WSTĘP:
Witam na stronie internetowej absolwentów rocznika
1970 Wydziału Mechanicznego Politechniki Wrocławskiej.
Intencją tej strony jest stworzenie informatycznego "mostu",
który ponownie połączy nas wszystkich, na przekór
fizycznego dystansu i czasu jaki stara się nas rozdzielić.
Jako taka, strona ta prezentuje wszystko to co nas łączy,
czyli wspólne aspekty naszych losów, dążeń i celów.
Dostarcza też ona podstawowych danych kontaktowych,
które umożliwiają nam wzajemne informowanie się o
tym co najważniejsze oraz podejmowanie wspólnych
przedsięwzięć. Najistotniejszymi zaś z tych wspólnych
przedsięwzięć, jakie zespalają i odnawiają nasze kontakty,
są "zjazdy"
absolwentów naszego roku, opisywane i ilustrowane
w "części #B" tej strony - w tym nadchodzący
w końcowym weekendzie maja 2020 roku
"VII zjazd" opisywany w punkcie #B8 poniżej.
Uwaga, dnia 2020/3/19
zjazd ten został odwołany - po szczegóły patrz
punkt #B8.3.
Treść tej strony redaguje
Jan Pajak,
czyli badacz Nowej Zelandii i Polski oraz
WorldCat Identity
(tj. "Tożsamość Światowej Kategorii": patrz strona
http://worldcat.org/identities/ ),
który w początkowej części 21 wieku tym wyróżnił się
z grona nadal żyjących odkrywców i wynalazców owych
dwóch krajów, iż stał się najszerzej z nich znanym wówczas
w świecie, najróżnorodniej interpretowanym i najbardziej
produktywnym - na przekór prowadzenia badań bez finansowania
i na zasadach naukowego "hobby" wymuszanego oficjalną
dezaprobatą podjętej tematyki badań, ale niestety o którego
istnieniu i wynikach badań w Nowej Zelandii niemal nikt NIE
chce wiedzieć, zaś dla unieważnienia, zaprzeczenia i wyciszenia
odkryć i wynalazów którego sporo Polaków konspiruje się w
gangi postępujące jak monopole wypaczające prawdę i przyszłym
pokoleniom usiłujące pozostawić tylko kłamstwa, śmieci,
pozatruwaną wodę, powietrze i glebę, oraz wyniszczoną naturę.
Część #A:
Informacje wprowadzające tej strony:
#A1.
Cele tej strony:
Koleżanki i koledzy. Jak to zwykle w życiu bywa, w miarę jak czas upływa, pogłębia się dystans
pomiędzy nami. Czas aby temu zaradzić. Najlepszym zaś moim zdaniem sposobem ponownego
zacieśnienia wzajemnej więzi, jest przygotowanie strony internetowej naszego roku. Niniejsza
strona jest pierwszym krokiem w kierunku urzeczywistnienia tego zamiaru. (Zasady jej zapisu
wyjaśnione zostały na końcu - po wykazie uczestników naszego roku.)
* * *
Chociaż życie każdego z nas może wyglądać "codziennie", faktycznie to
reprezentujemy sobą ponad 6000 lat ludzkiej historii. Wszakże urodziliśmy
się około 60 lat temu, jest nas zaś razem ponad 100. Niniejsza strona
jest więc nie tylko naszym osobistym linkiem, oraz ciekawostką dla naszych
najbliższych i znajomych, ale także odzwierciedleniem codziennej historii
ostatniego półwiecza naszej planety. Ma ona więc nie tylko znaczenie
uczuciowe i osobiste, ale także historycze i naukowe. Być może że w
przyszłosci stanie się ona przedmiotem naukowych studiów oraz wzorcem
dla innych. Wszakże pokazuje losy znacznej grupy ludzi, których połączyło
braterstwo wspólnego ponoszenia bardzo trudnych studiów przez okres 6 lat.
* * *
Po ogromnie trudnym egaminie wstępnym, w którym około 12 kandydatów
starało się o każde miejsce na naszym roku, w dniu 1 października 1964
roku zaczynaliśmy naukę na ówczesnym 1 roku Wydziału Mechanicznego
Politechniki Wrocławskiej zlokalizowanej w pięknym mieście
Wrocławiu.
Większość z nas miała wówczas tylko 18 lat. Na spotkaniu z
Dziekanem naszego wydzialu, jakie to spotkanie odbyło się
wkrótce po rozpoczęciu naszych studiów, zostaliśmy
poinformowan, iż w sumie było nas 360-ciu. W liczbie tej
jednak mieścili się zarówno studenci Wydziału Mechanicznego
(których zgodnie z twierdzeniem Grzegorza Średzińskiego
było wtedy "tylko" 220), jak i studenci tzw. SPPT, która to
specjalizacja w tamtym czasie była składową naszego wydziału -
po opis SPPT patrz uwaga "1" po numerze #106 z "części #D"
tej strony. Z tamtej liczby 360, do czasu ukończenia studiów
wykruszyła się znaczna większość, tak że ukończyliśmy studia
w liczbie 106. Poniżej w "części #D" przytoczony jest łączny
wykaz absolwentów naszego roku (tj. zarówno absolwentów
"czysto" Wydziału Mechanicznego jak i absolwentów SPPT),
oraz zgrubnie opisane losy tych z nas co zechcieli wzbogacić
tą stronę. Z kolei szczegółowsze opisy, a także zdjęcia ukazujące
obecny wygląd niektórych z nas, zobaczyć można po kliknięciu
na nazwisko danego kolegi lub danej koleżanki z roku. (Zauważ
jednak, że tylko koledzy i koleżanki którzy w "Menu 2" oznaczeni
zostali białymi napisami, dostarczyli dotychczas swoje zdjęcia do
wystawienia na ich
osobistych stronach z notkami autobiograficznymi.)
#A2.
Niniejsza strona jest rodzajem unikatu na skalę światową:
Z tzw. "feedback" jaki otrzymuję w sprawie
niniejszej strony internetowej absolwentów
Politechniki Wrocławskiej naszego rocznika
1970 (tj. rocznika osób urodzonych NIE
później niż w 1946 roku), wynika ze strona
ta jest rodzajem unikatu na skalę światową.
Chodzi bowiem o to, że ciągle należymy
do generacji ludzi ktorzy jeszcze NIE
polubili komputerów. Wszakże komputery
wcale nie były popularne w czasach
naszej edukacji. Z kolei modne
obecnie słowo "informatyka" wcale NIE
było wówczas jeszcze w powszechnym
użyciu i rzadko kto wiedział wtedy co ono
oznacza. Stąd wśród naszej generacji
zdarza się ogromnie rzadko że ktoś
zna programowanie na tyle dobrze, aby
zaprogramować stronę internetową swojego
rocznika absolwentów, zaś nawet jeśli zna
programowanie - zwykle jest zbyt zajęty
robieniem majątku aby jeszcze tracić cenny
czas na zakładanie strony internetowej dla
swoich kolegów uczelnianych lub ze szkoły
średniej. Stąd ani nasz rocznik, ani roczniki
nas poprzedzające, niemal nigdy NIE mają
swoich stron internetowych - i tak dzieje się
praktycznie na całym świecie. Nic dziwnego
że strona naszego rocznika ma relatywnie
dużo czytelników. Oczywiscie, to także
oznacza, że wszystkie osoby opisane i
pokazane na stronie naszego rocznika
absolwentów, pomału nabierają światowego
rozgłosu!
Jeśli czytelnik NIE wierzy w to moje przypadkowe
odkrycie że ta strona internetowa jest rodzajem
unikatu na skalę światową, wówczas niniejszym
rzucam mu wyzwanie aby udowodnił że się mylę
i wskazał mi adres jakiejś innej strony internetowej
naszego rocznika absolwentów, tj. absolwentów
jakiejś uczelni urodzonych nie później niż w 1946
roku.
Część #B:
Zjazdy naszego roku:
#B1.
I Zjazd z 1980 roku:
Pierwszy zjazd naszego roku odbył się w 10 lat po ukończeniu przez nas uczelni.
Miał on miejsce na samej Politechnice Wrocławskiej, dnia 27 września 1980 roku.
#B1.1.
Nasze grupowe zdjęcie zjazdu z 27 września 1980 roku:
Nasz młodzieńczy wygląd, a także nasze najbardziej
ostatnio zdobyte zdjęcia grupowe z dawnych lat,
zaprezentowane zostały na dawnych zdjęciach
zestawionych na odrębnej stronie o nazwie
pw.htm - Nasz Rok.
Aby przenieść się na tamtą stronę wystarczy
kliknąć na niniejszy
zielony link
albo też uruchomić ją z "Menu 1".
Aby jednak przypomnieć tutaj jak wyglądaliśmy podczas
pierwszego zjazdu naszego roku jaki odbył się w 1980 roku,
poniżej przytaczam nasze zdjęcie grupowe z tamtego
zjazdu nr 1 (owo zdjęcie też jest przytoczone i omówione
na stronie
pw.htm - Nasz Rok).
Zdjęcie 1 (N1 z [10]) - courtesy Andrzej
Kruszyna: Oto spora proporcja uczestników
naszego roku podczas pierwszego zjazdu z
1980 roku. Jak młodo i optymistycznie wówczas
wyglądaliśmy. Ponieważ zdjęcie to wymaga
opisania, postanowiłem wytężyć swoją dosyć
już zaśniedziałą pamięć i przyporządkować
nazwiska do poszczególnych twarzy. Aby ułatwić
innym sprawdzanie i aktualizowanie tego mojego
niezbyt udanego opisu, każdej osobie z tego
zdjęcia przyporządkowałem numer w kolejności
pisma (tj. lewa do prawej, rząd za rzędem).
Na odrębnym zdjęciu o nazwie "kto jest kto"
pokazane jest przyporządkowanie numerów
do poszczególnych twarzy. Warto tu też dodać,
że niniejsze zdjęcie było wykonane w aż dwóch
wersjach (powyżej pokazałem tylko pierwszą
z tych wersji, jednak już w następnym paragrafie
są podane zielone linki do obu z nich). Jeśli
więc np. na jednej z jego wersji NIE odpowiada
Ci utrwałony tam czyjś grymas lub wyraz twarzy,
lub przeszkadza jakiś istniejący tem "feler" (wada)
samego zdjęcia, wówczas wydrukuj sobie,
lub oglądnij, jego drugą wersję.
Jeśli zechcesz wydrukować sobie niniejsze
zdjęcie, lub tak je powiększyć aby każda twarz wyglądała
jak na zdjęciach paszportowych - wówczas zwyczajnie
kliknij na nie, albo kliknij na następujące (zielone) linki
jakie udostępnią ci kopie obu wersji tego zdjęcia
zeskanowane w profesjonalnej rozdzielczości 1200 DPI:
www.pajak.org.nz/1970/kruszyna_andrzej/zjazd_1980_1_1200dpi.jpg lub
www.pajak.org.nz/1970/kruszyna_andrzej/zjazd_1980_2_1200dpi.jpg.
Odnotuj jednak, że jeśli załadowałeś tę stronę z adresu
oznaczanego "starsze wersje", wówczas z
powodu ograniczeń pamięci owe wysoko-rozdzielcze
kopie tego zdjęcia NIE są tam dostępne.
(Apeluję tutaj do wszystkich kolegów i koleżanek
o sprawdzenie i skorygowanie ewentualnych pomyłek
w przyporządkowaniu nazwisk do twarzy.
Dla ułatwienia poprawek, proszę nazwiska przesyłać
razem z numerami jakie im zostały przyporządkowane,
lub z nazwiskami sąsiadów jacy stoją najbliżej nich.)
Oto nasze zdjęcie, pod nim zaś wykaz osób które
wspólnym wysiłkiem zdołaliśmy dotychczas zidentyfikować:
Pokazani na zdjęciu są:
1. Jan Krystian,
2. Bożena Brzozowska,
3. Andrzej Boguski,
4. Kazimierz Miernicki,
5. Borysław Niemcewicz,
6. Julian Zając,
7. Leszek Mozyrko,
8. Maria Pogost (Mara Fox),
9. Krzysztof Chodacki,
10. Bogdan Hełka,
11. Tadeusz Łosik,
12. Jan Chodacki,
13. Tadeusz Wolski,
14. Prof. Pieczonka.
15. Andrzej Golenko (tj. stojący na skraju po prawej stronie, poniżej ma Wieśka Jabłońskiego, powyżej - prof. Pieczonkę),
16. Janusz Rudy (za Prof. Zakrzewskim w białej marynarce),
17. Jan Ciejka,
18. Marek Przygodzki - milimeter,
19. Andrzej Patocki,
20. Jerzy Szczerbina,
21. Janusz Bondyra,
22. Stanisław Bania (Banerski),
23. Janusz Krassowski,
24. Grzegorz Średziński,
25. Ryszard Łukasiewicz,
26. Romuald Niedziela,
27. Wieslaw Bereś,
28. Ś.P. Bernard Dudek,
29. Wiesław Jabłoński,
30. Opiekun naszego roku, Prof. Jan Zakrzewski,
31. Andrzej Kruszyna,
32. Fryderyk Koryciarz,
33. Czesław Medyński,
34. Stanisław Przeworek,
35. Józef Chabiński,
36. Józef Pielorz,
37. Mieczysław Cisło,
38. Stanisław Kaczmarczyk,
39. Chrystian Prorok - ten stojący za (48),
40. Janusz Szymkowski,
41. Jan Stańczyk,
42. Grażyna Rataj,
43. nasz ówczesny dziekan, Prof. Hawrylak,
44. Halina Chlebosz,
45. Jan Pająk,
46. Edward Barzycki,
47. córeczka Marka Wachałowicza,
48. Marek Wachałowicz.
* * *
Uwaga: aby przypomnieć sobie "kto jest kto" na powyższym zdjęciu, wystarczy kliknąć
na poniższy guzik
lub kliknąć na (zielony i podkreślony) link do zdjęcia
"zjazd_1980_kto_jest_kto.jpg" -
co spowoduje pojawienie się odrębnego zdjęcia, które zawiera już numery z podpisu ponanoszone na poszczególne osoby ze zdjęcia.
* * *
Zauważ że można zobaczyć powiększenie
danej fotografii z niniejszej strony internetowej. W tym celu wystarczy zwykle
kliknąć na tą fotografie. Ponadto wiekszość tzw. browserow ktore obecnie
są w użyciu, włączając w to populany "Internet Explorer", pozwala na
załadowanie każdej ilustracji do swojego
własnego komputera, gdzie można jej się do woli przyglądać, gdzie daje się ją
zredukować lub powiększyć, a także gdzie ją można wydrukować za pomocą
posiadanego przez siebie software graficznego.
Jeśli ktoś życzy sobie przesunąć
jakąś ilustrację (tj. dowolną fotografię lub rysunek) -
znaczy jeśli zechce przemieścić tą ilustrację
w inne miejsce ekranu z którego właśnie ten ktoś
czyta jej opis, a jednocześnie jeśli ów ktoś
zechce pomniejszyć lub skonfigurować odrębne
okienko w którym ilustracja ta się ukaże, wówczas
powinieneś uczynić co następuje: (1) spowodować
pojawienie się tej fotografii w odrębnym (nowym)
okienku, poprzez albo kliknięcie na nią, albo poprzez
kliknięcie na następujący (zielony) guzik linku
(2) jeśli czytelnik kliknął na samo zdjęcie - upewnić
się że to nowe okienko jest przełączone na możliwość
jego przekonfigurowywania i przemieszczania
(w tym celu należy rzuć okiem na środkowy kwadracik
z owych trzech kwadracików obecnych w jego
prawym górnym rogu - kwadracik ten powinien
zawierać w sobie obraz tylko jednego ekraniku,
jeśli więc widnieją tam aż dwa ekraniki wówczas
trzeba na nie kliknąć tak aby zmienić je w jeden
ekranik), (3) zmniejszyć wymiary tego odmiennego
okienka (z danym zdjęciem lub rysunkiem) poprzez
"złapanie" myszą jego prawego-dolnego narożnika
i przesunięcie tego narożnika w górę-lewo aby
otrzymać rozmiar tego odrębnego okienka jaki
sobie życzymy mieć (odnotuj że kiedy raz zmniejszymy
rozmiar pierwszej takiej ilustracji, wówczas wszelkie
następne kliknięte ilustracje pojawią się już w owych
zmniejszonych rozmiarach - chyba że je ponownie
powiększymy w taki sam sposób), a następnie (4)
przemieść to odmienne okienko z ilustracją w miejsce
strony internetowej w którym zechcemy je oglądać.
(Aby je przemieścić należy złapać je myszą za ten
niebieski pasek na jego górnej krawędzi). Odnotuj
też, że jeśli przesuniemy (suwakiem) tekst danej
strony kiedy go czytamy, wówczas owo nowe
odrębne okienko z dodatkowym rysunkiem nagle
zniknie. Aby je ponownie przywrócić w nowe położenie
strony musimy kliknąć na jego "ikonkę" (nazwę)
istniejącą w najniższej części ekranu.
#B2.
II Zjazd z września 1995 roku z okazji 50-lecia Politechniki Wrocławskiej:
Drugi z kolei zdjazd naszego roku odbył się
we wrześniu 1995 roku,
w 25 rocznicę ukończenia przez nas uczelni,
a jednocześnie z okazji 50-lecia Politechniki
Wrocławskiej. Zdjęcie grupowe z owego
drugiego zjazdu dostarczone zostało przez
Andrzeja Kruszyna
i pokazane jest poniżej jako "zdjęcie 2":
Zdjęcie 2 (courtesy Andrzej Kruszyna).
Uczestnicy drugiego zjazdu absolwentów
rocznika 1970 Wydziału Mechanicznego
Politechniki Wrocławskiej.
Oto wykaz osób ze zdjęcia:
[pierwszy rząd] - najbliższy obiektywu aparatu: (1-1) Janusz Szymkowski,
(1-2) Edward Jakubiszyn, (1-3) Bożena Brzozowska (Ciałkowska), (1-4) Prof. Jan Koh,
(1-5) Andrzej Boguski?, (1-6) Janusz Bondyra, (1-7) Stanisław Bania (Banerski).
[drugi rząd] - najbliższy wejścia do starego budynku I-24: (2-1) Kazimierz Miernicki,
(2-2) Andrzej Kruszyna, (2-3) Czesław Medyński, (2-4) dr inż Henryk Chrostowski.
#B3.
III Zjazd, 22-23 maja 2010 roku, z okazji 40-lecia ukończenia Politechniki Wrocławskiej:
Trzeci zjazd naszego rocznika odbył się
w sobotę i niedzielę, 22 i 23 maja 2010 roku,
czyli w 40 lat po ukończeniu przez nas uczelni.
Komunikat owego zjazdu przytoczony jest
poniżej.
#B3.1.
Sprawozdanie ze zjazdu w 2010 roku:
III ZJAZD ABSOLWENTÓW WYDZIAŁU MECHANICZNEGO 1970. POLTECHNIKI WROCŁAWSKIEJ.
Duszniki-Zdrój 22 i 23 maja 2010 roku.
Propozycję zorganizowania III zjazdu absolwentów wydziału mechanicznego 1970 roku Politechniki Wrocławskiej, zaproponował jeden z naszych kolegów Aleksander Komorowski. Propozycja została opublikowana na stronie internetowej wraz ze wstępnym programem zjazdu. Zaraz po opublikowaniu propozycji rozpoczął się okres poszukiwania kontaktów z koleżankami i kolegami. Bardzo przydatna okazała się strona opracowana przez naszego kolegę Jana Pająka mieszkającego aktualnie w Nowej Zelandii, zawierająca numery telefonów oraz adresy e-mailowe.
Przyznać trzeba, że aktywnymi podczas poszukiwania kontaktów okazali się: Maria Pogost (Mara Fox) mieszkająca w USA, Jan Kolenda mieszkający w Wałbrzychu, Grzegorz Średziński mieszkający w Dusznikach-Zdroju, Andrzej Kruszyna mieszkający w Radomiu oraz pomysłodawca zorganizowania zjazdu Aleksander Komorowski mieszkający w Jastrzębiu-Zdroju. Po wstępnej akceptacji zorganizowania zjazdu przez koleżanki i kolegów utworzył się komitet organizacyjny (czytaj samozwańczy komitet organizacyjny) w którego skład weszli: Grzegorz Średziński, Jan Kolenda, Zdzisław Bańkowski oraz Aleksander Komorowski.
Po ustaleniu wszystkich szczegółów zjazdu rozesłano zaproszenia do potencjalnych uczestników zjazdu. Wydawało się w pewnym momencie, że w zjeździe może zabraknąć koleżanki i kolegów mieszkających w USA i Kanadzie z powodu długotrwałej erupcji przez jeden z wulkanów w Islandii, kolejną przeszkodą była powódź która nawiedziła południowo-zachodnią część Polski. Jednak więzi jakie zawiązały się w okresie studiów okazały się silniejsze. W zjeździe uczestniczyło 50 osób. Zabrakło Stanisława Dzidowskiego któremu powódź we Wrocławiu zagrażała mieszkaniu.
Program zjazdu przedstawiał się następująco:
Sobota, 22.05.2010 roku:
12,00 - 15,00 * przyjazd uczestników zjazdu, powitanie przybyłych uczestników, zakwaterowanie uczestników w hotelu.
15,15 * zbiórka chętnych uczestników III zjazdu i wyjazd autokarem na
mszę św. w intencji uczestników zjazdu i zmarłych kolegów.
17,30 * rozpoczęcie III zjazdu „Duszniki-Zdrój 2010”.
19,00 * wykonanie wspólnego zdjęcia wszystkich uczestników zjazdu.
20,00 * rozpoczęcie bankietu.
Niedziela 23.05.2010 roku:
9,00 - 10,00 * wspólne śniadanie, wręczenie okolicznościowych dyplomów, dyskusja, podjęcie wspólnych wniosków przez uczestników zjazdu,
10,00 - 14,00 * spotkania w podgrupach, strzelanie na strzelnicy.
14,00 * wspólny obiad, zakończenie zjazdu.
Rozpoznanie przybywających koleżanek i kolegów oraz zaproszonych gości było bardzo zabawne i wesołe, bowiem czasami po przywitaniu mieliśmy problem kto to jest, bo witający zasłaniali przypięte identyfikatory, które wręczały przybywającym dwie przemiłe wnuczki Grzegorza Średzińskiego. Każdy otrzymał ponadto program zjazdu oraz wykaz uczestników zjazdu z numerem pokoju oraz telefonu.
Około godziny 15,00 prawie w komplecie pojechaliśmy podstawionym autokarem do centrum Dusznik na mszę świętą w intencji uczestników zjazdu oraz zmarłych kolegów. Przyznać należy, że msza była odprawiana przez młodego kapłana a kazanie wyjątkowo trafnie skierowana do nas. Po mszy wykonaliśmy zdjęcia grupy uczestniczącej we mszy św. przed ołtarzem. Następnie autokarem udaliśmy się do hotelu gdzie niezwłocznie rozpoczęło się uroczyste rozpoczęcie zjazdu. Na początku każda koleżanka i osoba towarzysząca płci pięknej otrzymała czerwoną różę.
Słowo wstępne skierował do uczestników gospodarz zjazdu Grzegorz Średziński oraz inicjator zjazdu Aleksander Komorowski. Następnie Ryszard Łukasiewicz odczytał przesłanie Jana Pająka z Nowej Zelandii do uczestników zjazdu. Jego treść została wysłuchana ze wzruszeniem. Potem każdemu z absolwentów głos udzielał Zdzisław Bańkowski. Poszczególne wypowiedzi miały trwać 1 minutę i w ciągu tego czasu należało opisać okres ostatnich 40-tu lat. Było to zadanie trudne ale nie niemożliwe dla absolwentów naszego rocznika. Często gospodarz zjazdu dyscyplinował gadatliwych kolegów dzwonkiem.
Zaraz po godzinie19,00 zjawił się zamówiony fotograf który wykonał nam zbiorowe zdjęcie, a po upływie kolejnych dwóch godzin każdy z nas miał w rękach gotowe zdjęcie.
O godzinie 20,00 po przygotowaniu sali oraz zespołu muzycznego, rozpoczął się bankiet. Bankiet przebiegał na luzie. Często przypominając wydarzenia jakie miały miejsce w okresie studiów tj. latach 1964-1970. Kolega Aleksander Komorowski odczytał treść przyrzeczeń uczestników III zjazdu „Duszniki-Zdrój 2010” które zebrani zaakceptowali, a mianowicie:
Czy przyrzekacie:
• conajmniej raz w roku wspominać mile spędzone chwile na tym spotkaniu – przyrzekamy,
• przyjeżdżać na następne spotkania, jeżeli zdrowie dopisze i fundusze będą wystarczające – przyrzekamy,
• utrzymywać kontakty między koleżankami i kolegami obecnymi na tym spotkaniu – przyrzekamy,
• czynić starania, aby nawiązać kontakty z koleżankami i kolegami nieobecnymi na tym spotkaniu i spowodować aby wzbogacili grono następnych spotkań – przyrzekamy,
• mile wspominać ciekawe i w miarę prawdziwe chwile z okresu studiów i przekazywać je innym – przyrzekamy.
