby ją uruchomić:)
(Ten sam wykaz daje się też wyświetlić
z "Menu 1" poprzez kliknięcie tam na pozycję
"Menu 2".)
Oto
wykaz adresów wszystkich totaliztycznych
witryn działających w dniu aktualizacji
tej strony. Pod każdym z owych adresów
powinny być dostępne wszystkie totaliztyczne
strony wyszczególnione w "Menu 1" i
"Menu 2",
włączajac w to również ich odmienne wersje językowe
(tj. wersje w językach: polskim,
angielskim, niemieckim, francuskim, hiszpańskim,
włoskim, greckim i rosyjskim).
Najpierw więc w poniższym okienku wybierz
adres serwera z każdego masz zamiar
skorzystać manipulując suwakami, potem
kliknij na jego adres, kiedy zaś otworzy
się strona reprezentująca ów serwer
wówczas wybierz sobie z "Mednu 1" lub z
"Menu 2"
interesującą cię stronę i kliknij na nią
aby ją uruchomić i przeglądnąć:
(Niniejszy wykaz daje się też wyświetlić
z "Menu 1" poprzez kliknięcie tam na
"Menu 4".)
W oficjalnych książkach i przewodnikach
turystycznych możemy wyczytać sobie wiele
informacji o każdym mieście. Istnieją jednak
informacje, których oficjalne źródła z różnych
powodów nie podają. Aby poznać owe informacje,
trzeba w danym mieście żyć. Najczęściej bowiem
poznaje się je od kogoś dobrze znajomego i
zaufanego. Wszakże oficjalnie takich informacji
się nie podaje. Niniejsza strona stara się właśnie
opisać takie "szeptane" informacje o mieście
Wrocławiu - tj. szczegóły których normalnie
rzadko daje się usłyszeć. Wywodzą się one
głównie z lat 1964 do 1981 - w których ja
miałem przyjemność mieszkać w owym mieście.
Oczywiście, aby dokładnie wskazać z jakim
fragmentem miasta mają one mają związek,
konieczne było powtórzenie tu także kilku
informacji przewodnikowych - na tle jakich
owe "szeptane" szczegóły są wyjaśnione.
Część #A:
Informacje wprowadzające tej strony:
#A1.
Cele tej strony:
Strona ta ma kilka celów. Jednym z nich
jest pokazanie czytelnikowi jak wygląda miasto
Wrocław oglądane z pozycji nieco odmiennej
niż oficjalna. Kolejnym celem tej strony jest próba
ujawnienia jak fascynująca jest historia tego
prastarego miasta, oraz dlaczego warto abyśmy
kontynuowali nasze zainteresowanie w jego losach.
#A2.
Co chcę wyjaśnić z pomocą tej strony:
Z pomocą niniejszej strony chciałbym
zaprezentować czytelnikowi kilka opinii, opowieści
i ciekawostek folklorystycznych o mieście
Wrocławiu, a nie faktów naukowych
o owym mieście. Praktycznie to oznacza,
że to co na niej zaprezentowane stara się
tylko wiernie oddać i zilustrować to co różni
ludzie opowiadali, co twierdzili, czy w co
wierzyli na temat Wrocławia, nie zaś to
co o owym mieście stwierdzają oficjalne
publikacje lub podręczniki historii. (Wszakże
np. w omawianych tu czasach nie było tylu
telewizorów co dzisiaj, zaś te co były nie były
oglądane bez przerwy. Stąd w długie wieczory
ludzie zabawiali się najróżniejszymi opowiadaniami.
Ponadto, nawet kiedy strona ta powtarza to co
komuś było wiadome z całą pewnością, ciągle
do owej informacji mogły wkraść się różne
błędy spowodowane niedoskonałością ludzkiej
pamięci.) Strona ta NIE stara się nawet
dociekać czy udowadniać, na ile to co w
niej powtórzone jest prawdą, ani jaką wartość
faktologiczną, historyczną, czy naukową to
posiada. Ponadto sama natura prezentowanych
tutaj informacji powoduje, że nawet jeśli któraś
z owych opowieści folklorystycznych zawiera
wyłącznie historyczną prawdę, w chwili
obecnej prawdopodobnie nie jest
możliwe naukowe dowiedzenie jej absolutnej
poprawności. Sprawę oceny poziomu prawdy
w zaprezentowanych poniżej opisach pozostawiam
więc dyskresji czytelników.
* * *
Proszę zwrócić uwagę, że niniejsza strona
o mieście
Wrocławiu
jest jedną z całego szeregu stron jakie sporządziłem
na temat "szeptanych", lub opowiadanych sobie tylko
nieoficjalnie, ciekawostek miejsc na Ziemi w jakich
kiedyś mieszkałem i stąd które dokładnie zbadałem.
Sporo z tych miejsc cechuje się tym niezwykłym faktem,
że w nich zamieszkałem i je poznałem kiedy ciągle
należały one jeszcze do "totaliztycznych lokalizacji" -
czyli do miejsc na Ziemi które ja miałem przyjemność
poznać kiedy nowa ludność jaka zasiedliła je zaraz
po wojnie ciągle praktykowała wysoce moralną
filozofię totalizmu.
(Niestety, do dzisiaj, za wyjątkiem jednego z tych miejsc,
wszystkie pozostałe z nich zaczęły już praktykować wysoce niemoralną
filozofię pasożytnictwa -
której praktykowanie jest surowo karane przez Boga
śmiercią i kataklizmami - tak jak wyjaśnia to i ilustruje
punkt #B5 strony o nazwie
seismograph_pl.htm.)
Inne moje strony również opisujące podobnie kiedyś
"totaliztyczne lokalizacje", obejmują: stronę o dolnośląskiej wsi
Stawczyk i
Wszewilki,
stronę o dolnośląskim mieście
Miliczu,
stronę o totaliztycznej wsi przyjarocińskiej o nazwie
Cielcza,
stronę o niezwykłościach pokrzyżackiego zamku w
Malborku,
a także strony o ciekawostkach Nowej Zelandii (np. strony o fizycznych nazwach
petone_pl.htm,
tapanui_pl.htm,
newzealand_pl.htm, czy
newzealand_visit_pl.htm)
i o ciekawostkach Korei (np. strony o fizycznych nazwach
korea_pl.htm, czy
hosta_pl.htm).
Odnotuj, że pełny adres internetowy wskazywanych tu stron ukaże się w okienku adresowym
wyszukiwarki po kliknięciu na ich linki w tekście wyróżniane kolorem zielonym.
Część #B:
Najważniejsze dane o mieście Wrocławiu:
#B1.
Czym jest ów Wrocław i dlaczego ja uważam że warto o nim pisać i utrzymywać stronę internetową:
Wrocław jest sporym miastem wojewódzkim
położonym na Dolnym Śląsku, czyli w południowo-zachodnim
kącie Polski. Jest on znany w całej Polsce
jako "miasto akademickie". Stanowi
on bowiem siedzibę aż całego szeregu uczelni
wyższych. Przykładowo, jeśli dobrze zapamiętałem,
to w czasach moich studiów, czyli w latach 1964
do 1970, było tam aż 8 uczelni wyższych, mianowicie
(w kolejności liczb ich studentów): (1) Politechnika
Wrocławska - którą ją ukończyłem, (2) Uniwersytet
Wrocławski, (3) Wrocławska Akademia Medyczna,
(4) Wrocławska Akademia Rolnicza, (5) Wyższa
Szkoła Ekonomiczna we Wrocławiu, (6) Wyższa
Szkoła Sztuk Plastycznych we Wrocławiu, (7)
Wyższa Szkoła Muzyczna we Wrocławiu, oraz
(8) Akademia Wojsk Zmechanizowanych we
Wrocławiu.
Niezwykłością Wrocławia było, że zaraz po drugiej
wojnie światowej cała ludność tego miasta została
wymieniona na nową. Jak zaś wyjaśnia nam to
filozofia totalizmu,
takie wymienienie mieszkańców miasta na zupełnie nowych
ludzi powoduje, że w mieście tym NIE istnieją ani NIE
działają żadne "grupy koleżeńskie" czy "stare układy",
które powodowałyby że dane miasto działa na
niemoralnych zasadach "znajomości" i "kumoterstwa",
zamiast na totaliztycznych zasadach bezstronnego
"brania ludzi za to czym faktycznie są". W rezultacie,
aż do około lat 1980-tych, Wrocław był niemal
całkowicie wolny od
instytucjonalnego pasożytnictwa -
czyli od wysoce niemoralnej "filozofii grupowej"
której cechy są opisywane w Biblii jako cechy
ludzi "niesprawiedliwych", których Bóg wyraźnie
ostrzega słowami Biblii że będą oni ukarani
śmiercią - patrz "Księga Ezechiela", wersety
33:18-19 dyskutowane w punkcie #A1 strony
seismograph_pl.htm.
(O tym że wszystkie społeczności
które ulegają owej niemoralnej
filozofii pasożytnictwa
faktycznie są karane przez Boga śmiercią,
zabójczymi kataklizmami i innymi nieszczęściami,
dowodzą badania jakie już skompletowałem, a jakie
opisałem m.in. w punkcie #B5 strony o nazwie
seismograph_pl.htm,
czy w punkcie #B4.4 na stronie o nazwie
mozajski.htm.)
Innymi słowy, począwszy od 1945 roku,
aż do lat 1980-tych, Wrocław spełniał definicję
"totaliztycznego miasta"
i należał do "ekskluzywnego klubu" unikalnych
"totaliztycznych miejscowości" jakie autor opisuje
m.in. na swoich stronach internetowych o nazwach
milicz.htm,
stawczyk.htm, oraz
wszewilki.htm.
Fakt że w latach 1945 do 1980-tych Wrocław był
"totaliztycznym miastem" zamienia go w bardzo
cenny obiekt "badań moralnych". Wszakże na
świecie zidentyfikowanych zostało szokująco
niewiele takich "totaliztycznych miast", zaś te co
dały się poznać jako "totaliztyczne" praktycznie
NIE są przez nikogo badane jako "intelekty grupowe".
Tymczasem "totaliztyczne miasta" są niezwykłe.
Przykładowo, niemal wszystko co ich ludność
zamierza dokonać, zawsze się udaje urzeczywistnić,
są one doskonałym przykładem moralnego
współżycia ich ludności, wykazują oszałamiające
osiągnięcia na każdym możliwym polu, itd., itp.
Aby wskazać tu jakiś przykład, to będąc "zawodowym
wykładowcą uczelnianym" który wykładał na 10
odmiennych uczelniach z 5 różnych krajów świata,
miałem okazję aby empirycznie porównywać
poziom kształcenia akademickiego na Politechnice
Wrocławskiej, z poziomami panującymi na innych
uczelniach świata - w tym na owych najsłynniejszych.
Jak też ustaliłem, według moich nieoficjalnych oszacowań
porównawczych, w czasach
kiedy Wrocław był "totaliztycznym miastem", Politechnika
Wrocławska w mojej opinii była najlepszą uczelnią
techniczną na świecie, zaś jej absolwenci - najbardziej
sukcesywnym pokoleniem Polaków - co szerzej
i dokładniej wyjaśniam w punkcie #E1 strony o nazwie
rok.htm.
Już więc choćby z tych powodów warto poświęcić
szczególną uwagę temu niezwykłemu miastu.
Niestety, po 1980-roku Wrocław stopniowo utracił
status "totaliztycznego miasta". To zaś wnosi
dosyć przykre następstwa, wyraźnie nazwane
i opisane w Biblii. W rezultacie, z tego co mi
się "o uszy obiło", Wrocław był już dwukrotnie
"ostrzegany" potężnymi "powodziami ostrzegającymi",
a raz nawet pojawiło się w nim
tornado.
Jeśli więc w najbliższym czasie Wrocław rozumiany
jako tzw. "intelekt grupowy", NIE udokumentuje
klarownie że zmienił już rodzaj filozofii którą
praktykuje i powrócił do praktykowanej poprzednio
filozofii totalizmu -
tak jak wyjaśnia to dokładniej punkt #E2 z końcowej
części niniejszej strony, wówczas zachodzi
niebezpieczeństwo że już w niedalekiej
przyszłości może on być potraktowany czymś,
co daje się nazwać "kataklizmem przynaglającym".
Znaczy zachodzi możliwość że Wrocław doświadczy
losu podobnego do losu miasta Christchurch w
Nowej Zelandii - tak jak ów los Christchurch opisany
został w punktach #C5 do #C6 strony o nazwie
seismograph_pl.htm
oraz w punkcie #G2 strony o nazwie
przepowiednie.htm,
albo też doświadczy losu podobnego do losu miasta
Nowy Orlean w USA - opisanego w punkcie #D1 strony
katrina_pl.htm.
Tak nawiasem mówiąc, to obok Christchuch z Nowej
Zelandii i Nowego Orleanu z USA, Wrocław jest jednym
z grupy owych niewielu miast świata położonych
poza obszarami typowo nękanymi trzęsieniami ziemi,
co do których jednak z pewnością jest wiadomym,
że jako tzw. "intelekty grupowe" wcale NIE są one
chronione przed kataklizmami zamieszkiwaniem
w nich tzw. "10 sprawiedliwych" - których ochronną
rolę dokumentuje m.in. punkt #I3 na stronie
day26_pl.htm.
Już zaś tylko z tego powodu, warto teraz zacząć
uważnie śledzić dalsze losy Wrocławia. Losy te
warto także zacząć teraz uważnie śledzić dla
naukowej skrupulatności - wszakże to co się
będzie działo z Wrocławiem, po faktologicznym
udokumentowaniu może kiedyś posłużyć jako
model opisowy tego co potem będzie można
ekstrapolować do innych miast świata o podobnej
sytuacji filozoficznej.
#B2.
Liczba ludności Wrocławia:
Dzisiejsza liczba ludności Wrocławia jest
trudna do oszacowania. Wszakże obecne
granice administracyjne Wrocławia nie
pokrywają się z naturalnymi przerwami w
osadnictwie ludzkim. Niemniej zgrubnie
rzecz biorąc, w 2004 roku sam Wrocław
liczył około 700 000 mieszkańców. Jeśli
zaś do liczby tej włączyć jego przedmieścia,
wówczas liczba ta przekraczała 1 milion
mieszkańców. Wrocław uważany był wówczas
za czwarte co do wielkości miasto Polski
(po Warszawie, Katowicach i Łodzi).
Część #C:
Jak Wrocław powstał - czyli nieoficjalna historia Wrocławia:
#C1.
Niepisana prehistoria Wrocławia, czyli "Bursztynowy Szlak",
przeprawa "w bród" przez rzekę Odra, oraz tzw.
"Ostrów Tumski":
Powodem i początkiem wszystkiego był
bursztyn. W starożytności był on
ogromnie ceniony za jego zdolności lecznicze
i wzmacniające. (Jak czytelnikowi zapewne
wiadomo, elektryczność indukowana
podczas noszenia bursztynu odziaływuje
z punktami akupunkturowymi na ciele
noszącego, w ten sposób poprawiając
zdrowie noszącego - tak jak czyni to
rodzaj dzisiejszej bezigłowej
akupunktury,
zwanej także "akupunkturą energetyczną",
czy ludowa wersja "bio-akupunktury".)
Aby jednak zdobyć ów drogocenny bursztyn,
kupcowie musieli dostać się nad Morze
Bałtyckie w okolice dzisiejszego Gdańska.
Szlak jakim wówczas podążali, zwany
potem Szlakiem Bursztynowym,
musiał być starannie wybrany, bowiem
musiał prowadzić przez tereny zasiedlone
plemionami usposobionymi pokojowo.
W początkowej fazie swojego istnienia,
czyli jeszcze w starożytności, ów
"Bursztynowy Szlak" oficjalnie prowadził
od Akwilei (pisane Aquilei), w okolicy
dzisiejszego Triestu nad morzem Adriatyckim,
do Gdańska i do Zatoki Gdanskiej, zakreślając
ogromny łuk okrężny wiodący poprzez
rzymską prowincję Panonia, czyli dzisiejsze
Węgry, oraz dalej przez Bramę Morawską,
Kalisz, okolice jeziora Gopło do Wisły i następnie
wzdłuż Wisły do Gdańska i do Zatoki Gdańskiej.
Z czasem jednak okazało się że istnieje
krótsza i dogodniejsza droga wiodąca do
tego samego celu. W ten sposób powstało
bardziej bezpośrednie odgałęzienie
"Bursztynowego Szlaku", jakie przebiegało
przez dzisiejszy Wrocław, a dalej przez Milicz
(a także przez przy-Milicką wioskę
Wszewilki-Stawczyk)
do Gniezna i Gdańska. (Ogromny wpływ jaki
"Bursztynowy Szlak" wywarł na rozwój małego
miasteczka Milicza i położonej przy Miliczu
wioski Wszewilki, wyjaśniają odrębne strony o
Wszewilkach,
Miliczu,
oraz o milickim kościele
Św. Andrzeja Boboli,
wyszczególnione w Menu 1.) Podobnie jak
oryginalny szlak, również to późniejsze jego
odgałęzienie wiodące przez dzisiejszy Wrocław,
Milicz i Gniezno, przecinało po drodze aż kilka
dużych rzek. Jedną z nich była rzeka Odra.
Oczywiście, aby przeprawić się na drugi brzeg
Odry w czasach kiedy nie było na niej jeszcze
żadnych mostów, kupcowie ci potrzebowali
wygodnego brodu. Bród taki istniał w miejscu
gdzie Odra rozlewała się na kilka odnóg okrążających
małe wysepki. Począwszy więc od około roku
800 p.n.e, na obu brzegach Odry, przy miejscu
owej przeprawy w bród przez rzekę, założone
zostały dwa grodziska. Wszakże podróżni
przeprawiający się przez rzekę poszukiwali
bezpiecznego miejsca na nocleg i na odpoczynek,
którego dostarczały im owe grodziska. Z czasem
grodziska te przekształciły się w to co dzisiaj
nazywane jest miastem Wrocław.
Istnieją konkretne dowody materialne, że Wrocław
faktycznie zlokalizowany był na jednym z odgałęzień
"Bursztynowego Szlaku". Dowody te to "skarb" w
postaci dużej ilości starożytnego bursztynu jaki w
XIX wieku znaleziono w dzielnicy Wrocław-Partynice.
Jedno źródło podaje, że bursztynu tego bylo 800 kg,
a inne - mniej wiarygodne, że 2500 kg. Bursztyn
ten miał pochodzić z przełomu obu er, tj. z początku
naszej ery i narodzenia Chrystusa. Największa bryła
ważyła 1750 gram. Tak ogromnej ilości bursztynu
nie przetransportowano by do Wrocławia, gdyby
miasto to nie leżało na "Bursztynowym Szlaku".
Miejsca leżące na byłym Szlaku Bursztynowym
znane są zresztą ze starożytnych skarbów bursztynowych.
Inny taki skarb znaleziony był w 1914 roku w
Bassonii nad Wisłą, powiat Puławy, w województwie
lubelskim. Obejmował on 300 kg surowego bursztynu
i 30 kg gotowych paciorków bursztynowych. Jak to
wyjaśniłem na stronie o mieście
Miliczu,
w czasach mojej młodości prawdopodobnie zbliżony
skarb bursztynowy znaleziony został i w Miliczu. Jednak nigdy nie
został on ani oficjalnie zgłoszony władzom, ani naukowo
skatalogowany. Jego fragmentami po prostu bawiliśmy
się jako małe dzieci, aż uległ on całkowitemu zmarnotrawieniu.
Pomiędzy obu grodziskami, na środku rzeki Odra
znajdowały się dwie wyspy, obecnie zwane Ostrów
Tumski i Wyspa Piaskowa. Z obu stron rzeki
dostępu do owych wysp broniły owe dwa grody.
Nic więc dziwnego, że z czasem ludzie zaczęli
na nich budować swoje domostwa i zaczątki miasta.
Wszakże czuli się tam najbezpieczniej. W ten
sposób najpierw zasiedlony został Ostrów Tumski.
W 900 roku naszej ery, w takim drewnianym miescie
na Ostrowie Tumskim mieszkało już około 2000 ludzi.
Miasto to, wówczas zwane "Vratislavia" było już
znaczącym ośrodkiem handlowym i rzemielśniczym.
Kiedy odbył się Chrzest Polski, ów szeroko znany
już wówczas ośrodek został wybrany na siedzibę
biskupstwa. Jego znaczenie dodatkowo więc wówczas
wzrosło. Wszakże z ośrodka handlowego i rzemielśniczego
przekształcił się on dodatkowo w bardzo ważny
ośrodek administracji kościelnej. Miasto zaczęło
się gwałtownie rozrastać, w późniejszych czasach
przenosząc się również i na sąsiednią wyspę Piaskową.
Jednocześnie wśród początkowo drewnianej
zabudowy Ostrowa Tumskiego pomału zaczęły
wyrastać kościoły budowane z cegły.
Niektóre z owych kościołów stoją tam do dzisiaj.
#C2.
Streszczenie pisanej historii Wrocławia:
Najstarsza pisana wiadomość o Wrocławiu
pochodzi z 1000 roku. Utworzono wówczas
biskupstwo wrocławskie. W owym
czasie Wrocław nazywany był "Vratislavia".