Trzeba zaznaczyć, że przebieg bankietu był urozmaicany występami kolegów, szczególnie należy wymienić solowy śpiew Janusza Rutańskiego oraz Jerzego Szczerbiny, który akompaniując na akordeonie śpiewał. Wszyscy uczestnicy otrzymali śpiewniki wydane przez Politechnikę Wrocławską, które ułatwiały wspólne śpiewy oraz okolicznościowe znaczki wydane przez politechnikę. Wspólny bal zakończył się ok. godziny 3,00, a niekiedy w podgrupach trwał do białego rana. Po krótkim odpoczynku trwającym od 3 do 6 godzin odbyło się wspólne śniadanie na którym organizatorzy wręczyli pamiątkowe dyplomy każdemu z absolwentów.
Pod koniec śniadania Aleksander Komorowski podziękował wszystkim aktorom (uczestnikom) zjazdu, za zaufanie jakim obdarzyli organizatorów ze szczególnym podziękowaniem dla Marii Pogost, Janusza Rutańskiego oraz Jerzego Szczerbiny.
Wręczył w imieniu uczestników zjazdu podziękowanie za przygotowanie zjazdu: gospodarzowi spotkania Grzegorzowi Średzińskiemu, skarbnikowi Janowi Kolendzie oraz Zdzisławowi Bańkowskiemu.
Pod koniec śniadania rozpoczęła się dyskusja o kończącym się zjeździe oraz o planach zorganizowania następnych zjazdów, bowiem w okresie minionych 40 - tu lat odbyło się zaledwie trzy ( 1980 r, 1995 r, i obecny 2010 r. !!!!!!!!. Ustalono następny zjazd w maju 2012 roku, sugerując aby obecni organizatorzy przystąpili do organizacji pod koniec 2011 roku.
Dodatkowo uczestnicy zjazdu otrzymali ufundowane przez Burmistrza Dusznik naszego kolegę Grzegorza Średzińskiego, materiały promujące miasto w którym odbywaliśmy III zjazd. Do wspólnego obiadu o godzinie 14,00 trwały spacery, strzelanie na pobliskiej strzelnicy oraz dyskusje w małych grupach dotyczące szczególnie wspomnień z okresu studiów bądź okresu po studiach. Odnotować należy, że obecność zaproszonych gości znacząco wpłynęła na przebieg zjazdu.
Miło było słuchać, że organizatorzy zjazdu zorganizowali tak miłą atmosferę, program. Takie słowa wypowiadane przez poszczególne osoby są nagrodą dla organizatorów tego zjazdu i mobilizujące dla przyszłych organizatorów następnych zjazdów. Podczas zjazdu organizatorzy udostępnili okolicznościową pieczęć, którą można było oznakować otrzymane pamiątki.
Do zobaczenia na IV zjeździe w maju 2012 roku.
Uczestnik zjazdu AGK
Ewentualne uwagi, sprostowania można przesłać na adres e-mail [email protected]
#B3.2.
Zdjęcie zbiorowe uczestników 3-go zjazdu w 2010 roku:
Zdjęcie 3 (courtesy Aleksander Komorowski). Zbiorowe zdjęcie uczestników III zjazdu absolwentów Wydziału Mechanicznego
Politechniki Wrocławskiej 1970. Duszniki-Zdrój 22 i 23 maja 2010 roku.
Pokazani na zdjęciu:
1. Edward Barzycki,
2. Ryszard Kaczmarski – gość zjazdu,
3. Osoba towarzysząca Ryszardowi Kaczmarskiemu,
4. Maria Pogost (Mara Fox),
5. Osoba towarzysząca Stanisławowi Mendelowskiemu,
6. Stanisław Mendelowski,
7. Osoba towarzysząca Józefowi Chabińskiemu,
8. Józef Chabiński,
9. Aleksander Komorowski,
10. Osoba towarzysząca Ryszardowi Łukasiewiczowi,
11. Janusz Mstowski,
12. Bożena Ciałkowska (Brzozowska),
13. Zdzisław Bańkowski,
14. Halina Szaro (Chlebosz),
15. Józef Choroba,
16. Ś.P. Bernard Dudek,
17. Ś.P. Stanisław Kaczmarczyk,
18. Janusz Krassowski,
19. Stanisław Banerski (Bania),
20. Ś.P. Kazimierz Grzelak,
21. Maciej Rusin,
22. Kazimierz Miernicki,
23. Ryszard Łukasiewicz,
24. Henryk Górgól,
25. Waldemar Dziurzyński,
26. Jerzy Hołdyk,
27. Wiesław Jabłoński,
28. Janusz Kwasecki,
29. Andrzej Patocki,
30. Osoba towarzysząca Romanowi Sperzyńskiemu,
31. Ś.P. Roman Sperzyński,
32. Janusz Rutański,
33. Andrzej Golenko,
34. Mieczysław Pytel - gość zjazdu,
35. Żona Józefa Pielorza,
36. Józef Pielorz,
37. Janusz Szymkowski,
38. Jan Kolenda,
39. Jerzy Szczerbina,
40. Czesław Medyński,
41. Krzysztof Janik,
42. Jan Zakrzewski,
43. Bogdan Hełka,
44. Grzegorz Średziński,
45. Marek Przygodzki,
46. Mieczysław Cisło,
47. Janusz Dziuk,
48. Tadeusz Łosik,
49. Żona Janusza Bondyry,
50. Janusz Bondyra.
* * *
Uwaga: aby przypomnieć sobie "kto jest kto" na powyższym zdjęciu, wystarczy kliknąć na poniższy guzik
lub kliknąć na (zielony i podkreślony) link do zdjęcia
"zjazd_2010_kto_jest_kto.jpg" -
co spowoduje pojawienie się odrębneg zdjęcia które zawiera już numery z podpisu ponanoszone na poszczególne osoby ze zdjęcia.
Powyższe zdjęcie jest udostępniane w aż tak dużej rozdzielczości (tj. zajmującej około 7 MB), że twarz każdego
uczestnika zjazdu daje się wyraźnie powiększyć do wiekości przy której twarz ta wypełni cały ekran komputera
i ciągle jest ostro widoczna. Dlatego jeśli oglądający życzy sobie przeanalizować powiększenie powyższego
zdjęcia, np. aby przypomnieć sobie rysy twarzy poszczególnych uczestników zjazdu, wówczas może dokonać
tego w dużej rozpiętości powiększeń i to aż na kilka odmiennych sposobów. Pierwszy sposób (1) polega
na kliknięciu na owo zdjęcie - co spowoduje pojawienie się powiększalnej wersji tego zdjęcia w odrębnym okienku,
gdzie oglądający będzie mógł je powiększać z pomocą narzędzi wbudowanych do jego internetowej przeglądarki.
(W nowych przeglądarkach narzędzia te przyjmują zwykle wygląd małej "lupki" z plusem w środku, pojawiającej
się na dolnym marginesie okienka z tym zdjęciem. Po kliknięciu na tą "lupkę" i następnym kliknięciu na zdjęcie,
zdjęcie to zostaje powiększone.) Drugi sposób (2) polega na kliknięciu na następujący (zielony) guzik linku:
- co otworzy nowe niewielkie okienko z powiększalną wersją powyższego zdjęcia, jakie to okienko daje się
potem złapać myszą za prawy dolny róg i powiększyć do dowolnych rozmiarów. Po instrukcję powiększania
i przemieszczania owego nowo-otwierającego się okienka kliknij na guzik
(odnotuj że zasady tego powiększania i przemieszczania fotografii są też wyjaśniane na początku okienek
jakie się otworzą po kliknięciu na guzik "Bóg a cierpienia" z punktu #F1 poniżej, lub guzik "radościach po 60-tce"
z punktu #G2 przy końcu tej strony).
Trzeci sposób (3) powiększenia tego zdjęcia polega na załadowaniu jego kopii do własnego komputera i
następnym oglądaniu we własnym komputerze z pomocą jakiegoś posiadanego w nim programu pozwalającego na
powiększanie analizowanych zdjęć, np. "My computer", "Windows Explorer", "Microsoft Photo Editor", "Paint", itp.
Ten sposób umożliwia uzyskiwanie najwyższych i najostrzejszych powiększeń. Istnieje wiele sposobów
załadowania kopii tego zdjęcia do swego komputera (np. wystarczy kliknąć myszą na symbol dyskietki który
pojawia się w górnym-lewym narożniku tego zdjęcia kiedy wjedziemy na nie myszą, poczym wykonać instrukcje
jakie się pojawią) - warto przy tym wiedzieć, że do zdjęć wirusy komputerowe NIE mogą się doczepiać.
Ostatni zaś sposób (4) oglądnięcia powiększenia tego zdjęcia polega na odwiedzeniu dowolnej innej strony
internetowej jaka też udostępnia powyższe zdjęcie w jego wersji o wysokiej rozdzielczości pozwalającej na rozróżnianie
rysów twarzy. Osobiście z przyjemnością rekomendowałbym do oglądnięcia w tym celu strony czasopisma "PRYZMAT"
wydawanego przez naszą rodzimą uczelnię, Politechnikę Wroclawską. W swoim numerze 239, na stronach 72 i 73,
pokazuje ono również powyższe zdjęcie uczestników Zjazdu naszego Roku w Dusznikach w 2010 roku, oraz prezentuje
opis tego spotkania. Oczywiście, tamta strona czasopisma PRYZMAT jest przygotowana profesjonalnie, stąd rozdzielczość
pokazanego tam zdjęcia też jest równa rozdzielczości zdjęcia jakie ja pokazuję na moich stronach. Ponadto, czasopismo
PRYZMAT w ciekawy i rzetelny sposób informuje o nowinach związanych z Politechniką Wrocławską, stąd kiedy raz ktoś
je odwiedzi, jak magnes będzie ono go potem przyciągało po następne nowiny. Aby oglądnąć sobie to zdjęcie i strony
72 i 73 z czasopisma PRYZMAT, trzeba najpierw uruchomić jego witrynę np. poprzez kliknięcie na nastepujący link z
jego adresem jaki używało ono w 2010 roku:
www.pryzmat.pwr.wroc.pl.
Potem w dziale "Rok akademicki 2009/2010" należy kliknąć na PDF egzemplarz owego numeru 239, tj. kliknąć na
wiersz "Pryzmat 239.pdf". Zdjęcie i opis III Zjazdu znajduje się w owym numerze 239 na stronach 72 i 73.
#B4.
Zjazd z okazji 100-lecia Politechniki Wrocławskiej - piątek, 26 listopada 2010 roku:
W piątek, dnia 26 listopada 2010 roku, na
Politechnice Wrocławskiej rozpoczął się
dwudniowy "Światowy Zjazd Absolwentów"
z okazji obchodów 100-lecia istnienia tej
uczelni. Niniejszym mam więc przyjemność
poinformować, że w zjeździe tym uczestniczyła
też pięcio-osobowa (wyłącznie męska)
reprezentacja naszego roku. Oto zdjęcie
naszych reprezentantów:
Zdjęcie 4 (courtesy Grzegorz Średziński). Zbiorowe zdjęcie reprezentantów naszego roku
na "Światowym Zjeździe" z okazji 100-lecia Politechniki Wrocławskiej. Wykonane we Wrocławiu,
w piątek dnia 26 listopada 2010 roku, cyfrowym aparatem "Nikon Coolpix".
Pokazani na zdjęciu są (wymieniam tylko mężczyzn, licząc od lewej ku prawej):
1. Andrzej Kruszyna,
2. Staszek Przeworek,
3. Leszek Mozyrko,
4. Staszek Banerski (Bania),
5. Grzesiek Średziński.
Trzy dziewczyny też obecne na zdjęciu są "Hostesses'ami Zjazdu", tj. studentkami czwartego
i piątego roku naszej Politechniki jakie pomagały w organizacji Zjazdu i uświetniały swoją
obecnością oficjalną część Zjazdu.
Jeszcze jedno zdjęcie trzech uczestników tego
samego Zjazdu 100-lecia (tj. Staszka Przeworka,
Staszka Banerskiego (Banię), oraz Andrzeja Kruszyny)
zostało wystawione jako "zdjęcie 6" na stronie
Andrzeja Kruszyny.
Na tamtym zdjęciu polecam szczególnej uwadze
tzw. "orb" - który zdaje się zawisać tuż
przy czapce Andrzeja Kruszyny i który wcale
NIE jest "plamą na kliszy" (jak niektórzy "orby"
te nazywają) ponieważ zdjęcie owo też wykonane
zostało aparatem cyfrowym "Nikon Coolpix"
(kliknij na niniejszy (zielony) link aby tutaj zobaczyć to zdjęcie z orbem).
Niektórzy badacze UFO wierzą, że owe "orby" są
to rodzaje minaturowych, bezzałogowych, sterowanych
komputerowo wehikułów UFO. Tą ich naturę wehikułów
UFO najlepiej ujawnia spora już liczba takich "orbów"
utrwalonych na wideo i wyraźnie tam ujawniających
jak szybko i jak "inteligentnie" one latają - np. nocami
świecąc intensywnie i "bawiąc się" z obserwującymi
je ludźmi. Orbom tym poświęcono już aż cały szereg
filmów i programów dokumentacyjnych okazyjnie
pokazywanych w telewizji. Omawia je także sporo
moich stron internetowych. Przykładowo, raporty
ich naocznych obserwatorów przytoczone są, m.in.,
w punkcie #E3.2 na stronie o nazwie
newzealand_pl.htm,
czy w punktach #I1 i #I3 na innej stronie o nazwie
explain_pl.htm.
Z kolei swoje zdjęcia takich orbów też uchwyconych
aparatem cyfrowym pokazałem m.in. jako "Fot. #G1ab"
i "Fot. #G2ab" na stronie o nazwie
landslips_pl.htm.
(Te "moje" orby były fotografowane w plenerze,
w naturalnym świetle ale pod nieobecność słońca
na znacząco zachmurzonym niebie, oraz pod
nieobecność jakichkolwiek źródeł sztucznego
światła - wyjaśniam te szczegóły na wypadek
gdyby ktoś np. twierdził że owe "orby"
są powiedzmy refleksjami żarówek.)
#B5.
"Czwarty Zjazd z 2012 roku" - odbyty w piątek, sobotę i niedzielę, dnia 25, 26 i 27 maja 2012 roku:
Absolwenci Wydziału Mechanicznego z roku 1970
Politechniki Wrocławskiej spotkali się kolejny
raz na IV zjeździe w Dusznikach-Zdroju w piątek,
sobotę i niedzielę, 25 do 27 maja 2012 roku.
#B5.1.
Sprawozdanie z 4-go zjazdu w 2012 roku:
Kolejny IV zjazd absolwentów Wydziału Mechanicznego z roku 1970 odbył się
aby powspominać okres studiów i odnowić więzi jakie zawiązały się podczas
odbywania studiów na naszej uczelni w latach 1964-1970 oraz powspominać
porzednie zjazdy. Termin IV zjazdu został określony na poprzednim spotkaniu
jakie odbyło się w maju 2010 roku.
Organizacją IV zjazdu zajęli się koledzy samozwańczego komitetu
organizacyjnego poprzedniego zjazdu w osobach: Grzegorz Średziński, Jan Kolenda,
Aleksander Komorowski i Zdzisław Bańkowski. Zgodnie z sugestią z poprzedniego
spotkania zaplanowano zjazd 3 dniowy. Opracowano program zjazdu i rozesłano
zaproszenia do potencjalnych uczestników, zaproszono również koleżanki i
kolegów którzy ukończyli nasz wydział w roku 1969. Łącznie w zjeździe
uczestniczyło 31 absolwentów z roku 1970,
8 absolwentów z roku 1969 oraz 11 zaproszonych gości (głównie osoby towarzyszące).
Kilku uczestników spotkania dojechało w drugim dniu zjazdu.
Spotkanie uczestników zjazdu po zakwaterowaniu rozpoczęło się od
wspólnej obiadokolacji która potrwała dość długo. Następnie w podgrupach
odbywały się spotkania które czasami przedłużyły się do późnych godzin nocnych.
W sobotę po śniadaniu mieszkaniec Dusznik-Zdoju i wieloletni burmistrz
tego miasta Grzegorz Średziński zaproponował wspólne zwiedzanie ciekawszych
obiektów w mieście a były to: Muzeum Papiernictwa gdzie mogliśmy zapoznać się
z produkcją ręcznie czerpanego papieru, Pijalnia Wód Mineralnych, Dworek im.
Fryderyka Chopina w którym corocznie od 1946 odbywają się Międzynarodowe
Festiwale Chopinowskie. Zwiedzanie trwało ponad cztery godziny ale było warte,
bo oprowadzający Grzegorz Średziński okazał się wspaniałym przewodnikiem.
Po powrocie, zregenerowaniu sił i wspólnym obiedzie chętni udali się do Kościoła
pw. św. Franciszka z Asyżu przy Klasztorze O.O. Franciszkanów na mszę świętą
w intencji uczestników zjazdu i zmarłych kolegów - szczególnie tych którzy
zmarli a uczestniczyli w poprzednim zjeździe (tj. Kazimierz Grzelak, Roman Sperzyński
i Bernard Dudek). Do mszy śpiewał nasz kolega Janusz Rutański.
Następnie odbyła się oficjalne otwarcie IV zjazdu przez gospodarza
zjazdu Grzegorza Średzińskiego który wygłosił mowę powitalną, następnie każda
z Pań tradycyjnie otrzymała od członków komitetu organizacyjnego czerwoną różę.
Koledzy którzy nie uczestniczyli w poprzednim spotkaniu zapoznali
zebranych z losami zawodowymi jakie miały miejsce od ukończenia naszej uczelni
w roku 1970. Aktorami tej prezentacji byli: Edward Stanisław Dzidowski, Andrzej
Kruszyna, Andrzej Zbyryt i Stanisław Przeworek - którego wypowiedź była ciekawa
i wyjątkowo zabawna. Pozostali absolwenci zaktualizowali wypowiedź wygłoszoną
na poprzednim spotkaniu. Zaraz po części oficjalnej wykonano wspólne zdjęcie uczestników zjazdu.
O godz. 20.00 rozpoczął się oczekiwany bankiet na którym do tańca
przygrywał zaproszony muzyk. Atmosfera na bankiecie była wspaniała, urozmaicana
wspólnymi śpiewami. Bankiet zakończył się ok. godz. 2.00, ale wielu uczestników
zjazdu w podgrupach wspominała lata studiow.
Po śniadaniu w trzecim dniu nastąpiło podsumowanie zjazdu na którym
członkowie komitetu organizacyjnego wręczyli absolwentom certyfikaty uczestnictwa
w IV zjeździe oraz podziękowań uczestnikom którzy byli na wszystkich 4. zjazdach,
a byli nimi Bożena Ciałkowska, Stanisław Banerski i Kazimierz Miernicki. Na koniec
absolwenci wypełnili anonimowo przygotowaną ankietę z której wynika aby zorganizować
kolejny V jubileuszowy zjazd w Dusznikach-Zdroju w maju 2015 roku.
Po wykwaterowaniu się z ośrodka po wspólnym obiedzie nastąpiło zakończenie IV zjazdu.
Do spotkania w większym gronie na V jubileuszowym zjeździe w maju 2015 roku
Pozdrawiam Aleksander G. Komorowski
#B5.2.
Zdjęcie zbiorowe uczestników 4-go zjazdu w 2012 roku:
Zdjęcie 5 (courtesy Aleksander Komorowski). Zbiorowe zdjęcie uczestników IV zjazdu rocznika 1970
absolwentów Wydziału Mechanicznego Politechniki Wrocławskiej. Duszniki-Zdrój 25 do 27 maja 2012 roku.
Dystyngowane osoby widoczne na tym zdjęciu to:
1. Jan Kolenda,
2. Żona Grzegorza Średzińskiego,
3. Jan Zakrzewski,
4. Grzegorz Średziński,
5. Jerzy Szczerbina,
6. Stanisław Przeworek,
7. Żona Bogdana Hełki,
8. Andrzej Kruszyna,
9. Janusz Dziuk,
10. Żona Józka Pielorza,
11. Józef Pielorz,
12. Janusz Kwasecki,
13. Janusz Krassowski,
14. Janusz Mstowski,
15. Andrzej Zbyryt,
16. Andrzej Golenko,
17. Andrzej Patocki,
18. Mieczysław Pytel (nie kończył studiów z nami - zaproszony gość),
19. Mieczysław Cisło,
20. Jerzy Hołdyk,
21. Krzysztof Janik,
22. Stanisław Banerski,
23. Stanisław Mendelowski,
24. Aleksander Komorowski,
25. Zdzisław Bańkowski,
26. Żona Zdzisława Bańkowskiego,
27. Kazimierz Miernicki,
28. Bogdan Hełka,
29. Edward Dzidowski,
30. Ryszard Kaczmarski (nie kończył studiów z nami - zaproszony gość),
31. Żona Ryszarda Kaczmarskiego,
32. Janusz Rutański,
33. Ryszard Łukasiewicz,
34. Żona Ryszarda Łukasiewicza,
35. Żona Aleksandra Komorowskiego,
36. Józef Chabinski,
37. Bożena Ciałkowska,
38. Edward Barzycki,
39. Mara Fox.
* * *
Uwaga: aby przypomnieć sobie "kto jest kto" na powyższym zdjęciu, wystarczy
porównać numery przyporządkowane poszczególnym osobom w powyższym podpisie
pod "zdjęciem 5", z numerami jakie na odrębnym zdjęciu o nazwie
"zjazd_2012_kto_jest_kto.jpg"
ponanoszone na poszczególne osoby ze zdjęcia. Aby zaś zobaczyć owo zdjęcie
"zjazd_2012_kto_jest_kto.jpg"
wystarczy kliknąć na poniższy guzik
#B5.3.
Zdjęcie rocznika 1969 uczestników zjazdu w 2012 roku:
Ponieważ uczestnikami zjazdu w 2012 roku były także nasze koleżanki i byli nasi koledzy
z rocznika 1969 absolwentów naszego wydziału, poniżej przytaczam ich zbiorowe zdjęcie. Oto ono:
Zdjęcie 5(1969) (courtesy Aleksander Komorowski). Zbiorowe zdjęcie uczestników zjazdu rocznika 1969
absolwentów Wydziału Mechanicznego Politechniki Wrocławskiej. Duszniki-Zdrój 25 do 27 maja 2012 roku.
Dystyngowane osoby widoczne na tym zdjęciu to:
1 Stanisław Dobrowolski, 3 Ryszard Kluk, 7 Andrzej Bondyra (brat Janusza Bondyra widocznego na "Zdjęciu 3").
W tym miejscu mam apel do czytelników - mianowicie zaistniały obiektywne trudnści w identyfikowaniu
pozostałych osób z powyższego zdjęcia. Dlatego bardzo bym prosił o pomoc w ustaleniu "kto jest kto".
Pomocną informacje proszę wysłać na mój adres emailowy:
[email protected].
Z góry dziękuję.
* * *
Uwaga: aby przypomnieć sobie "kto jest kto" na powyższym zdjęciu, wystarczy
porównać numery przyporządkowane poszczególnym osobom w powyższym podpisie
pod "zdjęciem 5(1969)", z numerami jakie na odrębnym zdjęciu o nazwie
"zjazd_2012_1969_kto_jest_kto.jpg"
ponanoszone na poszczególne osoby ze zdjęcia. Aby zaś zobaczyć owo zdjęcie
"zjazd_2012_1969_kto_jest_kto.jpg"
wystarczy kliknąć na poniższy guzik
#B6.
"Piąty Zjazd z 2015 roku" - odbyty w piątek, sobotę i niedzielę, dnia 29, 30 i 31 maja 2015 roku:
Drogie Koleżanki i Koledzy.
W maju 2012 r. na naszym ostatnim spotkaniu w Jamrozowej Polanie obiecaliśmy sobie spotkanie w 45 rocznicę ukończenia studiów tj. w maju 2015 r. i ponad 50 lat od ich rozpoczęcia.
Jest to świetna okazja, aby się spotkać i powspominać kolejny raz nie tylko okres studiów.
Dlatego pragniemy zaproponować chyba ostatnie spotkanie trzydniowe w Zieleńcu koło Dusznik Zdroju (trzydniowe bo emeryci wolno chodzą, wolno myślą, wolno piją i to nie wszyscy i mają dużo wolnego czasu).. Oczekujemy również na propozycje wzbogacenia programu.
W czasie tego spotkania dla chętnych wycieczka po okolicy, a może do Czech na obiad z piwem jak też uroczysty bankiet.
Zapraszamy zatem do zgłaszania chęci uczestnictwa najchętniej z osobą towarzyszącą do dnia 15 lutego 2015 r. a termin spotkania to 29, 30, 31 maj 2015r..
Wstępny koszt imprezy około 400 zł od osoby . Szczegółowy program zostanie przesłany w terminie póżniejszym. Koleżanki i Koledzy apelujemy aby każdy z nas poczynił starania aby odnaleźć kolegów
którzy do tej chwili nie uczesniczyli w naszych spotkaniach i przekonać ich do udziału w V zjeździe Duszniki-Zdrój, Zieleniec 2015.
Zgłoszenia na adres [email protected] lub Tel.: 601 828 483 lub 748 481 881 (Jan Kolenda)
Informacje na temat zjazdu udzielą też współorganizatorzy :
Zdzisław Bańkowski, tel.: 746442424 lub 785335325, email: [email protected] Grzegorz Średziński, tel.: 748669350 lub 601476425, email: [email protected] Aleksander Komorowski, tel.: 531 041 381, email: [email protected]
#B6.1.
Program 5-go zjazdu w 2015 roku:
DROGA KOLEŻANKO, DROGI KOLEGO !!!!!!!!
Serdecznie zapraszamy na V Jubileuszowy Zjazd z okazji
45-lecia ukończenia Wydziału Mechanicznego
Politechniki Wrocławskiej
Zjazd odbędzie się w dniach 29, 30 i 31 maja (piątek, sobota, niedziela) 2015 r.
w Hotelu Zieleniec w Dusznikach - Zdroju, Zieleńcu.
W zjeździe mile widziane osoby towarzyszące oraz koledzy którzy studiowali
dogłębniej i ukończyli wydział w następnych latach.
Program zjazdu
Piątek 29.05.2015 r.
Godz. 14.00 - 17.00 * przyjazd do hotelu i indywidualne zakwaterowanie w hotelu wg listy dostarczonej przez komitet organizacyjny,
Godz. 18.00 - 19.30 * wspólna obiadokolacja.
Sobota 30.05.2015 r.
Godz. 8.00 - 10.00 * śniadanie,
Godz. 10.00 - 14.00 * indywidualne lub grupowe zwiedzanie okolic. Proponujemy wjazd kolejką linową do granicy państwa i spacer do czeskiego schroniska Masarikowa Chata (bilet 10 zł) lub spacer na szczyt Orlica (1084 m.n.p.m.) 1,5 h marszu w jedną stronę (chętni zwiedzania okolic winni zabrać ze sobą odpowiedni ubiór i sprzęt turystyczny),
Godz. 14.30 * obiad
Godz. 16.00 * dla chętnych msza św. w intencji zmarłych kolegów i uczestników V zjazdu (przejazd do kościoła i powrót do hotelu we własnym zakresie),
Godz. 18.00 - 19.30 * otwarcie zjazdu,
Godz. 20.00 - 2.00 * bankiet.
Niedziela 31.05.2015 r.
Godz. 8.00 - 10.00 * śniadanie,
Godz. 10.00 - 11.30 * podsumowanie V zjazdu,
Godz. do 13.00 * wykwaterowanie z hotelu,
Godz. 13.00 - 14.30 * wspólny obiad, zakończenie zjazdu.
Całkowity koszt zjazdu wynosi tylko 400,00 zł na osobę. Wobec konieczności wcześniejszego zarezerwowania hotelu wpłaty za udział w zjeździe należy dokonać w terminach jak niżej. Zadatek w kwocie 150,00 zł. do dnia 25 marca 2015 r. pozostałą część w terminie do dnia 10 maja 2015 r. na konto sekretarza komitetu organizacyjnego. Można dokonać wpłaty jednorazowo całkowitej kwoty, lecz do dnia 31marca 2015 r.
Jan Kolenda 58-304 Wałbrzych ul. Sulkowskiego 15 m
Informacja dodatkowe:
Dla zainteresowanych możliwość wcześniejszego przyjazdu lub dłuższego pobytu. Faktu tego należy dokonać indywidualnie i wyprzedzająco w recepcji hotelu (podając hasło 5 zjazd wydziału mechanicznego) pod następującym adresem: Duszniki-Zdrój, Zieleniec 134 Hotel Zieleniec, tel. 74 866 0433 lub 601 953 468 , e- mail [email protected] lub [email protected] ,
www.mieszkozieleniec.pl i
www.hotelzieleniec.pl.
Dojazd do hotelu:
Jadąc drogą DK8/E67 z Kłodzka w kierunku Kudowy za zjazdem do centrum Dusznik jedź 3,3 km gdzie należy skręcić w lewo w drogę DW 389. Jadąc 7,9 km po lewej stronie będzie hotel Zieleniec.. Komunikaty dotyczące organizowanego zjazdu można znaleźć na stronie: Stowarzyszenia Absolwentów Politechniki Wrocławskiej
www.absolwent.pwr.wroc.pl
zakładka absolwent - zjazdy lub na jednej ze stron prowadzonych przez naszego kolegę Jana Pająka np.
www.totalizm.com.pl/1970/rok.htm lub
www.pajak.org.nz/1970/rok.htm.
Dodatkowe informacje można uzyskać u członków komitetu organizacyjnego:
Gospodarz: Grzegorz Średziński tel. 74 866 9350, tel. kom. 601 476 425, e-mail [email protected] Skarbnik: Jan Kolenda tel. 74 848 1881, tel. kom. 601 828 483, e-mail [email protected] Aleksander Komorowski tel. 531 041 381, e-mail [email protected] Zdzisław Bańkowski: tel. 74 644 2424, tel. kom. 785 335 325, e-mail [email protected]
O ORGANIZOWANYM ZJEŹDZIE PROSIMY POINFORMOWAĆ KOLEGÓW Z KTÓRYMI MACIE KONTAKT A NIE BYLI NA POPRZEDNICH ZJAZDACH,
DO ZOBACZENIA. Komitet Organizacyjny V zjazdu
#B6.2.
Zdjęcie zbiorowe uczestników 5-go zjazdu w 2015 roku:
Zdjęcie 6 (courtesy Jan Kolenda). Zbiorowe zdjęcie uczestników V zjazdu rocznika 1970
absolwentów Wydziału Mechanicznego Politechniki Wrocławskiej. Zieleniec 29 do 31 maja 2015 roku.
(Kliknij na to zdjęcie aby zobaczyc je w powiększeniu)
Dystyngowane osoby widoczne na tym zdjęciu to (wyszczególnione począwszy od najwyższego rzędu, od lewej ku prawej):
1 Janusz Kwasecki
2 Jan Zakrzewski
3 Janusz Dziuk
4 Bogdan Hełka
5 Janusz Bondyra
6 Żona Józefa Pielorza
7 Józef Pielorz
8 Kazimierz Miernicki
9 Andrzej Zbyryt
10 Maciej Rusin
11 Ryszard Łukasiewicz
12 Jan Stańczyk
13 Mieczysław Cisło
14 Ś.P. Stanisław Kaczmarczyk
15 Zona Bogdana Hełki
16 Andrzej Kruszyna
17 Stanisław Przeworek
18 Jan Kolenda
19 Andrzej Golenko
20 Waldemar Dziurzyński
21 Czesław Medyński
22 Józef Chabiński
23 Żona Ryszarda Łukasiewicza
24Janusz Krassowski
25 Andrzej Patocki
26 Jerzy Szczerbina
27 Tadeusz Łosik
28 Żona Józefa Chabińskiego
29 Żona Grzegorza Średzińskiego
30 Aleksander Komorowski
31 Grzegorz Średziński
32 Stanisław Banerski
33 Janusz Rutański
34 Jerzy Hołdyk
* * *
Uwaga: aby przypomnieć sobie "kto jest kto" na powyższym zdjęciu, wystarczy
porównać numery przyporządkowane poszczególnym osobom w powyższym podpisie
pod "zdjęciem 6", z numerami jakie na odrębnym zdjęciu o nazwie
"zjazd_2015_kto_jest_kto.jpg"
ponanoszone na poszczególne osoby ze zdjęcia. Aby zaś zobaczyć owo zdjęcie
"zjazd_2015_kto_jest_kto.jpg"
wystarczy kliknąć na poniższy guzik
#B7.
"Szósty Zjazd z 2018 roku" - który odbył się w Zieleńcu od piątku do niedzieli w dniach 2018/06/8-10:
#B7.1.
Program 6-go zjazdu w 2018 roku:
DROGA KOLEŻANKO I DROGI KOLEGO
Podczas ostatniego V zjazdu w 2015 roku obiecaliśmy sobie spotkanie w roku 2018
I oto nadszedł ten czas Wg naszego rozeznania na spotkanie przybędzie około 40 osób
Zjazd jak już informowaliśmy odbędzie się w Zieleńcu w dniach 8-10 06 2018
Miejscem spotkania będzie ośrodek AGAL SPORT 57-340 Duszniki Zdrój Zieleniec 50
Program zjazdu
Piątek 08-06-2018 roku, godziny:
14.00 - 17.00 * przyjazd do hotelu i indywidualne zakwaterowanie w hotelu
17.30 - 18.30 * wspólna obiadokolacja w formie lunchu (przy ognisku o ile pogoda na to pozwoli)
19.00 - do końca * spotkanie integracyjne przy piwie i piosenkach naszej młodości
Sobota 09-06-2018 roku, godziny:
8.00 - 10.00 * śniadanie,
10.00 - 14.00 * indywidualne lub grupowe zwiedzanie okolic. Proponujemy wjazd kolejką linową do granicy państwa i spacer do czeskiego schroniska Masarikowa Chata na piwo lub spacer na szczyt Orlica (1084 m.n.p.m.) 1,5 h marszu lub zajęcia w podgrupach dla leniwych ,lub zmęczonych, albo wypad do Kudowy
14.30 * obiad
16.00 * dla chętnych msza św. w intencji zmarłych kolegów i uczestników zjazdu
17.45 * Zdjęcie pamiątkowe
18.00 - 19.30 * otwarcie zjazdu,
20.00 - 2.00 * bankiet.
Niedziela 10-06-2018 roku, godziny:
8.00 - 10.00 * śniadanie,
10.00 - 11.30 * podsumowanie V zjazdu,
do 13.00 * wykwaterowanie z hotelu,
13.00 - 14.30 * wspólny obiad, zakończenie zjazdu.
Zakwaterowanie w pokojach dwuosobowych z pełnym węzłem sanitarnym
Jest możliwość zakwaterowania 1 osoby w pokoju ale za dopłatą 40 zł/dobę
Opłatę tą należy uiścić na miejscu
Ze względu na dość szeroki zaproponowany program turystyczno-ogniskowy prosimy o odpowiedni ekwipunek, ,oraz o zabranie śpiewników z III zjazdu.
KOSZT UCZESTNICTWA WYNOSI 400ZŁ OD OSOBY
Zaliczkę w wysokości 150 zl należy wpłacić do dnia 15-05-2018, z podaniem własnego nazwiska.
Pozostałą część tj 250 zł na miejscu w Zieleńcu
Koleżanki i Koledzy którzy przyjadą z zagranicy mogą uiścić całą kwotę już na miejscu
potwierdzając obecność wcześniejszym e mailem lub smsem
Około 25 maja podamy nr telefonów osób mieszkających koło siebie w celu wspólnego transportu
Komitet organlzacyjny: Grzegorz Średziński, Jan Kolenda, Zdzisław Bańkowski, Aleksander Komorowski
#B7.2.
Zdjęcia zbiorowe uczestników 6-go zjazdu w 2018 roku:
Witam i przesyłam zdjecia z VI zjazdu mechaników,
który dzisiaj się zakończył w Zieleńcu. Od piątku
do dzisiaj 32 uczestników spędziło wspólnie czas
wspominając razem okres studiów od których minęło
48 lat. Uczestnicy wyrazili ochotę spędzenia wspólnie
50-ki od ukończenia studiów. To już za dwa lata.
Pozdrawiam Grzegorz
Oto kilka fotek:
Uwaga: aby przypomnieć sobie "kto jest kto" na powyższym zdjęciu, wystarczy
porównać numery przyporządkowane poszczególnym osobom w podanym poniżej wykazie,
z numerami jakie na odrębnym zdjęciu o nazwie
"zjazd_6_2018_kto_jest_kto.jpg"
są ponanoszone na poszczególne osoby z tego zdjęcia. Aby zaś zobaczyć owo zdjęcie
"zjazd_6_2018_kto_jest_kto.jpg"
wystarczy kliknąć na poniższy guzik
lub kliknąć tu na dowolny (zielony i podkreślony) link do zdjęcia
"zjazd_6_2018_kto_jest_kto.jpg".
Wykaz dystyngowanych osób widocznych na tym zdjęciu (wyszczególnienie począwszy od najwyższego rzędu, od lewej ku prawej):
1 = Wiesiu Jabłoński,
2 = Janusz Dziuk,
3 = Czesław Medyński,
4 = Kazimierz Miernicki,
5 = Andrzej Golenko,
6 = Waldek Dziurzyński,
7 = Stanisław Banerski,
8 = Mieczysław Cisło,
9 = Jerzy Hołdyk,
10 = Roman Janik (brat Krzysztofa) gość,
11 = Stanisław Przeworek,
12 = Bogdan Hełka,
13 = Andrzej Patocki,
14 = Janusz Szymkowski,
15 = Janusz Kwasecki,
16 = Tadeusz Łosik,
17 = Krzysztof Janik,
18 = Janusz Rutański,
19 = Halina Szaro (Chlebosz),
20 = Andrzej Kruszyna,
21 = Jan Kolenda,
22 = Jan Stańczyk,
23 = Grzegorz Średziński,
24 = Edward Barzycki,
25 = Bożena Ciałkowska (Brzozowska),
26 = Andrzej Zbyryt,
27 = Lucyna Chabińska (żona Józefa) gość,
28 = Jozef Chabiński,
29 = Mery Fox (Maria Pogost),
30 = Jerzy Szczerbina,
31 = Jan Zakrzewski,
32 = dla ścisłości kronikarskiej podajemy, że w zjeździe uczestniczył
też Włodzimierz Wigdorczyk, partner Marysi Pogost, ale nie zdążył
się przebrać i stąd go nie ma na tym foto - dlatego dodatkowo załączamy
odrębne zdjęcie (jakie można oglądnąć po kliknięciu na
niniejszy zielony link),
na którym pokazany został jako pierwszy z trzech uwiecznionych tam osób.
Oprócz Włodzimierza, zdjęcie to pokazuje też siedzącego przy nim Tadeusza
Łosik (w różowej koszuli) oraz Wiesława Jabłońskiego siedzącego poza stołem.
#B8.
"Siódmy Zjazd z 2020 roku" - który miał odbyć
się w Zieleńcu od piątku do niedzieli w ostatni
weekend maja, tj. w dniach 2020/05/29-31:
Motto:
"W ciężkich warunkach bojowych 'sinus alfa'
może zbliżać się do wartości wynoszącej trzy."
(Powiedzenie oficera od
"Mostów Wysokich" naszego Szkolenia
Wojskowego z czasów studiów)
#B8.1.
Projekt programu 7-go zjazdu w 2020 roku:
DROGA KOLEŻANKO I DROGI KOLEGO
Podczas ostatniego VI zjazdu w 2018 roku obiecaliśmy
sobie spotkanie w roku 2020. Jest to 50 rocznica ukończenia
studiów. I oto nadchodzi ten czas. Wg naszego rozeznania na
spotkanie przybędzie około 30-40 osób. Zjazd odbędzie się w
Zieleńcu w ostatni weekend maja 2020 roku (29-30-31).
Ponieważ rocznica jest niesamowita (pół wieku) proponujemy
następujący porządek. Spotkamy się w piątek 29 maja 2020 roku
we Wrocławiu na Politechnice na Wydziale Mechanicznym.
W spotkaniu weżmie udział dziekan Wydziału Mechanicznego
i inne osobistości Politechniki Wrocławskiej. Po części oficjalnej
indywidualnymi samochodami jedziemy do Zieleńca.
Zapraszamy absolwentów z osobami towarzyszącymi.
Program zjazdu
Piątek: Godz. 10-11 * przyjazd do Wrocławia na wydział mechaniczny PW
11.30-15,00 część oficjalna z udziałem oficjeli PW
Podzielenie się wspomnieniami
Z naszego roku który ukończyło 106 osób wykiełkowało 3 Profesorów (Zb Korzeń, St. Dzidowski, Bożena Brzozowska-Ciałkowska)
1 adiunkt (Janusz Szymkowski )
6 doktorów (Witold Imiołczyk. Józef Pielorz, Andrzej Golenko, Janusz Mstowski, Jan Pająk, Wiesław Bereś)
oraz cała rzesza zdolnych młodych ludzi ,która też odcisnęła swoje piętno na losach przemysłu i losach Polski .
W tym czasie planujemy obiad w stołówce PW jak również zapoznanie się ze zmianami jakie dokonały się na naszym wydziale w ciągu pół wieku
15-17 Przejazd Wrocław - Zieleniec
Potrzeba tutaj około 10 samochodów osobowych i sądzimy ,że tyle jesteśmy w stanie zorganizować.
18 00 * wspólna obiadokolacja w formie lunchu (przy ognisku o ile pogoda na to pozwoli)
19.00 - * spotkanie integracyjne przy piwie i piosenkach naszej młodości
Sobota: Godz. 8.00 – 9. 00 * śniadanie,
10 -14 Indywidualne lub grupowe zwiedzanie okolic. Wjazd kolejką linowa do granicy państwa i tradycyjny już spacer do czeskiego schroniska ,lub na szczyt Orlicy (1084 m npm)
15 .00 obiad
16. 30 dla chętnych msza św w intencji zmarłych kolegów i uczestników zjazdu.
18.45* Zdjęcie pamiątkowe
19.00 - 19.30 * otwarcie zjazdu,
20.00 - 2.00 * bankiet.
Niedziela: Godz. 8.00 - 10.00 * śniadanie,
10.00 - 11.30 * podsumowanie zjazdu,
do 13.00 * wykwaterowanie z hotelu,
13.00 - 14.30 * wspólny obiad, zakończenie zjazdu.
Ponieważ musimy dość wcześnie zarezerwować miejsca
w hotelu uprzejmie prosimy o zadeklarowanie udziału w spotkaniu.
Odnośnie kosztów .Ustalimy je dokładnie po określeniu liczby uczestników.
Spodziewany koszt wyniesie być może nieco ponad 400 zł od osoby,
aczkolwiek robimy wszystko aby zmieścić się w tej kwocie.
Prosimy zatem o wpłatę zaliczki w wysokości 180 zł od osoby
do dnia 15 lutego 2020 roku na konto o numerze jaki wysyłamy emailowo.
Pozostałą część należy uiścić na miejscu w Zieleńcu.
Jednocześnie prosimy o zadeklarowanie chęci przyjazdu
samochodem do Wrocławia, aby zabrać koleżanki i kolegów
do Zieleńca. Potrzeba będzie około 10-12 samochodów.
Staramy się o zaparkowanie na terenie PW.
Szczegóły dotyczące pobytu i parkowania na terenie uczelni
podamy po ich uzyskaniu w terminie póżniejszym.
W nawiązaniu do przytoczonego w punkcie #B8.1 projekcie
programu tego "VII zjazdu", warto tutaj nadmienić kilka zabawnych
spraw i sytuacji - jakich zaistnienie wprowadziło nieco humoru
do naszego emerytalnego życia. Przykładem pierwszej z nich,
to fakt iż w naszym wieku "pamięć
już NIE taka jak dawniej" (zresztą nie tylko
pamięć, a także "szybkość upływu nawracalnego czasu
ludzkiego", jaki to nawracalny czas w wieku ponad 70 lat
może upływać nawet ponad dwa razy szybciej niż w
latach młodości - po empiryczny materiał dowodzący
tego szybszego upływu czasu patrz punkt #L3 ze strony
oscillatory_chamber_pl.htm).
Przykładowo, piszący ów program zjazdu prawdopodobnie
zapomnieli, że ich kolega który redaguje niniejszą stronę,
tj. ja - dr inż. Jan Pająk, też był profesorem i to aż na
czterech odmiennych uniwersytetach z poza granic Polski
(tj. na Cyprze, w Malezji, na Borneo i w Korei) oraz że
realizował te profesury w aż dwóch drastycznie odmiennych
dyscyplinach naukowych - tj. w inżynierii mechanicznej (w
Malezji i na Borneo), oraz w naukach komputerowych (na Cyprze
i w Korei). Te cztery moje profesury są opisane w punkcie #69
z "części #D" tej strony - jednak najwyraźniej owe opisy trzeba
dodatkowo pokolorować i wyróżnić grubym drukiem aby zwracać
na nie uwagę odwiedzających tę stronę. W sumie więc razem
ze mną, z naszego roku studiów wywodzi się co najmniej
czterech profesorów - NIE zaś tylko owych trzech polskich
moich kolegów-profesorów z PW wymienianych w punkcie
#B8.1 niniejszej strony. (Piszę "co najmniej czterech",
bowiem NIE utrzymujemy kontaktów ze wszystkimi
absolwentami naszego roku studiów. NIE powinno
się więc wykluczać, że niektórzy z nich, podobnie jak
ja, też zostali profesorami poza granicami Polski. Ponadto,
można też żartować - tak jak czyniliśmy to na obozach
wojskowych, że w "ciężkich
warunkach bojowych" moje 4 profesury zagraniczne
daje się liczyć jako odpowiedniki czterech odmiennych
polskich pozycji profesorskich. Wszakże
w przeciwieństwie do Polski, gdzie niemal każdy
profesor typowo całe swe życie spędza przywiązany do
jednej uczelni, żyje wśród od dawna znanych mu osób
o tej samej co on kulturze i języku, zwykle publikuje
poprzez przyjaznych mu krajowych wydawców i czasopisma,
co roku wykłada niemal to samo, oraz aż do odejścia
na emeryturę bezskutecznie usiłuje doszukać się sensu
w tej samej badanej przez siebie ateistycznej tematyce,
ja byłem profesorem na czterech odmiennych zagranicznych
uczelniach. Na każdej też z nich wykładałem - i to po
angielsku, zupełnie odmienne naukowe dyscypliny i
specjalizacje, prowadziłem drastycznie odmienne rodzaje
działalności administracyjnej, dokonywałem badań w
aż dwóch zupełnie niezwiązanych ze sobą obszarach
(tj. (a) w tematyce promującej moją karierę zawodową,
oraz (b) w tematach obejmujących moje rzekome "hobby"
naukowe wynikające z oficjalnej dezaprobaty badań
jakie prowadziłem, tj. badań Boga, naukowej Teorii
Wszystkiego z 1985 roku, napędów przyszłości, Magnokraftu,
Wehikułu Czasu, perpetuum mobile, itp.), zmuszany byłem
wywalczać swe publikacje w zagranicznych mediach i
krajach, oraz mieszkałem i żyłem wśród ludzi, którzy
podczas każdej z moich profesur mówili na codzień
innymi językami, praktykowali odmienną kulturę i religię,
kultywowali zupełnie inne wartości życiowe, a nawet
używali odmiennych alfabetów - co np. nazw ulic ich
miast dla mnie niczym NIE różniło od sekretnych szyfrów
ze ścian labiryntów.) Inna zabawna sprawa i sytuacja,
też wynikająca z owego punktu #B8, to że najwyraźniej
moim życiowym zadaniem jest nieustające pełnienie funkcji
przypominacza oraz prostującego (ku prawdzie) -
całe więc szczęście, że Bóg obdarzył mnie w tym celu wysokim
poczuciem humoru, cierpliwością i tolerancją. Wszakże
niezależnie od powyższego przypomnienia swym kolegom
z roku o zabawnej sprawie owych 4 profesur, przykładowo
"wyszukiwarkom internetowym" staram się przypominać
od wielu już lat, że jeśli jakiś pytający "internauta" wpisuje
w nie słowa kluczowe Teoria Wszystkiego, wówczas
oprócz wskazania mu "nakręconego" przez Anglików filmu
propagandowego o tytule
Teoria Wszystkiego
wyszukiwarki te mają obowiązek aby nadmieniać także iż od około
35 lat jest już dostępna na Ziemi pierwsza i nadal jedyna naukowa
Teoria Wszystkiego z 1985 roku -
opracowana przez polskiego naukowca-emigranta o nazwisku Jan Pająk,
zaś szerzej opisywana m.in. na mojej stronie internetowej o nazwie
dipolar_gravity_pl.htm.
W podobny sposób wyszukiwarkom internetowym od lat już
musiałem przypominać, że jeśli ktoś wpisuje w nie słowo kluczowe
Totalizm
(pisane przez "z"), wówczas być może poszukuje opisy
najmoralniejszej nowoczesnej filozofii świata opracowanej
w 1985 roku, a NIE tylko opisy błędnie przemianowanej na nazwę
Totalism
(typowo pisaną przez "s") wsteczniczej filozofii poprawnie
nazywającej się "Totalitarianism" - na szczęście
w 2019 roku, czyli po upłynięciu 34 lat od stworzenia mojej
filozofii zwanej "Totalizm", Google uwzględnił w swych
wyszukiwarkach to moje wieloletnie przypominanie.