Składał się on wtedy z dwóch części, mianowicie
z Zamku Biskupa położonego na wyspie przy
prawym brzegu rzeki Odra (tuż przy miejscu
przeprawy brodowej przez tą rzekę), oraz z
samego miasta zlokalizowanego na tzw. Ostrowie
Tumskim (czyli na małej wyspie w środku
ówczesnej rzeki Odra, w miejscu przez które
przechodziła stara przeprawa w bród przez tą
rzeke). Około 1100 roku miasto rozciągnęło
się także na sąsiednią Wyspę Piaskową. W
1163 roku zakończona została budowa zamku
książęcego i Wrocław został stolicą Księstwa
Śląskiego. Zamek książęcy przybudowany
został do Zamku Biskupa, tworząc z nim
podwójny kompleks obronny. W 1214 roku
w dokumencie Henryka Brodatego pojawił
się sołtys Wrocławski o nazwisku Godinus.
Wrocław funkcjonował więc już jako gmina
miejska. W 1242 roku Wrocław otrzymał
lokację na prawie niemieckim. W 1335 roku
Wrocław wszedł pod panowanie Czech i
podzielił losy polityczne Śląska. W 1526
miasto dostało się w panowanie Habsburgów.
W 1741 miasto, jak również niemal cały Śląsk
włączone zostały do Królestwa Pruskiego.
Od 1806 do 1811 roku Wrocław okupują
oddziały Napoleona. Sam Napoleon poczuł
się wówczas obrażony ironicznym choć
wysoce dyplomatycznym przemówieniem
burmistrza Wrocławia opisanym w punkcie
#D11 poniżej, odpowiadającym mu na pytanie
"dlaczego NIE bito z armat na moje
powitanie". W ramach zemsty za
to przemówienie, na rozkaz Napoleona
rozebrane wówczas zostają mury Wrocławia
(fosa jednak pozostaje aż do dzisiaj), oraz mury
należącego do Wrocławia pobliskiego miasteczka
Milicza.
Tuż przed drugą wojną światową Wrocław liczył
600 000 mieszkanców. W końcowej części
drugiej wojny światowej Niemcy bronili się
tutaj przed Armią Czerwoną. Miasto skapitulowało
dopiero 7 maja 1945 roku - po 82 dniach
oblężenia przez Rosjan. Układ Poczdamski
przekazuje Wrocław we władanie Polski.
Począwszy od w 1945 roku Wrocław ponownie
staje się miastem polskim.
Część #D:
Oto kilka ciekawostek o Wrocławiu których NIE podają w oficjalnych przewodnikach:
#D1.
Prastara katedra z dwoma wehikułami UFO na czubkach swych wież:
We Wrocławiu znajduje się prastara katedra
ufundowana jeszcze w roku 1000 AD przez króla
Polski, Bolesława Chrobrego - patrz "Fot. #D1"
poniżej. W chwili obecnej liczy więc ona już
ponad 1000 lat. Niezwykłą ciekawostką na którą
podczas oglądania tej katedry proponowałbym zwrócić
szczególną uwagę, są dwa lśniące srebrzyście
dyski osadzone na samym czubku iglic obu wież
tej katedry. Widać je na owym zdjęciu "Fot. #D1".
Dyski te symbolizują bowiem dwa telekinetyczne
wehikuły UFO, nazywane również wehikułami UFO
drugiej generacji. Do swego napędu wehikuły owe używają
ośmiobocznych urządzeń napędowych nazywanych
komorami oscylacyjnymi,
o których piszę również poniżej w punkcie #D16 tej
strony. Owe ośmioboczne urządzenia mają to do
siebie, że generują one techniczną wersję
telekinezy.
Z kolei ową wersję telekinezy wehikuły UFO wykorzystują
potem nie tylko dla celów napędowych, ale także do czynienia
siebie niewidzialnymi dla ludzkich oczu, do przenikania
przez mury, meble i inne obiekty stałe, itp. (Zjawisko
które umożliwia wehikułom UFO stawanie się niewidzialnymi
dla ludzkich oczu, a także przenikanie przez obiekty
stałe, nazywane jest "migotaniem telekinetycznym".
Jego szerszy opis zawarty jest w punkcie #C1 na
odrębnej stronie internetowej na temat teorii zwanej
Konceptem Dipolarnej Grawitacji.)
Kiedy jakiś wehikuł UFO drugiej generacji zawisa
dokładnie nad czyjąś głowę w stanie widzialnym
(tj. po tym jak wyłączy on swój stan telekinetycznego
migotania), wówczas osoby patrzące na niego od spodu
są w stanie właśnie dostrzec owe ośmioboczne zarysy
komór oscylacyjnych osadzonych w pędnikach tych statków.
Gdzie dokładnie te pędniki z ośmiobocznymi komorami
się znajdują, widoczne to jest relatywnie dobrze na rysunkach
magnokraftów -
które to magnokrafty faktycznie są ziemskimi odpowiednikami
dla wehikułów UFO. Otóż najbardziej fascynujące w owych
srebrzystych dyskach z zakończeń iglic wież katedry we Wrocławiu
pokazanej na powyższym zdjęciu, jest że jeśli ktoś dobrze się
im przyglądnie dokładnie od spodu, wówczas w ich centrum
dostrzeże wyraźnie widoczne zarysy ośmiobocznych komór
oscylacyjnych. Owe zarysy są więc kolejnym z obiektów
istniejących w ziemskich kościołach - a opisanych w punkcie
#D16 tej strony, które swoimi kształtami dokładnie imitują
kształty podpatrzone przez ludzi na wehikułach UFO.
Fot. #D1: Jest to fotografia Katedry Wrocławia
(ufundowanej przez Bolesława Chrobrego
w roku 1000 A.D., a oryginalnie zbudowanej
na dzisiej już nieistniejącej wyspie "Dominsel"
z dawnego koryta rzeki Odra).
Katedra ta była najważniejszym źródłem potęgi
i wzrostu Wrocławia. Proszę zwrócić uwagę na
owe dwa srebrzyste dyski imitujące wehikuły
UFO drugiej generacji, jakie widoczne są na
obu czubkach iglic z wierzchołków obu wież.
Powyższe zdjęcie wykonano w lipcu 2004 roku,
kiedy to wiek owej katedry przekraczał już 1004
lata.
* * *
Zauważ, że można zobaczyć powiększenie
każdej fotografii z niniejszej strony internetowej. W tym celu
wystarczy zwyczajnie kliknąć na tą fotografię. Ponadto
większość tzw. browser'ów które obecnie są w użyciu, włączając
w to populany "Internet Explorer", pozwala na
załadowanie każdej ilustracji
do swojego własnego komputera, gdzie można jej się do woli
przyglądać, gdzie daje się ją zredukować lub powiększyć,
a także gdzie ją można wydrukować za pomocą posiadanego
przez siebie software graficznego.
Kiedy Wrocław został siedzibą biskupstwa,
rezydujący w nim biskup reprezentował
najwyższą lokalną władzę. Stąd najpierw
zbudował on sobie ufortyfikowaną siedzibę.
Zlokalizował ją na jednej z wysp na Odrze,
o dawnej nazwie "Dominsel". Dzisiaj wyspa
ta już nie istnieje. W obrębie owej ufortyfikowanej
siedziby biskupa, w 1000 roku podjęto budowę
Katedry Wroclawskiej. Katedra ta pokazana
jest na fotografii "Fot. #D1". Z upływem czasu
fortyfikacje wokół siedziby biskupa zniknęły.
Zniknęła też odnoga Odry która umiejscawiała
tą siedzibę na wyspie. Niemniej sama owa
siedziba, a także zbudowana w niej katedra
wrocławska, przetrwały do dzisiaj na swym
oryginalnym umiejscowieniu. Oczywiście w
międzyczasie zostały wielokrotnie przebudowywane
i odbudowywane. Ich dzisiejszy wygląd
pokazują zdjęcia "Fot. #D1" oraz "Fot. #D2".
Powyższe warto uzupełnić informacją, że biskupi
wrocławscy przez cały ten czas odgrywali we
Wrocławiu kluczową rolę. Praktycznie to dzięki
nim Wrocław jest tym czym jest obecnie. Niemal
zawsze też popierali oni przynależność Wrocławia
i Śląska do Polski. Szczególnie dobrze jest to
widoczne w początkach średniowiecza, kiedy
to ich zamki i ich żołnierze bronili orężnie tych
ziem przed obcymi najeźdzcami - np. patrz
dzieje zamku biskupiego w
Miliczu,
który przez długi okres czasu bronił zachodniej
granicy Polski.
Fot. #D2: Jest to fotografia dzisiejszej siedziby biskupa
Wrocławia.
(Zjęcie wykonane w lipcu 2004 roku.) Siedziba ta
zlokalizowana jest jedynie jakieś 300 metrów
na wschód od katedry pokazanej na zdjęciu "Fot. #D1" -
i to przy głównej drodze przebiegającej obok owej
katedry. Dlatego warto na nią rzucić okiem kiedy
oglądnie się już ową katedrę.
W fotografii tej najbardziej warto zwrócić uwagę
na jej liczne "rozety", czyli na owe koliste
architektoniczne ozdoby jakie upiększają
przednią fasadę tego budynku. Faktycznie,
to jeśli ktoś przeanalizuje wygląd owych rozet,
wówczas się okazuje że wiernie imitują one
typowy wygląd wylotu z szesnasto-bocznej
komory oscylacyjnej
zawartej w pędnikach wehikułów UFO trzeciej
generacji (zwanych także
wehikułami czasu),
oglądanych od spodu przez widza
nieobeznanego z działaniem
napędu tych statków kosmicznych. W tym
miejscu powinienem przypomnieć, że
zgodnie z opisami przytoczonymi w rozdziale
N z tomu 11 mojej najnowszej
monografii [1/5],
wehikuły UFO trzeciej generacji nazywane są również
"wehikułami czasu",
ponieważ ich szesnastoboczne komory oscylacyjne
są także w stanie dokonywać
cofania czasu do tyłu.
Podczas swego działania ich szesnastoboczne
komory oscylacyjne z pędnika głównego tych statków
formują skomplikowane obwody magnetyczne
które właśnie widoczne są na zarysach owych
rozet pokazanych na powyższym zdjęciu. Stąd
owe rozety, jakie od najdawniejszych czasów
typowo przyozdabiają frontowe ściany starych
kościołów, stanowią jeszcze jeden przykład z
gromnej listy obiektów, jakie w kościołach
chrześcijanskich imitują kształty podpatrzone
w dawnych czasach przez ludzi na wehikułach
UFO. W przypadku tych rozet, obiekty z UFO
jakie one imitują są faktycznie ogromne fascynujące
z punktu widzenia dawnych mieszkańców Ziemi.
Wszakże pozwalają one UFOnautom na podróże
w czasie, a także na zmianę szybkości upływu czasu.
(Szersza lista takich obiektów które w kościołach
imitują UFO przytoczona została w punkcie #D16 poniżej.)
Wzrost znaczenia Wrocławia spowodował,
że z czasem przeniosła się do niego stolica
księstwa. Książę zbudował sobie wówczas
zamek warowny na byłej wyspie Dominsel,
w pobliżu ufortyfikowanej siedziby biskupa
wrocławskiego. Zamek ten opisywany jest
w 1288 roku, z okazji ufundowania przez
tego księcia kościoła Św. Krzyża. Do dzisiaj
zamek książęcy już nie istnieje we Wrocławiu.
Jedyne co z niego pozostało, to fragment
fundamentów jego starych murów obronnych,
a także niewielki kościół zamkowy jaki pokazany
został na poniższym zdjęciu "Fot. #D3".
Fot. #D3: Powyższy zamkowy kościół Św. Marcina,
plus fragment resztek fundamentów murów obronnych
tego zamku, są wszystkim co do dzisiaj ostało się po
warownym zamku książęcym we Wrocławiu.
W pokazanej powyżej, obecnej konstrukcji, kościół Św.
Marcina zaczęto budować około 1310 roku. Jednak w
jego miejscu istniała drewniana kaplica już w 1149 roku.
Kaplicę tą wymienia bowiem potwierdzenie własności
wydane przez księcia Bolesława II Kędzierzawego
(który potwierdził ją jako posiadłość klasztoru Św.
Wincentego - czyli benedyktynów). Powyższe zdjęcie
wykonałem w lipcu 2004 roku. Gdyby budowle zamku
książęcego we Wrocławiu zachowały się do dzisiaj,
zapewne wyglądałyby one w przybliżeniu tak jak te
pokazane na fotografii "Fot. #D11" poniżej.
#D4.
Średniowieczne
studnie zamkowe – sekretne drzwi do wolności:
Dawne zamki warowne miały to do siebie,
że w na wypadek oblężenia budowały one
liczne podziemne tunele i lochy, z ktorych
wyjścia znajdowały się ukryte w lasach wiele
kilometrów od danego zamku. Warowny
zamek książęcy we Wrocławiu wcale nie
mógł być wyjątkiem w tym względzie. Z
całą pewnością w różnych kierunkach świata
prowadziły od niego liczne tunele podziemne.
Sporo z tych tuneli ciągle zapewne znajduje
się w stanie używalności nawet jeszcze dzisiaj.
Problem jedynie w tym, że obecnie niemal nikt
ich nie bada, zaś dostęp do nich został zablokowany.
W średniowiecznych czasach wejście do tuneli
podziemnych zwykle ukryte było w studni jaka
standardowo znajdowała sie na dziedzińcu zamkowym.
Nawet do dzisiaj wiele studni zamkowych posiada
owe wejścia do podziemnych tuneli. Przykładowo
wejścia takie znajdują się w studniach na:
(1) zamku wysokim w Malborku (tej z rzeźbą
pelikana), (2) zamku w Otmuchowie na południe
od Wrocławia - patrz "Fot. #D4" poniżej (od owej
studni zamku w Otmuchowie tunele biegną aż
do twierdzy w Kłodzku), a także (3) zamku
pokrzyżackiego w Gniewie. Faktycznie też
każdy stary zamek warowny, w tym zamek
we Wroclawiu, niemal jako pewnik musiał
posiadać na dziedzińcu taką studnie z wejściem
do lochów. Tyle tylko że w dzisiejszych czasach
zwykle nie jest już nam wiadomo, gdzie owe
studnie się znajdowały.
Fot. #D4: Studnia zamkowa z zamku Otmuchów
z Południowej Polski (tj. kilkadziesiąt kilometrów
na południe od Wrocławia).
.
Fotografia wykonana w lipcu 2004 roku. Patrząc
do owej studni wyraźnie widać w niej wejście do
lochów i podziemi zamkowych. Z kolei owe lochy
zawsze posiadały conajmniej jedno wyjście położone
w lasach daleko poza obrębem murów zamku
i miasta.
Dla zwykłego przechodnia z ulicy, miasto
Wrocław niczym się nie wyróżnia. Tymczasem
gdyby ziemia stała się przeźroczysta, zapewne
wszystkim zatkało by oddech. Pod Wrocławem
kryje się bowiem jeszcze jedno tajemnicze
miasto, mające formę całego labiryntu podziemnych
tuneli. Jak każde średniowieczne miasto, Wrocław
miał cały system tuneli kryjących się w jego
podziemiach. Tunele te były też naprawiane
i utrzymywane w stanie używalności aż do
zakończenia drugiej wojny światowej. Dopiero
po drugiej wojnie światowej ludzie stopniowo
o tunelach tych niemal całkowicie zapomnieli.
Dlatego do dzisiaj zapewne większość z nich
popadła w ruinę.
Labirynt podziemnych tuneli pod Wroclawem
wywodzi się aż z dwóch źródeł. Pierwszym z
nich były potrzeby obronne średniowiecznego
miasta Wrocławia, oraz jego warownego zamku.
Potrzeby te opisałem już powyżej. Istnieją jednak
pod Wroclawem i inne tunele, jakie wcale nie
wywodzą się z okresu średniowiecza. Były one
budowane jako fragment późniejszych fortów
obronnych oraz budowli militarnych broniących
dostępu do dawnego Wrocławia. Największa ich
liczba związana jest z dzisiejszym "Wzgórzem
Partyzantów" (tj. dawnym tzw. "Bastionem Sakwowym"),
który przez spory okres czasu stanowił budowlę
militarną. Wieści szeptane stwierdzają ponadto,
że sporo relatywnie nowych tuneli podziemnych
rozchodzi się od wrocławskiego dworca kolejowego,
a także od kilku betonowych "bunkrów" porozmieszczanych
w różnych miejscach Wrocławia. (Każdy z tych
bunkrów posiada aż kilka pięter podziemi.)
Fot. #D5: Wygląd typowego podziemnego
tunelu z okresu średniowiecza.
Fotografia z lipca 2004 roku.
Powyższy tunel dostępny jest dla zwiedzających pod
miastem Kłodzko (wejścia do niego znajdują się
przy kłodzkim ratuszu oraz pod twierdzą kłodzką).
Jadnak cały labirynt średniowiecznych tuneli, bardzo
podobnych do powyższego, znajduje się również
pod Wrocławiem. Tyle że mało kto wie o ich istnieniu.
Być może warto jednak rozważyć udostępnienie
choćby małego ich fragmentu dla zwiedzających,
podobnie jak to uczyniło Kłodzko. Wszakże
dostarczyłoby to Wrocławiowi dodatkowej atrakcji
turystycznej, nie wspominając już o źródle zarobku
i utrzymania dla całego szeregu ludzi.
Średniowieczne miasta posiadały wiele
wejść do swoich tuneli podziemnych. Standardowo
takie wejscia znajdowaly się w podziemiach
praktycznie wszystkich średniowiecznych
kościołów (np. we Wroclawiu posiadają je
podziemia Katedry Św. Elżbiety Węgierskiej
przy rynku), a także w podziemiach niemal
wszystkich budynków urzędowych (np. ratusza,
zbrojowni, zamku, wież obronnych, barbakanów, itp.).
Do dzisiaj jednak większość z owych wejść
została zamurowana. Niemal jedynym miejscem
we Wrocławiu, o którym powszechnie wiadomo,
że do dzisiaj posiada ono takie wejscie do
tuneli podziemnych, to resztki starego fortu
obronnego jaki stał przy południowej bramie
do miasta. Obecnie była lokacja tego fortu
nazywana jest "Wzgórzem Partyzantów".
* * *
Wzgórze Partyzantów w czasach moich
studiów - czyli niemal pół wieku temu,
było słynne z faktu, że wieczorami i nocami
na nim "straszyło". Mówiono wówczas, że po
wzgórzu tym buszują duchy średniowiecznych
więźniów zamęczonych na śmierć w całym
labiryncie katakumb i podziemnych tuneli jakie
rozchodzą się pod Wrocławiem właśnie zaczynając
się na owym wzgórzu. W chwili obecnej, na
podstawie swoich badań UFO, ja osobiście
wyjaśniam owo dawne "straszenie" zupełnie
inaczej. Mianowicie uważam, że półprzeźroczyste
istoty i latające cienie jakie wówczas na wzgórzu
tym często widywano, to po prostu "symulacje"
UFOnautów, które w podziemiach owego wzgórza
prawdopodobnie posiadały (i posiadają ciągle
do dzisiaj) swoją poziemną bazę, podobną
do bazy UFOnautów która istnieje pod miastem
Malbork
- po szczegóły owej bazy patrz strona internetowa
o Malborku dostępna poprzez "Menu 4". Wnikając
do owej bazy, lub z niej się wynurzając, owe
"symulacje" UFOnautów zapewne przypadkowo straszyły
zakochanych, oraz tych którzy o zmroku zabłąkali
się na owo wzgórze. Wszakże używany przez
UFOnautów napęd osobisty nadawał im częściowej
lub zupelnej niewidzialności, zamieniając owych
UFOnautów w rodzaje latających cieni, przez ludzi
branych za duchy.
Powody dla tego "symulowania" UFOnautów
na Wzgórzu Partyzantów, oraz następnego
konfrontowania wybranych osób z manifestacjami
owych istot, najlepiej wyjaśniają moje osobiste
badania nad reinkarnacją - zainspirowane
twierdzeniami ducha krzyżackiego komendanta
zamku w Olsztynie podczas speritualistycznego
seansu, a opisane dokładniej w punktach
#J1 do #J3 strony o nazwie
malbork.htm.
Owe badania wykazały bowiem, że
aby zainspirować
wybranych ludzi do przysparzania wiedzy
i do poszukiwania prawdy, Bóg celowo
"fabrykuje" i konfrontuje z nimi najróżniejsze
zagadkowe zjawiska, które potem NIE dają
im spokoju i zmuszają ich do wykonywania
osobistych badań. Jeśli więc
i ty czytelnioku natkniesz się na tego typu
zjawiska, wówczas traktuj je jako honor
posiadania aż tylu uznania w oczach Boga,
że Bóg uznał cię za wartego zainwestowania
w sfabrykowanie takich właśnie zjawisk specjalnie
dla ciebie. (Tamte moje badania nad reinkarnacją,
zainicjowane właśnie we Wrocławiu i wiodące do aż
tak radykalnych i kontrowersyjnych ustaleń, prowadzone
były zgodnie z podejściem "a prioi" nowej "totaliztycznej
nauki" opisanej szerzej w punkcie #E1 przy końcu tej strony.)
Wyjaśnialną logicznie przyczyną dla której owe "symulacje"
UFOnautów
posiadają na świecie cały szereg "podziemnych baz",
jest ich strategia "nieustannego ukrywania się przed ludźmi".
Wszakże UFOnauci są "symulowani" jako kosmiczni rabusie,
złodzieje i bandyci, całkowicie pozbawieni ludzkich uczuć
czy zachowań. Chociaż są oni też "symulowani" jako
najbliżsi krewniacy ludzi, oraz chociaż często wyglądają
dokładnie tak jak ludzie, owe
szatańskie
istoty przebywają na Ziemi wyłącznie aby nas rabować
z tego co mamy najcenniejsze. Postępując zaś z ludźmi
aż tak niemoralnie, UFOnauci starają się ukrywać przed
ludzkością swoją nieustanną obecność oraz niemoralną
działalność na Ziemi. Poniewaz jednak UFOnauci potrzebują
mieć pod ręką swoje wehikuły UFO, ukrywają oni te wehikuły
w najróżniejszych podziemnych jaskiniach lub piwnicach.
Takie zaś duże wehikuły UFO, ukrycie zaparkowane w
podziemnych jaskiniach lub obszernych piwnicach,
nazywane są właśnie "bazami UFO". UFOnauci zlatują
się bowiem do nich na odpoczynek i po rozkazy swoich
przywódców (kiedy np. nie wiedzą co mają czynić dalej).
Często też uprowadzają oni ludzi do owych
podziemnych baz. Jedna taka duża komora
ukryta pod ziemią, w której UFOnauci "parkują"
swoje wehikuły UFO na czas operowania we
Wrocławiu, najprawdopodobniej znajduje się
właśnie pod Wzgórzem Partyzantów. Innym
miejscem w okolicach Wrocławia, w którym
zgodnie z lokalnym folklorem również ma się
znajdować podobna podziemna baza UFO,
to pobliska Góra Ślęża.
W Kuala Lumpur, Malazja, zawaliła się jedna
z takich baz UFO zlokalizowanych we wnętrzu
góry, ukazując się oczom ludzi. Obecnie jest
ona nazywana tam "Batu Cave". Miejscowi
wyznawcy Hiduizmu wierzą, że w owej jaskini
mieszkał kiedyś Hinduski bóg zwany "Murunga".
Gigantyczna rzeźba owego "boga" obecnie
stoi wzniesiona przy wejściu do owej jaskini.
Kiedy ktoś na nią patrzy, szokuje go podobieństwo
owej istoty do załóg wehikułów UFO. Dla
przykładu, posiada on parat oddechowy z
wysoce charakterystycznymi rurami. Fotografia
fragmentu owej Batu Cave, który sugeruje
jej technologiczne pochodzenie, pokazany
został na stronie internetowej o
Nowej Zelandii.
Folklor Nowozelandzkich Maorysów wskazuje
aż kilka lokacji w
Nowej Zelandii
gdzie mają się znajdować właśnie takie podziemne
bazy UFO. Ja badałem relatywnie dokładnie owe miejsca,
aby wykryć ich cechy wspólne które pozwoliłyby
na ich identyfikowanie. Jedną z takich cech okazuje
się być, że ponad komorą podziemną w której
ukrywają się wehikuły UFO, nieustannie wykładane
są kręgi magnetycznie spalonej roślinności. W
rozdziale V z tomu 17 monografii [1/5], a także
na stronach internetowych
dowody działań UFO na Ziemi,
26ty dzien, oraz
Milicz,
kręgi takie opisywane są pod nazwą "lądowiska
UFO" oraz "kregi zbożowe". To zaś oznacza,
że słynne "kregi zbożowe" z Anglii, a także
podobne kręgi z polskiego Wylatowa, to niemal
z całą pewnością miejsca w których wehikuły
UFO powtarzalnie wykładają i magnetycznie
wypalają zboże w trakcie swojego wnikania
pod ziemię w celu ukrycia się przed ludźmi
w zawartych pod owym miejscem jaskiniach.
Ciekawostką na którą warto zwrócić w tym miejscu
uwagę czytelnika, jest że właśnie koło miejsca
z Wylatowa, gdzie powtarzalnie formowane są
owe kręgi zbożowe, udało się komuś sfotografować
całą eskadrę UFOnautów nurkujących pod ziemię
z głowami skierowanymi w dół. Zdjęcie owej eskadry
nurkujących UFOnautów pokazane zostało
jako "Fot. 9b" (a także "Fot. 9c") na odrębnej
stronie internetowej o
kosmitach.
Warto oglądnąć sobie owo zdjęcie, bowiem jestem
gotów się założyć, że podobne zdjęcia przypadkowo
wykonywane są również we Wrocławiu w pobliżu
Wzgórza Partyzantów. Tyle tylko, że nie wiedząc
iż prezentują one eskadry nurkujących UFOnautów,
ich wykonawcy zapewne je wyrzucają wierząc że
są to "poruszone zdjęcia".
Jeszcze wyraźniejsze zdjęcie UFOnauty, który
też nurkuje głową w dół do takiej podziemnej
bazy UFO umiejscowionej
w podziemiach zamku w Malborku, pokazane
zostało jako zdjęcie "Fot. #B2" na stronie internetowej o
Malborku.
Warto tam zwrócić uwagę na niewielki wzrost
owego UFOnauty, oraz na fakt że wiruje on
podczas lotu. Taki mały wzrost czyni go podobnym
do owego "diabła" z poematu Adama Mickiewicza
"Pani Twardowska". (W przeszłości ludzie nazywali
"diabłami" istoty które dzisiaj nazywamy "UFOnautami".)
Parkowanie wehikułów UFO w komorach dużych
podziemnych jaskiń jest tylko jednym z całego
szeregu najróżniejszych sposobów na jakie
ci kosmiczni bandyci - w dzisiejszych czasach
zwani "UFOnautami", zaś dawniej określani
mianem "diabły", ukrywaja przed ludźmi swoją
nieustanną obecność i niecne działania na Ziemi.
Innym, niemal tak samo częstym sposobem
ukrywania się tych istot przed ludźmi jest
podmienianie
upodobnionego do kogoś UFOnauty za danego
człowieka. Tacy podmienieni za ludzi UFOnauci
w dawnych czasach nazywani byli
podmieńcami.
Z kolei odmiennym sposobem ukrywania przez
UFOnautów swoich wehikułów jest ich otaczanie
technicznie uformowanymi chmurami lub mgłą. Takie
"UFO-chmury"
wykazują cały szereg interesujących atrybutów które
opisane są dokładniej na odrębnej stronie internetowej
o "chmurach-UFO" dostępnej za pośrednictwem
"Menu 2".
Przykładowo, wszystkie inne chmury wokół nich nieustannie
dryftują unoszone wiatrem, te zaś chmury stoją w jednym
miejscu jakby zostały tam zakotwiczone. Po pewnym zaś czasie
zamiast odpłynąć w dal jak inne chmury, po prostu rozpływają
się w nicość i znikają z widoku. Ponadto mają one przybliżony
kształt UFO. Proponuję więc aby zajrzeć także i na ową stronę o
chmurach-UFO.
Fot. #D6: "Wzgórze Partyzantów" we
Wrocławiu (kiedyś tzw. Bastion Sakwowy).
To pod nim (zgodnie z lokalnym folklorem)
do dzisiaj zachowały się wejścia do podziemnych
tuneli Wrocławia. Wejścia te mają zaczynać się
na metalowych drzwiach, na powyższym zdjęciu
widocznych po lewej stronie, tuż pod widocznym
tam drzewem. Odnotuj, że schody widoczne powyżej
po prawej stronie zdjęcia, w zbliżeniu pokazane
są na zdjęciu "Fot. #D21".
Ciekawostką pokazanego powyżej "Wzgórza
Partyzantów" jest, że w czasach mojego
zamieszkiwania we Wrocławiu szeptało się
wiele o zaobserwowaniu na nim dziwnych,
częściowo przeźroczystych, ludzko-kształtnych
istot, a także latających w powietrzu cieni w
kształcie figur ludzkich. Jak owe istoty i cienie
wyglądały, dosyć dobrze ilustruje to następne
zdjęcie "Fot. #D7".
W średniowieczu jedna z popularniejszych
metod uśmiercania polegała na
zamurowywaniu żywcem lub wrzucaniu
żywych ludzi do bezokiennej wieży w której
jedyny istniejący otwór znajdowal się w suficie.
Najlepszym przykładem takiej wieży w której
zginęło dosłownie setki ludzi, jest słynna
"wieża głodowa" w Paczkowie. Zdjęcie
owej "wieży głodowej" z Paczkowa pokazane
zostało na "Fot. #D6(b)" ze strony internetowej
milicz.htm - o mieście Miliczu,
oraz powtórzone jako "Fot. T1" z [10].
(Paczków jest małym miasteczkiem w
południowej Polsce, położonym kilkadziesiąt
kilometrów na południe od Wrocławia.) Owa
średniowieczna wieża z Paczkowa pozostawała
zamurowana do około lat 1950-tych, kiedy to
miejscowe władze miejskie postanowiły przebić
ją aby poprowadzić przez nią chodnik. Po
przebiciu okazało się, że cała objętość tej
wieży zajmowała bezokienna komora z
maleńkim włazem w suficie. Komorę tą zaś
zapełniały dosłownie setki ludzkich szkieletów
zalegających ją na wysokość kilku metrów.
Okazało się, że średniowieczne władze
Paczkowa, wrzucały do tej wieży przez
owo okienko w suficie każdego kto im
jakoś podpadł. Po wrzuceniu zaś do wieży
ludzie ci po prostu umierali z głodu, pragniania
i braku światła. Oczywiście, inne średniowieczne
miasta wcale nie były lepsze. Przykładowo,
w podziemiach miasta Kłodzka wyeksponowana
jest zwiedzającym cela więzienna z kościotrupem.
(Jej zdjęcie można zobaczyć na "Fot. 5c" ze strony o
Miliczu.)
W celi tej uwięziono kogoś, poczym zapomniano
go karmić czy uwolnić.
Cele podobne do tej z katedry w Kwidzyniu,
"wieży głodowej" w Paczkowie, czy podziemiach
Kłodzka, czyli przeznaczone dla grzebania czy
zamurowywania ludzi żywcem, istniały również
w podziemiach warownego zamku z Wrocławia,
oraz w podziemiach średniowiecznego Wrocławia.
Tyle tylko, że ludzie którzy w nich umierali nie
zwrócili niczym na siebie uwagi społeczeństwa.
Dlatego obecnie nikt nie wie o ich losie.
Fot. #D7 (E4 z [10]): Oto zdjęcie które
zdołało utrwalić kogoś jedynie częściowo
widzialnego od pasa do ziemi, a zupełnie
niewidzialnego od pasa w górę.
Ktoś ten został utrwalony jak przechodzi
z "normalną długością kroku" przez ulicę
pomiędzy obiektywem aparatu a taksówką
stojącą przy krawężniku jezdni. (Dla lepszego
oglądnięcia tego zdjęcia kliknij na nie aby
je powiększyć.)
Zdjęcie to ilustruje relatywnie dobrze jak wyglądały
owe częściowo przeźroczyste figury ludzkie, oraz
latające w powietrzu jakby-cienie ludzkie, które w
czasach mojego zamieszkania we Wrocławiu relatywnie
często widywane były na Wzgórzu Partyzantów.
Zapewne widywane też są one tam i do dzisiaj.
Tyle że "nowocześni" ludzie, którzy dzisiaj je
zaobserwowują, prawdopodobnie interpretują
je zgodnie z dzisiejszą atmosferą intelektualną
- która "potępia" przecież wszystko co tajemnicze
i "wyjaśniania" to co niewyjaśnione jako "ludzkie
przywidzenia".
Powyższe zdjęcie wykonane zostało aparatem
cyfrowym w Miami na Florydzie (USA). Z osobą
która je wykonała można się skontaktować
pod adresem emailowym
nes11@op.pl.
Fotografujący twierdzi, że nie ma tu możliwości
podwójnego naświetlania tej samej klatki. Zdjęcie
robione było przy rozdzielczosci 1MGP i wyłączonej
lampie błyskowej. Czas naświetlania aparat
ustawiał automatycznie - fotografujący twierdzi
że mogło to być około 0.5 - 1 sekundy. Z doświadczenia
wie on tez, że przy dłuższym czasie naświetlania,
zdjęcia robione "z ręki" są już wyraźnie poruszone -
powyższe zaś nie wykazuje poruszenia. Widoczna
na zdjęciu taksówka była nieruchoma - obok niej
były drzwi do hotelu.
Najbardziej na powyższym zdjęciu zastanawia
brak widoczności utrwalonej na nim istoty od
pasa powyżej. Wiadomo bowiem, że jedna z
wersji napędu osobistego używanego przez
UFOnautów posiada pędniki umieszczone w
pasie i w epoletach. Wersja owego napędu
może właśnie nadać używajacemu jej UFOnaucie
niewidzialności wzrokowej od pasa w góre - po
szczegóły warto zagladnac do opisow takiego
napędu osobistego zawartych w podrozdziałach
E2 i R5 z (odpowiednio) tomów 2 i 15 mojej najnowszej
monografii [1/5],
a także skrótowo omówionych na stronach
internetowych o wsi
Wszewilki,
oraz o
komorze oscylacyjnej.
W monografii [1/5], szczególnie zaś w jej
podrozdziale LC3 z tomu 10, wyjaśniono również,
że wehikuły UFO oraz indywidualni UFOnauci
używający napędu osobistego, są w stanie przenikać
przez obiekty stałe (takiej jak skały, glebę, mury, okna,
meble, itp.) bez uczynienia szkody sobie ani tym obiektom stałym.
(Zasada na jakiej owo przenikanie UFOnautów przez
materię stałą się odbywa, zwana "migotaniem telekinetycznym"
opisana została na odrębnej stronie internetowej o
Koncepcie Dipolarnej Grawitacji.)
To zaś oznacza, że zarówno całe wehikuły UFO, jak i
indywidualni UFOnauci, są w stanie bez trudności wnikać do podziemi
Wzgórza Partyzantów, aby tam ukrywać się przed wzrokiem
ludzi. Innym zastanawiającym elementem powyższego zdjęcia
sa owe typowe, dzisiejsze buty, jakie posiada sfotografowana
istota. Jeśli więc istota owa jest UFOnautą, owe typowe ludzkie
buty typu "adidasy" mają wartość dowodu, że jej zamiarem
jest mieszanie się z tlumem ludzi i wyglądanie jak każdy
mieszkaniec Ziemi. Dlaczego zaś UFOnauci po złodziejsku
ukrywają przed ludźmi swoje kosmiczne pochodzenie i udają
ludzi, wyjaśnione to zostało dokładniej na stronach
zło,
podmieńcy,
26ty dzień, oraz
ludobójcy
dostępnych poprzez
"Menu 2".
Centrum miasta Wrocławia zajmuje jego
okazały rynek. Rynek ten posiadał wygląd
kwadratu, który był typowy dla średniowiecznych
miast polskich. Mniejsze placyki znajdowały
się w każdym jego narożniku. (Dwa z owych
mniejszych placów istnieją przy wrocławskim
rynku aż do dzisiaj.)
Ratusz Wrocławia jest jednym z najbardziej
okazałych starych budynków owego miasta.
Jak w każdym średniowiecznym mieście, ratusz
zajmował w nim centrum rynku. Z kolei rynek
we Wrocławiu był centralnym placem tego miasta,
położonym w przybliżeniu w tej samej odległości
od każdej z czterech bram tego miasta.
Fot. #D9: Ratusz Wrocławia. Wrocławski
Ratusz zaliczany jest do najwspanialszych budowli
gotyckich w Europie. Warto odnotować, że
jednym z burmistrzów miasta Wrocławia - którego
portret podobno ciągle wisi do dzisiaj w galerii
portretowej powyższego ratusza, był polski
autochton i właściciel wsi Kolenda koło
Milicza,
o nazwisku "Graf Haupfman Nietzke von Kolande".
Ostatni potomek tamtego burmistrza Wrocławia,
czyli autochton uważający siebie za Polaka, a
jednocześnie dobry przyjaciel moich przodków
po kądzieli, został prawdopodobnie celowo zamordowany
w 1945 roku zaraz po wyzwoleniu - tak jak posądzenie o jego
zamordowaniu jest opisane w punkcie #G1 strony o nazwie
bitwa_o_milicz.htm,
zaś nakaz mordowania wszystkich tych którzy NIE
wykonali rozkazu Hitlera i NIE uciekli w głąb Niemiec,
jest wzmiankowany w punkcie #C1 tamtej strony
bitwa_o_milicz.htm.
(Zdjęcie wykonane w lipcu 2004 roku.)
Miasto Wrocław posiadało cztery ufortyfikowane
bramy, zwrocóne w cztery strony świata. Bramy
te posiadały swoje nazwy. Przykładowo brama
miejska od południa nosiła nazwę Bramy Mikołajskiej,
natomiast brama miejska od wschodu nosiła
nazwę Bramy Oławskiej.
Fot. #D10: Podobizna (rzeźba) jednego
z dwóch lwów, które kiedyś zdobiły
szczyt fortyfikacji przy bramie
zachodniej Wrocławia.
Owa brama broniona kiedyś była rodzajami barbakanów,
które przyozdobione były rzeźbami lwów. Kiedy mury
obronne Wrocławia zostały rozebrane, owe stare lwy
pozostawiono dla ozdoby w pobliżu miejsca ich oryginalnego
ustawienia. Z czasem jednak zastąpiono je powyższymi
bardziej artystycznymi rzeźbami lwów i Herkulesa, jakie
do dzisiaj przyozdabiają miejsce w pobliżu którego kiedyś
owa Brama Zachodnia stała.
Jak faktycznie wyglądały owe oryginalne lwy z
zachodnich barbakanów Wrocławia, do dzisiaj
można to zobaczyć w pobliskim miasteczku
Miliczu.
Na południowej bowiem bramie średniowiecznego
Milicza, kiedyś zwanej właśnie "Bramą
Wrocławską", w dawnych czasach znajdowała
się dokładna kopia owych lwów z Wrocławia.
Kopia ta przetrwała do dzisiaj. Można ją
oglądać w Miliczu. Jej zdjęcie pokazane
zostało na "Fot. #D4" strony internetowej o
wsi
Wszewilki.
Wrocław był kiedyś słynny ze swoich potężnych
murow obronnych. Mury te były wykonane z
cegły. Stąd wyglądały one w przybliżeniu jak
mury pokrzyżackiego zamku z
Malborka
pokazane na fotografii poniżej. Niestety,
Napoleon Bonaparte, po (pokojowym) wkroczeniu
do Wrocławia w 1807 roku, nakazał rozebranie
owych murów. Jednocześnie z murami
Wrocławia rozebrane także zostały wówczas
z jego nakazu mury obronne podwrocławskiego miasta
Milicza,
które to miasto również w owym czasie
też okupowane było przez wojska Napoleona.
Więcej ciekawostek na temat murów Milicza
spisanych zostało na odrębnej stronie
internetowej o owym miasteczku
Miliczu,
oraz o leżącej w jego pobliżu podmilickiej wsi
Wszewilki.
* * *
Na temat powodów dla jakich Napoleon
nakazał rozebranie murów obronnych
Wrocławia słyszałem kiedyś dosyć
anegdotyczną historyjkę. Oczywiście,
nie będąc historykiem nie jestem w stanie
ocenić na ile jest ona prawdziwa. Przytaczam
więc ją tutaj na zasadzie ciekawostki, bez
wnikania w to czy jest ona historycznym
raportem z prawdziwego zdarzenia, czy
też jedynie zmyśloną przez kogoś anegdotą.
Oto ona:
Kiedy Napoleon wkroczył do Wrocławia,
wezwał do siebie burmistrza owego miasta
i nakazal mu wyjaśnić "dlaczego na jego
powitanie nie bito z armat?" W odpowiedzi
na owo zapytanie burmistrz Wrocławia natychmiast
wygłosił długie przemówienie do Napoleona.
W przemówieniu tym skrupulatnie wyjaśnił
12 istotnych powodów dla których miasto
nie biło z armat na powitanie tak znamienitego
gościa. Ostatni z tych 12 istotnych powodów
brzmiał "ponieważ we Wrocławiu nie mamy
armat". Napoleon wziął sobie do serca owo
przemówienie, ponieważ zaczął posądzać
że burmistrz miasta Wrocławia w sposób
wysoce dyplomatyczny i dobrze ukryty pokpiwa
sobie zwyczajnie z jego "wojskowej inteligencji".
Dla wyrównania więc rachunków i dla pokazania
kto tu naprawdę rządzi, Napoleon nakazał
aby zburzono mury Wrocławia, a także aby
zburzono mury sprzymierzonego z Wrocławiem
biskupiego miasta Milicza.
Pozostawił też na utrzymaniu miasta swój wojskowy
garnizon okupacyjny, rzekomo w celu dopilnowania,
że zburzenie tych murów zostało ściśle
zrealizowane. Tak jednak jakoś się składało,
że garnizon ów podobno obejmował największych
pijaków, najzawziętszych kobieciarzy, nabardziej
impulsywnych zabijaków, oraz najmocniejszych
żarłoków, z całej armii Napoleona.
Fot. #D11 (C5 z [10]): Oto jak zapewne
wygladały mury obronne Wrocławia.
Ułożone one były głównie z cegły, chociaż miejscami
posiadały wstawki z kamieni i głazów narzutowych.
Najprawdopodobniej sięgały około 10 metrów wysokości.
Musiały wszakże chronić pobliskie budynki aż do dachów.
Co jakiś też czas posiadały wbudowane w siebie baszty
obronne, podobne do baszt z powyższej fotografii.
Powyższe zdjęcie ukazuje wprawdzie przykład średniowiecznych
murów obronnych zamku pokrzyżackiego w
Malborku.