Takiego samego wieloletniego przypominania wymagało
zróżnicowanie wyników poszukiwań gwiazdolotu mojego wynalazku o nazwie
Magnokraft
wynalezionego jeszcze w 1980 roku zaś opisywanego na stronie o nazwie
magnocraft_pl.htm,
od wskazywania zamiast niego tajemniczej "orkiestry", która będąc
zapatrzona na mój "Magnokraft" też z zapałem nazywała siebie
Magnokraft,
zaś w swych piosenkach lubowała się w szydzeniu ze mnie
i z moich badań. NIE będę tu już omawiał konieczności
"przypominania" i "prostowania oficjalnej nieprawdy",
np. w następujących sprawach:
(1) już opracowanego (i nigdy naukowo NIE
podważonego) mojego formalnego naukowego
dowodu iż "Bóg istnieje" - opisywanego,
między innymi, w punktach #G3 i #G2 mojej strony internetowej
god_proof_pl.htm;
(2) możliwości zbudowania na Ziemi silników
typu "perpetuum mobile" - opisywanej, między
innymi, w punkcie #J4.4 z mojej strony internetowej
propulsion_pl.htm;
(3) notorycznego wmuszania ludzkości błędnych
i kłamliwych stwierdzeń monopolistycznej "oficjalnej nauki
ateistycznej" na temat "wielkiego bangu", "nieustającego
rozszerzania się wszechświata", "praw termodynamiki",
rzekomego istnienia tylko jednego rodzaju czasu -
w którym jakoby starzeją się zarówno ludzie jak i izotopy
radioaktywne oraz skamienieliny;
(4) definicji i sposobu leczenia
depresji psychicznej;
(5) coraz wyraźniej potwierdzających się moich
naukowych prognoz opisywanych na stronie o nazwie
2030.htm
iż jeśli ludzkość NIE zmieni drastycznie swoich nawyków
wygodnego "zapominania" o Bogu, naturze, bliźnich, prawdzie,
moralności, sprawiedliwości, itp., wówczas już wkróce, bo
po 2030 roku nastąpi "zagłada ludzkości lat 2030-tych"
i globalny upadek naszej cywilizacji powodujący szybką i
tragiczną śmierć 99.9% żyjących wówczas ludzi;
(6) szansie zbiorowego ratowania Polski i Polaków
przed doświadczeniem szybko zbliżającej się owej
"zagłady ludzkości lat 2030-tych" poprzez wdrożenie
w Polsce zaprojektowanego przez Boga idealnego
"ustroju nirwany" opisywanego w punktach
#A1 do #A4 strony
partia_totalizmu.htm;
oraz kilku jeszcze innych tematów - prawdę o wielu
z których staram się ujawniać m.in. w punkcie #A1 strony
evolution_pl.htm.
#B8.3.
Odwołanie 7-go zjazdu, emailowane w dniu 2020/3/19:
KOCHANI
Z dużą przykrością musimy stwierdzić iż nasz VII ZJAZD musimy odwołać.
Nie jesteśmy już młodzi przez to bardziej podatni na różnego rodzaju infekcje.
Działania służb medycznych idą w kierunku spłaszczenia zachorowalności,
a tym samym wydłużenia okresu trwania korona wirusa nawet do końca roku.
Nie chcemy nikogo narażać na utratę zdrowia a nie daj Boże życia.
Szkoda, bo udało nam się odnaleźć kilka zagubionych owieczek jak
np. Jacka Janturę, Christiana Proroka, Jana Krystiana (Niestety zmarł
w 2019), Michała Szeremetę, Andrzeja Boguskiego, Zenona Wartanowicza.
A Wiesiu Bereś namawiany od 10 lat pękł i zaanonsował swój przyjazd.
Włożyliśmy dużo pracy w organizację, a dzięki Stasiowi Dzidowskiemu
i Bożence Brzozowskiej umówione już było uroczyste spotkanie z dziekanem,
a nawet obiad na stołówce PW. W Zieleńcu czekały pokoje, a nawet
wódeczka w lodówce.
O ile zdrowie nam dopisze postaramy się zrobić spotkanie w 2021 roku.
Pozostaje temat zwrotu zaliczek
Osobom, które wpłaciły z własnego konta dokonam zwrotu .ale muszą to potwierdzić mailem (pilne bo Inflacja)
Osoby które wpłaciły za pośrednictwem poczty lub PKO niech napiszą jak im zwrócić
Pozdrawiamy Was serdecznie ze smutkiem
Grzegorz Średziński i Jan Kolenda
Część #C:
Aby móc być w kontakcie, konieczne jest udostępnienie swego emaila:
#C1.
Jeśli komuś z koleżanek lub kolegów zawieruszyły się adresy reszty
naszego roku, ja mam je wszystkie i mogę je dosłać na życzenie:
W miarę jak nasz wiek się zwiększa, otaczające
nas przedmioty coraz częściej płatają nam figle.
Gdyby więc się zdarzyło że komuś z naszego
roku zaginą adresy do reszty z nas, wówczas
proszę do mnie napisać (najlepiej szybki
email), lub zadzwonić, zaś ja chętnie doślę
lub przedyktuję te adresy. Moje dane kontaktowe
podane są w punkcie #69 z części #D poniżej
na tej stronie.
#C2.
Dlaczego mimo wszystko warto dodać swój
email do wykazu kontaktów z niniejszej strony:
Każdy z nas wchodzi obecnie w raczej
nietypowy okres życia. Odejście na emeryturę
i nagłe odzyskanie całego tego wolnego
czasu, układanie sobie własnego życia
przez nasze dzieci, pojawienie się starczych
dolegliwości, konfrontowanie naszej śmiertelności,
filozoficzne rozważania i dylematy typu
"a co potem", itd., itp. Oczywiście, w takich
czasach dobrze jest utrzymywać więzi ze
swoimi dawnymi kolegami z roku. Wszakże
oni są w dokładnie tej samej co my sytuacji.
Konfrontują oni też dokładnie te same co
my dylematy, kłopoty, uczucia, dolegliwości,
problemy, obawy, zapytania, itp.
Naprawdę warto więc dodać swój email lub
inny kontakt do wykazu kontaktów z tej strony.
Warto też napisać jakiś email do tych z naszych
dawnych kolegów, których kontakt został już
poniżej przytoczony. Wszakże w kupie wszystko
przychodzi raźniej.
Tak się jakoś składa, że jako jeden z nielicznych
naukowców na świecie dokonywałem badań tego
czym w nadchodzącej sytuacji wielu z nas zacznie
teraz szczególnie się interesować. Wszakże moja naukowa
Teoria Wszystkiego z 1985 roku zwana
Konceptem Dipolarnej Grawitacji
wykazuje jednoznacznie, że poza naszym "światem
fizycznym", na końcu grawitacyjnego dipola ukrywa
się jeszcze inny odrębny świat, zwany "przeciw-światem",
zapełniony unikalną substancją posiadającą cechy
"płynnego komputera". Wyniki swych badań
opublikowałem aż na kilku powszechnie-dostępnych
stronach internetowych, np. patrz strona o nazwie
dipolar_gravity_pl.htm.
Aczkolwiek więc tzw. "pewność" i "przekonanie",
to coś co każda osoba musi wypracować
oddzielnie sama dla siebie, być może iż naukowy
materiał dowodowy jaki zdołałem zgromadzić okaże
się przydatny dla znajdowania odpowiedzi na pytania
i dylematy jakie w naszej obecnej sytuacji wszyscy
konfrontujemy. Ponadto ów materiał dowodowy
dostarcza podstawy do ewentualnego podjęcia
konstruktywnej i pozbawionej uprzedzeń dyskusji.
Dlatego, tak na wszelki wypadek, przytaczam tutaj
(zielone i podkreślone linki na które wystarczy klikać myszą)
do najważniejszych z owych stron z materiałem
dowodowym. Oto one:
(1) Dowód na istnienie Boga oraz
totaliztyczne definicje pojęcia "Bóg", "życie", itp.
Kliknięcie na niniejszy zielony link do strony
god_proof_pl.htm
zaprezentuje zainteresowanym czytelnikom opisy formalnego
dowodu naukowego, a także rozliczny podpierający materiał
dowodowy, jakie wszystkie jednoznacznie dokumentują, że
na przekór stwierdzeń oficjalnej nauki ziemskiej, jednak
Bóg istnieje.
(2) Dowód na istnienie duszy (i opisy cech duszy).
Kliknięcie na niniejszy zielony link do strony
soul_proof_pl.htm
otworzy opisy naukowych dowodów ujawniających,
że mimo wszystko, ludzie posiadają "softwarowo
nieśmiertelną" duszę (tyle, że po pozbawieniu
tej "duszy" zajmowanego przez nią "ciała", dusza
ta NIE jest w stanie realizować "życia" - zapada
więc w "sen", tak jak w "sen" zapadają programy
komputerowe, które z działającego komputera są
przeniesione na jakiś bezrozumny nośnik pamięci,
np. na dyskietkę).
(3) Dowód, że "czas ludzki" jest nawracalny
(a stąd że po zbudowaniu moich Wehikułów Czasu ludzie
uzyskają dostęp do tzw. "uwięzionej nieśmiertelności").
Kliknięcie na niniejszy zielony link do strony o nazwie
immortality_pl.htm
wyjaśni zasadę na jakiej daje się zbudować
Wehikuły Czasu
mojego wynalazku. Wszakże "Wehikuły Czasu"
oddają ludziom do rąk dostęp do nieśmiertelności.
Mając takie Wehikuły Czasu wystarczy bowiem aby
każda osoba po osiągnięciu wieku starczego powtarzalnie
cofała się do lat swojej młodości, poczym ponownie
mogła przeżywać od nowa całe swoje życie. Zamiast
więc znikać z grona żyjących aby przenosić się do
innego świata umiejscowionego na drugim końcu
grawitacyjnego dipola (tj. zamiast przenosić się w
"zaświaty"), posiadacze "Wehikułów Czasu" znikaliby
z naszych czasów aby ponownie pojawić się w wybranym
przez siebie czasie, np. 60 kat temu - utrzymując jednak
w swoim umyśle całą uprzednią swą wiedzę i pamięć. Owa strona
immortality_pl.htm
opisuje także szeroki materiał dowodowy na potwierdzenie,
że czas daje się cofać do tyłu, że Wehikuły Czasu daje się
zbudować, a także że podróże w czasie są realistyczne.
(Jak zaś działa zaprogramowany sztucznie przez Boga
tzw. "nawracalny softwarowy czas", w którym my
ludzie się starzejemy i który upływa około 365 tysięcy razy
wolniej od innego, "nienawracalnego czasu absolutnego
wszechświata" w którym starzeją się atomy, skały i np.
skamienieliny, opisałem to dokładniej w punkcie #D3 strony
god_proof_pl.htm.)
Najprostszy przykład owego materiału dowodowego opisany
jest w punktach #D1 i #D2 tamtej strony "immortality_pl.htm".
Wskazuje on proste zjawisko jakby pozornego nawracania
i cofania się do tyłu szybko zawirowywanych przedmiotów
(które to zjawisko niemal każdy widział już w swoim życiu),
jakie dowodzi, że upływ czasu ma charketer skokowy - tj. tak
samo skokowy jak każdy ludzki program komputerowy, w tym
każdy program "komputerowej gry" dla bohaterów których to
gier my ludzie możemy zwalniać, przyspieszać, a także cofać
do tyłu ich sztucznie zaprogramowany czas. Dowód na poprawność
opisanej w w/w stronie zasady działania "wehikułów czasu"
zawarty w Biblii, omówiony jest tam w punktach #D5 do #D5.3.
W końcu istnieje też sfilmowany dowód, że "wehikuły czasu"
już od dawna operują na Ziemi. Przyjmuje on formę m.in. sfilmowanej
kobiety używającej telefonu komórkowego już w 1928 roku -
czyli w ponad 50 lat przez czasami wynalezienia i wdrożenia
tego telefonu. Film ten opisany jest i linkowany w punkcie #D6 w/w strony
immortality_pl.htm.
#C3.
Nie bójmy się włączyć swego aktualnego emaila do niniejszej strony:
Żyjemy w czasach szerzenia publicznych
panik oraz wzajemnego straszenia się.
Politycy straszą nas wojnami, ekonomiści -
kryzysami, medycy - pendemiami,
tzw. "fałszywi prorocy" - jakoby niedługim
już nadejsciem "końca świata" (po więcej
szczegółów o owym rzekomym "końcu
świata" patrz punkt #B8 na stronie o nazwie
seismograph_pl.htm),
telewizja straszy nas "oszustwami emailowymi",
itp., itd. Nic dziwnego że ci z nas co mają czas
aby oglądać dzisiejsze programy telewizyjne
mogą posądzać iż emaile są największym złem
jakie nastało na Ziemi od czasów bibilijnych plag.
Zapewne nie muszę jednak tutaj wyjaśniać, że
owo straszenie w telewizjach o rzekomych
niebezpieczeństwach publicznego podania swego emaila,
jest wysoce wyolbrzymiane. Wszakże jedyne co nam
wówczas zagraża to że ktoś niepowołany wyśle
nam email. W takim jednak wypadku wcale NIE
musimy na email ten odpowiadać. Z mojego
prywatnego doświadczenia wynika, że jedynym
faktycznym niebezpieczeństwem jakie na nas
sprowadza publiczne podanie swego emaila,
jest że ktoś może nam wysłać zdjęcie jakiejś
nagiej piękności, zaś my musimy potem gęsto
się tłumaczyć swojej żonie - jeśli to przy niej
przypadkowo otworzymy taki email. Inne
emailowe niebezpieczeństwa jakie często
opisują w telewizji, takie jak np. tzw. "spam"
(czyli otrzymywanie emaili od nieznanych nam osób),
czy "scam" (czyli próby oszustów najróżniejszych
maści aby emailowo namówić nas np. na zainwestowanie
naszych pieniędzy w jakimś nieistniejącym
banku czy przedsięwzięciu z Afryki), są zupełnie
niegroźne - jeśli tylko używamy zdrowego
rozsądku przy czytaniu otrzymywanych
emailów oraz jeśli trzymamy się zasady
aby nigdy NIE otwierać załączników które
przyszły z emailami nieznanych nam osobników.
Rzeczywistość w sprawie emailów faktycznie
jest taka, że podobnie jak wszystko inne, owszem
emaile i internet też mają swoje wady - jednak
są równocześnie wysoce użyteczne.
Wszakże pozwalają one utrzymywać kontakt szybko,
tanio i wygodnie w sytuacjach kiedy normalnie
nie pozwoliliśmy sobie na pozostawanie w kontakcie.
Pozwalają one także wymieniać łatwo informacje i
uzgodnienia, udostępniać innym nasze zdjęcia,
opisy, dane i dowcipy, oraz dokonywać dziesiątków
innych działań bardzo na czasie w naszej sytuacji.
Wszystko zaś co nam potrzeba abyśmy mogli tak
trzymać się razem, to poumieszczać nasze adresy
emailowe na tej stronie - tak aby inni z naszego
roku mieli możność aby do nas napisać.
Warto tutaj też wspomnieć, że jeśli ktoś faktycznie
boi się jawnego podania na tej stronie swego
prywatnego adresu emailowego, lub jeśli posiada
jedynie email do pracy którego jego pracodawca
zabrania używać w celach prywatnych, wówczas
ciągle istnieje jeszcze inne wyście. Mianowicie,
każdy może wyrobić sobie specjalny "darmowy"
adres emailowy - który daje się potem przeznaczyć
wyłącznie do publicznego użytku i do opublikowania
na tej stronie. Wszakże w internecie istnieją serwery
które rzeczywiście za darmo wszystkim chętnym
oferują własny adres emailowy. Jeśli zna się język
angielski, wówczas adres taki można dla siebie
założyć nawet na najlepszym z takich darmowych
serwerów - który ma adres
gmail.com
(ja sam też używam ten właśnie email). Natomiast
jego niemal równie dobry polski odpowiednik ma adres
poczta.wp.pl.
Po wejściu na taki serwer (np. poprzez kliknięcie
na powyższy jego zielony adres) wystarczy wypełnić
mały formularz i już się ma swój własny darmowy adres
internetowy. Adres ten potem można opublikować
już bez obaw na niniejszej stronie - tak aby za jego
pośrednictwem utrzymywać kontakt z resztą naszego
roku.
Ze wszystkich firm oferujących darmowe emaile,
dla Polaków najbardziej atrakcyjna jest
poczta.wp.pl.
Ich emaile są naprawdę dobre i mają cały szereg
zalet. Przykładowo, mają one wersję która jest
całkowicie bezpłatna - stąd jej użytkownicy NIE
muszą się obawiać że kiedykolwiek przyjdzie za
nią rachunek do zapłacenia. Ich emaile wcale
NIE są "przywiązane" do jakiegokolwiek konkretnego
komputera, stąd emaile te można sobie przeczytać
z dowolnego komputera na całym świecie, z
dowolnego też komputera można pisać i wysłać
ich emaile. Z adresu m.poczta.wp.pl udostępniane
są też emaile telefonom komórkowym (ale przychodzi
to trudniej niż z użyciem komputerów). Wszystkie
komendy, guziki i wyświetlane wiadomości są tam
napisane po polsku - NIE ma więc kłopotów ze
zrozumieniem co właśnie się czyni. Ma on też
krótki i łatwy do zapamiętania adres - jaki bez
trudności każdy uzytkownik może sobie zapamiętać
i potem podawać każdemu kogo przypadkowo
spotka. Adres bowiem ich emaila typowo składa
się z jednego wyrazu (tj. z tzw. ”login” albo ”alias”)
który użytkownik sam sobie wymyśla, np. nadając
mu formę albo jakiegoś egzotycznego imienia,
albo też np. "składanki" z fragmentów swego
nazwiska i imienia. Potem jest owa ”małpa” -
czyli angielski znak ”at” (tj. @), potem zaś
skrót ”wp” od ”Wirtualna Polska” (tj. od nazwy
firmy w Gdańsku będącej właścicielką owych
darmowych emailów), kropka, oraz ”pl”
oznaczający Polskę.
Do dzieła więc ci z kolegów i koleżanek, którzy
jeszcze NIE podali mi swoich najbardziej aktualnych
emailów do umieszczenia na niniejszej stronie.
Pozakładajmy i powysyłajmy więc wreszcie te
adresy do umieszczenia na tej stronie (po mój
adres patrz punkt #69 w "części #D" poniżej),
oraz zacznijmy się ze sobą kontaktować nieco
częściej niż dotychczas.
#C4.
Polska stworzyła idealne warunki dla pisania emailów i dla użytku internetu przez emerytów - skorzystajmy więc z tych warunków:
Polska jest obecnie jednym z ogromnie rzadkich
krajów na świecie, które zachęcają jak mogą swoich
emerytów do używania emailów i internetu -
a więc zachęcają również do gimnastykowania
umysłu i utrzymywania wysokiej sprawności
umysłowej. Przykładowo, w Polsce niemal w
każdej bibliotece publicznej emeryci mogą
używać komputery i internet zupełnie za darmo.
Nie ma przy tym żadnych formalności. Po prostu
przychodzi się do biblioteki, "dzien dobry -
jestem emerytem, czy mogę "posurfować"
na Państwa darmowym internecie dla
emerytów? Tak proszę bardzo, ten niedaleko
od ciepłego kaloryfera jest akurat wolny".
Jeśli kogoś interesuje więcej na ten temat,
może sobie poczytać np. na stronie
www.biblioteka.wroc.pl
aby się lepiej zorientować w temacie.
Na dodatek do bibliotek, darmowy dostęp
do internetu zwykle oferują emerytom w
miastach Polski urzędy miast, oraz tzw.
"Kluby Seniora" - czyli przyzakładowe
kluby w których gromadzą się emeryci
danego zakładu. Darmowy internet jest
też dostępny na wielu lotniskach (lotniska
mają bowiem komputery z internetem do
użytku swych pasażerów), a także w
centrach poszukiwania pracy, w
instytucjach telekomunikacyjnych - np.
darmowe komputery i internet mogą być
dostępne w centralach telefonicznych,
w przedstawicielstwach telefonów komórkowych,
u firm dostarczających usług internetowych, itp.
Warto tutaj dodać, że w wielu innych krajach,
np. w Nowej Zelandii, emeryci NIE otrzymują
niemal niczego za darmo, zaś np. za dostęp
do komputerów i do internetu muszą oni tam
płacić - tak jak płaci każdy inny użytkownik.
Dostep do internetu i do emailów można też sobie
wynająć za niewielką opłatą w tzw. "Cyber Cafe"
które istnieją w niemal każdym miasteczku Polski.
W Polsce opłata za takie wynajęcie internetu
podobno wynosi tylko około 3 złote za godzinę
(3 zł/h) - dla porównania, np. w Cyber Cafe
Nowej Zelandii typowo płaci się okolo 5 $/h.
Jeśli ktoś ma własny komputer zwany "laptop"
z płytką do bezprzewodowego dostępu do internetu
(po angielsku "wireless internet"), wówczas
darmowy internet można też znaleźć w wielu
powszechnie znanych miejscach. Przykładowo,
tylko we Wrocławiu miejca takie znajdują się
m.in: w Rynku, w pobliżu pomnika Chrobrego,
w pobliżu Panoramy Racławickiej, na
korytarzach Politechniki Wrocławskiej,
w hipermarkecie AUCHAN.
Tak więc koleżanki i koledzy. Skoro w Polsce panują
aż tak dogodne warunki dla używania emailów i
internetu, aż się prosi abyśmy je używali dla
własnego dobra, dla dobra naszych umysłów,
oraz dla dobra odbiorców naszych emailów.
#C5.
Używanie emailów ma niezliczone zalety jakich warto być świadomym:
W miarę jak nasz rocznik zwolna opuszcza
grono ludzi zatrudnionych, dobrze jest podjąć
gimnastykę aktywności umysłu m.in. poprzez
dokonywanie czegoś, co jest wyzwaniem dla
naszej wiedzy. Najdoskonalszym zaś sposobem
aktywizowania swego umysłu, jest używanie
komputerów, internetu i emailów - np. w celu
prowadzenia korespondencji i wymieniania
myśli z rodziną oraz z innymi mieszkańcami
naszego kraju i globu. Szczególnie, że w
naszym wieku młodsze generacje naszych
dzieci i wnuków zwykle oferują nam swoje stare
komputery zupełnie za darmo - kiedy dla siebie
zakupią już nowsze modele. Z kolei użycie emailów
i internetu pozwala nam m.in. dowiedzieć się
dokładniej co słychać u naszych dawnych kolegów
z roku lub klasy i jak wyglądały ich lata pomiędzy
czasem kiedy ich ostatnio widzieliśmy, a dniem
dzisiejszym.
Ponadto, używanie emailów zwalnia nas też
od konieczności pisywania tradycyjnych listów.
Tradycyjnie listy pisane mają wszakże całą
masę wad, których NIE mają emaile. Przykładowo,
jeśli ja wyślę list z Nowej Zelandii do kogoś w Polsce,
wówczas na odpowiedź typowo muszę czekać
około pół roku, bowiem tylko na drogę w jedną
stronę list taki potrzebuje czasami parę miesięcy.
Tymczasem jeśli napiszę i wyślę email, wówczas
niezależnie od odległości do adresata, czasami
odpowiedź na niego otrzymuję jeszcze zanim
zdążę zakończyć dane posiedzenie przy komputerze
i zanim wstanę od niego do jakiegoś innego zajęcia.
Zdecydowana zaś większość emailów otrzymuje
odpowiedź już na następny dzień. Listy trzeba
pisać i wysyłać oddzielnie do każdego nadawcy,
zaś ten sam email można wysłać naraz do setek
odbiorców - co ma duże znaczenie np. w czasie
rozsyłania życzeń świątecznych, zdjęć, czy jakichś
istotnych zwiadomień. Do listu NIE bardzo daje się
załączyć czegoś bez dodatkowej opłaty i bez większej
koperty, zaś w załączniku do emaila można wysłać
za darmo nawet kilka książek, wideo, czy nawet
cały album ze zdjęciami. Warto też pamiętać o
kłopotliwości zwykłej korespondencji listowej, która
wymaga aby najpierw napisać ów list, potem go
wydrukować na drukarce komputerowej (której
np. ja NIE mam, a stąd muszę do tego wynajmować
odpłatną drukarkę w "Cyber Cafe"), potem trzeba
zaadresować kopertę, potem np. ja muszę celowo
wybrać się na pocztę i czekać tam w długiej kolejce
po znaczek, itd., itp. Nie wspomnę już tutaj że mnie
tylko sam znaczek z Nowej Zelandii do Polski kosztuje
teraz (tj. w 2010 roku) w NZ 2 dolary i 30 centów,
czyli odpowiednik dużej, soczystej kanapki w
"McDonald", lub niemal połowy godziny używania
komputera w "Cyber Cafe" (w którym to czasie jestem
tam w stanie wysłać w świat aż kilkadziesiąt emailów).