Niemniej mury miasta Wrocławia z całą pewnością
były do nich bardzo podobne.
Na powyższym zdjęciu warto też zwrócić uwagę
na tzw. "bramę wodną" stojącą w owych murach
w pobliżu centrum zdjęcia. Nad ową bowiem bramą
umieszczona jest rzeźba żaby, nieco podobnej
do tej pokazanej na zdjęciu "Fot. #D19" poniżej.
(Żabę tą widać na powyższym zdjęciu "bramy
wodnej" w samym jej centrum. Jest nią ów szary
najwyższy czubek stożkowego piedestału na jakim
ją postawiono, wyraźnie się odbijający od zielonego
koloru drzew które rosną poza tą bramą. W zbliżeniu
ta sama żaba pokazana jest na zdjęciu "Fot. #D26" ze
strony internetowej o mieście
Miliczu.)
Owa żaba stanowiła jeden z dwóch najważniejszych
symboli jakie wyznaczały polaryzację zamku w
Malborku
zgodnie z zasadami chińskiego "Feng Shui".
Drugim symbolem jest figura Matki Boskiej.
Oczywiście każde miasto posiada swoje
opowieści i legendy o ukrytych skarbach.
Wrocław nie jest w tym względzie wyjątkiem.
W czasach swojej młodości nasłuchałem
się sporo owych opowieści. Na ile są one
prawdą, tego mi nie wiadomo. Niemniej
powtórzę tutaj niektóre z nich. Wszakże
stanowią one kolejna ciekawostkę folkloru
Wroclawia.
Depozyt Banku Wrocławia.
W trudnych czasach drugiej wojny światowej,
kiedy bombardowania alianckie bez przerwy
zagrażały każdemu mieszkańcowi Niemiec,
jeśli ktoś z obywateli miał coś cennego,
oddawał to w depozyt do rządowego banku.
Wszakże odpowiedzialność za ów depozyt
przejmował rząd, który zobowiązał się go
chronić wszelkimi dostępnymi mu siłami
i środkami. Z uwagi na liczbę mieszkańców
Wrocławia, miejscowy bank rządowy zgromadził
relatywnie duży depozyt kosztowności oddanych
mu na przechowanie. Kiedy bowiem w ostatnich
dniach drugiej wojny światowej załadowano ów
depozyt na ciężarówki aby go wywieźć poza
zasięg okrążających miasto wojsk radzieckich,
kosztowności te wypełniły aż kilka ciężarówek.
Co z nimi się stało po wywiezieniu z Wrocławia
tego dotychczas nikt mi nie potrafił powiedzieć
z całą stanowczością.
Skarb z wieży w Strzelinie. Kiedyś
odwiedziłem miejscowość Strzelin pod Wrocławiem.
Przypadkowo usłyszałem wówczas historię
tamtejszego skarbu. Zaraz po wojnie na
środku rynku w Strzelinie stała wypalona
pożarem wieża. Wyglądała ona jakby za
chwilę miała się zawalić. Nikt więc jej nie
odwiedzał. Jednak pewnego dnia uczeń
miejscowej szkoły wybrał się na wagary
i aby ukryć swoją obecność przed tymi
co mogli go rozpoznać, wszedł właśnie do
owej wieży. W jej środku znalazł pomieszczenie
całe wypełnione złotem i klejnotami. Kiedy
natychmiast po tym rząd komunistycznej
Polski przysłał ciężarówki aby zabrały ów
skarb, było go tak dużo, że wypełnił on
aż kilka ciężarówek. Co z nim się stało po
przęjęciu przez rząd, mieszkańcy Strzelina
nie potrafili mi powiedzieć - krążyły wśród
nich plotki że był on przekierowany do
prywatnych kieszeni. Pytanie jednak jakie
mnie osobiście zawsze nurtowano, to czy
ów skarb znaleziony we wieży w Strzelinie
był tym samym skarbem, który w ostatnich
dniach wojny wywieziono z Banku Wrocławia.
Fot. #D12: Szkoła z Placu Muzealnego,
która faktycznie stoi na miejscu
przedwojennego muzeum Wrocławia.
To właśnie podczas rozbierania
fundamentów tamtego muzeum
odkryto wsród nich skarb w postaci
jakiegoś zbiornika ze złotymi monetami.
Zanim władze dowiedziały się o owym
skarbie i zdołały zabezpieczyć miejsce jego
znalezienia, cały skarb tajemniczo zniknął.
Wrocław leży nad rzeką Odrą, która na jego
obszarze rozpływa się na cały szereg odnóg,
a ponadto posiada we Wrocławiu cały labirynt
naróżniejszych kanałów żeglugowych. Stąd
Wrocław słynie też ze swoich mostów.
Faktycznie to nawet nazywany jest czasami
"Wenecją Północy" lub "polską Wenecją".
Wszakże w jego obrębie istnieje aż 12 wysp
na Odrze i 112 mostów.
Fot. #D13: Rzeka Odra. Pokazany
jest tzw. Most Grunwaldzki.
Zdjęcie wykonane w lipcu 2004 roku. Most ten wykonany został bardzo
starą techniką "nitowania" owych długich niby lin podwieszających na
jakich cały ten most jest zawieszony, z szeregu krótkich płyt-taśm stalowych. W czasach
kiedy był on budowany, był on najdłuższym nitowanym mostem wiszącym
na świecie. Zresztą również i w chwili obecnej zapewne pozostaje on
jednym z najdłuższych mostów wiszących na świecie - w których elementy
nośne na jakich cały most jest zawieszony spojone są właśnie nitami.
Ja zresztą dosyć sporo podróżowałem po świecie i muszę się przyznać,
że nigdzie nie widziałem mostu nitowanego który byłby jednocześnie
mostem wiszącym - jak powyższy. (Istnieje wprawdzie wiele mostów
wiszących na świecie, jednak jako żelazna reguła praktycznie zawsze
zawieszone są one na stalowych linach.) Faktycznie więc powyższy
most najprawdopodobniej obecnie stanowi już rodzaj unikatu na skalę
światową.
Okolice Wrocławia były miejscami wielu
znaczących bitew w historii Polski i tych ziem.
Największa z tych bitew miała miejsce na
pobliskim "Psim Polu" kiedyś leżącym pod
Wrocławiem, które jednak obecnie stało się
jedną z dzielnic Wrocławia.
Wrocław posiada wiele starych cmentarzy.
Najbardziej wymowny z nich jest cmentarz
żołnierzy radzieckich. Zginęli oni po to, aby
Wrocław mógł być tym czym jest obecnie.
Ciekawe ilu z nas pamięta o owym fakcie,
jest świadomym czym i gdzie byliby gdyby
nie śmierć owych (i innych im podobnych)
żołnierzy, oraz okazuje wdzięczność tym
oswobodzicielom poprzez położenie czasami
symbolicznego kwiatka na grobie któregoś
z nich, lub zmówienie jakiejś modlitwy na ich
intencję. Pamiętać wszakże musimy, że żaden
z owych żołnierzy nie miał wyboru ani gdzie
i kiedy się urodzi, ani kto ma być przywódcą
jego kraju, ani gdzie i kiedy przyjdzie mu zginąć.
Każdy więc z nas mógł, oraz ciągle może,
znaleźć się w jego położeniu.
Fot. #D15: Cmentarz żołnierzy radzieckich we Wrocławiu.
Tysiące tych żołnierzy poległo podczas wyzwalania Wrocławia.
#D16.
Kopiowanie wnętrza
wehikułów UFO
przez wrocławskie kościoły:
Jak to wykazują badania UFO, wyposażenie
i elementy architektoniczne niemal każdego
starego kościoła na Ziemi zamodelowane
zostały na ksztalt wyposażenia i konstrukcji
wehikułów UFO. Szczególnie dobrze jest to
widoczne w starych kościołach, takich jak np.
kościoły istniejące we Wrocławiu. Jedynie
nowoczesne kościoły budowane już w dzisiejszych
czasach, z powodów jakich można się domyślić,
gwałtownie ostatnio odchodzą od tej zasady
imitowania sobą wnętrza i wyposażenia UFO.
Każdy też szczegół konstrukcji i wyposażenia
starych kościołów, modelowany jest na wzór
wyglądu i wyposażenia wehikułów UFO. Oto
wykaz najważniejszych składowych każdego
starego kościoła, jakich wygląd imituje
odpowiednie składowe wehikułów UFO:
1.
Ołtarze. Te imitowały kiedyś urządzenia sterownicze
używane do kierowania lotem UFO. Faktycznie
to dzisiejsi uprowadzeni do wnętrza wehikułów
UFO raportują, że w UFO średniej wielkości,
tj. typów od około K5 do K7, na obrzeżu kolumny
centralnej z pędnikiem głównym danego wehikułu
znajduje się panel z urządzeniami sterującymi i
lampkami kontrolnymi, który to panel wygląda
niemal dokładnie tak jak kiedyś wyglądały
ołtarze w dawnych kościołach. Nic dziwnego
że w związku z coraz szerzej upowszechnianą
obecnie wiedzą jak wygląda wnętrze UFO, tzw.
UFOnauci-podmieńcy
operujący skrycie na Ziemi m.in. w rankach
kościoła, spowodowali że owe wymowne stare
ołtarze pousuwane zostały niedawno dyskretnie
z ziemskich kościołów. Wszakże dostarczały
one ludziom skojarzeń które zaczęły być zbyt
niebezpieczne dla
szatańskich UFOnautów
którzy od tysiącleci okupują skrycie naszą planetę.
2.
Konfesje (Słowo "konfesja" znaczy "grób wyznawcy".)
W niektórych kościołach chrześcijańskich
istnieją niezwykłe obiekty które umieszczane są
pod kopułą główną kościoła. Nazywają się one
"konfesje". Najokazalsza z nich znajduje się w
Bazylice Św. Piotra w Rzymie. W Polsce dwie
najbardziej znane z takich "konfesji" znajdują się
w katedrach gnieźnieńskiej i krakowskiej. Ja
osobiście w 1991 roku oglądałem jedną z nich
w starym kościele z Warszawy zlokalizowanym
w pobliżu pałacu prezydenta. Nie sfotografowałem
jej jednak wówczas. Kiedy zaś ponownie szukałem
tego kościoła w 2004 roku, nie mogłem już go tam
znaleźć. Jeśli ktoś jest zaznajomiony z raportami
osób uprowadzonych do wnętrza UFO, wówczas
jest świadom, że owe "konfesje" wiernie imitują
pędnik główny z wehikułów UFO typu K5. Centralnym
obiektem takich konfesji jest bowiem prostokątna
biała lub srebrzysta skrzynia, która zwykle stanowi
trumnę dla jakiegoś znakomitego świętego (np.
Św. Wojciecha w katedrze gnieźnieńskiej). Skrzynia
owa imituje swoim kształtem centralną tzw.
"komorę oscylacyjną"
pierwszej generacji - czyli urządznie napędowe
z pędnika głównego UFO. (Po szczegóły budowy
wehikułów UFO pierwszzej generacji - patrz strona
internetowa o
"magnokraftach",
które są ziemską wersją UFO, a stąd które mają
identyczną konstrukcję i zlokalizowanie pędników
jak UFO.) Użycie tej prostokątnej skrzyni w charakterze
trumny też nie jest przypadkowe. Powodem jest,
że w wehikułach UFO wokół owej centralnej komory
oscylacyjnej zwykle przechowywane są zwłoki ludzi
którzy przypadkowo zostali zabici przez UFOnautów.
Pole bowiem z owego pędnika zabezpiecza te zwłoki
przed psuciem się i wydzielaniem smrodu rozkładu.
Po opisy takich właśnie "cmentarzy" z wnętrzy UFO -
patrz podrozdział P6.1 z tomu 14 mojej najnowszej
monografii [1/5].
Wokół owego białego obiektu (trumny) każdej konfesji,
umieszczane są cztery "poskręcane" kolumny. Kolumny
owe imitują cztery poskręcane obwody magnetyczne
opuszczające komorę oscylacyjną z pędnika głównego
UFO typu K5. W końcu nad każdym konfesjałem rozpostarty
jest rodzaj kopulastego "baldachimu" ze złotymi iskierkami.
Ów baldachim imituje kopułę górną wehikułu UFO na
której iskierki wzbudzane są przez pole magnetyczne
generowane przez centralną komorę oscylacyjną tego UFO.
"Konfesje" należy odróżniać od "konfesjonałów",
które także zwykle swoim kształtem imitują pędniki
główne z wehikułów UFO małego typu (tj. typu K3
lub K4). Konfesjały często sporządzane są jako
ozdobne miniaturki opisanych poprzednio "konfesji".
3.
Kolumnady. Dawne kościoły zawsze musiały
mieć kolumnadę w swoim wnętrzu - i to nawet kiedy
kolumnady takiej wcale nie było im potrzeba z powodów
wytrzymałościowych czy konstrukcyjnych.
Powodem ich obecności było, że kolumnady takie imitowały
słupy pola magnetycznego wydzielanego przez pędniki
boczne każdego UFO. Wysoce symboliczne w owych kościołach
było również rozmieszczanie owych kolumnad na obwodach
dawnych kościołów. Powodem było, że w wehikułach UFO
pędniki boczne które wydzialają owe słupy pola imitowane
przez te kolumnady, zawsze są rozlokowane naokoło obwodu
wehikułów UFO - po szczegóły patrz opis konstrukcji
magnokraftów.
4.
Chrzcielnice. Te imitują tzw. "komory oscylacyjne"
w UFO drugiej generacji. Komory owe to najważniejsze
urządzenia napędowe z owych wehikułów UFO. Nawet
dzisiaj ogromnie fascynują one każdego uprowadzonego
na pokład UFO. Po więcej szczegółów patrz podpis pod
rysunkiem "Fot. #D16" poniżej.
4.
Repliki najróżniejszych starożytnych urządzeń, np. telepatycznych.
W niektórych kościałach można też znaleźć tajemnicze repliki
najróżniejszych starożytnych urządzeń, jakich przeznaczenie
i działanie w dzisiejszych czasach pozostaje nieznane. Ich
najleprzym przykładem jest replika prawdopodobnie rodzaju
"telepatycznego telefonu", dostępna do oglądnięcia
i przechowywana w kościele NMP w Gdańsku
(kliknij na niniejszy link aby zobaczyć jej zdjęcie).
Replika ta skrótowo jest opisana pod "Fot. #D18" ze strony o nazwie
milicz.htm,
zaś jej szczegółowszy opis zawierają punkty #D1 i #D2 na stronie o nazwie
artefact_pl.htm.
Najwyższe jednak
podobieństwo do UFO wykazuje ogólny kształt starych kościołów,
oraz zagospodarowanie i wygląd ich wnętrza. I tak wiekszość starych
kościołów ma przynajmniej jedną kopułę, jaka imituje kopułę
centralną w konstrukcji UFO. Wokół obrzeży tych starych
kościołów zawsze obiega też jakaś kolumnada, jaka imituje
pierscień kolumn z pędnikami bocznymi które rzucają się w
oczy każdemu przebywającemu we wnętrzu UFO. Nawet zarysy
owych kulumn zawsze imitują słupy pola magnetycznego przenikającego
przez pędniki boczne UFO. Niemal każdy stary kościół miał też wieże
z bulwiastymi wierzchołkami. Te wieże imitują cygara sprzężone z
UFO mniejszego typu doczepiane do pędników UFO większego
typu. Więcej informacji na temat podobieństwa starych kościołów
do UFO, znaleźć można w podrozdziale P6.1 z tomu 14 monografii [1/5].
W podobny sposób jak
czynią to świątynie chrześcijańskie, wehikuły UFO imitowane są również
przez świątynie muzułmańskie (meczety). Szczególnie dobrze to widać
w Istambule, gdzie niemal każda z tamtejszych świątyń przypomina
latający system sprzęgnięty z całego szeregu wehikułów UFO.
* * *
Zależnie od tzw. "generacji UFO", jaka z
kolei zależy od poziomu zaawansowania
technicznego cywilizacji która zbudowała
dany wehikuł UFO, ich tzw.
komory oscylacyjne
przyjmują tylko jeden z trzech możliwych
kształtów. (Odnotuj, że zgodnie z opisami
rozdziału F w tomie 2 monografii [1/5],
owe "komory oscylacyjne" UFO, to po
prostu najważniejsze urządzenia napędowe
owych wehikułów latających. Z operacyjnego
punktu widzenia są to po prostu potężne
"magnesy". Dla UFO owe komory oscylacyjne
są tym samym co "silniki" są dla dzisiejszych
samochodów.) Wszystkie
trzy możliwe kształty komór oscylacyjnych
UFO zilustrowane są na rysunku F3 z mojej najnowszej
monografii [1/5].
Kształty te, to rodzaje komór lub słupów równoległościennych,
których przekrój poziomy przyjmuje jedną z następujących
trzech zasadniczych kształtów: (1) kwadratowy - dla
UFO pierwszej generacji zwanych także
wehikułami magnetycznymi,
(2) ośmioboczny - dla UFO drugiej generacji
zwanych także
wehikułami telekinetycznymi,
lub (3) szesnastoboczny - dla UFO trzeciej
generacji zwanych także
wehikułami czasu.
W wehikułach UFO komory te lub słupy zawsze
też stoją ze swoją osią centralną umieszczoną
pionowo. Stąd owe trzy zasadnicze kształty zawsze
występują w ich przekroju poziomym.
Co najbardziej szokuje w wyposażeniu wnętrz
starych kościołów (w tym kościołów Wrocławia),
to że wszystko co w nich zawarte również posiada
kształty które dokładnie odzwierciedlają owe
trzy możliwe kształty komór oscylacyjnych UFO.
Stąd w starych kościołach najczęściej wszystko
jest równoległoscianem o przekroju ośmiobocznym -
jako przykład patrz obiekt pokazany na zdjęciu
z "Fot. #D16". Faktycznie też we większości kościołów
o wieku ponad 500 lat nawet kolumny mają przekrój
ośmioboczny - jako przykład takich ośmiobocznych
kolumn kościelnych patrz zdjęcie z "Fot. 19" ze strony
o mieście
Miliczu.
We wszystkim też ze starych kościołów,
ów przekrój zarysowuje się w przekroju poziomym -
czyli w dokładnie tym samym przekroju, co w
komorach oscylacyjnych UFO. Jeśli zaś coś nie
jest ośmioboczne, wówczas w poziomie ma to
albo przekrój kwadratowy, albo też szesnastoboczny
(lub okrągły - który jest przybliżeniem szesnastoboku).
Natomiast niemal niemożliwe jest znalezienie w
starych kościołach czegokolwiek, co miałoby
przekroj np. trojkótny, czy sześcioboczny, na przekór
że właśnie te przekroje są nieporównanie bardziej
łatwe do wykonania narzędziami starszych mistrzów,
niż przekroje ośmioboczne czy kwadratowe.
Ów najbardziej szokujący atrybut starych kościołów
jest, że w ich wnętrzach niemal wszystko imituje
generalne kształty komór oscylacyjnych UFO.
Fot. #D16: Ośmioboczna chrzcielnica
kamienna z kościoła NMP na Piasku (Wrocław).
(Zdjęcie z lipca 2004 roku) Owe ośmioboczne
chrzcielnice imitują najważniejsze urządzenia
napędowe wehikułów UFO drugiej generacji
(zwanych także wehikułami telekinetycznymi),
czyli ich ośmioboczne tzw.
"komory oscylacyjne".
Kamienne chrzcielnice podobnego kształtu można
znaleźć praktycznie w niemal każdym starym
kościele Wrocławia. Najwięcej z nich zawarte
jest w starych kościołach z wrocławskiego Ostrowa
Tumskiego (np. oglądnij sobie podobną ośmioboczną
kamienną chrzcielnicę w Katedrze Św. Marii Magdaleny).
Powodem dla jakiego chrześcijaństwo zaadoptowało
ośmioboczny kształt komór oscylacyjnych drugiej
generacji na pojemniki dla wody święconej, jest
gęste pole telekinetyczne jakie komory te generują
w wehikułach UFO. Owo pole telekinetyczne jest
bowiem techniczną wersją tego samego leczniczego
pola telekinetycznego które
uzdrowiciele
generują w sposób naturalny podczas sesji
uzdrawiających. Faktycznie też, zgodnie z
relacjami dzisiejszych ludzi uprowadzanych
do UFO, UFOnauci czasami organizują rodzaj
"kąpieli" w owym gęstym polu telekinetycznym
generowanym przez ośmioboczne komory
oscylacyjne ich wehikułów UFO drugiej generacji.
Dla owych "kąpiących" się, pole to odczuwa się
niemal jak rodzaj gęstego "płynu" po którym
można nawet pływać. Takie "kąpiele" w owym
polu telekinetycznym posiadają zdolność do
prawie natychmiastowego leczenia ran i do
uzdrawiania wszelkich problemów zdrowotnych
u kąpiących się ludzi. Dlatego dla dawnych
mieszkańców Ziemi, ów niewidzialny "płyn" (tj. pole
telekinetyczne) jaki wydzielany był z ośmiobocznych
komór oscylacyjnych wehikułów UFO wykazywał
równie cudowne własności jak święcona woda.
To zapewne właśnie z tego powodu obiekty o
ośmiobocznym kształcie podobnym do zarysów
owych komór oscylacyjnych z UFO używane były
w kościołach jako pojemniki na święconą wodę.