Z powyższych powodów postanowiłem że powinienem
zareklamować każdemu w wieku ponad 60 lat, aby
zaczęli używać emaile. Wszakże będzie to utrzymywało
przy sprawności ich umysły, a ponadto dopomoże też
wszystkim "otrzaskać się" z komputerami i zacząć
również np. tzw. "surfing po internecie".
Ja wiem że dla wielu osób z naszego pokolenia -
tj. urodzonych w 1946 roku, lub nawet wcześniej,
perspektywa posiadania i używania własnego
emaila budzi wręcz zgrozę. Jednak wszelkie obawy
są tu niepotrzebne, bowiem emaile to ogromnie
prosta sprawa, którą nawet dzisiejsze dzieci z
łatwością opanowują. Jeśli więc ktoś, np. skończył
naszą ogromnie trudną i wymagającą uczelnię,
zaś naprawdę chce się nauczyć emailowania,
NIE będzie miał z tym żadnej trudności. Potrzebny
jest mu tylko "dobry nauczyciel". Kiedy zaś ktoś pozna
jak używać email, pozna też jak odwiedzać czyjeś
strony internetowe - bowiem znajdowanie ciekawych
stron internetowych i "surfowanie po internecie"
jest dokładnie takie same jak "załogowanie" się
do emaila. Jestem też świadom że osoby z naszego
pokolenia mają jakiś rodzaj "psychologicznej niechęci"
do używania komputerów i emailów. Niechęć tą
można jednak (i trzeba) w sobie przełamać, bowiem
komputery i emaile naprawdę mają cały szereg
istotnych zalet i dosłownie "przybliżają do nas
cały świat". Faktycznie to kiedy pisze się do
kogoś emaile, wówczas działa to tak szybko
i efektywnie jakby ten ktoś był tylko od nas za
ścianą - a nie np. na przeciwnym końcu świata.
Ponadto, po opanowaniu umiejętności pisania
emailów, można potem przejść do następnego
poziomu internetowej komunikacji, tj. do łączności
głosowej i wizualnej, np. używając słynny program
zwany SKYPE - opisany w punkcie #C6 poniżej.
W ten sposób, z pomocą komputera i
internetu za darmo można sobie porozmawiać
głosowo z dowolną inną osobą też używającą
komputera i internetu, a na dodatek nawet widzieć
tego z kim się rozmawia - czyli mieć na swoje
usługi jakby bezpłatny system do "tele-konferencji".
W końcu panuje błędne wierzenie, że aby używać
emaile trzeba mieć swój własny kosztowny komputer
i opłacać drogie wynajęcie internetu. To wierzenie
też jest nieprawdą, bowiem jak się można przekonać
z opisów punktu #C4 tej strony, wcale NIE trzeba
mieć własnego komputera - jednak ciągle można
mieć własny email, i to darmowy, zaś używać go
np. w najbliższej bibliotece, "Klubie Seniora", czy
"Cyber Cafe" - i to albo całkiem za darmo, albo
też płacąc tam tylko "grosze" za każdą godzinę
użycia komputera. Szczerze mówiąc, to ja też
wcale NIE mam w domu komputera podłączonego
do internetu, a jedynie używam albo komputery
z "Cyber Cafe", albo też tzw. "Wi-Fi". (Ja
sam mam w domu stary komputer i nawet
NIE próbuję go podłączać do internetu. To
na nim dla zaoszczędzenia wydatków na
"Cyber Cafe", piszę wszystkie swe emaile
i wszystkie strony internetowe jakie redaguję -
włączając w to niniejszą stronę. Potem
jedynie emaile te i strony "kopiuję" oraz
"wklejam" do internetu - co daje się czynić
szybko i tanio - często nawet używając
darmowego "Wi-Fi" z jakiegoś "hot-spot".
W rezultacie do Cyber Cafe wybieram
się nie częściej niż tylko raz na tydzień i
płacę tam jedynie za godzinę jaką typowo
mi zajmuje "wklejenie" i wysłanie wszystkich
swych emailów i poaktualizowanych stron.)
#C6.
Darmowa
"Skype"
jest jeszcze lepsza od emailów:
W internecie oferowany jest darmowy program o nazwie
"Skype".
Bezpłatną wersję tego programu z instrukcjami w języku
polskim można sobie zainstalować z adresu
www.skype.com/intl/pl/get-skype.
Program "Skype" pozwala na bezpłatne rozmowy głosowe,
lub głosow-obrazowe (wideo), pomiędzy dowolnymi dwoma
osobami które mają dostęp do komputerów połączonych
z internetem. Tym kolegom którzy mają kogoś znajomego,
lub z rodziny, kto może zainstalować dla nich taką
darmową "Skype", gorąco rekomendowałbym aby
sobie ją załadowali do własnego komputera. Jej
użycie jest bowiem NIE tylko darmowe, ale także
bardzo proste - tj. znacznie prostrze niż użycie
emailów. Wszakże np. NIE wymaga aby pisać
na klawiaturze, a wystarczy aby zwyczajnie
rozmawiać - podobnie jak to się czyni przy użyciu
telefonu. Na dodatek, "Skype" pozwala też aby
widzieć tego z kim się rozmawia - jeśli ten ktoś
ma zainstalowaną kamerę w swoim komputerze.
(Oczywiście, ci co NIE mają takiej kamery też mogą
rozmawiać - tyle że bez wizji, tj. tak jakby używali
telefonu albo radiostacji.) Aby zaś się z kimś połączyć
z pomocą owego "Skype", wystarczy poznać
jego unikalny dla Skype "adres skypowy" (nick).
Ów "adres skypowy" (nick) działa bowiem podobnie
jak "numer telefonu" w dzisiejszych telefonach, tj.
będąc unikalną dla Skype nazwą danego użytkownika,
pozwala on aby programy Skype używały go jako
światowego "adresu" tego właśnie użytkownika.
Tak dla przykładu, to mój "adres skypowy" używany
do połączeń w Skype brzmi janpajak46 (jest
on pisany małymi literami jako jeden długi wyraz).
Z kolei już znane mi adresy skypowe innych
naszych kolegów z roku to edward.barzycki
do Edwarda Barzyckiego, cjanik do
Krzysztofa Janika (po angielsku: Christopher Janik),
walski10 do Waldemara Dziurzyńskiego,
oraz grzegorz1234554391 do Grzegrza Średzinskiego.
Ja sam używam czasami "Skype" - tj. w dni kiedy
wybrałem się do skorzystania z darmowego "Wi-Fi"
w jakimś "hot-spot" dostępnym dla mnie w centrum pobliskiego
miasta Wellington (odległym o około 8 km od przedmieścia
Petone
w którym mieszkam). W owe dni typowo
mam Skype włączoną i działającą w swoim
komputerze w godzinach od około 10 rano do
około 2 po południu czasu nowozelandzkiego -
w owych więc dniach i godzinach każdy może
się ze mną łatwo połączyć. (W okresie polskiego
lata czas nowozelandzki wyprzedza czas polski
o 10 godzin, zaś polską jesienią, wiosną i zimą -
wyprzedza o 12 godzin.) W owych dniach i
godzinach jestem więc dostępny do rozmowy -
w trakcie której można mnie też zobaczyć dzięki
kamerze zainstalowanej w moim komputerzee i dzięki
nieustannie transmitowanej przez tą kamerę wizji.
Część #D:
Imienne informacje i kontakty jakie posiadamy na temat poszczególnych z nas:
#3.
Edward Barzycki:
Losy rzuciły Edwarda do USA, gdzie mieszka
w Chicago. Można się z nim skontaktować pod
numerem telefonu domowego (0-01-773) 283-82-36.
Posiada on też adres dla kontaktów emailowych, mianowicie:
[email protected].
Z kolei jego adres w "Skype" brzmi edward.barzycki.
Dla tych co zechcą skontaktować się z Edwardem
telefonicznie lub za pośrednictwem "Skype", chcę
tutaj poinformować, że w Chicago typowo (tj. w tych
okresach kiedy zarówno w USA jak i w Polsce
panuje ten sam czas - tj. albo "letni", albo też "zimowy")
czas podąża o 7 godzin później niż czas w Polsce.
Z kolei czas w Chicago w okresach "czasu zimowego"
na półkuli północnej, podąża o 19 godzin później
niż czas w Nowej Zelandii, zaś w okresach czasu
letniego na półkuli północnej (tj. w okresach kiedy
w USA i w Polsce jest lato) podąża on o 17 godzin
później niż czas w Nowej Zelandii. Przykładowo więc,
kiedy latem Edward ma godzinę 4 po południu (albo
16), w Polsce jest już 11 w nocy (albo 23) zaś w Nowej
Zelandii jest właśnie godzina 9 rano już następnego
dnia. Z kolei zimą, kiedy u Edwarda panuje godzina
1 po północy, w Polsce właśnie jest 8 rano, zaś w
Nowej Zelandii - godzina 20 wieczorem (tj. najlepszy
czas aby do mnie zadzwonić, bowiem ja wówczas
zwykle odpoczywam i oglądam telewizję).
#8.
Janusz Bondyra:
Losy rzucily Janusza do Kanady. W 2004 roku
adres strony internetowej jego firmy produkującej
konwertory katalityczne do samochodów (tj. Emico
Technologies Inc.) brzmiał
www.emico-catalytic.com.
Kiedyś używał adresu emailowego
[email protected].
Obecnie można się z nim skontaktować poprzez adres
[email protected].
#9.
Dr hab. inż. Bożena (Brzozowska) Ciałkowska:
Losy pozwoliły Bożenie pozostać na Politechnice
Wrocławskiej, gdzie pracuje do dzisiaj w Zakładzie
Obróbki Wiórowej, Ściernej i Erozyjnej (Z4) z
Instytutu Technologii Maszyn i Automatyzacji.
Jej profil zawodowy oraz dorobek opisane są
na stronie internetowej jej instytutu, jaką dostępna
jest pod adresem
www.itma.pwr.wroc.pl.
Jej zainteresowania badawcze obejmują badanie
zjawisk występujących w procesie rozdzielania
materiałów trudnoobrabialnych narzędziami
strunowymi z nasypem ziaren diamentowych.
Podstawy teoretyczno-doświadczalne przecinania
strunowego. Technologie wytwarzania narzędzi
strunowych oraz ustalenie warunków i parametrów
cięcia materiałów trudnoobrabialnych. W dniu
18 listopada 2009 roku Bożena obroniła kolokwium
habilitacyjne na temat ''Cięcie struną zbrojoną
materiałów trudnoobrabialnych''. W chwili obecnej
Bożena należy więc już do ekskluzywnego klubu
ludzi z tytułami "profesor" i "dr hab".
Z Bożeną można się skontaktować pod numerem telefonu
do pracy (071) 320-42-16 lub do laboratorium (071) 320-20-68 (od 9 do 17) lub
telefonu domowego (071) 348-92-86, albo też
poprzez jej adres emailowy
[email protected].
#10.
Józef Chabiński:
Losy pozwoliły Józkowi mieszkać i pracować
we Wrocławiu. Można się z nim skontaktować
pod numerem telefonu do pracy (071) 324-54-54
(od 9 do 17) lub telefonu domowego (071) 324-91-57,
albo też poprzez jego adres emailowy
[email protected].
Jego telefon komórkowy ma numer (0) 605-221-301.
#14.
Mieczysław Cisło:
Mieczysław i jego żona Barbara mieszkają w Legnicy
przy ulicy Asnyka. Można się z nimi skontaktować
poprzez numer telefonu (01033 76) 722-57-11.
Jego telefon komórkowy ma numer (0) 801-802-803.
Adres jego emaila:
[email protected].
#17. Ś.P.
Bernard Dudek:
Ze smutkiem zawiadamiam że Ś.P. Bernard Dudek
odszedl od nas w dniu 3 stycznia 2012 roku.
Jego pogrzeb odbył się w Strzegomiu w sobotę dnia
7 stycznia 2012 roku. Pochowany został na Strzegomskim
cmentarzu przy ul Olszowej. W ostatnich latach Bernard
używał emaila o adresie:
[email protected].
#18.
Prof. dr hab. inż. Edward, Stanisław Dzidowski:
Wszyscy możemy być dumni ze Staszka i jego
osiągnięć. Możemy się z nim kontaktować pod
numerem telefonu do pracy (071) 320-40-98
(od 9 do 17) lub telefonu domowego (071) 355-27-64,
albo też poprzez jego adres emailowy
[email protected].
#20.
Waldemar Dziurzyński:
Losy rzuciły Waldka do USA, gdzie przebywa
od polowy lat 1980-tych. Obecnie mieszka
w Laguna Niquel, Kalifronia, USA.
Możemy się z nim kontaktować pod
numerem telefonu do domu 1 (949) 470-1616,
poprzez jego adres emailowy
[email protected],
albo też poprzez jego adres w Skype "walski10".
#24.
Andrzej Golenko:
Andrzej mieszka we Wrocławiu. Można się z nim
skontaktować poprzez numer telefonu (071) 324-28-89.
Jego adres emailowy jest jak następuje:
[email protected].
#25.
Henryk M. Górgól:
Losy pozwolily Heńkowi pracować we Wrocławiu.
Jest wiceprezesem Zakładu Odlewniczego ALWRO
S.A. we Wrocławiu, ul. Karwińska 1, tel. (071) 3427431.
Można z nim się tam skontaktować pod emailem
[email protected].
#28. Ś.P.
Kazimierz Grzelak:
Losy rzuciły Kazika i jego żonę Elżbietę do Kalisza.
Można tam się z nim było skontaktować pod
numerem telefonu (01033 62) 764-95-24.
Kazik zmarł w dniu 4 listopada 2010 roku.
Pochowany w dniu 6/11/2010 w Tłokini Kościelnej obok Kalisza.
#31.
Bogdan Hełka:
Po studiach, w maju 1970 roku, Bogdan podjął
pracę i zamieszkał w Opolu. W październiku 1971
ożenił się z Lidką Jędrzejowską, architektem - tak
jak my - po PWr. Ma córkę Anię, doktora psychologii
społecznej, i wnuka Stasia.
Jego telefony: stacjonarny 774743420 i komórkowy 726778921.
Adres e-mail:
[email protected].
#32.
Jerzy Hołdyk:
W lipcu 2004 roku adres Jerzego był jak następuje
ul. Zbożowa 13, 43-300 Bielsko-Biała. (Telefonu
nie udało się ustalić.) Adres jego emaila:
jerzy.hoł[email protected].
#33.
Witold Imiołczyk:
Witold mieszka we Wrocławiu. Można się z nim
skontaktować pod numerem telefonu (071) 357-01-43.
#34.
Wiesław J. Jabłoński:
W lipcu 2004 roku adres Wiesława był jak następuje
ul. Kotlarska 11c m. 50, Katowice. (Telefonu
nie udało się ustalić.) Można też próbować
kontaktować się z nim emailowo poprzez adres
[email protected].
Podobnie jak kilku innych kolegów - którzy odpowiedzieli
na apele i dosłali już swoje zdjęcia, Wiesław ma
też już założoną własną stronę autobiograficzną
dostępną pod nazwą
jablonski_wieslaw.htmi,
którą daje się wywoływać zarówno oddzielnie, jak i
m.in. z niniejszej strony naszego roku. Owa strona
służy m.in. wystawieniu jego aktualnych zdjęć
(kliknij na niniejszy link aby otworzyć jedno z jego aktualnych zdjęć).
#35. Ś.P.
Edward Jakubiszyn:
Niestety, Edward zmarł w 1999 roku. Był prezesem
w Fabryce Maszyn Budowlanych FAMABA w Głogowie.
#37.
Krzysztof Janik:
Losy rzuciły Krzysztofa i jego żonę Elżbietę do
USA, gdzie mieszka niedaleko od Nowego Jorku.
Kontakt z nim można uzyskać poprzez jego numer
telefonu 315-446-8177, albo też poprzez jego
adres emailowy. Do grudnia 2009 roku adres
emailowy Krzysztofa był:
[email protected].
Począwszy zaś od 21 grudnia 2009 roku
założył on sobie nowe konto na Gmail, o adresie:
[email protected].
Z kolei jego adres w "Skype" brzmi cjanik
od angielskiego Christopher Janik).
#40.
Ś.P. Stanisław Kaczmarczyk:
Stanisław był ppłk wojska. Mieszkał we Wrocławiu.
Można było z nim się skontaktować poprzez numer
telefonu (071) 363-64-67. Adres jego emaila brzmiał:
[email protected].
Zmarł w poniedziałek, dnia 20 sierpnia 2018 roku,
przeżywszy 72 lata i pozostawiając w żałobie żonę
i rodzinę. Pochowany w Dziwiszowie koło Jeleniej Góry.
#46.
Aleksander G. Komorowski:
Szanowne koleżanki i koledzy,
Pozwoliłem sobie napisać kilka słów po blisko
40-tu latach jakie upłynęły od ukończenia studiów
na Wydziale Mechanicznym Politechniki
Wrocławskiej w 1970 roku. Po ukończeniu
studiów odbywałem roczny staż asystencki
w jednym z Zakładów Instytutu Technologii
Budowy Maszyn, który prowadził wspaniały
szef i człowiek ówczesny doc. dr inż.
Władysław Kaczmar.
Następnie pracowałem w dozorze jednej z kopalni
Rybnickiego Okręgu Węglowego i potem na
stanowisku kierowniczym w Przedsiębiorstwie Energetyki
Cieplnej w Jastrzębiu-Zdroju. W 2010 roku osiągnąłem
wiek dojrzały – czytaj emerytalny, pracowałem
jednak dalej na tym samym stanowisku aż do
1 lipca 2010 roku.
Osiadłem w Jastrzębiu-Zdroju na stałe, posiadam
okazały dom, wspaniałą żonę oraz dwóch synów.
W związku, że w 2010 roku minęło 40 lat
od ukończenia wspólnych studiów, zaproponowałem
z tego powodu zorganizowanie spotkania koleżanek
i kolegów. Spotkanie to odbyło się w Dusznikach-Zdroju,
było 2 dniowe, w dniach 22 do 23 maja 2010 roku.
Przesyłam pozdrowienia, życzę zdrowia i dalszej
aktywności na polu odkrywania tajemnic naszego
pobytu na tej wspaniałej planecie - ziemi.
Aleksander Grzegorz Komorowski
Mój telefon domowy (+48) 32-47-19-655 wieczorem; tel. kom. 0-531-041-381.
Email:
[email protected]
(przed odejściem na emeryturę w dniu 1 lipca 2010 roku, mój email był
[email protected]
- jednak obecnie ten adres przestał już być ważny).
Do usłyszenia, a najlepiej do osobistego spotkania się jeszcze w tym wcieleniu !!!!!!
#48.
S.p. Prof. dr hab. inż. Zbigniew Korzeń:
Niestety, Zbyszek odszedł od nas w 2003 roku,
przy samym szczycie swojej kariery zawodowej.
W chwili śmierci był już po habilitacji i otrzymał
tytuł profesora. Jego grób znajduje się na
cmentarzu komunalnym we Wrocławiu.
#51.
Janusz K. Krassowski:
Losy pozwoliły Januszowi mieszkać i pracować
we Wrocławiu. Można się z nim skontaktować
pod numerem telefonu do pracy (071) 33-484-40
(od 9 do 17) lub poprzez telefon/fax (071) 33-484-08,
albo też poprzez adres emailowy do zakładu pracy
[email protected].
Jego sp.z.o.o (Temer) ma też
własną stronę internetową o adresie
www.temer.pl.
Jego telefon komórkowy ma numer (0) 601-899-677.
#52.
Andrzej Kruszyna:
Losy rzuciły Andrzeja do Radomia, gdzie prowadzi
wysoce aktywne życie. Można się z nim skontaktować
pod numerem telefonu domowego (048) 36-218-66,
albo też poprzez jego adres emailowy
[email protected].
#64.
Leszek Mozyrko:
Losy pozwoliły Leszkowi mieszkać i pracować
we Wrocławiu. Można się z nim skontaktować
pod numerem telefonu do pracy (071) 341-65-01
(od 9 do 17) lub telefonu domowego (071) 368-70-72,
albo też poprzez jego adres emailowy
[email protected].
Jego telefon komórkowy ma numer (0) 605-993-940.
#65.
Janusz Mstowski:
Losy rzuciły Janusza do Sulechowa, gdzie wspina
się na szczyty. Można się z nim skontaktować
pod numerem telefonu do pracy na Uniwersytecie
Zielonogórskim (068) 3282349 lub 3282454, lub
na Państwowej Wyższej Szkole Zawodowej w
Sulechowie (068) 352-84-19; lub pod numerem
telefonu domowego (068) 453-38-69. Można też
napisać do niego na jego adresy emailowe
[email protected], lub
[email protected].
Jego telefon komórkowy ma numer (0) 601-93-45-11.
#69.
Dr inż. Jan Pająk (redagujący tę stronę):
Po ukończeniu Politechniki Wrocławskiej, od
1970 aż do 1982 roku, czyli przez cały okres
zatrudnienia w kraju, pracowałem w jednej i tej
samej instytucji - którą była Politechnika Wrocławska.
Przez większość czasu byłem tam zatrudniony
na stanowisku "adiunkta" (który jest
polskim odpowiednikiem dla pozycji "Reader"
w angielskim systemie uniwersyteckim). Przez
kilka ostatnich lat pobytu w Polsce, niezależnie
od pełnego etatu na Politechnice Wrocławskiej
pracowałem też na pół etatu jako doradca
naukowy najpierw w Ośrodku Badawczo-Rozwojowym
fabryki komputerów "Elwro", potem zaś w fabryce
autobusów i ciężarówek "Polmo-Jelcz". W obu tych
fabrykach specjalizowałem się w oprogramowywaniu
inżynierskich systemów i języków komputerowych
i to w czasach, kiedy w Polsce niemal NIE znano
ani NIE używano powszechnie słowa "informatyka" -
co jednak około 30 lat później, tj. już po ukończeniu
mojej koreańskiej pełnej Profesury w Naukach
Komputerowych, wcale NIE przeszkodziło polskiej
Państwowej Komisji Akredytacyjnej (PKA) przy Ministerstwie
Nauki i Szkolnictwa Wyższego (MNISW) aby pod wymówką,
iż jakoby NIE mam doświadczenia informatycznego,
zakazać zatrudnienia mnie na stanowisku Profesora
Informatyki jednej z uczelni w Polsce która znając
mój obszerny dorobek naukowy z zakresu informatyki
oraz ogromne doświadczenie praktyczne w informatyce
zaproponowała mi zatrudnienie na stanowisku właśnie Profesora
Informatyki - po więcej szczegółów patrz też punkt #I1 na stronie
tekst_13.htm
lub patrz treść bloga totalizmu numer #304.
W 1981 roku moje prywatne starania o 1-roczne
stypendium po-doktorskie odniosły sukces w
Nowej Zelandii. Uzgodniłem wtedy z Politechniką
Wrcoławską, że podejmę to stypendium na własny
koszt i na zasadzie, że uczelnia udzieli mi tylko
jednoroczny urlop bezpłatny. Niestety, kiedy miałem
już wszystko pozałatwiane (włącznie z paszportem,
wizą, wysoce kosztownym biletem lotniczym -
na zakup którego musiałem się zapożyczyć aż po
uszy, oraz ze zgodą uczelni na ów urlop), w Polsce
nagle nastał "stan wojenny". Wszystkie poprzednie
uzgodnienia stały się nieważne. Władze unieważniły
też paszporty, w tym i mój, nakazując ich zwrot
do urzędu paszportowego oraz czyniąc je
nielegalne. Ja jednak zdecydowałem się NIE
zwracać swego paszportu - licząc że być może
zdołam jakoś odlecieć z kraju i podjąć swe
stypenium, którego uzyskanie kosztowało mnie
aż tak wiele wysiłku i zapożyczenia się na bilet -
jakiego jedynie ze swych polskich zarobków NIE
byłbym w stanie spłacić aż do śmierci. (W owych
czasach, aby dostać paszport musiałem
oddać w urzędzie swój dowód osobisty.) W
ten sposób, w środku stanu wojennego NIE
miałem dowodu tożsamości, którym mógłbym
się wylegitymować, bowiem nie posiadałem
dowodu osobistego, zaś paszport jaki miałem
dla naszych władz był już nielegalny i nieważny.
Na dodatek, nieco wcześniej uwierzyłem
wzniosłym słowom polityków i wraz z grupą
innych młodych patriotów zostałem doradcą
naukowym (jednak bez pobierania za to
wynagrodzenia) w wojewódzkim ośrodku
"Solidarności". Nie miałem więc wątpliwości,
że udzielając się w Solidarności oraz nie mając
ważnego dowodu tożsamości, skończę co
najmniej w więzieniu - jeśli zostanę przyłapany.
Aby uniknąć aresztu jednego dnia musiałem
nawet umykać przed policją, byłem ścigany
i niemal postrzelony - co porządnie mnie
wówczas nastraszyło. Kiedy w końcu udało
mi się odlecieć do Nowej Zelandii, w kwietniu
1982 roku podjąłem jednoroczne po-doktorskie
stypenium na Uniwersytecie w Kanterbury.
Zdołałem tam dotrzeć na przekór stanu
wojennego, pozamykanych granic, oraz
unieważnienia przez władze wszystkich
poprzednich ustaleń. Niestety, już w kilka
miesięcy później ówczesne władze uczelni
przysłały mi oficjalne pismo, że zostałem
(zaocznie) usunięty z pracy. A trzeba pamiętać,
że w owym czasie nie istniały możliwości
odwoływania się czy szukania sprawiedliwości -
decyzje uczelni były ostateczne i niepodważalne
(bez wzglęu na to jak były krzywdzące i jednostronne).
Jak widać, wszystko wówczas się sprzysięgło
aby mi wyperswadować żebym nie ważył się
wracać do kraju. Ironią losu też było, że w
czasach kiedy innych siłą zatrzymywano w Polsce,
mnie z Polski "wykopano" - na przekór iż jedyne
co wtedy chciałem, to zarobić trochę dewiz,
zapakować je w przysłowiowe "onuce", przywieść
do kraju, oraz pozamieniać na dobra konsumpcyjne
jakich nam brakowało. Tak zostałem emigrantem.
A w Nowej Zelandii - jak to zwykle na emigracji
bywa, kiedy NIE mieli nikogo lepszego pod ręką,
zatrudniali mnie na najniższych posiadanych
posadach uczelnianych. Natychmiast jednak się
mnie pozbywali jak tylko znalazł się ktoś miejscowy
chętny na daną posadę. W ten sposób tylko w
Nowej Zelandii wykładałem w aż 5-ciu odmiennych
uczelniach. Kiedy zaś NIE było już dla mnie żadnej
pracy w Nowej Zelandii, wówczas wyruszyłem
na wykładanie poza jej granicami. Tak zostałem też
tułaczem w poszukiwaniu chleba. Poza Nową Zelandią
mogłem już konkurować na równej stopie, stąd
oferowane mi pozycje były bardziej odpowiednie
dla poziomu mojej edukacji i doświadczenia
zawodowego. W ten sposób poza Nową Zelandią
zawsze zatrudniany byłem na najwyższych pozycjach
uniwersyteckich - bo aż trzykrotnie na pozycji
profesora nadzwyczajnego (w uniwersytetach
kopiujących angielski system edukacyjny, tylko w
jakich wówczas pracowałem - po angielsku zwanego
"Associate Professor", tj. na Cyprze, w Malezji
i na Borneo), a raz nawet na pozycji pełnego
profesora zwyczajnego (tj. full "Professor" - w Korei).
Z powodu konieczności tego powtarzalnego szukania
pracy poza granicami NZ, niemal tyle samo
czasu byłem zmuszony spędzić na wykładaniu
poza Nową Zelandią, co pozwolono mi wykładać
w samej Nowej Zelandii. Poza Nową Zelandią
wykładałem na Cyprze jako Associate Professor
Nauk Komputerowych, zaś w Malezji i na Borneo
także jako Associate Professor - tyle że na Wydziale
Mechanicznym. Z kolei w 2007 roku w Korei Południowej
już jako pełny profesor wykładałem Nauki Komputerowe.
Niestety, po powrocie do Nowej Zelandii, od 2005 roku
(z wyjątkiem owej profesury w Korei z 2007 roku)
stałem się całkowicie bezrobotnym, aż do czasu odejścia
na emeryturę w 2011 roku NIE otrzymując nawet
zasiłku dla bezrobotnych. To w trakcie owego ostaniego
okresu bezrobocia, złożyłem podanie w Polsce i zaoferowano
mi wówczas pozycję Profesora Informatyki - objęcia jednak
której polskie ministerstwo (MNISW) mi uniemożliwiło.
Bezskutecznie szukając wówczas pracy przeszłem też
przez rodzaj "deja vu", bowiem począwszy od około
2008 roku sytuacja w Nowej Zelandii zaczęła wyglądać
bardzo podobnie do sytuacji w Polsce w latach 1980-ch,
kiedy to miał miejsce wybuch "Solidarności". Niestety,
na ponowną pracę poza granicami NZ byłem
wówczas już za stary - jako że większość krajów
świata otwartych dla zagranicznych ekspertów
odsyła swych wykładowców na emeryturę już
w wieku 60 lat, zaś ich prawa zabraniają zatrudniania
obcokrajowców o wieku ponad 60 lat. Na dodatek,
nowozelandzkie prawa są tak zaprojektowane,
że według nich NIE należał mi się zasiłek dla
bezrobotnych. Całe więc szczęście, że poczyniłem
kiedyś oszczędności z zamiarem kupienia sobie
mieszkania aby na stare lata przypadkiem nie
wylądować pod mostem - jako bowiem bezrobotny
który NIE otrzymywał zasiłku dla bezrobotnych
byłem w stanie czerpać na życie z owych
oszczędności. Kiedy przybyłem do Nowej Zelandii
w 1982 roku, na emeryturę odchodziło się
w niej w wieku 60 lat. Z powodu jednak kłopotów
ekonomicznych, zadłużenia Nowej Zelandii, oraz
trudności pracodawców w utrzymywaniu młodych
Nowozelandczyków w wymaganej dyscyplinie
pracy, poprzednie rządy podniosły wiek
emerytalny o 5 lat. Aż do 2019 roku prawo
do otrzymywania emerytury nabywało się więc
w niej dopiero po ukończeniu wieku 65 lat -
aczkolwiek już w 2016 roku zaczęto otwarcie
w niej prowadzić hałaśliwą kampanię
propagandową aby ponownie przesunąć
prawo do emerytury na jeszcze starsze lata,
prawdopodobnie do wieku 70 lat. W 2012 roku
(tj. w rok po przejściu na emeryturę) kupiłem
sobie mieszkanie - po 30 latach nieustannej
tułaczki uzyskując w końcu jakiś dach nad głową.
Niestety, starczyło mi oszczędności na jedynie
maleńkie mieszkanko "spółdzielcze" o powierzchni
49 metrów kwadratowych, ale z własnym miniaturowym
ogródkiem też o podobnej powierzcni. Obecnie
mieszkam w nim wraz z żoną Sue i naszym
kotem. Zlokalizowane jest ono w przedmieściu
Wellington (tj. ok. 8 km na "N" od owej stolicy
Nowej Zelandii), w małym jakby miasteczku
zaszczycanym przez Boga licznymi cudami,
a nazywającym się
Petone.
Komputerowo generowaną ilustrację mojego mieszkania
czytelnik może sobie oglądnąć na "Rys. #A3(K6)" ze strony o nazwie
magnocraft_pl.htm,
zaś kilka jego (i ogródka) zdjęć pokazałem na stronie
solar_pl.htm.
Za swoje największe osiągnięcia życiowe uważam:
(1) opracowanie naukowej
Teorii Wszystkiego z 1985 roku,
którą tuż po sformułowaniu nazwałem
Konceptem Dipolarnej Grawitacji -
odnotuj iż teoria ta bardzo jednoznacznie mi ujawniła
iż "Bóg z całą pewnością istnieje" oraz wskazała
mi aż kilka sposobów jak naukowo mogę udowodnić istnienie
Boga, po prezentacje jednego z których to formalnych dowodów
naukowych na istnienie Boga przeprowadzonych metodami
logiki matematycznej (logike tę wykładałem podczas swej
profesury w Korei) patrz punkty #G2 i #G3 na mojej stronie o nazwie
god_proof_pl.htm;
(2) stworzenie najbardziej obecnie
moralnej nowoczesnej filozofii świata zwanej
Totalizm
(pisany przez "z") objaśnianej dokładniej na stronie internetowej
totalizm_pl.htm;
a także (3) odkrycie iż Bóg uszeregował
wynajdowanie nowych napędów w formę intelektualnej
"łańcuchowej struktury wiedzo-twórczej" odzwierciedlanej moimi
Tablicami Cykliczności,
a stąd że poznanie owej struktury pozwala przewidywać
budowy i zasady działania wszystkich urządzeń napędowych
jakie ludzkość będzie mogła wynaleźć i zbudować aż do
czasów końca swego istnienia w obecnej śmiertelnej
formie - po opisy tych Tablic Cykliczności i prognoz z nich
wynikających patrz punkty #J4.1 do #J4.6 z mojej strony
propulsion_pl.htm;
oraz (4) wynalezienie całej rodziny dyskoidalnych
statków międzygwiezdnych jakie nazwałem
Magnokrafty.
Moim zdaniem szczególnie istotnym naukowo i jednocześnie
filozoficzne, a wynikającym z rozpracowania naukowej Teorii Wszystkiego z 1985 roku, tj. z
Konceptu Dipolarnej Grawitacji,
było też (5) moje odkrycie, że w świecie fizycznym
w jakim my żyjemy panują równocześnie aż dwa odmienne
rodzaje czasu, zaś starzeniem się ludzi na Ziemi rządzi
tylko sztucznie zaprogramowany dopiero przez Boga
w formę tzw. "Omniplanu"
i nieistniejący w naturze "czas ludzki" jaki nazwałem
"nawracalnym czasem softwarowym".
Ten "czas ludzki" opisany jest szerzej m.in. we wstępie i
w punktach #C3 do #C4.1, #J2, #A1 z mojej strony o nazwie
immortality_pl.htm,
a także w punkcie #J4 ze strony o nazwie
petone_pl.htm
oraz w punkcie #D3 z jeszcze innej strony o nazwie
god_proof_pl.htm.
Zgodnie z wersetami w Biblii: 3:8 "Drugiego
Listu Św. Piotra Apostoła" oraz 90:4 z "Księgi
Psalmów"; ów "czas ludzki" upływa co najmniej
365 tysięcy razy wolniej od naturalnego czasu
wszechświata w którym żyje Bóg i starzeją się
atomy. Z drugiej strony, oryginalny, płynnie upływający,
ów co najmniej 365000 razy szybszy, naturalny czas
wszechświata, jaki ja nazwałem "nienawracalnym
czasem absolutnym wszechświata" albo
"czasem atomów", na Ziemi rządzi jedynie starzeniem
się nieożywionej materii, np. atomów, izotopów
promieniotwórczych, skał, skamienielin, węgla,
kości dinozaurów, itp. Faktycznie też, jeśli uzna
się istnienie obu tych odkrytych przeze mnie
odmiennych rodzajów czasu, poczym przeliczy
wiek naszego świata fizycznego wyrażony w
owych używanych przez dzisiejszą "oficjalną naukę
ateistyczną" szybkich jednostkach "lata atomów",
na używane przez Biblię powolne jednostki "lata ludzkie" -
co ja uczyniłem m.in. w podpisie pod "Tabelą #A1" ze swej strony
humanity_pl.htm
(ale czego, niestety, ani oficjalna nauka, ani kapłani
dzisiejszych religii, uparcie NIE chcą uznać), wówczas
się okazuje, że wiek naszego świata fizycznego (tj. ok.
"14 miliardów" wyrażonych w szybkich jednostkach
"lata atomów"), po przeliczeniu go na powolne jednostki
"lata ludzkie", wynosi zaledwie około 6000 "ludzkich lat" -
tj. wynosi dokładnie tyle, ile wyszczególnione zostało w
Biblii.
Czyli cała ta wieloletnia kłótnia
pomiędzy naukowcami i religiami o rzekomej błędności Biblii
co do daty stworzenia naszego świata, jest jednym wielkim
nieporozumieniem spowodowanym niewiedzą,
ignorancją i uporem zarówno oficjalnej nauki
ateistycznej, jak i kapłanów istniejących religii -
którzy z uporem (używając określenia z wersetu
4:4-9 z bibilijnej "Księgi Ozeasza") "odrzucają
wiedzę" i NIE chcą uznać mojego odkrycia,
prawda którego jest potwierdzana przez w/w wersety
Biblii, że w naszym świecie fizycznym panują aż
dwa (a NIE tylko jeden) rodzaje czasu.
Na bazie zasady działania tego powolnego "nawracalnego
czasu softwarowego" wypracowałem też potem
budowę i działanie "magnokraftu trzeciej generacji",
który po zbudowaniu będzie służył jako
Wehikuł Czasu -
opisywany także w mojej monografii [12] upowszechnianej stroną
tekst_12.htm,
pozwalając w ten sposób ludziom na osiąganie tzw.
"uwięzionej nieśmiertelności" poprzez powtarzalne
cofanie ich do lat młodości za każdym razem kiedy
dożyją oni do wieku starczego. Za kolejne istotne
swe osiągnięcie życiowe uważam również (6)
wynalezienie i rozpracowanie zasady działania tzw.
komory oscylacyjnej
(która po zbudowaniu będzie urządzeniem napędowym
dla "Magnokraftów" i dla "Wehikułów Czasu"), oraz
(7) wynalezienie i rozpracowanie tzw.
ogniwa telekinetycznego,
które po zbudowaniu stanie się maszyną "perpetuum mobile"
trzeciej generacji generującą elektryczność na zasadzie będącej
odwrotnością zjawiska tarcia - znaczy w której podobnie
jak tarcie spontanicznie konsumuje ruch i generuje
ciepło, owa odwrotność tarcia spontanicznie konsumuje
ciepło otoczenia a generuje ruch - po więcej szczegółów
o "perpetuum mobile" patrz punkty #J1 i #J2 na mojej stronie o nazwie
free_energy_pl.htm,
a także patrz punkty #J3 i #J4.4 z innej mojej strony o nazwie
propulsion_pl.htm,
natomiast przykład działania "perpetuum mobile" o zasadzie
działania wynalezionej na Ziemi najdawniej, bowiem jeszcze
w 1150 roku, oraz używanego przez ludzi nieprzerwanie od owego
1150 roku (chociaż uparcie i kłamliwie zaprzeczanego przez oficjalną
naukę ateistyczną), można oglądnąć sobie w YouTube pod np. adresem
https://youtu.be/50Aag0J0Qe4,
lub wyszukać ją w internecie używając jego nazwy
Koło Bhaskara
jako słów kluczowych.
(W sprawie badań rozwojowych nad "Magnokraftem" i nad
"komorą oscylacyjną" w 1986 roku zwróciłem się nawet
oficjalnie do Instytutu Technologii Budowy Maszyn Politechniki
Wrocławskiej aby pozwolili mi otworzyć przewód habilitacyjny
i napisać rozprawę habilitacyjną na temat tych napędów przyszłości -
po szczegóły patrz punkty #J1 do #J3 na odrębnej stronie o nazwie
magnocraft_pl.htm,
lub patrz podrozdział M11 z tomu 11 oraz
punkt #22 w podrozdziale W4 z tomu 18 mojej
monografii [1/5].
Niestety, Rada Naukowa tego instytutu NIE zgodziła się na
otwarcie mi takiego przewodu habilitacyjnego - a szkoda bo
tradycji naukowej na Politechnice Wrocławskiej przydałoby
się sponsorowanie takich właśnie awangardowych rozpraw
i badań, które wnosiłyby sobą potencjał aby w przyszłości
trafić do historii nauki i techniki i w ten sposób wyróżnić
tę wyjątkową uczelnię z tłumu innych szkół wyższych jakie
zapełniają dzisiejszy świat.) Z kolei zdarzeniem, które najbardziej
mnie cieszy, było (8) ustalenie, że poprawność zasady
działania mojego "wehikułu czasu" została potwierdzona w
Biblii
(patrz tam wersety 20:1-11 z "Drugiej Księgi Królewskiej" -
naukowo zinterpretowane w punkcie #D5 ze strony
immortality_pl.htm).
Podczas formułowania swojej filozofii totalizmu odkryłem także,
że za każdym upartym trendem i zdarzeniem losowym ukrywa się jakieś
prawo moralne lub zjawisko moralne.
Stąd owe wysoce spektakularne trendy nieustannych
wzlotów i upadków jakie w życiu doświadczałem,
zainspirowały mnie do odkrycia i opisania tzw.
"pola moralnego" (tj. niewidzialnego pola podobnego
do grawitacji, które oddziaływuje siłowo na każde nasze
działanie, w tym i na proces myślenia, podejmowania
decyzji, mówienia prawdy, itp.). Najciekawsze moim
zdaniem dwa z następstw działania "pola moralnego"
jakie odkryłem, nazwane (9)"przekleństwo
wynalazców" oraz (10)"wynalazcza
impotencja", opisane są m.in. w punkcie #G3 strony
eco_cars_pl.htm
oraz w punkcie #F1 strony
morals_pl.htm.
Dość "światoburcze" wnioski naukowe i
"polityczne" wyciągnąłem z trwającej około 9 miesięcy
nieopisanej szczęśliwościzjawiska nirwany,
którą jako pierwszy zawodowy naukowiec na świecie
osobiście przeżywałem i szczegółowo przebadałem podczas
mojej profesury na tropikalnej wyspie Borneo. Wnioski
te bowiem wyraźnie sugerują, że istnieje niewypowiedzianie
doskonalszy od kapitalizmu i komunizmu ustrój społeczny,
jaki ja nazwałem "ustrojem nirwany",
zaś opisałem w punktach od #A1 do #A4 swej strony internetowej o nazwie
partia_totalizmu.htm.
W "ustroju nirwany" NIE byłyby potrzebne "pieniądze", które
na dodatek do "strachu" wszelkie dotychczasowe ustroje na
Ziemi używały w celu zmuszania ludzi do pracy. Bóg bowiem
tak mądrze i dalekowzrocznie zaprojektował owo zjawisko
nirwany, że motywuje ono ludzi do ochotniczego wykonywania
fizycznej "pracy moralnej" za jedynie możność
przedłużania u siebie cudownej szczęśliwości owego zjawiska
nirwany. Osobiście wierzę i opisałem to w punkcie #A3.1 w/w strony
partia_totalizmu.htm,
że Bóg celowo zaprojektował zjawisko nirwany dla urzeczywistniania
"ustroju nirwany" we wysoko zaawansowanych cywilizacjach -
w tym prawdopodobnie w naszej cywilizacji jaką zgodnie z opisami
w Biblii po końcu obecnego świata zarządzał będzie sam Jezus.
Stąd gdybyśmy dopomogli Bogu w przetestowaniu tego ustroju
już obecnie poprzez jego jak najszybsze wdrożenie w Polsce,
wówczas wierzę, że prawdopodobnie Bóg uchroniłby Polskę i
Polaków przed nadchodzącym
oczyszczeniem Ziemi w latach 2030-tych.
Niestety, prawdopodobnie z powodu opisania owego "światoburczego"
ustroju nirwany zdolnego wyeliminować na Ziemi ustroje
kapitalizmu i komunizmu, wyniki moich badań dla "politycznych powodów"
są teraz sekretnie prześladowane i blokowane przez jakąś potężną
instytucję - tak jak to opisałem i podparłem sprawdzalnym przez każdego
materiałem dowodowym w punkcie #A5 swej strony internetowej o nazwie
totalizm_pl.htm.
Moje burzliwe losy życiowe pełne odkryć, wynalazków,
wzlotów, upadków, krytyki, oczerniania, prześladowań,
oraz cierpień, skrótowo są podsumowane na stronie o nazwie
jan_pajak_pl.htm,
nieco zaś szerzej opisane zostały na stronie z notką biograficzną
pajak_jan.htm,
oraz w książkowej wersji mojej autobiografii [17] upowszechnianej stroną
tekst_17.htm.
Przy końcu owej strony
pajak_jan.htm
zawsze też podane są moje najaktualniejsze dane kontaktowe.
Niezależnie od powyższych opracowań autobiograficznych, w 2016
roku przygotowany został 35 minutowy film o moim życiu noszący tytuł
"Dr Jan Pajak portfolio",
który jest dostępny do oglądnięcia (całkowicie za darmo) w
www.youtube.com
pod adresem
youtube.com/watch?v=f3MuZec4jGM.
Najłatwiej uruchamiać i sobie przeglądnąć ten film z zestawienia
wszystkich dostępnych w YouTubie wideów i filmów w jakich
powstawaniu osobiście uczestniczyłem, a jakie to zestawienie
jest dostępne dla każdego zainteresowanego na mojej stronie o nazwie
djp.htm.
Szczegółowy zaś opis tego filmu, wraz z linkami do wszystkich jego
wersji językowych (tj. do wersji polskojęzycznej, angielskojęzycznej
i niemieckojęzycznej), zawarty jest w mojej stronie o nazwie
portfolio_pl.htm.
W YouTube dostępne są też inne współautoryzowane
przeze mnie filmy, np. 4-minutowy film o tytule
"Wie groß ist der Magnokraft?/How big is the
Magnocraft?" (tj. "Jak wielki jest Magnokraft") i adresie
https://youtu.be/hkqrVePSj6c,
który pokazuje generowaną komputerowo animację wielkości
poszczególnych typów moich gwiazdolotów zwanych
Magnokraftami,
a także 34-minutowy film "Zagłada ludzkości 2030" dostępny pod adresem
https://youtu.be/o06UvHgahr8.
Fot. #69a. Kiedy w dniu 2019/12/12 aktualizowalem niniejszą
stronę aby włączyć do niej punkt #B8 i fragment wstępu nawiązujący
do treści punktu #B8.1, nasunęły mi się refleksje na temat jak upływ
tzw. "nawracalnego czasu softwarowego" zmienia nasz wygląd.
Zaglądnąłem więc do swego aparatu fotograficznego aby sprawdzić
czy mam jakieś relatywnie najnowsze zdjęcie pokazujące mój obecny
wygląd. Jedyne jednak co tam znalazłem to pstryknięte dwa tygodnie
wcześniej powyższe zdjęcie (kliknij na nie jeśli zachcesz oglądnąć je
w powiększeniu). Patrząc na nie najpierw zaczęło mnie zastanawiać
kim jest ów łysy jegomość bez typowej dla tronu na jakim siedzi
obowiązkowej białej brody - a dopiero potem przypomniałem sobie
iż jest to fotka mnie samego. Jakże różnie teraz wyglądam (i wyglądamy)
w porównaniu do zdjęcia naszego roku studiów z 1980 roku
udokumentowanego dla potomnych jako pierwsze zdjęcie z
niniejszej strony - na którym jestem owym w pełni owłosionym
młodzieńcem nr 45 z pierwszego rzędu stojącym obok prawej
ręki małej córeczki mojego kolegi z roku (Marka Wachałowicza).
Dodam tu, iż jakimś cudem zdołałem też zachować wykonane
w maju 1981 roku moje zdjęcie dla polskiego paszportu jaki
używałem na początku swej emigracji, tj. od 1982 do 1989 roku
(kliknij na ten link aby je oglądnąć)
- ilustrujące jak odmiennego wyglądu nadaje nam posiadanie
owłosienia i młodzieńcza szczupłość.
Jako na rodzaj ciekawostki proponuję zwrócić uwagę na ową
8-ramienną gwiazdę na powyższym zdjęciu "Fot. #69a" widoczną
ponad moją głową. Gwiazda ta jest bowiem jedną z licznych form
jakie wytwarzały tzw. "główne obwody magnetyczne" odwiedzających
w starożytności naszą Ziemię gwiazdolotów typów G3 do #G10 opisywanych
w punkcie #J4.3 i ilustrowanych na "Fot. #J4.3abc" z mojej strony o nazwie
propulsion_pl.htm -
które to gwiazdoloty ja nazywam "statkami gwiaździstymi".
Powodem dla którego cztery ramiona owej gwiazdy są krótsze od
pozostałych 4 dłuższych jej ramion, jest iż cztery krótsze jej ramiona
są uformowane przez obwody magnetyczne łączące centralnie położony
pędnik główny "M" z czterema pędnikami bocznymi "S" pokazanymi
na "Rys. #J4.3b" owej strony "propulsion_pl.htm", natomiast
4 dłuższe jej ramiona formują obwody magnetyczne łączące centralny
pulsarowy pędnik "M" z 4 pędnikami rotującymi "B". Oczywiście,
w kilku starych kulturach znane i używane są też gwiazdy o
formowanych na tej samej zasadzie więcej niż 8 ramionach,
np. gwiazdy o 12, 16, 20, itp., ramionach, które w kształt statków
gwiaździstych sa wbudowywane poprzez nałożenie na siebie więcej
niż dwóch, trzech, itp., kwadratów z pędnikami "B" na swych rogach
i pędnikami "S" na przecięciach swych boków. Po więcej wyjaśnień
ta ten temat patrz "Fot. #J4.3c" ze mojej strony internetowej o nazwie
propulsion_pl.htm -
na której powyższe zdjęcie jest zreprodukowane i szerzej objaśnione
jako dowód odwiedzania Ziemi przez "statki gwiaździste". Odnotuj
też, że podobnie formowane obwody magnetyczne ze statków
międzygwiezdnych konstrukcyjnie mniej skomplikowanych od
owych "statków gwiaździstych", tj. obwody z mojego dyskoidalnego
magnokraftu i z obecnie nadal dokumentowanych na Ziemi gwiazdolotów
UFO typów K6 i K4, pokazują "Rys. #C4abc" i "Rys. #C7ab" ze
strony internetowej o nazwie
ufo_proof_pl.htm.