Odnotuj że przykład raportu osoby uprowadzonej
do UFO, z właśnie takiej "kąpieli" czy "pływania"
w polu telekinetycznym emitowanym przez
ośmioboczną komorę oscylacyjną UFO,
zacytowany został na samym końcu podrozdziału
T1 z tomu 15 mojej najnowszej
monografii [1/5] -
dostępnej nieodpłatnie za pośrednictwem niniejszej
strony internetowej.
W czasach kiedy ludzie ciągle pasjonowali
się badaniami UFO, zaś ja ciągle mieszkałem
we Wrocławiu, miasto owo było celem dosyć
intensywnej aktywności UFO i UFOnautów.
Obserwacji UFO i UFOnautów we Wrocławiu
i jego okolicach było wówczas tak dużo, że
badanie tych obserwacji dostarczało zajęcia
dla dużej i wysoce aktywnej organizacji
UFOlogicznej Wrocławia. Organizacja ta
istniała i dosyć aktywnie działała już w latach
1980 do 1982 kiedy to ja włączyłem się
aktywnie do jej szeregów. Istniała też i
prowadziła ożywioną działalność już po
mojej emigracji do Nowej Zelandii.
Jak to opisałem w punkcie #D7 niniejszej strony,
Wrocław prawdopodobnie posiada własną
podziemną bazę UFO. Baza ta najprawdopodobniej
mieści się pod Wzgórzem Partyzantów.
Zapewne to ona jest powodem i źródłem tak
znacznej aktywności UFOnautów i UFO we
Wrocławiu. Zgodnie z legendami, góra Ślęża
pod Wrocławiem też ma posiadać w swoim
wnętrzu ogromną podziemną komorę w której
zawsze ukrywa się conajmniej jeden wehikuł
UFO. Czyli góra Ślęża prawdopodobnie ukrywa
kolejną podziemną bazę UFO położoną niedaleko
od Wrocławia. (Folklor ludowy stwierdza, że
w Polsce podobne podziemne bazy UFO mają
się także znajdować pod zamkiem pokrzyżackim w
Malborku,
a również pod Babią Górą oraz pod Łysą Górą -
co dokładniej wyjaśnia traktat
[4b].
Fot. #D17 (R1 w [1/5]): Rysunek wehikułu
UFO typu K3 który w 1978 roku wylądował we
wrocławskim "Parku Szczytnickim". Rysunek
ten wykonany został przez 9-letniego chłopca
który obserwował owo lądowanie.
Ten oryginalny rysunek ilustruje jak w oczach
9-letniego chłopca wyglądał wehikuł UFO który
wylądował we wrocławskim Parku Szczytnickim.
Opisy tego bliskiego spotkania z wehikułem UFO
typu K3 oraz jego trzyosobową załogą zaprezentowane
zostały w podrozdziale R1 z tomu 15 mojej najnowszej
monografii [1/5].
(W monografii [1/5] powyższy rysunek został pokazany
i opisany jako "rysunek R1".) Odnotuj, że faktyczny
wygląd boczny powyższego wehikułu UFO typu K3
(którego kształt został zweryfikowany z autorem
powyższego rysunku poprzez pokazanie mu
modelu wehikułu o owym kształcie) pokazany
został jako "Rys. A1 (b)" oraz "Rys. #F20"
ze stron internetowych o
magnokrafcie oraz o
komorze oscylacyjnej.
Dnia 4 września 1979 roku, około godziny
9:30 rano, UFOnauta przywdziewający
telekinetyczny napęd osobisty patrolował
jedno z mieszkań Wrocławia. Po przemaszerowaniu
po podlodze owego mieszkania pokrytej
płytkami PCW, UFOnauta ten pozostawił
po sobie 17 śladów kroczących. Średnia
wzajemna odległość pomiędzy poszczególnymi
z tych śladów wynosiła około 40 cm. Ślady
te następnie były badane przez naukowców
Instytutu Chemii Nieorganicznej Politechniki
Wrocławskiej. Dokładny raport z wyników
owych badań, jak również szczegółowszy
opis okoliczności, miejsca i czasu w jakim
ślady owe zostały pozostawione przez UFOnautę,
zawarte są w podrozdziale R3 z tomu 15
monografii [1/5], udostępnianej nieodpłatnie
przez niniejszą stronę za pośrednictwem jej "Menu 1" i
"Menu 2".
Owe ślady UFOnauty z mieszkania we Wrocławiu
uformowane zostały przez pędniki telekinetyczne umieszczane
w podeszwach butów UFOnautów. Pędniki te
wchodzą w skład specjalnego "Napędu Osobistego"
używanego przez UFOnautów. Napęd taki opisany
jest dokładniej na kilku stronach internetowych
totalizmu, np. na stronie o tzw.
"komorze oscylacyjnej"
(patrz tam punkt 11 i rysunek E2). Pozwala on
UFOnautom na stawanie się niewidzialnymi
dla ludzkich oczu, a ponadto umożliwia im latanie
w powietrzu, chodzenie po suficie i po powierzchni
wody, wskakiwanie na dachy wysokich budynków
i wyczynianie wszystkiego tego co kiedyś zdolne
były czynić tzw "diabły". ("Diabły" ta stara nazwa dla
szatańskich istot
które od tysiącleci skrycie okupują Ziemię, a które
dzisiaj nazywamy "UFOnautami" - po szczegóły patrz
strona internetowa
"UFOnauci".)
W swojej późniejszej karierze naukowca badającego
(prywatnie - czyli na własny koszt i we własnym czasie)
tajemnicze zjawiska, wielokrotnie później natykałem
się na podobne ślady kroczące pozostawiane przez
napęd osobisty UFOnautów spacerujących sobie po
Ziemi. Na najbardziej interesujące z owych śladów
natknąłem się w 1999 roku w parku z Nowozelandzkiego
miasteczka Timaru. W parku tym często spacerowałem.
Podczas jednego takiego spaceru spostrzegłem
długi na kilkadziesiąt metrów, biegnący prosto,
ślad UFOnauty powypalany krocząco w trawie
parku. Ślad ten musiał być wypalony na krótko przed
moim przybyciem, bowiem w każdym miejscu gdzie
ów UFOnauta postawił nogę w trawie, owa trawa ciągle
pozostawała przygnieciona do ziemi. (Trawa była
tam wówczas długa na jakies 10 cm.) Z kolei pędniki
magnetyczne zawarte w podeszwach butów owego
UFOnauty spowodowały magnetyczne spalenie
niewielkiego pęczka owej trawy w każdym wygniecionym
kroku, nadając temu spalonemu pęczkowi wysoce
charakterystyczny kolor silnie czerwowy. (Kolor tej
krocząco powypalanej trawy podobny więc był do
koloru trawy na lądowisku UFO pokazanym na
fotografii z "Fot. #B1(a)" strony internetowej
evidence_pl.htm - o dowodach aktywności UFO na Ziemi,
a także na fotografii z rysunku V1(b) do tomu 17
monografii [1/5].)
W rezultacie, ów ślad UFOnauty pozostawiony w trawie
parku w Timaru miał kształt długiego łańcucha niewielkich
punktów wzajemnie porozmieszczanych krocząco, w których
przygnieciona trawa zabarwiona była na kolor silnie czerwony.
Niestety, w chwili kiedy dostrzegłem owe świeże ślady
UFOnauty z parku w Timaru, nie miałem przy sobie aparatu
fotograficznego, a było już blisko wieczora. Kiedy zaś
następnego dnia przybyłem z aparatem fotograficznym
aby ślady te sfotografować, okazało się że w międzyczasie
trawa w owych śladach już powstawała, zaś wiatr tak
zmierzwił trawę o owym unikalnym kolorze czerwowym
oraz wymieszał ją z trawą ciągle zieloną, że ślady
te przestały już być widoczne i nie nadawały się do
sfotografowania.
Fot. #D18 (R6 w [1/5]): Oto zdjęcie
jednego z kroczących śladów UFOnauty,
które w 1979 roku pozostawione zostały
na płytkach PCW jednego z mieszkań
we Wrocławiu.
(Oryginalnie zdjęcie to publikowane
jest na rysunku R6 do mojej najnowszej
monografii [1/5]
dostępnej za pośrednictwem
"Menu 2".
Tam też jest ono dokładnie opisane.)
Zaraz po odkryciu ślad ten miał kolor
kredowo-biały, który wyraźnie kontrastował
z kolorem niebieskim płytki PCW na jakiej
został on wypalony. Widoczny na zdjęciu
czarny wzór uformowany został z cieniutkiej
warstewki chemikalii powstałych poprzez
zaatakowanie PCW chemicznie wysoko-atywnym
ozonem.
Po więcej danych
na temat UFOnautów okupujących Ziemię, patrz strona internetowa
ufo_pl.htm.
Z kolei po cały szereg dalszych dowodów materialnych
na nieustanne operowanie UFOnautów i wehikułów UFO
na Ziemi, patrz strona internetowa o adresie
evidence_pl.htm.
#D19.
Rola chińskiego
"Feng Shui" – tj. żaby z Malborka i Wrocławia:
Chińczycy uznają rodzaj tajemnej wiedzy,
jaką oni nazywają "Feng Shui". Wiedza ta
to zbiór zasad które określają warunki konieczne
do wypełnienia aby ktoś, lub coś, osiągnęło
powodzenie w swoim życiu oraz uchroniło się
przed katastrofami. Przykładowo, owo Feng
Schui stwierdza, że każde zabudowania powinny
posiadać dwa symbole które wyznaczają ich
polaryzację. Bardzo często jednym z tych
symboli dla Chińczyków jest żaba, innym zaś
jakiś ichni Bóg. Jak też się okazuje, średniowieczne
miasta i zamki w Polsce budowane były także
według dokładnie tej samej zasady. Przykładowo
zamek w Malborku, na głównej bramie wjazdowej
z mostu na Nogacie (czyli na tzw. "Bramie Wodnej" -
patrz "Fot. #D11"), dokładnie na osi centralnej zamku,
do dzisiaj posiada rzeźbę żaby, jaka jest niemal
identyczna do żab używanych przez Chińskie Feng
Schui - patrz też fotografia "Fot. #D19". Z kolei na drugim
końcu tej samej osi centralnej zamku w Malborku
kiedyś znajdował się posąg Matki Boskiej
(o posągu tym piszę na stronie internetowej
o ciekawostkach
Malborka
dostępnej poprzez "Menu 1"). Owa rzeźba i
posąg definiowały polaryzację zamku w Malborku,
a więc także polaryzację ekspansji Malborka
(skierowaną ku wschodowi). Podobną
symbolikę polaryzacyjną miało kiedyś
miasto Milicz,
na którego północnej "bramie Gnieźnieńskiej" stał
ssący "Feng Shui" posąg "ryby", zaś na południowej
"bramie Wrocławskiej" stał ekspansywny posąg "lwa".
(Oba te symbole razem wzięte definiowały ekspansywną
polaryzację Milicza skierowaną ku południu - która to
polaryzacja działa tam aż do dzisiaj.)
Ciekawostką Wrocławia jest, że w przeszłosci
także posiadał on symbole definiujące jego
polaryzację. Symbole te zdają się kontynuować
swoje działanie aż do dzisiaj.
Fot. #D19: Na pierwszym planie rzeźba pierwszej
z dwóch rzeźb żab znajdujących się przy fontannie
na poziomie zerowym jednego z najbardziej
popularnych w 2004 roku domów towarowych
Wrocławia, nazywanego "Galeria Dominikańska"
(druga z żab widoczna jest po przeciwnej stronie
owej fontanny, jednak dopiero po kliknięciu na to
zdjęcie i jego powiększeniu).
Fotografia wykonana w lipcu 2004 roku.
Odnotuj, że żaby mają specjalną symbolikę w
chińskim "Feng Shui", jako symbol wpływu i
dobrobytu. Stąd ich posągi bardzo często są
jednym z dwóch symboli które wyznaczają
polaryzację danego siedliska ludzkiego lub
danej instytucji. Przykładowo definitywnie
pomagają one w przyciąganiu klientów do
"Galerii Dominikańskiej". Średniowieczny
Wrocław też właśnie zbudowany został z
symbolami takiej polaryzacji, tyle że ustawiały
one napór tej polaryzacji w kierunku od
wschodu ku zachodowi.
Wrocław ma wiele do zaoferowania turystom
i odwiedzającym. Niezależnie od tego co
oferują niemal wszystkie polskie miejscowości,
tj. doskonałego jadła i wybornych trunków,
Wrocław oferuje swoją unikalną atmosferę,
architekturę spinająca wszystkie style ostatnich
1000 lat, niezwykłą historię, posmak tajemniczości,
szeroki zakres wydarzeń i usług kulturalnych,
liczne muzea, oraz wiele innych wspaniałości.
Ponadto leży on na skrzyżowaniu całego szeregu
istotnych tras i dróg, posiada dobrą komunikację
wewnętrzną oraz zewnętrzną, jest łatwy do zwiedzania,
leży na płaskim terenie preferowanym przez turystów,
oraz blisko od niego do praktycznie każdego
interesujacego miejsca z południowo-zachodniej
Polski. Jedyne co w nim ciągle wymaga doszlifowania,
to dostępność tanich a jednocześnie wygodnych,
jedno lub dwuosobowych, centralnie usytuowanych
pokoi hotelowych.
Do atrakcji Wrocławia które mnie osobiście
najbardziej fascynują, należą jego ogromnie
liczne kościoły. Kościoły te wywodzą się praktycznie
z każdego okresu i stylu architektonicznego
ostatniego 1000 lat. Oferują one doskonały
wgląd do wyposażeń wnętrza w poszczególnych
epokach.
Niezależnie od kościołów, we Wrocławiu fascynują
mnie jego liczne parki, wspaniały ogród zoologiczny,
rozmailość niezliczonych mostów na Odrze, jej
odnogach i kanałach, średniowieczna architektura
okolic rynku, a także niezliczone domy towarowe i
nowoczesne centra handlowe pełne dóbr jakie
usatysfakcjonują nawet najwybredniejszy smak.
Fot. #D20: Rotunda wystawowa zawierająca
niezwykły obraz nazywany "Panoramą Racławicką".
Jest to specjalna budowla tak zaprojektowana aby
pomieściła w sobie ogromny, bo o wymiarach 120 m x 15 m,
panoramiczny obraz polskich malarzy o nazwiskach
Jan Styka i Wojciech Kossak. Obraz ten przedstawia
Bitwę pod Racławicami, mająca miejsce w dniu 4-go
kwietnia 1794 roku. W bitwie tej polskie siły powstańcze
dowodzone przez generała Tadeusza Kościuszko
odniosły druzgoczące zwycięstwo nad armią rosyjską.
Ten niezwykły obraz jest tak zaprojektowany, że
ma on forme pierścienia opasującego ze wszystkich
stron osoby oglądające ten obraz. Stąd fragmenty
owej bitwy można na nim oglądać we wszystkich kierunkach
od siebie, tj. przez cały kąt 180 stopni. Taki
obraz jest więc rodzajem unikatu na skalę
światową i faktycznie warto go oglądnąć. Niestety,
za każdym razem kiedy podczas kolejnej wizyty
w Polsce ja się rozpędziłem aby go zobaczyć,
okazywało się że limit wizyt na dany dzień
został już wyczerpany i nie ma dla mnie biletu.
W rezultacie widywałem jedynie fragmenty
owego słynnego obrazu publikowane w różnych
materiałach, nigdy zaś oryginalnego obrazu.
Kiedyś dawno temu, bo w latach 1966 i 1967,
w miesiącu maju Wrocław celebrował
studenckie Juvenalia. Był to dzień
kiedy studenci przejmowali klucze do miasta.
Był to też dzień największego festiwalu Wrocławia,
do rozmachu i żywiołowości którego żaden
inny festiwal tego miasta nie jest w stanie
nawet się przybliżyć. Wszakże na przekór
że festiwal ten organizowany był przez
studentów, jego powszechność i żywiołowość
powodowała, że wciągał on do zabawy
praktycznie wszystkich ludzi przebywających
w owym mieście.
Niestety, w swoim pierwszym wydaniu Juwenalia
Wrocławia miały poważnego przeciwnika. Były
nim ówczesne władze Wrocławia, które niechętnie
patrzyły na wzrastające wówczas upolitycznianie
się i wpływy organizacji studenckich. Stąd kiedy
podczas drugich z kolei Juwenaliów w maju 1967
roku, doszło do tragicznego zawalenia się schodów
na Wzgórzu Partyzantów (patrz zdjęcie "Fot. #D21"),
władze te skorzystały z owej tragicznej okazji aby
zakazać dalszego organizowania Juwenalii we
Wrocławiu. Stąd owe historycznie pierwsze Juwenalia
Wrocławia organizowane były tylko dwa razy, tj. w
latach 1966 i 1967. Tamten stary zakaz organizowania
Juwenalii obowiązywał we Wroclawiu przez niemal
pół wieku. Z informacji jakie dotarły do mnie do
Nowej Zelandii, został on dopiero cofnięty w 2003
roku. Począwszy więc od 2003 roku, Wrocław
ponownie ma swój najważniejszy festiwal, czyli
żywiołowe Juwenalia studenckie.
Oczywiście oprócz Juwenalii, Wrocław posiada
także inne festiwale. Chyba jednym z najsławniejszych
z nich jest Międzynarodowy Festiwal "Vratislavia
Cantans" poświęcony muzyce i sztukom pięknym
(w 2004 roku organizowany był on w dniach 10 do
19 września). We Wrocławiu odbywają się także:
Festiwal "Jazz nad Odrą", Dni Muzyki Starych Mistrzów,
Przegląd Piosenki Aktorskiej, Międzynarodowe
Zaduszki Jazzowe, Wrocławskie Spotkania Teatrów
Jednego Aktora i Małych Form Teatralnych,
Międzynarodowy Festiwal Dialog Wrocław,
oraz wiele więcej. (Znaczy, wszystkie te festiwale
są dla koneserów, żaden zaś dla normalnych ludzi.)
Fot. #D21: Fatalne schody na tzw. "Wzgórze Partyzantów"
(patrz tez "Fot. #D6").
To właśnie na tych schodach w maju 1967 roku miał
miejsce ogromnie tragiczny wypadek, który na niemal pół
wieku uciął dalsze organizowanie Juwenalii we Wrocławiu.
Pod ciężarem wspinającej się wówczas na owo wzgórze
młodzieży, schody te się załamały, zabijając i raniąc
cały szereg ludzi. Ponieważ ówczesne władze Wrocławia
poczuwały się zagrożone wzrastającą siłą polityczną
studentów, natychmiast wykorzystały one ten
wypadek aby wydać zakaz organizowania dalszych
Juwenalii we Wrocławiu. Jak słyszałem, dopiero
w 2003 roku Wrocław otrząsnął się z tamtego zakazu
i ponownie zaczął organizować swoje majowe Juwenalia.
Część #E:
Jak przy podejściu "a priori" używanym przez "naukę totaliztyczną"
interpretowane są najważniejsze zdarzenia zaszłe we Wrocławiu:
#E1.
Każde zdarzenie daje się intepretować z podejścia "a posteriori" używanego przez dotychczasową
"ateistyczną naukę ortodoksyjną" oraz z podejścia "a priori" używanego przez noworodzącą się "naukę totaliztyczną":
Każde zdarzenie lub obiekt można interpretować
z dwóch odmiennych podejść, lub "perspektyw
patrzenia". Filozofowie nazywają te podejścia
(1) "a priori" czyli "od przyczyny
do skutku", oraz (2) "a posteriori"
czyli "od skutku do przyczyny". W
punkcie #A2.6 strony o nazwie
totalizm_pl.htm,
a także w punkcie #C1 strony o nazwie
telekinetyka.htm,
wyjaśnione zostało na przykładach empirycznych,
że 'tylko interpretowanie każdego
zdarzenia lub obiektu z obu tych podejść naraz,
tj. z podejścia "a priori" i dodatkowo także
z podejścia "a posteriori", pozwala nam
poznać całą prawdę na temat owego
zdarzenia lub obiektu'. Niestety,
dotychczasowa tzw.
"ateistyczna nauka ortodoksyjna" -
czyli owa oficjalna nauka uprawiana na
dzisiejszych uczelniach i opisana dokładniej
w punkcie #F1 strony o nazwie
god_istnieje.htm,
używa tylko jednego podejścia, mianowicie
"a posteriori". Na użycie podejścia "a priori"
NIE ma ona bowiem odwagi. Wszakże
wymagałoby ono przyznania, że istnieje
nadrzędna "przyczyna" dla
wszelkich zdarzeń i obiektów, czyli że
istnieje Bóg.
Tymczasem - jak dokładniej wyjaśnia
to ów punkt #F1 na stronie o nazwie
god_istnieje.htm,
negowanie istnienia Boga jest wpisane
w fundamenty filozoficzne i naukowe
dzisiejszej "ateistycznej nauki ortodoksyjnej"
z powodu adoptowania przez nią tzw.
"brzytwy Occam'a" jako najbardziej
istotnego jej "założenia fundującego".
Na szczęście, w 1985 roku opracowana
została niezwykła teoria naukowa zwana
Konceptem Dipolarnej Grawitacji,
z której wyrosła potem najbardziej postępowa
i moralna (jak na dzisiejsze wypaczone czasy) tzw.
filozofia totalizmu.
Z kolei owa teoria i filozofia stworzyły fundamenty
naukowe i filozoficzne dla zupełnie nowego
rodzaju nauki zwanej
"nauką totaliztyczną".