#70.
Zbigniew Pasławski:
Losy rzuciły Zbyszka do Berlina w Niemczech,
gdzie mieszka obecnie (dane z 2004 roku).
#71.
Andrzej A. Patocki:
Andzej mieszka we Wrocławiu. Można się z nim
skontaktować poprzez numer telefonu (071) 352-51-35.
Adres jego emaila:
[email protected].
#74.
Józef Pielorz:
Józef od lat 1970-tych mieszka i pracuje w Niemczech.
Jak dotychczas zawiodły wszelkie próby odnalezienia
danych kontaktowych do niego.
#75.
Maria (Pogost) Fox:
Nazywam się teraz Mara Fox. Mieszkam w Nowym
Jorku od 1971 roku. Mój adres emailowy to:
[email protected].
Mój numer telefonu domowego to (1) 718-805-4696.
Mój dom jest zawsze otwarty dla gości. Mój adres:
90-50 Union Turnpike, #14L, Glendale, NY 11385, USA.
Do 2000 roku pracowałam jako tzw. "project manager"
w zakładzie mechanicznym specjalizującym się
w kontroli Środowiska, odpylaniu, klimatyzacji
i kontroli hałasu na dosyć dużą skalę przemysłową.
Od 2000 roku zupełnie zmieniłam pole swojej
"działalności", z czego jestem bardzo zadowolona.
Pozdrawiam wszystkich. Mara.
#76.
Mirosław T. Płucisz:
Mirek mieszka we Wrocławiu na ulicy Nefrytowa 26.
Można się z nim skontaktować poprzez numer
telefonu (071) 368-74-44.
#78.
Stanisław Przeworek:
Losy rzuciły Staszka do Nysy, gdzie mieszka
do dzisiaj. Można się z nim skontaktować pod
numerem telefonu domowego (077) 433-70-40.
Można też próbować skontaktować się ze Staszkiem
emailowo pisząc na adres
[email protected]
(dawniej Staszek posiadał adres
[email protected]),
albo skontaktować się emailowo poprzez Andrzeja
Kruszynę - który często się widuje ze Staszkiem.
Podobnie jak kilku innych kolegów - którzy odpowiedzieli
na apele i dosłali już swoje zdjęcia, Staszek ma
też już założoną własną stronę autobiograficzną
dostępną pod nazwą
przeworek_stanislaw.htm,
którą daje się wywoływać zarówno oddzielnie, jak i
m.in. z niniejszej strony naszego roku. Owa strona
służy m.in. wystawieniu jego aktualnych zdjęć
(kliknij na niniejszy link aby otworzyć jedno z jego aktualnych zdjęć).
#84.
Janusz A. Rutański:
Janusz i jego żona Elżbieta mieszkają we Wrocławiu.
Można się z nimi skontaktować poprzez numer
telefonu (071) 34-64-142. Janusz ma telefon
komórkowy o numerze (0) 509-345-268. Można
się też z nimi kontaktować emailowo albo przez
domowy email Janusza o adresie
[email protected],
albo też przez jego email do pracy o adresie
[email protected].
#87. Ś.P.
Roman Sperzyński:
Losy rzuciły Romana Sperzyńskiego do Poznania,
gdzie mieszkał aż do 2011 roku. Można tam z nim
się było kontaktować pod numerem telefonu
służbowego (061) 855-24-92 wew. 4 (od 8 do 17)
lub pod emailem
[email protected].
Niestety, z żalem przekazuję tu informację że w dniu
22 kwietnia 2011 roku Roman Sperzyński zmarł. Jego
pogrzeb odbył się 28 kwietnia 2011 roku w kościele
pw. św. Antoniego Padewskiego na Starołece.
#88.
Jan Stańczyk:
Losy pozwoliły Jankowi mieszkać i pracować
we Wrocławiu. Można się z nim skontaktować
pod numerem telefonu do pracy (071) 324-51-43.
#89.
Jan Stefaniuk:
Jan od około 1980 roku mieszka i pracuje w
Szwajcarii. Jak dotychczas zawiodły wszelkie
próby odnalezienia danych kontaktowych do niego.
#91.
Jerzy Szczerbina:
Jerzy mieszka w Parchowie koło Polkowic.
Tel. domowy (076) 8171129; tel. do pracy
(076) 7498338; zas tel. komorkowy 601872866.
W dniu 6 sierpnia 2007 roku pojawił się
wpis w naszej księdze uwag, że Jerzy już
nie pracuje. Adres jego emaila:
[email protected].
#93.
Dr inż. Janusz Szymkowski:
Losy pozwoliły Januszowi pozostać na Politechnice
Wroclawskiej, gdzie pracuje do dzisiaj w Zakładzie
Obróbki Wiórowej, Ściernej i Erozyjnej (Z4) z
Instytutu Technologii Maszyn i Automatyzacji.
Jego profil zawodowy oraz dorobek opisane
są na stronie internetowej tego instytutu,
jaka dostępna jest pod adresem
www.itma.pwr.wroc.pl.
Zainteresowania badawcze Janusza obejmują
badanie przemieszczeń i drgań mechanicznych.
Można się z nim skontaktować pod numerem
telefonu do pracy (071) 320-27-34 (od 9 do 17)
lub telefonu domowego (071) 35-31-486,
albo też poprzez jego adres emailowy
[email protected].
#94.
Grzegorz Średziński:
Losy rzuciły Grzegorza do Duszników Zdroju,
gdzie znalazł szczęście w każdym tego słowa
znaczeniu. Można się z nim skontaktować pod
numerem telefonu do pracy (074) 867-17-90
(od 9 do 17) lub telefonu domowego (074) 866-93-50,
albo też poprzez jego adres emailowy
sredz[email protected].
Jego telefon komórkowy ma numer (0) 601-476-425.
Uwagi:
1. Kiedy w 1980 roku nasz Komitet Organizacyjny pierwszego
zjazdu otrzymał powyższy wykaz 106-ciu absolwentów rocznika 1970,
dziekanat jaki nam wykaz ten przekazał posiadał jedynie listę, która
łączyła razem zarówno absolwentów Wydziału Mechanicznego, jak i absolwentów tzw.
Studium Podstawowych Problemów Techniki (SPPT),
które to SPPT w tamtych czasach było składową naszego
Wydziału Mechanicznego (obecnie jest już odrębnym wydziałem).
Aby zaś NIE dyskryminować naszych kolegów z SPPT,
razem z którymi wysłuchiwaliśmy sporo wykładów, NIE
było powodu aby dokonywać pracochłonnego rozdzielania
na otrzymanej liście "pure" Mechaników od absolwentów
SPPT - i to ani dla potrzeb tamtego zjazdu z 1980 roku,
ani dla potrzeb obecnych zjazdów. Dlatego na powyższym
wykazie nadal wymieszani są razem absolwenci obu tych
byłych składowych Wydziału Mechanicznego Politechniki
Wrocławskiej. 2. Apeluję tutaj do każdego z czytających
o dosyłanie dalszych kontaktów do tych kolegów i
koleżanek, których namiarów ciągle nam brakuje.
Proszę też o weryfikacje, aktualizowanie i poszerzanie
własnych danych kontaktowych, opisów, oraz
ilustracji, udostępnionych na stronach niniejszej
oraz
pw.htm - Nasz Rok.
Część #E:
Filozoficzna ocena naszego pokolenia:
#E1.
Każdy z nas ma wiele powodów dla dumy:
Motto:
"Edukacja w losach kraju jak głowa w wędrówce węża -
gdzie ta głowa się skieruje, reszta węża też tam się znajdzie."
Jeśli dobrze się zastanowić to jako absolwenci
PW z 1970 roku, mamy wiele powodów abyśmy
mogli być dumni ze swego wykształcenia. Poniżej
wyliczę najważniejsze z nich:
1.
W czasach kiedy my studiowaliśmy, Polska miała
najlepszy na świecie model kształcenia uczelnianego.
Ja w swoich włóczęgach po świecie "za chlebem"
wykładałem w 10 odmiennych uczelniach z 5 różnych
krajów świata (w dwóch z których to krajów wykładałem
w miejscach i czasach które faktycznie stwarzały tam
jakby cztery odmienne kraje). Mam więc relatywnie
dobre rozeznanie jakie modele kształcenia można
stosować w edukacji uczelnianej, oraz jakie są
wady i zalety każdego z tych modeli. I tak, jestem
absolutnie pewien że akadamicko najlepszym w
świecie był model (a), który możemy nazwać
"Polski Model", a który my ukończyliśmy.
Esencją owego "polskiego modelu" z czasów naszych
studiów było, że (a1) wykształcenie uczelniane było
wówczas otwarte praktycznie dla każdego - a stąd
że każdy obdarzony zdolnościami mógł studiować,
że (a2) nauka była za darmo - a na dodatek
studentom z co biedniejszych domów rząd
wypłacał relatywnie wysokie stypendia (tak
że ich rodziców NIC nie kosztowało wykształcenie
swych dzieci), że (a3) liczba miejsc na uczelniach
była ograniczona tylko do tej która była niezbędna
dla gospodarki kraju, a stąd że (a4) aby dostać się
na uczelnie trzeba było zdać bardzo trudny egzamin
wstępny, przez który przedzierały się niemal wyłącznie
akademicko-najzdolniejsze osoby, oraz że (a5) okres
studiów był bardzo długi - bo dla magisterskich studiów
inżynierskich praktycznie wynosił 6 lat. Najważniejszą
zaletą tego modelu było, (az1) że wypuszczał on
wyłącznie wysokiej jakości absolwentów, których
przygotowanie zawodowe było najwyższe z możliwego
do osiągnięcia w ówczesnym świecie. Wadą zaś tego
modelu było, (aw1) że mógł go urzeczywistnić jedynie
bardzo silny rząd, który potrafił się oprzeć naciskom
bogatych i wpływowych ludzi aby ulżyć dla ich dzieci
kryteria dostępu do edukacji uczelnianej. Zupełnie
odwrotnym do tamtego "polskiego modelu" był (b)
"Model Nowozelandzki". Był on stosowany
w Nowej Zelandii aż do czasów utraty władzy przez
Sir Roberta Muldoon - tj. najbardziej moralnego i
mądrego polityka jakiego sprawiedliwe i dostatnie
rządy osobiście doświadczyłem i poznałem na
sobie (więcej informacji na temat tego wspaniałego
przywódcy można znaleźć w punkcie #B1 na stronie
o nazwie
pajak_jan.htm).
Esencją tego modelu było, że (b1) nauka była w nim
zupełnie za darmo, oraz że (b2) wstęp na uczelnie
był wolny i pozbawiony jakichkolwiek wymogów czy
utrudnień, tak że każdy mógł podejmować studia w
każdym momencie czasowym. Zaletą tego modelu
było, że (bz1) podobnie jak uprzedni "polski model"
otwierał on dostęp do edukacji uczelnianej praktycznie
dla każdego. Jednak jego wady obejmowały (bw1)
ogromne marnotrawstwo środków i zasobów -
spowodowane m.in. swobodnym dostępem do
uczelni nawet osób o inteligencji "stołowej nogi",
którym ukończenie studiów zajmowało po
kilkadziesiąt lat, bowiem każdy przedmiot studiowali
oni aż po kilka lat, oraz (bw2) zaniżanie poziomu
akademickiego przez konieczność dopasowywania
wykładanej wiedzy do zdolności umysłowych
"średniego studenta" - które to zdolności, z
powodu "zalewania" uczelni przez wiele takich
"stołowych nóg", był relatywnie niski. W końcu
ostatnim modelem (c) możliwym do wprowadzenia,
był model po angielsku nazywany "User Paid",
który jednak dla powodów jakie wyjaśnię w
następnym paragrafie, przez wysoce praktycznych
Chińczyków byłby nazywany "ujeżdżaniem tygrysa".
Model ten został wprowadzony w Nowej Zelandii
zaraz po utracie władzy przez Sir Roberta Muldoon
i panuje tam aż do dzisiaj. Jego cechy obejmują:
(c1) wstęp na uczelnie jest otwarty dla każdego
oraz pozbawiony jakichkolwiek warunków czy
wymogów, oraz (c2) za prawdo do studiowania
każdego przedmiotu trzeba słono płacić.
Zaletami tego modelu jest, że (cz1)
państwo ma uczelnie za darmo (co cieszy zarówno
rząd, bo ma więcej pieniędzy do roztrwonienia,
jak i cieszy też władze uczelni, bowiem ich
rosnące apetyty finansowe są opłacane przez
studentów - czasami nawet generując uczelniom
wysokie zyski), oraz że (cz2) model ten jest w
stanie wprowadzić każdy rząd, nawet najsłabszy
i najbardziej obawiający się wszelkich zmian,
bowiem pod względem filozoficznym model ten
przemieszcza się "w dół pola moralnego" (patrz
punkt #F1 poniżej po wyjaśnienie co to znaczy),
czyli jako taki jest ogromnie łatwy do wprowadzenia
zaś jego wdrożenia i utrzymanie nie napotyka
opozycji wyborców. Natomiast wadami
tego modelu są, że (cw1) powoduje on szybkie
zaniżanie poziomu akademickiego praktycznie
niemal do zera - tak że z czasem dyplomy zaczynają
być tam wydawane tylko "za dokonanie wymaganych
opłat oraz za obecność na uczelni", że (cw2) dostęp
do wyższej edukacji mają jedynie bogaci - czyli że
dzieli on kraj na klasy i inicjuje segregację społeczną,
że (cw3) dyplomy trafiają do rąk wielu
nieodpowiednich "nóg stołowych" - tak że jakość
zawodowych usług rapotownie spada w całym kraju,
a taże iż (cw4) model ten nosi cechy "ujeżdżania
tygrysa" - np. niemal niemożliwym jest jego
późniejsze zarzucenie, bowiem trzebaby wówczas
pozwracać opłaty za naukę całym generacjom
absolwentów. Powinienem tu dodać, że różne
kraje świata mogą też powdrażać inne modele,
które jednak po analizie okazują się tylko
modyfikacjami powyższych modeli (a), (b)
lub (c). Przykładowo, w Malezji stosowany
jest "model talonów na naukę", który polega
na tym że każda szkoła średnia otrzymuje
przydział określonej puli "talonów" uprawniających
do wstępu na uczelnie tego kraju uczni
należących do każdej z trzech ras jej mieszkańcow.
"Talony" te szkoła średnia rozdaje potem swoim
absolwentom, oficjalnie jakoby na bazie osiągnięć
akademickich, jednak w praktyce i "nieoficjalnie"
zwykle zależnie od tego kto jest synem kogo i jak
ważni są jego rodzice. W praktyce jednak owe
"talony" okazują się być modyfikacją modelu
(c) "user paid". Jego zalety i wady pokrywają
się bowiem niemal całkowicie z zaletami i wadami
modelu (c) powyżej.
Zmuszający do zastanowienia artykuł o tytule
"UK falls behind in higher edukation" (tj. "UK
pozostaje w tyle w wyższej edukacji") ukazał
się na stronie 8 malezyjskiej gazety o nazwie
The Sun
(darmowe wydanie z czwartku (Thursday),
September 9, 2010). W artykule tym raportowane
są wyniki międzynarodowych badań nad wyższą
edukacją w poszczególnych krajach świata. Zgodnie
z nimi, w ostatnich czasach Anglia (UK) przestała
być w czołówce świata ("a world leader") w wyższej
edukacji i została prześcignięta przez takie kraje
jak Polska i Portugalia. Co gorsze, łatwo przewidzieć
że poziom uczelni UK już wkróce spadnie jeszcze
niżej. Wszakże artykuł ten wyjaśnia że były
dyrektor BP (tj. były dyrektor
tego samego koncernu naftowego który w Zatoce
Meksykańskiej wywołał w połowie 2010 roku
największą katastrofę ekologiczną w najnowszych
dziejach Ziemi), został zatrudniony przez rząd UK
dla dokonania 35% cięć budżetu w finansowaniu
uczelni wyższych UK, oraz do zaplanowania przejścia
edukacji UK na tzw. system "opłacany przez użytkownika"
(tj. "user paid"). W takim nowym systemie, uczelnie
byłyby finansowane głównie przez studentów, którzy
za swoje studia płaciliby z własnej kieszeni co najmniej
7000 funtów. Innymi słowy, po zniszczeniu naturalnego
środowiska, ów były dyrektor BP otrzymał zadanie
zniszczenia wyższej edukacji UK. Na wyniki jego
zapędów NIE trzeba było odczekiwać zbyt długo.
Już bowiem w 2014 roku ukazał się artykuł
"China's poorest beat Britain's best pupils"
(tj. "Najgorsi uczniowie Chin biją najlepszych
uczni brytyjskich"), ze strony B2 gazety
The Dominion Post
wydanie ze środy (Wednesday), February 19, 2014.
Taki sam "user paid" system edukacyjny jak ten
wprowadzony w UK w 2010 roku, jest już używany
w Nowej Zelandii od 1989 roku. W NZ okazał się
on największą katastrofą od czasu wypuszczenia
tam na wolność szybko mnożących się królików.
System ten nosi bowiem cechy, które Chińczycy
opisują wysoce trafnym określeniem
"riding a tiger" -
tj. "ujeżdżanie tygrysa"
zilustrowane i podsumowane "Fot. #A1" z mojej strony o nazwie
woda.htm.
Podobnie bowiem jak osoba która "dosiadła tygrysa"
nie może już z niego zsiąść - bowiem ów tygrys by
ją pożarł, ani nie może dalej na nim jechać - bowiem
tygrys NIE jest zwierzęciem podatnym na ujeżdżanie,
również kraj który wprowadzi "opłacanie przez użytkownika"
swojej wyższej edukacji jest tym "urządzony" na
zawsze. Wszakże nie może już się wycofać z takiej
opłacanej przez studentów edukacji - bowiem rząd
byłby zmuszony do zwrócenia opłat które uprzednio
pobierał przez wiele lat od byłych studentów, a żadnego
rządu na to NIE stać. Nie może też długo tolerować takiej
"user paid" edukacji, bowiem powoduje ona raptowny
spadek poziomu nauczania (a stąd i wiedzy absolwentów) -
co w końcowym efekcie prowadzi do braku wiedzy
u jego "fachowców" i do zrujnowania kraju. Wszakże
studenci którzy słono płacą za swoją edukację
spodziewają się otrzymać dyplomy wyłącznie
za owe opłaty i to bez dodatkowego uczenia
się. Stąd nieustanne naciski które wywierają oni na
swoich wykładowców i na kierownictwo swoich uczelni,
stopniowo erodują poziom edukacji do niemal zera.
Jednocześnie nieprzyjemna atmosfera jaką taka
sytuacja wytwarza na uczelniach powoduje masową
ucieczkę najzdolniejszych wykładowców. Stąd
zamiast być uczeni przez najlepszych, w
systemach edukacyjnych "opłacanych przez
użytkowników" studenci zaczynają być uczeni
przez najgorszych. Uczelnie stopniowo
zaczynają konkurować z urzędami państwowymi
w zapełnianiu się osobami które praktycznie
NIE nadają się już do czynienia niczego. W
rezultacie co zdolniejsi i co mniej zamożni opuszczają
własny kraj i emigrują tam gdzie edukacja ma wyższy
poziom i mniej kosztuje. Tam też zwykle pozostają
już po studiach. Dany kraj stopniowo traci więc swoją
najzdolniejszą "śmietankę narodu". Z kolei ci co są
edukowani we własnym kraju zwolna zaniżają w nim
poziom ekspertyzy, co z czasem prowadzi do zrujnowania
niemal każdej dziedziny życia owego kraju. Brak
bowiem wiedzy u "ekspertów" danego kraju, to prosta
droga do budowania tam domów które przeciekają,
gniją i zawalają się, to receptura na budowanie mostów
i dróg które zapadają się, to gwarancja szerzenia się
tam monopoli - wszakże niski poziom ekspertyzy nie
zezwala tam na wprowadzenie prawdziwej konkurencji,
to pewność demoralizacji siły roboczej i spadku
produktywności - bowiem monopole mają taki właśnie wpływ
na ekonomię jako że jedyne co potrafią to zwiększać ceny,
zaniżać produkcję oraz protegować najniemoralniejszych,
to zapowiedź upadku lub ucieczki przemysłu z danego
kraju - bowiem brak tam kwalifikowanej i niezdemoralizowanej
siły roboczej która by pracowała w owym przemyśle, to początek
bezrobocia i wyludniania się kraju - wszakże brak pracy powoduje
tam ucieczkę jego najzdolniejszej młodzieży do innych krajów,
to upadek standardów życia - bowiem brak jest espertyzy
która by utrzymywała te standardy, to początek drożyzny,
zadłużenia kraju i wzrostu podatków - bowiem politycy
będą chcieli utrzymać swój poprzedni poziom wydatków,
jednak brak jest wpływów do kasy państwowej, to wysiłki
rządu aby podwyższać wiek emerytalny i generować
prawa jakie zmniejszą ilość wypłacanych zasiłków dla
bezrobotnych, to raptowny wzrost nałogów i przestępczości -
bowiem brak perspektyw zmusza ludzi do używek,
pijaństwa i do desperackich poczynań, to upadek moralny -
bowiem w państwie bez pracy trudno być moralnym,
itd., itp. Faktycznie też np. Nowa Zelandia już obecnie
doświadcza wszystkich takich "przyjemności" wieloletniego
ujeżdżania "edukacyjnego tygrysa". Przykładowo,
nauczyciele już od dawna doświadczają tam nieustannych
nacisków aby zdawać i dawać dobre oceny już tylko za
czyjeś zapisanie się na kursy - patrz artykuł "Teacher
who wouldn't play the game" (tj. "Nauczyciel który
odmówił udawania") ze strony A13 gazety
Weekend Herald
wydanie datowane w sobotę (Saturda, November 27, 2010.
Już od dawna trwa ucieczka za granicę najlepszych
Nowozelandzkich nauczycieli - patrz artykuł "Shortage
warning as teaching stars leave NZ" (tj. "Ostrzeżenie
o niedoborach z powodu opuszczania NZ przez
najlepszych nauczycieli") ze strony A4 gazety
The Dominion Post
wydanie ze środy (Wednesday), January 26, 2011.
Bez przerwy rosną podatki, bezrobocie, oraz naciski
aby podwyższać wiek emerytalny - patrz artykuł "Raise
super age to 67, report recommends" (tj. "Zwiększyć wiek
emerytalny do 67, zaleca raport") ze strony A6 gazety
The New Zealand Herald
wydanie datowane w środę (Wednesday), December
8, 2010. Już mniej niż tylko co trzeci niezatrudniony
(tj. tylko 32% ludzi bez pracy) otrzymuje jakikolwiek
zasiłek dla bezrobotnych - patrz artykuł "Ease rules
on dole for couples say economists" ze strony A1 gazety
(The New Zealand Herald,
wydanie z poniedziałku (Monday), June 29, 2009.
Już od wielu lat domostwa trapione są tam epidemią
przeciekania, pleśni i gnicia. Są już pierwsze przypadki
zawalania się relatywnie nowych budowli - np. patrz
artykuły "Roof collapse raises building code worries" -
tj. "Zawalenie się dachu indukuje troskę o przepisy
budowlane" ze strony A5 gazety
The New Zealand Herald
wydanie ze środy (Wednesday), September 22, 2010
oraz "Design and workmenship blamed in stadium
collapse" (tj. "Projekt i wykonanie obciążane winą
za zawalenie się stadionu") ze strony A11 gazety
The Dominion Post Weekend
wydanie z soboty (Saturday), December 10, 2010
(oba które to artykuły raportują o zawaleniu się dachu
10-letniego stadionu w Invercargill z powodu wysoce
niefachowego projektu i wykonania), czy też patrz
artykuł "Walker thought roof collapse was a quake"
(tj. "Przechodzień myślał że zawalenie się dachu
było trzęsieniem ziemi") ze strony A3 gazety
The New Zealand Herald
wydanie z piątku (Friday), January 14, 2011 (który
raportuje o zawaleniu się dachu budynku w Auckland
z powodu kiepskiej roboty). Aczkolwiek żadne oficjalne
źródło NIE będzie miało odwagi aby to otwarcie przyznać,
prawdopodobnie właśnie brak wymaganej wiedzy u
absolwentów NZ wyższych uczelni był powodem dla
którego po trzęsieniu ziemi z północy dnia 13 listopada
2016 roku (tym opisanym w punkcie #R2 mojej strony
quake_pl.htm),
aż tak wiele nowych budynków uległo uszkodzeniu w
stolicy Wellington. W Nowej Zelandii ceny i podatki też
gwałtownie rosną właśnie głównie z braku wymaganej
miejscowej ekspertyzy, oraz z powodu m.in. wynikającego
z tego braku panoszenia się monopoli. Przykładowo
artykuł "Auckland houses less affordable than New York"
(tj. "W Auckland domy relatywnie droższe niż w
Nowym Jorku") ze strony A3 gazety
The New Zealand Herald
wydanie z poniedziałku (Monday), January 24,
2011, raportuje o wynikach międzynarodowych
badań które ujawniają że w odniesieniu do wysokości
zarobków, domy w Auckland, Nowa Zelandia,
są znacznie droższe niż domy w Nowym Jorku.