Ta zaś nowopowstająca "nauka totaliztyczna" bada już otaczającą
nas rzeczywistość z najbardziej generalnego podejścia
"a priori", mianowicie z podejścia "od
Boga do rzeczywistości która nas otacza".
Noworodząca się "nauka totaliztyczna" interpretuje
wszystko co nas otacza na zupełnie odmienny
sposób niż czyni to dotychczasowa "ateistyczna
nauka ortodoksyjna". W ten sposób dostarcza
ona nam "brakującej dotychczas drugiej połowy
prawdy" - tak jak owa brakująca "druga połowa
prawdy" opisana została w punkcie #A2.6 strony
o nazwie
totalizm_pl.htm
oraz w punkcie #C1 strony o nazwie
telekinetyka.htm.
Aby więc zilustrować tutaj czytelnikowi jak owa
"nauka totaliztyczna" interpretuje niektóre wydarzenia
na Ziemi, poniżej omówię przykład interpretacji
dokonanej z jej podejścia "a priori" dla dosyć
istotnych w dzisiejszych czasach wydarzeń
zachodzących także i we Wrocławiu, mianowicie
dla "kataklizmów". Oczywiście, poniższa interpretacja
kataklizmów dla miasta Wrocławia, pozostaje ważna
również dla wszystkich innych miast świata, do
sytuacji których może ona zostać łatwo ekstrapolowana.
#E2.
Jak "totaliztyczna nauka" zinterpretowałaby "ostrzegające" powodzie i tornada które niedawno nawiedziły Wrocław:
Motto:
"Przy dzisiejszym stanie ludzkiej moralności, tylko miasto które się bardzo kocha i z którym ma się silny związek uczuciowy,
jest warte niewdzięcznego trudu i ryzyka interpretowania zaszłych w nim kataklizmów z punktu widzenia 'nauki totaliztycznej'."
Jeśli intepretować kataklizmy zaszłe niedawno
we Wrocławiu jedynie z ateistycznego podejścia
"od skutku do przyczyny" (tj. z owego podejścia
"a posteriori" do badań), wówczas się okazuje,
że praktycznie nie czynią one żadnego sensu
ani nie widać w nich żadnych regularności.
Wyglądają one bowiem jedynie jak zlanie
się razem najróżniejszych "przypadkowych
czynników", które mogą równie dobrze
powtórzyć się już jutro, lub NIE powtórzyć
się nigdy ponownie. Według zaś "ateistycznej
nauki ortodoksyjnej", to właśnie te zupełnie
"przypadkowe czynniki" spowodowały pojawienie
się we Wrocławiu kataklizmicznych zjawisk
atmosferycznych, w rodzaju owych powodzi
czy tornada opisywanych w punkcie #H3 strony
tornado_pl.htm.
Jeśli jednak na te same kataklizmy
popatrzeć z odmiennego podejścia "a priori"
(tj. "od Boga do otaczającej nas rzeczywistości"),
wówczas się okazuje, że wszelkie kataklizmy
wpływające na losy ludzi, a także na losy każdego
obiektu jaki ludzie poznają, posiadają jakiś
bezpośredni związek z tzw. "moralnością".
Innymi słowy, wszystko co daje się ludziom
poznać, wykazuje bezpośredni związek z "moralnością".
(Czym dokładnie jest ta "moralność", wyjaśnia
to szerzej punkt #A1 na stronie o nazwie
totalizm_pl.htm.)
Dlatego, po ich rozpatrzeniu z owego podejścia
"a priori", wszelkie kataklizmy okazują się być
albo "ostrzeżeniami" że czyjaś "moralność"
rozwija się w kierunku jakiego
Bóg NIE aprobuje,
albo też okazują się być zdarzeniami z pomocą
których Bóg koryguje moralność na danym
obszarze - tak jak to wyjaśnia punkt #B5
na stronie o nazwie
seismograph_pl.htm.
W obu zaś tych przypadkach jest wysoce korzystnym
dla ludzi dotkniętych danym kataklizmem, poznanie
jego znaczenia, roli i przesłania które Bóg stara
się ludziom przekazać z jego pomocą. Wszakże
jeśli się pozna znaczenie, rolę i przesłanie danego
kataklizmu, wówczas można coś uczynić aby się
bronić przed dalszymi kataklizmami i przed ich
przykrymi następstwami. Wszakże Bóg z żelazną
konsekwencją wdraża zasadę, że
jeśli dany
kataklizm lub nieszczęście NIE zmienia
"moralności" tego kogo on dotknął, wówczas
Bóg zesyła następny kataklizm lub nieszczęście
o już znacznie większej mocy.
Aby więc uświadomić czytelnikowi niektóre z
korzyści jakie wynikają z poznania iż kataklizmy
są głównie następstwem "uzależniania od 'moralności'
wszystkiego co dla ludzi jest poznawalne", niniejszym
wypunktuje te aspekty niedawnych kataklizmów
które już dotknęły miasto Wrocław, jakie
pozwalają każdemu na podjęcie obrony
przed dalszymi i bardziej już niszczycielskimi
kataklizmami i ich następstwami. Oto więc kroki
przez które warto osobiście przejść, aby dojść
samemu do zasad obrony przed kataklizmami:
1. Zilustrowanie związków "moralności" z praktycznie
wszystkim co nas otacza. Aby uświadomić
czytelnikowi, jak każde zdarzenie i każdy obiekt
ilustruje te związki, w tym jak ilustrują je wszystkie
zdarzenia i wszelkie obiekty opisywane na niniejszej
stronie, pozwolę tu sobie "rzucić czytelnikowi wyzwanie",
czy potrafi się ich doszukać w każdej sprawie
opisanej na niniejszej stronie. Wszakże jeśli
czytelnik osobiście odkryje i sobie potwierdzi,
że takie związki faktycznie istnieją w każdej
sprawie dotyczącej m.in. i miasta Wrocławia,
wówczas zacznie też rozumieć i doceniać
powody i przebiegi wydarzeń w innych miastach
i innych regionach naszego obecnego świata.
2. Ujawnienie, że tzw. "moralność grupowa" ludności
zamieszkującej poszczególne miasta i regiony,
decyduje o wszystkim co spotyka owe miasta i
regiony, w tym kataklizmy jakie je dotykają.
Przykładowo, analizując tylko losy miasta Wrocławia,
czytelnik ma szansę aby zrozumieć opisywany
w punktach #C3 oraz #C5 do #C6 strony o nazwie
seismograph_pl.htm
związek pomiędzy "moralnością grupową" mieszkańców
np. stolicy Haiti czy nowozelandzkiego miasta
Christchurch, a zniszczeniem tamtych miast
trzęsieniami ziemi. Zrozumie też przykładowo
jak "moralność grupowa" Japończyków wpłynęła
na niedawną eksplozję reaktorów atomowych w Japonii -
tak jak to opisane zostało m.in. w punktach #M1 do #M1.3 strony
telekinetyka.htm.
3. Poznanie jak należy interpretować "ostrzeżenia"
Boga o bliskim już zesłaniu zabójczego "kataklizmu
przynaglającego". W punkcie #B5 strony o nazwie
seismograph_pl.htm
zostało wyjaśnione, że jeśli jakiś "intelekt grupowy",
zamiast praktykować moralną i nagradzaną przez Boga
filozofię totalizmu,
stacza się w praktykowanie wysoce niemoralnej
i karanej śmiercią przez Boga
filozofii pasożytnictwa,
wówczas Bóg zesyła niszczycielski kataklizm na
ów intelekt. Tylko taki bowiem kataklizm ma w sobie
moc aby "skorygować moralność grupową owego intelektu",
a dodatkowo aby też służyć potem innym intelektom
jako "lekcja moralna na przyszłość". Ponieważ jednak
Bóg
wszystko dokonuje na wysoce "fair" i sprawiedliwy
sposób, kiedy już zamierza zesłać jakiś zabójczy
"kataklizm przynaglający" na dane miasto czy region,
wówczas najpierw "ostrzega" jego mieszkańców i im
wizualnie demonstruje tzw. "kataklizmem ostrzegającym",
że taki zabójczy kataklizm się przygotowuje i wkróce
nadejdzie - jeśli oczywiście mieszkańcy tego miasta
czy regionu w międzyczasie NIE udokumentują
wyraźnie, iż drastycznie zmienili już praktykowaną
przez siebie filozofię. Przykładowo, zanim zabójcze
trzęsienie ziemi opisane w punkcie #C6 strony
seismograph_pl.htm
zniszczyło znaczną część miasta Christchurch w Nowej
Zelandii, najpierw miasto owo było wstrząsane aż dwoma
"ostrzegającymi" trzęsieniami ziemi opisanymi w punktach
#C5 do #C6 w/w strony
seismograph_pl.htm.
Na dodatek do tego, na wiele lat wcześniej Nowa Zelandia
otrzymała model "urządzenia ostrzegającego przez zbliżaniem
się trzęsień ziemi", oraz otrzymała w prezencie moją osobę
dysponującą ekspertyzą jak owo urządzenie należy zbudować -
które to fakty wyjaśnia szczegółowiej punkt #I1 na stronie o nazwie
seismograph_pl.htm.
Innymi słowy, każdemu kto ma być zrujnowany lub zabity
przez zbliżający się kataklizm, Bóg na długo wcześniej daje
szansę aby mógł poznać co się właśnie gotuje. Ponadto, daje
mu także szansę aby przed owym kataklizmem mógł się
efektywnie wybronić, oraz daje mu wymaganą informację
"jak" powinien się bronić. Tyle, że owej informacji o tym
co nadchodzi, ani samej obrony przed kataklizmem, Bóg
na nikim "siłą NIE wymusza", a pozostawia ich użycie i
zrealizowanie tzw. "wolnej woli" danej przyszłej ofiary
nadchodzącego kataklizmu.
4. Uświadomienie sobie, jak odróżniać te miasta i regiony,
które są chronione przed kataklizmami przez np. zamieszkujących
na ich obszarze tzw. "10 sprawiedliwych", od miast i
obszarów których nic NIE chroni. W punkcie #B7.3 strony
seismograph_pl.htm
zostało wyjaśnione, że niektóre miasta i obszary są tymczasowo
chronione przed kataklizmami. Takie miasta i obszary można
łatwo rozpoznać, bowiem wszelkie kataklizmy mogą niemal o
nie się "ocierać", jednak zawsze "ominą" je lub "przeskoczą"
przez nie - tak jak to dokumentuje punkt #I3 strony o nazwie
day26_pl.htm.
5. Zrozumienie, że Wrocław już otrzymał "ostrzeżenie"
o nadchodzącym katakliźmie, oraz że miasto to "NIE jest
chronione" przed kataklizmami. Większość dużych
miast Polski jest chroniona przed kataklizmami z powodu
zamieszkiwania w nich co najmniej 10-ciu owych "sprawiedliwych".
Jednak z ekstrapolacji do sytuacji Wrocławia zdarzeń z
innych miast świata, opisywanych tutaj i w punkcie #B1 niniejszej
strony, zdaje się wynikać, że miasto Wrocław najwyraźniej
NIE jest chronione przed kataklizmami. Wszakże relatywnie
niedawno i to w krótkich odstępach czasu od siebie,
dotknięte ono zostało aż dwoma "kataklizmicznymi
powodziami" oraz tornadem - opisywanymi w punkcie #H3 strony
tornado_pl.htm,
a noszącymi wszystkie cechy "ostrzeżeń".
Takie zas "ostrzeżenia" przenoszą w sobie aż kilka
wiadomości naraz. Przykładowo, stwierdzają one że
"kataklizm się zbliża" oraz że "wasze miasto (albo
region) NIE są chronione przed kataklizmami". Ponadto,
ich główną wiadomością jest nakaz "najwyższy już
czas aby zacząć energicznie zmieniać swoje nawyki,
drogi i filozofię, bowiem w przeciwnym przypadku ich
zmiana wkrótce będzie narzucona kataklizmem".
6. Poznanie jak cały Wrocław może się bronić przed
nadejściem zabójczego "kataklizmu przynaglającego".
Jeśli dwie ostatnie "kataklizmiczne powodzie" we
Wrocławiu zinterpretować jako "kataklizmy ostrzegające",
wówczas następnym kataklizmem byłby już ów zabójczy
"kataklizm przynaglający" (chyba że Bóg zdecyduje
iż należy jeszcze raz ponowić "ostrzeżenie"). Taki
zaś "kataklizm przynaglający" potrafi już zrównać z
ziemią nawet niemal połowę miasta i odebrać życie
całej masie ludzi. Dlatego w interesie miasta leżałoby
teraz klarowne udokumentowanie (tj udokumentowanie
równie jednoznacznie jak to zilustrowane bibilijnym
przykładem miasta Niniwy, opisanym w "Księdze
Jonasza" z Biblii, wersety 3:7-10), że we Wrocławiu
nastąpiła jednak znacząca zmiana "grupowej filozofii".
Oczywiście, bibilijny przykład jak przekonać Boga że
taka zmiana filozofii faktycznie nastąpiła, jest już nieco
przestarzały i założę się że w dzisiejszych czasach NIE
istnieje na Ziemi nawet jedno miasto które byłoby gotowe go
powtórzyć, nawet pod groźbą "kataklizmu anihilującego".
Na szczęście, akademicki charakter miasta Wrocławia
oraz fakt że ja sam wywodzę się z Wrocławia, wzięte razem
wskazują bardzo prosty sposób na jaki miasto to może
udokumentować zmianę swej filozofii, a jednocześnie
"zachować twarz". Mianowice, zgodnie z ustaleniami filozofii
totalizmu, wystarczającym do odwołania kataklizmu dowodem
zmiany "filozofii grupowej" Wrocławia byłoby gdyby
uczelnie tego akademickiego miasta stały się pierwszymi
w świecie które formalnie zaadoptowałyby zasady "nauki
totaliztycznej" poprzez oficjalne włączenie wykładania
Konceptu Dipolarnej Grawitacji i
filozofii totalizmu
do programów ich studiów, oraz poprzez oficjalne
wdrożenie w badaniach filozoficznego podejścia
zwanego "a priori", czyli naukowego podejścia
"od Boga do otaczającej nas rzeczywistości" - tak
jak owo podejście "a priori" jest wyjaśnione w
punkcie #A2.6 strony o nazwie
totalizm_pl.htm
oraz w punkcie #C1 strony o nazwie
telekinetyka.htm.
Wszakże zarówno
Koncept Dipolarnej Grawitacji, jak i
filozofia totalizmu,
wywodzą się właśnie z naukowych tradycji niegdyś
"totaliztycznego Wrocławia", ten zaś fakt już sam w
sobie jest wystarczającym powodem aby te nowo-powstające
nauki zaczęły być oficjalnie wykładane na uczelniach Wrocławia.
Oczywiście, będąc najprostrzym, najbardziej honorowym,
oraz najłatwiejszym do wdrożenia sposobem przekonania
o skierowanie się na drogę powrotu do tradycji "totaliztycznego
Wrocławia", powyższy sposób wcale NIE jest jedynym jaki
mógłby tam zostać urzeczywistnionym. Z całego szeregu
innych istniejących sposobów, prawdopodobnie niemal
podobnie łatwym byłoby "ufundowanie przez miasto
stypendium dla jakiegoś wysoce aktywnego totalizty",
opisane w punkcie #C5.1 strony o nazwie
seismograph_pl.htm.
7. Poznanie jak "intelekty składowe" Wrocławia też
mogą się indywidualnie bronić przed nadejściem zabójczego
"kataklizmu przynaglającego". Wrocław jako całość
jest ogromnym "intelektem grupowym" na który składa
się wiele mniejszych "intelektów składowych" - takich
jak indywidualne uczelnie, fabryki, instytucje, kościoły,
organizacje, rodziny, indywidualne osoby, itp. Jeśli
więc np. miasto Wrocław, traktowane jako cały duży
"intelekt grupowy" zdecyduje się NIE podejmować
środków zapobiegających nadejściu kataklizmu
(tj. NIE podejmować obrony przed kataklizmem),
wówczas wcale to NIE powinno powstrzymywać owych
"intelektów składowych" Wrocławia przed indywidualnym
podejmowaniem takiej zapobiegawczej samo-obrony.
Wszakże jeśli kataklizmy analizuje się z naukowego
podejścia "a priori", wówczas się okazuje że chociaż
dany duży intelekt grupowy zostaje potraktowany
jakimś niszczycielskim kataklizmem, ciągle niektóre
z jego "intelektów składowych" są "oszczędzane"
przed doświadczeniem następstw owego kataklizmu -
jeśli oczywiście na codzień praktykują one wystarczająco
"totaliztyczną" filozofię (tj. postępują "wystarczająco moralnie").
Najlepiej takie "oszczędzanie 'intelektów składowych'
przed skutkami kataklizmów" jest widoczne na obiektach
religijnych (np. na kościołach, krzyżach, świątyniach,
meczetach, itp.) które - jeśli tylko NIE praktykują na danym
obszarze czegoś co Bóg wyraźnie dezaprobuje, wówczas
pozostają nietknięte nawet jeśli wszystko wokół nich zostało
zniszczone - po udokumentowanie tego faktu patrz punkty
#B2, #C3 do (5) w #C5 i #C6 na stronie o nazwie
seismograph_pl.htm
albo też punkt #H4 na stronie o nazwie
landslips_pl.htm.
Z kolei podjęcie takiej indywidualnej samoobrony przed kataklizmami
przez owe "intelekty składowe Wrocławia" jest łatwe.
Wszakże wystarczy aby w tym celu zademonstrowały
one Bogu że na codzień już pedantycznie praktykują
wysoce moralną filozofię totalizmu - co wyjaśnia szerzej
m.in. punkt #B6 strony o nazwie
seismograph_pl.htm.
Przykładowo, w przypadku indywidualnych osób
wystarczy aby w tym celu podjęły one praktykowanie
tzw. totalizmu formalnego - czyli
"formalnej wersji" filozofii totalizmu.
Z kolei intelekty grupowe muszą zademonstrować iż
też objęły tą filozofię - np. indywidualne uczelnie ciągle
mogą niezależnie od Wrocławia wdrożyć jednak u siebie wykładanie
Konceptu Dipolarnej Grawitacji i
filozofii totalizmu,
fabryki, instytucje i organizacje mogą zacząć jakoś sponorować
tą filozofię - np. poprzez otwarte ujawnienie swej załodze
iż adoptowały one totalizm za oficjalną filozofią swojej
instytucji, itp.
8. Uświadomienie, że warto teraz uważnie obserwować
dalsze losy Wrocławia. Aczkolwiek wszystko co
wyjaśniłem w powyższych punktach stanowi wynik
mojej osobistej troski o losy miasta które jest aż tak bardzo
bliskie mojemu sercu, połączonej z logiczną ekstrapolacją
do Wrocławia regularności rządzących zdarzeniami w innych
miastach świata, ja wystarczająco dobrze poznałem już
zasady działania dzisiejszych decydentów, aby niemal
z góry być pewnym, że Wrocław traktowany jako cały
"intelekt grupowy" zapewne zignoruje wszystko co tutaj
wyjaśnione. Podobnie bowiem zignorowanie miało już
raz miejsce w przypadku miasta Christchurch - któremu
też na spory czas przed "kataklizmem przynaglającym"
otwarcie wyjaśniłem z pomocą owego punktu #C5.1 strony o nazwie
seismograph_pl.htm,
co tamto miasto powinno uczynić aby zatrzymać dalsze
trzęsienia ziemi. Christchurch wybrało jednak aby
zignorować moje rady, zaś w trochę ponad miesiąc
później zostało ono niemal dokumentnie zniszczone.
Dlatego niniejszym radzę czytelnikowi aby zaczął
uważnie obserwować przyszłe losy Wrocławia, bowiem
logika podszeptuje, że za jakiś czas z miastem tym
zacznie się dziać coś naprawdę wartego odnotowania.
Część #F:
Przyglądnijmy się "złej
karmie"
zbiorowej miasta Wrocławia:
#F1.
Na przekór bycia "totaliztycznym miastem", Wrocław też zgromadził "złą
karmę"
którą przyjdzie mu kiedyś pospłacać:
Motto:
"Nawet święci czasami popełniają 'grzechy', generując w ten sposób
dla siebie 'złą karmę' którą potem przychodzi im spłacać."
Filozofia totalizmu
naucza, że aby efektywniej powiększać wiedzę,
a także aby postawić sobie wyzwanie znajdowania
rozwiązań przy najwyższym poziomie utrudnienia,
Bóg stworzył ludzi aż tak niedoskonałymi
jak to tylko było możliwe (więcej na temat
niedoskonałości "wbudowanych" w ludzi
na etapie stworzenia wyjaśniają podrodziały
A7 i A3.1 z tomu 1 najnowszej
monografii [1/5]).
W rezultacie jednak tych wbudowanych w siebie
niedoskonałości ludzie lubują się w popełnianiu
bliźnim najróżniejszych świństw, oszustw, wyzysku,
niesprawiedliwości, tortur, itp. Aby więc istniał także
jakiś efektywny mechanizm który "uczy" ludzi
że owych przykrych rzeczy NIE wolno jednak
"wywijać" swoim bliźnim, Bóg stworzył również
rodzaj algorytmu albo programu, których w religiach
wschodu jest nazywany "karma". Owa "karma"
powoduje, że "wszystkie uczucia które ktoś wzbudził
u innych wyrządzeniem im jakiegoś zła lub dobra,
po jakimś czasie wbudzone będą też u wyrządzającego".
Karma działa w równie nieodwołalny i automatyczny
sposób na wszystkie intelekty, tj. zarówno na tzw.
"intelekty indywidualne" (czyli na pojedyńczych
ludzi), jak i na tzw. "intelekty grupowe" (czyli np.
na całe instytucje, miasta, kraje, narody, itp.).
Stąd jeśli jakieś miasto, np. Wrocław, zgromadzi
zbyt dużo "złej karmy" spowodowanej czyimś
bólem, cierpieniami, krzywdą, niesprawiedliwością,
itp., wówczas "zwrot owej karmy", który musi kiedyś
nadejść, również przyniesie podobne następstwa,
tj. także przyniesie ból, cierpienia, krzywdę, niesprawiedliwość,
itp. W przypadku zaś "intelektów grupowych", jednym
ze spowobów na jaki może dokonywać się zwrot takiej
"złej karmy", polega na sprowadzeniu na nie jakiegoś
niszczycielskiego "kataklizmu" który także wzbudzi sobą
ból, cierpienia, krzywdę, niesprawiedliwość, itp., np.
takiego "kataklizmu" jak ten opisany w punkcie #E2 powyżej.
Niestety tak się składa, że Wrocław zgromadził
już sporo takiej "złej karmy", której zwrot może
polegać na nadejściu na owo miasto jakiegoś
sporego "kataklizmu". Ponieważ zwykle jeśli czegoś
się NIE udokumentuje dokładnie, wówczas ludzie
traktują to jak "niebyłe", w punktach jakie
poniżej nastąpią stopniowo będę opisywał
i dokumentował te przypadki "złej karmy"
zgromadzonej kiedyś przez miasto Wrocław
(traktowane jako cały "intelekt grupowy"),
o jakich zaistnieniu ciągle pamiętam z
czasów kiedy mieszkałem w owym mieście.
Z kolei owe przypadki, oraz wiele innych do
nich podobnych - których ja nie będę mógł
tu opisać z powodu braku dostępu do danych
na ich temat, powinno każdemu uświadomić
że najwyższy już czas aby zacząć zważać
na moralną wymowę tego co się czyni, lub
już uczyniło. Wszakże po innych "pilnych"
przypadkach miast które też nagromadziły już
wiele "złej karmy" jednak NIE zdobyły się na wysiłek
aby jakoś ją zneutralizować lub naprawić, pewnego
dnia przyjdzie kolej na "skorygowanie moralności"
i w mieście Wrocławiu poprzez zesłanie na
niego jakiegoś "kataklizmu". Kiedy zaś ów
czas nadejdzie, dzięki zawartym tutaj opisom
mieszkańcy tego miasta (a także inni postronni
obserwatorzy jego losów) będą przynajmniej
dokładnie wiedzieli za co im się oberwało, oraz
będą w stanie wyciągnąć właściwe wnioski ze
swoich doświadczeń.
#F2.
Krzywda i niesprawiedliwość usunięcia z
Politechniki Wrocławskiej
około 40 lojalnych, patriotycznych, moralnych
i zdyscyplinowanych studentów w maju 1968 roku :
W maju 1968 roku ówczesne komunistyczne władze
Wrocławia dokonały "czystki" wśród studentów
Politechniki Wrocławskiej.
"Czystka" ta polegała na wysoce krzywdzącym
i niesprawiedliwym usunięciu z uczelni około
40 wzorowych studentów. Pomimo, że usunięcie
tamtych studentów wydatnie przyczyniło się
potem do powstania "Solidarności" i do zmiany
ustroju Polski, ofiary tego usunięcia nigdy NIE
zostały moralnie zrehabilitowane, zaś popełniona
na nich niesprawiedliwość i krzywdy nigdy NIE
zostały naprawione. "Karma" więc za ich usunięcie
do dzisiaj "obciąża sumienie całego miasta Wrocławia",
pewnego zaś dnia miastu przyjdzie ją spłacić. Poniżej
zacytuję adoptowaną z podrozdziału A18 w tomie 1 najnowszej
monografii [1/5]
tzw. "osobistą historię" owego usunięcia - tak jak ją pamiętam
i wiernie spisałem. (Czym dokładnie jest taka "osobista
historia" wyjaśniają to dokładniej - bo na rzeczywistym
przykładzie, punkty #B2 i #C1 ze strony internetowej o nazwie
bitwa_o_milicz.htm.)
Jak też nawykłem to zawsze czynić, również w poniższą
"historię" wplotłem wyjaśnienie wynikające ze wskazań
filozofii totalizmu,
a ujawniające jak miasto Wrocław rozumiane jako jeden
cały "intelekt grupowy" może obecnie "zadośćuczynić"
tamtej krzywdzie, a w ten sposób może zneutralizować
i naprawić "złą karmę" jaką wówczas sobie wygenerowało.
* * *
W dniu 1 maja 1968 roku rodzaj "cudu" uratował
mnie przed zostaniem usuniętym z uczelni.
(Jak wyjaśniam to w punkcie #F3 swej strony o nazwie
wszewilki.htm
na przykładzie sporej liczby cudów których osobiście
odświadczyłem w swoim życiu, powodem zaistnienia
tamtego cudu było dostarczenie mi kolejnego
doświadczenia w ramach hartowania charakteru
i szkolenia na żołnierza zgodnego z niezbyt dla nas
przyjemną metodą wychowawczą zwaną "zasadą
odwrotności".) Na fakt, że rzeczywiście był to "cud",
a nie np. zwykły "przypadek", wskazuje logiczna
dedukcja, iż gdyby owo usunięcie mnie z
uczelni faktycznie wówczas zaszło, wtedy
NIE mógłbym w dorosłym życiu wypracować
naukowo swoich teorii, odkryć, wynalazków,
itp. Razem więc z szeregiem innych podobnych
zdarzeń, część z których opisałem w poprzednich
częściach podrozdziału A18 z
monografii [1/5],
inne zaś opisałem w punkcie #H2 strony o nazwie
god_proof_pl.htm,
omawiany tu "cud" sugeruje, że od najmłodszych
lat znajdowałem się pod rodzajem "nadrzędnej
opieki" która dopilnowała abym NIE zboczył z
drogi jaka była mi przeznaczona. Cały przebieg
zdarzeń które prowadziły do owego "cudu"
pierwszo-majowego z 1968 roku jest ogromnie
zagmatwany, niejasny i dla pojedyńczego badacza
prawdopodobnie teraz już niemożliwy do rozwikłania
w celu wydobycia na widok całej prawdy na temat tego
co wówczas zaszło. Wszakże ówczesne zdarzenia
były celowo tak kamuflowane aby na społeczeństwie
sprawiać wrażenie iż "są czymś całkowicie innym
niż faktycznie były". Doskonałą ilustracją takiego
celowego zakamuflowania tamtych historycznych
zdarzeń jest treść książki dwóch polskich badaczy
historii, tj. S. Cenckiewicza i P. Gontarczyka, o
tytule "The Secret Police and Lech Wałęsa"
(2008 rok, 780 stron) - na którą w Nowej Zelandii
powoływał się artykuł o tytule "Walesa fingered
as a communist spy" (tj. "Wałęsa wytknięty palcem
jako szpieg komunistów") ze strony A20 gazety
The New Zealand Herald,
wydanie z czwartku (Thursday), June 26, 2008.
Dlatego aby faktycznie poznać prawdę o tamtych
zdarzeniach konieczne byłoby zorganizowane
działanie jakiejś większej grupy ludzi, np. ciągle
żyjących studentów którzy w tamtej politycznej
"czystce" zostali usunięci z Politechniki Wrocławskiej,
lub potomków tamtych studentów. Wszakże
taka zorganizowana grupa mogłaby skorzystać
z narzędzi prawnych, w rodzaju "Ustawy o
Wolności Informacji" (po angielsku zwanej
"Freedom of Information Act"), aby za och
pośrednictwem uzyskać dostęp do informacji
na temat tamtych zdarzeń zawartych w archiwach
ówczesnej milicji, wojska, oraz oczywiście
Politechniki Wrocławskiej. Wszakże dla
naukowej ścisłości i dla historycznej prawdy
warto byłoby tamte zdarzenia wyjaśnić,
bowiem faktycznie były one pierwszymi
w Polsce, zaś jako takie stanowiły zaczątek
kulki śniegowej, która toczona dalej dążeniem
Polaków do wolności wypowiedzi i do innych
swobód obywatelskich, z czasem urosła do
ogromnej lawiny jaka zmiotła z powierzchni
ziemi ówczesny dyktatorski rząd i ustrój.
Aby więc dołożyć tu swoją cegiełkę do
ewentualnych przyszłych wysiłków w
kierunku dokładnego poznania tamtych
zdarzeń, a także w imię prawdy i historycznej
ścisłości, niniejszym opiszę jak ja zapamiętałem
i zrozumiałem tamten przebieg zdarzeń -
aczkolwiek zastrzegam się że być może
iż niektóre fakty zrozumiałem lub zapamiętałem
błędnie. Oto więc mój raport z tamtej "politycznej
prowokacji" i "czystki" spisany tak jak owe
wydarzenia wyglądały oglądane z mojej
osobistej perspektywy ich uczestnika i
"naocznego świadka".
W czasach kiedy studiowałem, studenci Politechniki
Wrocławkiej zaczęli odgrywać coraz aktywniejszą
rolę w naciskach na odnowę polityczną kraju.
Faktycznie to studenckie dermonstracje i strajki
okupacyjne na naszej politechnice (opisywane m.in. w podrozdziale JE4
monografii [1/5],
a także w punkcie #C3 strony o nazwie
nirvana_pl.htm)
zainicjowały wówczas rodzaj politycznej lawiny
która z upływem czasu doprowadziła do przejęcia
władzy przez innego przywódcę, a później do
powstania "Solidarności" i do obalenia komunizmu
w Polsce. Nic dziwnego, że ówczesna milicja
polityczna NIE była zadowolona z owej rosnącej
aktywności politycznej studentów tej uczelni.
Najwyraźniej otrzymała więc rozkaz "od góry"
aby zorganizować "czystkę" - czyli pousuwać
z uczelni wszystkich studentów, którzy udokumentowali
jakoś, że są aktywni politycznie. Oczywiście,
aby móc kogoś oficjalnie usunąć z uczelni,
trzeba mieć jakiś pretekst oraz "dowody" jego
"nieodpowiednich" zachowań. Dla sfabrykowania
więc takiego pretekstu i dla udokumentowania
wymaganych dowodów, ówczesni decydenci
najwyraźniej zaprojektowali zmyślną
prowokację polityczną, jaka została
zrealizowana przy okazji pochodu pierwszo-majowego
z 1968 roku. Z przebiegu tej prowokacji wynika,
że jej projekt był starannie dopracowany przez
politycznych ekspertów i psychologów, oraz
najwyraźniej obejmował aż kilka etapów.
Aczkolwiek o możliwym jej projekcie na
obecnym etapie można jedynie spekulować,
z przebiegu zdarzeń wygląda iż prawdopodobnie
etapy te obejmowały m.in.: (1) rozgłoszenie
wśród studentów Politechniki Wrocławskiej,
że władze polityczne uczelni i Wrocławia NIE
chcą udziału studentów w owym pochodzie
pierwszomajowym - co na zasadzie "metody
nakłaniania osła" miało spowodować, że wszyscy
politycznie aktywni studenci z całą pewnością
pójdą na ów pochód, (2) wmieszanie "bojówki"
około 100 młodych policjantów ubranych po
cywilnemu w kolumnę studentów Politechniki
Wrocławskiej, tak aby razem ze studentami
defilować przed trybuną z ówczesnymi władzami
Wrocławia, (3) rozpoczęcie "prowokacyjnych
zamieszek" przez owych policjantów w cywilnych
ubraniach w chwili gdy kolumna studentów z
wmieszanymi w ich szeregi policjantami dotarła
do trybuny (tj. owi policjanci otoczyli naszych
studentów i rozpoczęli z góry przygotowane i
dobrze przetrenowane wykrzykiwanie wyzwisk,
pokazywanie nieprzyzwoitych plakatów, rzucanie
pomidorami i jajkami na trybunę, gwizdanie,
pretendowanie że usiłują dostać się na trybunę,
itp.) - tak aby inny oddział policji, też w cywilnych
ubranich, jaki "zaczaił" się już wcześniej na samej
trybunie i w jej pobliżu z gotowymi do działania
kamerami filmowymi i z aparatami fotograficznymi,
mógł udokumentować na zdjęciach, że to nasi
studenci byli powodem zamieszek, (4) natychmiast
po pochodzie zidentyfikowanie ze zdjęć, powyrzucanie
z uczelni, oraz siłą powcielanie do wojska wszystkich
studentów naszej uczelni którzy mieli pecha wziąść
udział w owym pochodzie. Niefortunnie jednak dla
tamtej doskonale zaprojektowanej "politycznej prowokacjji",
w jej zrealizowanie wkradła się poważna niedoskonałość,
która z upływem czasu zapewne okazała się owym
powodem jaki potem kosztował komunistów utratę
władzy. Mianowicie, ów pierwszy wysoce istotny etap
"agitowania" (1), że "władze uczelni jakoby NIE chcą
udziału studentów w pochodzie" został podchwycony
i "zmieniony" przez ówczesną organizację studencką -
jaka przekształciła go w "apel wykazania patriotyzmu
i ratowania honoru uczelni". Dosyć więc mizerna
"agitacja" zalecająca "idź na pochód bowiem władze
NIE chcą abyś poszedł", została całkowicie zagłuszona
przez studenckie radiowęzły oraz działaczy znacznie
głośniejszymi apelami zalecającymi "idz na pochód
jeśli jesteś patriotą, bowiem rok wcześniej niemal
nikt nie poszedł, a stąd honor i prestiż naszej uczelni
poważnie wówczas ucierpiał". W rezultacie tego
głośnego apelowania przez organizacje studenckie
które zagłuszyły tamtą oficjalną "agitację", na pochód
pierwszo-majowy owego tragicznego 1968 roku wybrali
się niemal wyłącznie studenci naszej uczelni, którzy
należeli do rodzaju jaki gdyby zobaczył np. ofiarę wypadku
na ulicy, wówczas by podbiegł aby ją ratować - zamiast
biernie się przyglądać aż wykrwawi się ona na śmierć
(tj. na pochód wybrali się głównie lojalni wobec uczelni
studenci o uczynnym i aktywnym nastawieniu do życia,
którzy poczuwali się patrotami i którym honor uczelni
leżał najbardziej na sercu, jednak którzy wcale NIE byli
aktywni politycznie). Natomiast owi politycznie aktywni
studenci na których czystka owa była nacelowana,
zupełnie zignorowali ów pochód, wszakże honor uczelni
i patriotyzm dla nich NIE były motywujące. Wynikiem
więc owej niedoskonałości w realizacji prowokacji i
czystki było, że kiedy po omawianym tu pochodzie
pierwszo-majowym usunięci zostali z uczelni wszyscy
ci studenci którzy wzięli w nim udział, faktycznie
zamiast wyeliminować politycznie najbardziej aktywnych
studentów, policja polityczna usunęła z uczelni tylko
tych najbardziej lojalnych wobec uczelni i Polski,
patriotycznych, honorowych, moralnych i
zdyscyplinowanych studentów. Politycznie zaś
aktywni studenci nadal pozostali na uczelni i
nadal organizowali działania, które z upływem
czasu okazały się instrumentalne w zainicjowaniu
lawiny zmian politycznych i w upadku komunizmu
w Polsce.
Tak się jakoś złożyło, że ja też należałem do tych
nielicznych studentów jakich poruszyły owe głośne
apele organizacji studenckich iż "honor uczelni
zależy od twojego poczucia patriotyzmu i od twojego
udziału w owym pochodzie". Z powodu tych apeli
poszedłem więc na ów pochód, chociaż faktycznie
to pochody zawsze wolałem oglądać jako widz,
a stąd standardowo unikałem brania w nich udziału.
Dzięki też opisywanemu tu "cudowi" stałem się
prawdopodobnie jedynym uczestnikiem i świadkiem
owego pochodu, który NIE został usunięty z uczelni,
a stąd który może opisać jego przebieg z tzw.
"pierwszej ręki". Opiszę więc teraz jak wyglądał
przebieg tej części owego "prowokacyjnego"
pochodu w której ja brałem udział. Oto więc
jak część ta wyglądała:
Punkt zbiorczy dla studentów naszej uczelni był
w bocznej uliczce w okolicach głównego dworca
kolejowego Wrocławia. Ja przybyłem tam jako
jeden z pierwszych, stanąłem więc w jednej z
pierwszych czwórek, po prawej stronie, tak że
potem maszerowałem tuż przy chodniku będąc
z daleka widocznym. Oprócz mnie na pochód
przybyło, szacując tak "na oko" około 40 studentów
naszej politechniki, bowiem razem tworzyliśmy
kolumnę zbliżoną wielkością do jednego plutonu
polskiego wojska. Ja z widzenia znałem ich
niemal wszystkich, bowiem jako długoletni
działacz w "Uczelnianym Komitecie Stołókowym"
miałem dyżury w praktycznie wszystkich stołówkach
naszej politechniki. Mając zaś relatywnie dobrą
pamięć wzrokową, z widzenia znałem więc większość
studentów którzy jadali w owych stołókach
(niestety nam złą pamięć do nazwisk, NIE
pamiętam więc żadnego nazwiska tamtych
kolegów). Kilku studentów przyniosło plakaty
o patriotycznej treści, co do czego jestem
pewien bowiem jakaś osoba w cywilnym
ubraniu kazała im je rozwinąć i pokazać
co na nich napisane. Wszystkie plakaty
jakie oni przynieśli stwierdzały wyłącznie
coś patriotycznego, w rodzaju "niech żyje
1 maja". Kiedy pochód ruszył, zaraz w z
owej bocznej uliczki maszerowaliśmy na
główną dla pochodu ul. Świerczewskiego,
pod koniec której stała trybuna. Na owej
głównej ulicy pochodu zaczęło się też
dziać coś niezwykłego. Mianowicie, z
tłumu gapiów jacy stali na chodnikach
po obu stronach ulicy, zaczęły wychodzić
grupki rosłej cywilnej "młodzieży" w naszym
wieku, które dołączały do tyłu naszej kolumny
studenckiej zlewając się z nami w jedną
grupę. W owym pochodzie każda organizacja
i instytucja tworzyła odrębną grupę marszową,
dołączanie więc do nas owych rosłych
dodatkowych uczestników marszu wcale
NIE było przypadkiem ani pomyłką.
Wyraźnie, podobnie jak my, byli oni
dobrze obeznani z musztrą i dyscypliną
wojskową, bowiem maszerowali równie
jak my zdyscyplinowani, w tym samym
jak my rytmie i właściwą "nogą" - tj. oni
i my maszerowaliśmy tak jak jedna kolumna
zgranego i dobrze przeszkolonego wojska.
Ponieważ dołączali do tyłu naszej kolumny
kiedy my już byliśmy zajęci marszem i
zmuszeni do utrzymywania szyku czwórkowego,
nie było jak spytać kim oni są, kogo reprezentują,
ani dlaczego dołączają do naszej kolumny
studenckiej. Ja wielokrotnie na nich się
oglądałem, bowiem znając z widzenia
gro studentów naszej uczelni, NIE byłem
w stanie rozpoznać żadnego z nich.
Zastanawiało mnie kim oni są, jako
że byłem absolutnie pewien że NIE
są oni studentami naszej uczelni, a
prawdopodobnie wogóle NIE są studentami.
Fascynowały mnie też ich wyrazy twarzy,
bowiem wszyscy oni mieli ten sam wyraz
jakby napięcia, przestrachu, niebezpieczeństwa,
oraz determinacji. Kiedyś, wraz z wieloma
innymi ludźmi, widziałem jak pod tamą na
rzece Barycz koło rodzinnego miasta
Milicza,
kotłująca się tam woda pochwyciła pływaka
i usiłowała go utopić, podczas gdy długo
zawodziły wszelkie wysiłki zgromadzonych
na brzegach ludzi aby mu dopomóc.
Kiedy owa gotująca się woda wsysała
go w dół i ponownie wyrzucała na
powierzchnię, miał on właśnie taki
sam wyraz twarzy jak członkowie owych
rosłych "uzupełnień" które dołączyły
do naszej kolumny. Było ich też znacznie
więcej niż nas, na oko oceniałbym że
ponad dwa plutony - tj. około 100 osób.
Tak rytmicznie, w milczeniu i "w nogę" -
jak wojsko, domaszerowaliśmy niemal
do trybuny. Kiedy dobrze widziałem już
trybunę oddaloną od nas o mniej niż
jakieś 100 metrów, w pierwszym przy
ulicy rzędzie gapiów którzy stali na
chodnikach obserwując nasz pochód,
dostrzegłem moją ówczesną dziewczynę.
Ona też mnie zobaczyła, maszerowałem
bowiem tuż przed jej nosem. Zawołała
mnie abym do niej dołączył. Ponieważ
dziewczyna była wówczas dla mnie
ważniejsza niż pochód, zaniechałem
dalszego marszu, dołączyłem do niej,
razem też z nią zaraz potem udaliśmy
się do rynku miasta. Nie widziałem więc
już tego co dalej się działo. Z opowiadań
tylko potem usłyszałem, że kiedy kolumna
moich kolegów wraz z owymi naszymi
rosłymi "uzupełnieniami" dotarła do trybuny,
zaczęła się "rozróba". Jak wierzę, rozróba
ta celowo była zainicjowana, eskalowana
i dokonywana wyłącznie przez uczestników
owych "uzupełnień" którzy właśnie w jej
celu dołączyli do naszej kolumny oraz
którzy dla zdobycia dowodowych fotografii
otoczyli potem naszych studentów - tak
aby na zdjęciach wyglądało że to owi
studenci ją wywołali. Dlatego wszyscy
ci koledzy którzy maszerowali w owym
pochodzie natychmiast potem mogli
zostać oficjalnie usunięci z uczelni i
siłą wcieleni do wojska. Tak oto uczelnia
straciła najbardziej lojalnych, patriotycznych,
honorowych, moralnych i zdyscyplinowanych
studentów.
Z tamtym wysoce niesprawiedliwym usunięciem
z Politechniki Wrocławskiej owych patriotycznych
studentów wiąże się sprawa historycznej "sprawiedliwości".
Moim zdaniem, uczelnia ta ma teraz obowiązek
aby jakoś moralnie zrehabilitować każdego z nich.
Dlatego, tak jak wyjaśniam to w punkcie #E5 swej strony
o absolwentach Politechniki Wrocławskiej,
niniejszym wnioskuję aby w imię historycznej sprawiedliwości
Politechnika Wrocławska
odszukała ich wszystkich i każdemu z nich przyznała honorowy
tytuł "magistra inżyniera honoris
causa" - tj. tytuł moralnie rekompensujący
ich za ten którego wówczas zostali niesprawiedliwie
pozbawieni. Jeśli zaś któryś z nich już nie żyje,
wówczas tytuł ten powinien mu zostać przyznany
pośmiertnie. Przyznanie im takich tytułów faktycznie
okazałoby się też wysoce korzystne dla samej Politechniki
Wrocławskiej. Wszakże dla tej uczelni byłoby to
też doskonałym posunięciem w tzw. "Public Relations"
(PR). Rozgłos tego wysoce słusznego i sprawiedliwego
posunięcia rozniósłby się przecież po całej Polsce,
a być może nawet i po całym świecie.
Nie muszę tu już wyjaśniać, że wiedza moralna
jaką ja gromadzę i upowszechniam za pośrednictwem
swoich publikacji oraz
filozofii totalizmu,
ogromnie by skorzystała gdyby udało się poznać
dalsze losy chociaż niektórych z owych studentów
niesprawiedliwie wówczas usuniętych z Politechniki
Wrocławskiej. Dlatego jeśli przypadkiem czytający
te słowa jest jednym z owych studentów, albo
potomkiem któregos z nich, albo też jego przyjacielem
lub znajomym, wówczas bardzo bym prosił aby ze
mną się skontaktować. Równie cenne byłoby gdyby
zechciał się ze mną skontaktować któryś z byłych
członków owych "uzupełnień" jakie wówczas dołączyły
do naszej kolumny - wszakże dzięki internetowi gdyby
zechciał to mógłby nawet wymieniać ze mną informacje
z utrzymaniem swej anonimowości. Moje dane
kontaktowe zawsze są podane na stronie tytułowej
każdego tomu moich monografii, a także na końcu
każdej z moich stron internetowych.
Ja przez długi czas uważałem tamto uniknięcie
zostania usuniętym z uczelni za "przypadek" i
za "szczęśliwy zbieg okoliczności". Wszakże
w tamtych czasach byłem "ateistą". Jednak
w 1985 roku opracowałem swój
Koncept Dipolarnej Grawitacji
(opisany w tomach 4 i 5
monografii [1/5])
który udowodnił że
Bóg istnieje.
Kiedy zaś po 1985 roku zacząłem studiować
metody działania Boga, jednym z odkryć było,
że to co mi się przytrafiło podczas tamtego
marszu pierwszo-majowego z 1968 roku,
reprezentowało typowe posunięcie Boga
w przypadkach kiedy czyjeś losy należy
"skorygować" aby mogły one właściwiej
służyć zrealizowaniu planów Boga. To właśnie
takie "korygujące" działania Boga są powodem
dla którego jeśli np. Tytanik ma zatonąć,
wówczas zawsze jest kilka osób którym
w ostatnim momencie coś przeszkodzi
w wejściu na jego pokład, jeśli zaś np.
jakiś samolot ma uderzyć w
drapacze chmur WTC,
wówczas zawsze ktoś zmuszony jest zamienić
bilety lub coś go powstrzyma przed zdążeniem
na lotnisko. W późniejszym życiu słyszałem o
wielu tego typu zdarzeniach. Tym z nich, które
najsilniej dowodził że wszystkie one reprezentują
bezpośrednie interwencje Boga, było autentyczne
zdarzenie z okresu pierwszej wojny światowej
opowiedziane o godzinie 18:40 w poniedziałek
dnia 25 kwietnia 2011 roku w programie telewizyjnym
z kanału "Maori TV" w telewizji nowozelandzkiej.
Mianowicie, oficer biorący udział w tamtej wojnie
został wysłany ze swym plutonem do zrealizowani
jakiegoś odosobnionego zadania. Kiedy żołnierze
rozłożyli namiot aby tam przenocować, przybył
motocyklista z rozkazem ze sztabu, że oficer
ten ma wrócić do sztabu po dalsze instrukcje.
Oficer pobiegł więc do sztabu, jednak tam się
dowiedział że to musi być jakaś pomyłka, bowiem
NIE ma dla niego żadnych nowych instrukcji,
ani armia NIE ma żadnego motocyklisty który
mógłby dostarczyć mu taki rozkaz powrotu do
sztabu (w okresie pierwszej wojny światowej
motocykle były ogromną rzadkością). Oficer
wrócił więc do swego plutonu. Kiedy jednak
do niego dotarł okazało się że w międzyczasie
namiot otrzymał bezpośrednie uderzenie pociskiem
artyleryjskim i wszyscy w nim zginęli. Jego więc
"odwołanie" do sztabu było jakąś "nadrzędną
interwencją" mającą uratować mu życie.
#F3.
Karma ze "strajku okupacyjnego" na Politechnice Wrocławskiej, z marca 1968 roku:
(Ten punkt ciągle oczekuje na przygotowanie
w przyszłości, tj. gdy zdołam znaleźć wymagany
czas aby go naukowo rozpracować i udokumentować.
W międzyczasie proponuję poczytać o jednym
z aspektów owego strajku okupacyjnego studentów
Politechniki Wrocławskiej z punktów #C3 i #C4.2
innej strony o nazwie
nirvana_pl.htm.)
#F4.
Karma za wyciszenie studenckich "juwenaliów":
(Ten punkt też ciągle oczekuje na przygotowanie
w przyszłości, tj. gdy zdołam znaleźć wymagany
czas aby go naukowo rozpracować i udokumentować.
W międzyczasie proponuję poczytać o owych
juwenaliach z punkcie #D21 niniejszej strony.)
Część #G:
Podsumowanie, oraz informacje końcowe tej strony:
#G1.
Podsumowanie tej strony:
Każde miasto jest jak kostka - może być oglądane
z aż kilku odmiennych stron. Powyżej opisana
została jedna z rzadziej oglądanych takich stron
dla miasta Wrocławia.
#G2.
Jak dzięki stronie
"skorowidz.htm"
daje się znaleźć totaliztyczne
opisy interesujących nas tematów:
Cały szereg tematów równie interesujących
jak te z niniejszej strony, też omówionych
zostało pod kątem unikalnym dla filozofii
totalizmu. Wszystkie owe pokrewne tematy
można odnaleźć i wywoływać za pośrednictwem
skorowidza
specjalnie przygotowanego aby ułatwiać ich
odnajdowanie. Nazwa "skorowidz" oznacza
wykaz, zwykle podawany na końcu książek,
który pozwala na szybkie odnalezienie interesującego
nas opisu czy tematu. Moje strony internetowe
też mają taki właśnie "skorowidz" - tyle że
dodatkowo zaopatrzony w zielone
linki
które po kliknięciu na nie myszą natychmiast
otwierają stronę z tematem jaki kogoś interesuje.
Skorowidz ten znajduje się na stronie o nazwie
skorowidz.htm.
Można go też wywołać z "organizującej" części
"Menu 1" każdej totaliztycznej strony. Radzę
aby do niego zaglądnąć i zacząć z niego
systematycznie korzystać - wszakże przybliża
on setki totaliztycznych tematów które mogą
zainteresować każdego.
#G3.
Jak
blogi totalizmu
pozwolą ci na bieżąco śledzić co
aktualnie bada autor tej strony (tj.
dr inż. Jan Pająk)
oraz które jego witryny internetowe
zawierają najaktualniejsze strony:
NIE ma co tu "owijać w bawełnę" -
wyniki badań autora tej strony (tj. mnie) od
wielu już lat są intensywnie blokowane,
sabotażowane i obrzydzane przez kogoś
ogromnie wpływowego. Jeśli czytelnik mi
tu NIE wierzy, wówczas proponuję aby w
którejkolwiek wyszukiwarce internetowej
znalazł link np. do adresu z aktualną wersją
strony z jakiej czyta niniejsze słowa - a co
najwyżej znajdzie wówczes jedynie linki do
przestarzałych wersji tej strony (tj. do wersji,
których z różnych powodów NIE mogę już
aktualizować). Jeśli też dobrze się zastanowić,
wiele dzisiejszych kosztownych instytucji ma
ukryte powody aby blokować moje odkrycia i
publikacje. Wszakże poznawanie wyników
moich badań uświadamia czytającym
jak to możliwe, iż
"naukowiec-hobbysta" dr inż. Jan Pająk, pracujący
w samotności, bez żadnej oficjalnej pomocy, oraz
wbrew celowo piętrzonych przed nim przeszkód,
odkrył i upowszechnił aż tak wiele prawd o otaczającej
nas rzeczywistości, podczas gdy wszystkie owe
kosztowne instytucje, które są słono opłacane za
odkrywanie i popularyzowanie tych prawd, albo
jałowo drepczą w tym samym miejscu, albo też
upowszechniają dzikie spekulacje czy tylko czyste
kłamstwa. W rezultacie tych nieustannych
sabotaży, blokowania i obrzydzania, bliźni do
których wyniki moich badań są adresowane,
NIE mają jak z nimi się zapoznać. Tym więc,
którzy przypadkowo natkną się na niniejsze
słowa radzę aby zamiast polegać na wyszukiwarkach,
raczej na bieżąco śledzili wyniki moich najnowszych
badań, jakie systematycznie publikuję na tzw.
"blogach totalizmu". Aczkolwiek blogi te,
podobnie jak wszystkie moje strony internetowe,
też są deletowane i ukrywane, w chwili obecnej
te z nich, które faktycznie ja autoryzuję
(tj. które faktycznie zawierają opisy z tzw.
"pierwszej ręki" jakie ja osobiście przygotowałem)
i które narazie nadal istnieją, czytelnik znajdzie pod adresami:
totalizm.blox.pl/html/ (ten zawiera wpisy od #3 - tj. od 2005/4/29)
totalizm.wordpress.com (wpisy od #89 - tj. od 2006/11/11)
kodig.blogi.pl (wpisy od #293 - tj. od 2018/2/23)
drjanpajak.blogspot.co.nz (wpisy od #293 - tj. od 2018/3/16)
(Odnotuj, że do dzisiaj NIE ostał się już żaden
z oryginalnych blogów totalizmu zawierających
wpisy począwszy od numeru #1 - aczkolwiek
pierwsze dwa blogi z powyższgo spisu nadal
oferują znaczną większość wpisów jakie przygotowałem.)
Aktualne zestawienie adresów moich blogów
zawarte jest też na stronie z tematycznym
skorowidzem wyników moich badań - tj. na w/w stronie o nazwie
skorowidz.htm.
Na końcu każdego wpisu do swych blogów staram
się podać zestaw adresów witryn internetowych,
które oferują najaktualniejsze wersje wszystkich
moich stron internetowych (odnotuj, że z powodu
powtarzalnego deletowania witryn z moimi stronami,
adresy te zmieniają się z upływem czasu). To z
zestawień adresów owych witryn publikowanych
pod najnowszymi wpisami do blogów totalizmu
rekomenduję ściągać i czytać najaktualniejsze
wersje moich stron oraz opracowań.
Warto tu też dodać, że osobom starającym się
poznać moje autentyczne opisy wyników swych
badań, wyszukiwarki internetowe usilnie podsuwają
blogi (i inne internetowe publikacje), które wyglądają
jak moje, jednak zawierają jedynie czyjeś prywatne
opinie o moich badaniach (często mijające się z
prawdą, a niekiedy nawet celowo zwodzące czytelników).
W chwili pisania niniejszego punktu, owe NIE moje blogi
(na jakie już się natknąłem) były dostępne pod adresami:
Czytelników pragnących przedyskutować
dowolny z tematow poruszonych na tej stronie,
lub na innych stronach totalizmu, prawdopodobnie
zainteresuje wiadomość, że tematy te są
dyskutowane publicznie na całym szeregu
wątków z googlowskich grup dyskusyjnych.
Tematyka i adresy owych wątków są wylistowane
w punkcie #E2 z totaliztycznej strony internetowej o nazwie
faq_pl.htm.
#G5.
Proponuję okresowo powracać na niniejszą stronę
w celu sprawdzenia dalszych uaktualnień ciekawostek o Wrocławiu:
W celu śledzenia jak dalej będzie uspawniana
niniejsza strona o Wrocławiu, warto czasami
do niej powracać. Z definicji strona ta będzie
bowiem poddawana dalszemu udoskonalaniu
i poszerzeniom, w miarę jak pojawią się
ewentualne nowe informacje lub okoliczności
które zainspirują jej zaktualizowanie. Jeśli
więc w przyszłości zechcesz czytelniku
poznać te nowiny, wówczas odwiedź tą
stronę ponownie. Ja bowiem będę
okresowo aktualizował jej zawartość, w
miarę jak rozwój sytuacji przysporzy jakichś
wydarzeń lub informacji wartych tu zaraportowania.
Niniejszym mam przyjemność poinformować
czytelników, że z okazji 70tej rocznicy urodzin
autora tej strony (tj. mnie), wyprodukowany
został i opublikowany około 35 minutowy
film Dominika Myrcik, jaki od maja 2016
roku upowszechniany jest gratisowo w
youtube.com.
Film ten nosi tytuł
"Dr Jan Pająk portfolio"
i prezentuje graficznie najważniejszy mój naukowy dorobek życiowy.
Jego polskojęzyczną wersję można sobie oglądnąć pod adresem
youtube.com/watch?v=f3MuZec4jGM,
lub uruchomić ją ze strony
djp.htm
zestawiającej widea w jakich przygotowaniu osobiście
brałem udział, a jaką zaprogramowałem do przeglądania
na "smart" telewizorach koreańskiej firmy LG, lub na
komputerach PC (najlepiej z wyszukiwarką "Google Chrome").
Zapraszam i zachęcam czytelników do jego oglądnięcia. Działające
zielone linki,
adresy internetowe, ulotki promocyjne w trzech językach,
oraz pełne opisy wszystkich trzech wersji językowych
(tj. polskiej, angielskiej i niemieckiej) tego doskonale
zaprojektowanego i wykonanego HD i HQ filmu, są
dostępne na specjalnie poświęconej mu stronie o nazwie
portfolio_pl.htm.
Aktualne adresy emailowe autora tej strony, tj. oficjalnie
dra inż. Jana Pająk,
zaś kurtuazyjnie Prof. dra inż. Jana Pająk,
pod jakie można wysyłać ewentualne uwagi, własne
opinie, lub informacje jakie zdaniem czytelnika
autor tej strony powinien poznać, podane są na
stronie internetowej o nazwie
pajak_jan.htm
(dla jej wersji w języku HTML), lub o nazwie
pajak_jan.pdf
(dla wersji strony "pajak_jan.pdf" w bezpiecznym
formacie PDF - które to bezpieczne wersje PDF
dowolnych stron autora mogą też być ładowane
z pomocą linków z punktu #B1 strony o nazwie
tekst_11.htm).
Prawo autora do używania kurtuazyjnego
tytułu "Profesor" wynika ze zwyczaju iż "z profesorami
jest jak z generałami", znaczy raz
profesor, zawsze już profesor. Z kolei
w swojej karierze naukowej autor tej strony był
profesorem aż na 4-ch odmiennych uniwersytetach,
tj. na 3-ch z nich był tzw. "Associate Professor"
w hierarchii uczelnianej bazowanej na angielskim
systemie uczelnianym (w okresie od 1 września
1992 roku, do 31 października 1998 roku) - który
to Zachodni tytuł stanowi odpowiednik "profesora
nadzwyczajnego" na polskich uczelniach. Z kolei
na jednym uniwersytecie autor był (Full) "Professor"
(od 1 marca 2007 roku do 31 grudnia 2007 roku -
tj. na ostatnim miejscu pracy z naukowej kariery
autora) który to tytuł jest odpowiednikiem pełnego
"profesora zwyczajnego" z polskich uczelni.
Proszę jednak odnotować, że dla całego szeregu
powodów (np. mojego chronicznego deficytu czasu,
prowadzenia badań wyłącznie na zasadzie mojego
prywatnego hobby naukowego, pozostawania
niezatrudnionym i wynikający z tego mój brak
oficjalnego statusu jaki pozwalałby mi zajmować
oficjalne stanowisko w określonych sprawach,
istnienia w Polsce aż całej armii zawodowych
profesorów uczelnianych - których obowiązki
zawodowe obejmują m.in. udzielanie odpowiedzi
na zapytania społeczeństwa, itd., itp.)
począszy od 1 stycznia 2013 roku
ja przyjąłem żelazną
zasadę, że NIE odpowiadam na żadne emaile
wysyłane do mnie przez czytelników moich
stron - o czym niniejszym szczerze
i uczciwie informuję wszystkich zainteresowanych.
Stąd jeśli czytelnik ma sprawę która wymaga
odpowiedzi, wówczas NIE powinien do mnie
pisać, bowiem w takiej sytuacji wysłanie mi
emaila domagającego się odpowiedzi w świetle ustaleń
filozofii totalizmu
byłoby działaniem
niemoralnym. Wszakże spowodowałoby,
że czytelnik doznałby zawodu ponieważ z całą
pewnością NIE otrzymałby odpowiedzi. Ponadto
taki email odbierałby i mi sporo "energii moralnej"
ponieważ z jego powodu i ja czułbym się winnym,
że NIE znalazłem czasu na napisanie odpowiedzi.
Natomiast w/g totalizmu "moralnym działanien"
w takiej sytuacji byłoby albo niezobowiązujące
mnie do odpisania przesłanie mi jakichś informacji
które zdaniem czytelnika są warte abym je poznał,
albo teź napisanie raczej do któregoś z zawodowych
profesorów polskich uczelni - wszakże oni są
opłacani z podatków obywateli między innymi za
udzielanie odpowiedzi na zapytania społeczeństwa,
a ponadto wszyscy oni mają sekretarki (tak
że korespondencja NIE zjada im czasu który
powinni przeznaczać na badania).
Niniejsza strona dostępna jest także w formie
broszurki oznaczanej symbolem [11],
którą przygotowałem w "PDF" (od "Portable
Document Format") - obecnie uważanym za
najbezpieczniejszy z wszystkich internetowych
formatów, jako że do niego normalnie wirusy
się NIE doczepiają. Ta klarowna broszurka
jest gotowa zarówno do drukowania, jak i do
wygodnego czytania z ekranu komputera.
Ciągle ma ona też aktywne wszystkie swoje
zielone linki.
Stąd jeśli jest czytana z ekranu komputera
podłączonego do internetu, wówczas po
kliknięciu na owe linki otworzą się linkowane
nimi strony lub ilustracje. Niestety, ponieważ
jej objętość jest około dwukrotnie wyższa niż objętość
strony internetowej jakiej treść ona publikuje,
ograniczenia pamięci na sporej liczbie darmowych
serwerów jakie ja używam, NIE pozwalają aby
ją na nich oferować (jeśli więc NIE załaduje
się ona z niniejszego adresu, ponieważ NIE
jest ona tu dostępna, wówczas należy kliknąć
na któryś odmienny adres z
Menu 3,
poczym sprawdzić czy stamtąd juź się załaduje).
Aby otworzyć ową broszurkę (lub/i załadować
ją do własnego komputera), wystarczy albo
kliknąć na następujący zielony link
albo też z którejś totaliztycznej witryny otworzyć
sobie plik nazywany tak jak w powyższym linku.
Jeśli zaś czytelnik zechce też sprawdzić, czy jakaś
inna totaliztyczna strona właśnie studiowana przez
niego, też jest już dostępna w formie takiej PDF
broszurki, wówczas powinien sprawdzić, czy
wyszczególniona ona została w linkach z "części
#B" strony o nazwie
tekst_11.htm.
Owe linki wskazują bowiem wszystkie totaliztyczne
strony, które już zostały opublikowane jako takie
broszurki z serii [11] w formacie PDF.
Życzę przyjemnego czytania!
If you prefer to read in English
click on the flag
(Jeśli preferujesz język angielski
kliknij na poniższą flagę)
Data założenia niniejszej strony: 5 czerwca 2004 roku
Data jej najnowszego aktualizowania: 21 września 2018 roku
(Sprawdź w adresach z
Menu 4
czy istnieje już nowsza aktualizacja)