Panoszy się też coraz więcej monopoli. Te zapewne
powodują że przez ostatnich 10 lat wydajność pracy
w Nowej Zelandii jest o 30% niższa niż wydajność pracy
w sąsiedniej Australii - patrz artykuł "NZ - Australia
productivity gap not explained by Treasurer report"
(tj. "Różnica wydajności pomiędzy NZ i Australią nie
jest wyjaśniona w raporcie Skarbnika") ze strony B1 gazety
The Dominion Post Weekend
wydanie z sobioty (Saturday), November 20, 2010.
Turyści przestają przybywać bowiem odstraszają ich
ceny i poziom przestępczości. Przemysł i młodzi ludzie
stanowiący "sól narodu" raptownie opuszczają Nową
Zelandię - co roku z kraju emigruje około 1% jego
obywateli. Nałogowość i przestępczość rośnie. Moralność
spada - za co Bóg coraz silniej "karze" kraj katastrofami -
w rodzaju tych opisanych w punktach #C5 i #C5.1 strony
seismograph_pl.htm
i w punktach #I3 do #I5 strony o nazwie
petone_pl.htm.
Z poziomu kraju o jednym z najwyższych standartów życia w
świecie, w okresie od czasu wprowadzenia owej "opłacanej przez
studentów edukacji", Nowa Zelandia ześlizgnęła się do poziomu
kraju o jednym z najniższych standartów życia w rozwiniętym
świecie. Nie trzeba więc być prorokiem aby już obecnie
przewidzieć, że kiedy w UK wprowadzony zostanie podobnie
pełny "user paid" system, poziom edukacji w UK z powszechnie
(chociaż niesłusznie) uważanego za jeden z najwyższych
w świecie, spadnie do jednego z najniższych w świecie.
Z kolei samo UK zacznie się cieszyć tymi samymi
"przyjemnościami" jakie obecnie doświadcza Nowa Zelandia.
Wówczas też zapewne świat odnotuje w końcu to co ja
od dawna ustaliłem i otwarcie tutaj twierdzę, mianowicie
że w czasach zaraz po zakończeniu drugiej wojny
światowej, a być może również i do dzisiaj, to właśnie
Polska jest owym krajem który miał najlepszy system
edukacyjny ze wszystkich krajów świata. Szczerze
mówiąc, po tym jak na uczelniach Polski wprowadzony
został obwiązkowy język angielski, zaś niektóre z nich
nawet wykładają wszystkie przedmioty w języku angielskim,
gdybym był rodzicem chcącym najlepszego przygotowania
zawodowego dla swoich dzieci, wysłałbym te dzieci
aby studiowały właśnie w Polsce. Powodem jest, że poziom
edukacji zawodowej jest w Polsce nieporównanie wyższy
niż w najbardziej renomowanych Zachodnich uczelniach.
NIE bez powodu jeden z angielskich filmów dokumentalnych,
jakie oglądałem w styczniu 2016 roku w nowozelandzkiej TV,
zawierał opinię, którą daje się wyrazić słowami (na owym
filmie opinia ta była wyrażona nieco innymi słowami):
zatrudnij Polaka, a wykona on
daną pracę cztery razy szybciej i jedynie za około
jednej-czwartej ceny angielskiego fachowca.
2.
W czasach kiedy my studiowaliśmy, oraz jeszcze spory
czas później (tj. co najmniej do czasu mojej emigracji
w 1982 roku), Polska miała jeden z najlepszych na
świecie, a stąd zdecydowanie nadrzędny w stosunku
do Zachodniego, modeli prowadzenia eksperymentów
naukowych. Tylko bowiem w Polsce, Rosji i w kilku
w jeszcze innych byłych krajach komunistycznych,
eksperymenty naukowe w całości przeprowadzali
sami naukowcy, tj. ci którzy najpierw projektowali
i budowali stanowiska badawcze, potem sami dokonywali
na nich eksperymentalnych pomiarów, a w końcu
interpretowali i publikowali ich wyniki. W rezultacie
tego poznawali oni dokładnie dany eksperyment
i jego niuanse w każdym możliwym szczególe. Tymczasem,
jak o tym się przekonałem dopiero podczas mojej wędrówki
za chlebem i wykładania na uczelniach świata, w innych
krajach, szczególnie zaś angielskojęzycznych, wszelkie eksperymenty
od dawna przeprowadzają albo służby techniczne (technicy),
albo też studenci, zaś naukowcy jedynie intepretują potem
przekazywane im (zwykle na papierze) wyniki. Trzeba też
szczególnego święta, aby naukowcy - którzy potem mają
naukowo interpretować uzyskane wyniki, fizycznie odwiedzili
laboratorium gdzie eksperymenty są prowadzone, zaś ich
wizyta w takim przypadku zwykle jest podobna do wizyty
głowy państwa na froncie wojennym gdzie walczą jego
żołnierze - tj. jest krótka, bezpieczna, bez dotykania ani
czynienia czegokolwiek, oraz nastawiona na pokazanie
troski o podwładnych, a NIE na poznanie niuansów czy
trudności prowadzenia danego eksperymentu. Typowo
więc Zachodni naukowcy NIE mają "zielonego pojęcia"
co faktycznie się dzieje podczas owych eksperymentów,
gdzie leżą źródła trudności i popełnianych błędów, ile
błędy te wynoszą oraz co trudności te psują, itp. To też
właśnie tylko z powodu osobistego przeprowadzania
eksperymentów przez samych naukowców, że w tamtych
czasach w Polsce wykute zostało powiedzenie, iż
"we wskazania teorii typowo
nikt NIE wierzy - za wyjątkiem jej autora, w wyniki pomiarów
eksperymentalnych typowo wierzą wszyscy - za wyjątkiem
ich autora". (Z uwagi na rolę jaką prawda z tego
powiedzenia wypełnia w naszej cywilizacji, powiedzenie
to skomentowałem już aż na całym szeregu swoich stron
internetowych, np. w punkcie #J3 mojej strony o nazwie
fe_cell_pl.htm,
w punkcie #B3 strony o nazwie
pajak_do_sejmu_2014.htm,
czy w punkcie #B2 strony o nazwie
pajak_na_prezydenta_2020.htm.)
Warto tutaj też dodać, że właśnie z powodu braku dokładnego
rozeznania co podczas eksperymentów naprawdę się dzieje -
jakie to rozeznanie uzyskuje się tylko jeśli eksperymenty te
przeprowadza się osobiście, Zachodni naukowcy bez zmrużenia
oka szerzą po świecie szokujące kłamstwa, typu tego o rzekomym
odkryciu faktycznie NIE istniejących "fal grawitacyjnych" czy
"Bozonu Higgsa". (Powody dla jakich są to już jedynie
"naukowe kłamstwa" i szokująca "propaganda sukcesu"
wyjaśniłem dokładniej m.in. w punkcie #K2 strony
dipolar_gravity_pl.htm.)
Ta sytuacja doskonale też nam ilustruje, jak warta admirowania
jest mądrość Boga. Wszakże owo unikanie przez Zachodnich
naukowców brania udziału w prowadzeniu eksperymentów, Bóg
umiejętnie wykorzystuje m.in. do kompensowania i balansowania
różnic w poziomach poszczególnych krajów i narodów. Wszakże
to właśnie z powodu tego unikania, w bałaganiarskich krajach
i narodach, jednak z pracowitymi obywatelami, takich jak Polska
czy Rosja, niedobory w ekonomii i demokracji tych krajów są
kompensowane światową nadrzędnością ich nauki i edukacji -
co w sumarycznym efekcie nadal pozwala im konkurować z
krajami o wysokich poziomach demokracji i zorganizowania
oraz o pracowitych obywatelach, jednak o szokująco niskim
poziomie nauki i edukacji. W rezultacie zaś tego zbalansowania
poziomów, Bóg jest w stanie łatwo zmieniać kraje o wiodącej
roli w świecie i co jakiś czas oddawać tę rolę w ręce coraz to
innych krajów i narodów, jakie w danym okresie najlepiej wypełniają
boskie kryteria - np. jakie albo nagromadziły dla siebie mniej od innych
niekorzystnej karmy,
albo też jakim wiodąca w świecie rola zaczyna właśnie przysługiwać z zasady, że
każdy naród i kraj na jakimś tam etapie historii otrzymuje zaszczyt stania się wiodącym w znanym i dostępnym mu obszarze świata.
3.
W czasach kiedy studiowaliśmy, Politechnika Wrocławska
wypuszczała prawdopodobnie najlepszych absolwentów
na świecie (szkoda że nawet do dzisiaj NIE wprowadziła
ona kursów wykładanych całkowicie w języku angielskim,
bowiem wówczas mogłaby z powodzeniem konkurować
z najlepszymi uczelniami świata). Oczywiście, kiedykolwiek
się używa słowa "najlepszy" wówczas należy dokładnie
zdefiniować z jakiego punktu widzenia coś się ocenia. W
naszym przypadku możemy śmiało twierdzić, że w czasach
kiedy studiowaliśmy, Politechnika Wrocławska prawdopodobnie
dostarczała swoim absolwentom "najlepszego na świecie"
przygotowania zawodowego i naukowego. Innymi słowy,
gdyby zorganizować jakieś zawody w których sprawdzałoby
się ile absolwenci poszczególnych uczelni na świecie
wiedzą na temat tego w czym się specjalizują i z czego
żyją, wówczas absolwenci naszego roku pobiliby na głowę
absolwentów wszystkich innych uczelni świata. Tego
faktu jestem absolutnie pewien na bazie empirycznych
obserwacji dokonywanych w trakcie mego wykładania
na 10 odmiennych uczelniach świata. Wszakże podczas
owego wykładania miałem niezliczone okazje do dyskutowania
i do porównywania naszej wiedzy oraz przygotowania zawodowego
z wiedzą i przygotowaniem absolwentów uczelni które
uważane są za wiodące w dzisiejszym świecie. Sporo
moich kolegów zawodowych z najróżniejszych uczelni
na których w swym życiu wykładałem, pokończyło
bowiem takie wiodące uczelnie świata, jak np. angielskie
Cambridge i Oxford, francuską Sorbonę, amerykańskie
Harward i Berkeley, koreańskie Ajou, oraz wiele innych
uczelni uznawanych za wiodące w świecie. Muszę
też tutaj z dumą podkreślić, że w zakresie fachowego
przygotowania, głębi, nowoczesności i aktualności
wiedzy, zdolności do twórczego i logicznego myślenia,
oraz pewności że się dokładnie wie co i dlaczego
się czyni, żaden z nich nigdy nie mógł się równać z tym
co my reprezentujemy. Dlatego, gdyby jakość uczelni
oceniać wyłącznie po akademickiej i zawodowej jakości
absolwentów których ona wypuszcza, wówczas moglibyśmy
stwierdzić z prawdziwą dumą, że w
czasach kiedy my studiowaliśmy na Politechnice Wrocławskiej,
kryterium jakości wypuszczanych absolwentów prawdopodobnie
czyniło z niej najlepszą zawodową uczelnię świata.
Oczywiście, wszyscy wiemy że akademicka
wartość absolwentów jest tylko jednym z kryteriów po jakich
ocenia się jakość danej uczelni. Inne kryteria obejmują
kaliber naukowców których dana uczelnia zatrudnia,
awangardowość i głębia naukowych badań jakie
prowadzą jej profesorzy, międzynarodowe uznanie
i sława jej kadry profesorskiej, jakość publikacji, tradycja,
wizja na przyszłość, wielkość wkładu do naukowego
i technicznego dorobku ludzkości, itd., itp. Niestety,
tych innych jakości brakowało naszym profesorom.
Zarówno bowiem nasza politechnika, jak i każda inna
uczelnia Polski, a także Polski rząd i ministerstwa
odpowiedzialne za wyższą edukację, zupełnie NIE
dbałają o kultywowanie tych jakości. Szczerze mówiąc,
Polskie uczelnie nabyły ostatnio tendencji aby otaczać
się rodzajem "Chińskiego muru" jaki odcina je od tego
co czyni reszta świata (jeśli ktoś mi tutaj NIE wierzy,
wówczas proponuję sprawdzić np. jak wiele polskich
uczelni oferuje zawodowe wykłady w języku angielskim,
lub jak duży procent polskich profesorów kiedykolwiek
w swoim życiu wykładał również na jakiejkolwiek
zagranicznej uczelni). Dlatego, chociaż absolwenci
tych innych uczelni świata wcale nam nie dorównują
w ilości i jakości wiedzy którą zgromadzili, ciagle mogą
się chlubić górowaniem nad nami w atutach jakie wynikają
z owych innych kryteriów jakości swoich uczelni. Np. chlubią
się jakością i międzynarodowym uznaniem profesorów
którzy ich uczyli, awangardowymi tradycjami ich uczelni,
znajomością znanych ludzi, obyciem w świecie, itd., itp.
Oczywiście, podobnie jak zdobywca medalu olimpijskiego
w pływaniu nie powinien się przejmować że taki sam
medal inni dostali np. za umiejętne kopanie piłki, z naszego
punktu widzenia nie powinny nas martwić tamte inne
atrybuty które najlepsze uczelnie świata oferują swoim
absolwentom. Dla nas powinno wystarczyć, że pod względem
zgromadzonej wiedzy nieporównanie górujemy nad tymi
innymi. Podsumowując, możemy być dumni że Politechnika
Wrocławska faktycznie "obkuła nas na cztery kopyta",
a stąd w zakresie przygotowania zawodowego oraz
głębi poznanej wiedzy ogromnie trudno znaleźć w
świecie kogoś kto by nam dorównywał.
Moje ustalenie, że w latach 1960 do 1980
Politechnika Wrocławska była jedną z najlepszych
uczelni świata (jeśli nie najlepszą), dyskutuję także
dokładniej w punkcie #J2 odrębnej strony o nazwie
magnocraft_pl.htm.
4.
Ukończyliśmy Politechnikę Wrocławską kiedy
jakość jej absolwentów ciągle się zwiększała
każdego kolejnego roku. Ma to duże
znaczenie, bowiem - jak niektórzy są tego
świadomi, z najróżniejszych powodów nadszedł
potem taki czas na świecie i w Polsce, że jakość
absolwentów wszelkich uczelni, w tym i naszej
politechniki, zaczęła się zachowywać nieco
inaczej. W dzisiejszych zaś czasach, jakość
ta spada już praktycznie na całym świecie -
tj. każdego roku jakość akademicka absolwentów
uczelni staje się obecnie na całym świecie nieco
niższa niż była ona poprzedzającego roku.
Innymi słowy, możemy być dumni, ponieważ
nie tylko ukończyliśmy uczelnię która w naszych
czasach wypuszczała jednych z najlepiej
zawodowo i naukowo przygotowanych absolwentów
świata, ale również ukończyliśmy ją w
czasach kiedy jakość jej absolwentów
była jedną z najwyższych w jej dziejach.
Czyli, w dziejach Ziemi reprezentujemy
raczej "historyczne pokolenie absolwentów" -
zapewne przez długi czas nie pojawią się już
inni absolwenci którzy akademicko by nam
dorównywali (patrz też dowcip z punktu #G1
poniżej tej strony).
5.
Aby ukończyć studia, każdy z nas musiał okazać się
akademicko najlepszym z około 40 ambitnych osób.
Wszakże kiedy zdawaliśmy na studia na każde miejsce
na naszej uczelni przypadało około 12 kandydatów.
A trzeba przy tym pamiętać, że aby złożyć podanie
na studia, każdy z owych 12 kandydatów na studia
musiał być jednym z akademicko najlepszych absolwentów
ze swojej klasy w szkole średniej (np. w przypadku
klasy szkoły średniej którą ja ukończyłem,
podania na studia złożyło nas jedynie 7 uczni -
z ogólnej liczby 32 uczni którzy ukończyli naszą
klasę), z kolei aby dostać się do szkoły średniej,
każdy z nas musiał być jednym z akademicko
najlepszych uczni ze swojej klasy szkoły podstawowej
(np. z końcowej klasy mojej szkoły podstawowej,
tylko ja jeden dostałem się do szkoły średniej).
Potem zaś z około 360 zaczynających studia
na naszym roku, studia te ukończyło jedynie
106 osób. Innymi słowy, podczas studiów każdy
z nas uczestniczył w jakby w ogromnie twardym
i wymagającym "wyścigu" akademickim, w którym
aby otrzymać dyplom końcowy musiał najpierw wygrać
z 40 równie jak on ambitnymi "współzawodnikami" -
każdy z których już uprzednio "wygrał" podobne
"wyścigi" na poziomie szkoły średniej i szkoły podstawowej.
Jak zaś wiemy, nawet na olimpiadach nie bierze udziału
w zawodach aż 40 osób naraz. Innymi słowy, każdy z
nas symbolicznie wygrał rodzaj akademickich "zawodów"
3-ciego poziomu, które były trudniejsze i bardziej wymagające
od tego co ma miejsce na typowej dzisiejszej olimpiadzie
sportowej.
6.
Czas trwania oraz poziom naukowy naszych studiów
magisterskich był odpowiednikiem doktoratów w krajach
zachodnich. W naszych czasach, studia na Politechnice
trwały bowiem 6 lat. Tymczasem w krajach zachodnich,
typowe studia na Wydziale Mechanicznym trwały wtedy
tylko 3 lata. Tyle, że zamiast naszego "magistra inżyniera",
oni po studiach legitymowali się tytułem "Bachelor of
Engineering". Oczywiście, dla nich zapis ich tytułu nie
miał żadnego znaczenia, bowiem ichnie społeczeństwa
i przemysły takiego tytułu spodziewały się po absolwentach
uniwersytetów. Na dodatek, doktorat dawał się tam
ukończyć w przeciągu zaledwie następnych 3 lat
po studiach. W rezultacie, studia które my ukończyliśmy
trwały tyle samo, ile dla naszych odpowiedników z krajów
zachodnich trwały razem wzięte zarówno przeciętne studia
jak i późniejsze zrobienie doktoratów. Ponadto, kiedy się
przeanalizuje poziom naukowy studiów i doktoratów w
krajach zachodnich, wówczas się okazuje że typowo
jest on znacznie niższy od poziomu naukowego naszych
studiów magisterskich. Wyrażając powyższe innymi słowy,
studia magisterskie które my ukończyliśmy, zarówno pod
względem czasu trwania, jak i pod względem poziomu
naukowego, były odpowiednikami typowych doktoratów
u naszych odpowiedników z krajów zachodnich.
Oczywiście, ten wysoki poziom naszych studiów
będący odpowiednikiem zachodnich doktoratów,
miał zarówno swoje dobre strony, jak i złe strony.
Do jego dobrych stron należało, że przykładowo,
w porównaniu z naszymi kolegami zachodnimi,
my biliśmy ich na głowę na każdym możliwym polu.
Byliśmy bowiem w stanie uporać się z praktycznie
każdym problemem i doprowadzić do sukcesu
niemal każde zadanie. Doskonałym przykładem
z rzeczywistego życia, który demonstruje porównanie
naszego poziomu wiedzy, z poziomem wiedzy
zachodnich inżynierów, są owe "kardynalne błędy
konstrukcyjne" popełnione przy projektowaniu
zachodnich reaktorów atomowych, które spowodowały
katastrofę nuklearną w czasie trzęsienia ziemi w
Japonii z dnia 11 marca 2011 roku - które to błędy
są opisane w punkcie #M1 totaliztycznej strony o nazwie
telekinetyka.htm.
Jestem tutaj gotów się założyć, że tak kardynalnych
błędów konstrukcyjnych NIE popełniłby żaden z
absolwentów Politechniki Wrocławskiej.
Z kolei złą stroną tak doskonałego
wykształcenia było, że poza Polską - szczególnie
zaś w krajach angielskojęzycznych, ludzie NIE
są nawykli iż ktoś posiada aż tak wysoką wiedzę.
Stąd niemal dla każdej pozycji na zachodzie byliśmy
zbyt wysoko wykwalifikowani i jeśli przyszło nam
tam pracować to typowo musieliśmy ukrywać
swoją wiedzę i możliwości. Przeciętni zachodni
przełożeni mają wszakże tą trendencję, że jeśli
odkryją iż któryś z ich podwładnych wie znacznie
więcej niż oni sami, wówczas natychmiast starają
się go pozbyć pod jakimkolwiek pretekstem.
7.
W czasie trwania naszych 6-letnich studiów niektórzy
z nas byli jednym z 6-ciu roczników studentów
Politechniki Wrocławskiej którzy osobiście
doświadczyli niezwykle rzadkiego zjawiska rezonansowej
"nirwany tłumu", opisanego w punktach #C3 i #C4.2 stronynirvana_pl.htm.
Tamtą rezonansową "nierwanę tłumu" przeżyliśmy
zbiorowo w 1968 roku, kiedy to po ogłoszeniu
strajku okupacyjnego Politechniki Wrocławskiej,
ówcześni studenci tej uczelni zgromadzili się w auli aby
wysłuchiwać przemówień delegatów z poszczególnych
zakładów pracy Wrocławia. Uniesienie patriotyczne
jakie towarzyszyło owym przemówieniom zwolna rezonowało
w słuchaczach aż do punktu wzbudzenia w nas zjawiska
które w swoich późniejszych badaniach nazwałem
nirvaną rezonansową.
Pamiętam że w owym momencie tłum studentów obecnych
w auli został zbiorowo ogarnięty tak silnym uczuciem
szczęśliwości, że zaczęły się dziać niewyobrażalne
sceny. Przykładowo wiele dziewcząt zwyczajnie mdlało
ze szczęścia - stąd aby wynieść je z nabitej tłumem
auli trzeba było je podawać sobie nawzajem ponad
głowami - tak jak w dzisiejszych czasach czynią to z
idolami na koncertach. Pozostali płakali, lub krzyczeli,
zaś większości z nas aż nogi się uginały od obezwładniających
nas potężnych emocji. Niestety, z braku dostępności
do informacji na temat istnienia i odczuwania zjawiska
"nirwany", praktycznie niemal nikt z nas nie zdał sobie
wówczas sprawy że faktycznie przeżyliśmy to niezwykłe
uczucie. Dopiero w 30 lat później moje przeżycie
na tropikalnej wyspie Borneo odmiennie wyzwalanej
"nirwany zapracowanej", pozwoliło mi porównać
podobieństwo doznanych uczuć szczęśliwości do
tamtych uczuć przeżywanych przez tłum studentów
w auli Politechniki Wrocławskiej, oraz stopniowo
rozpracować co i dlaczego wówczas przeżyliśmy.
8.
Nasze studia odbywały się zgodnie z duchem wychowania
zalecanym w
Biblii.
Wielu dzisiejszych "fotelowych teoretyków" zarzuca Biblii,
że ta zaleca serwowanie młodzieży "twardej szkoły życiowej".
Wszakże wobec wszystkich ludzi Bóg używa wysoce wymagającej
metody wychowawczej, która opisana jest pod nazwą
"zasada odwrotności"
m.in. w punkcie #B1.1 strony o nazwie
antichrist_pl.htm,
czy w punkcie #F3 strony o nazwie
wszewilki.htm.
Metoda ta polega na serwowaniu ludzion dokładnej odwrotności
tego, co ludzie chcieliby doświadczać na codzień - co pobudza
ich do działań i do walki o lepsze jutro. W zgodności z ową
"zasadą odwrotności", także Biblia nakazuje, że aby wypracować
w wyrastających młodych ludziach najwartościowsze cechy
charakteru, trzeba ich traktować tak jak "hartuje się stal" -
więcej na ten temat wyjaśniam w punkcie #A3 odmiennej strony
god_proof_pl.htm,
w punkcie #B5.1 strony
will_pl.htm.
oraz w punkcie #K1 strony
wszewilki.htm.
Wszakże kraje które NIE serwują swojej młodzieży ani dyscypliny,
ani konsystentnych wymagań, lądują jak dla Szwecji opisuje to
artykuł "Swedish kids crushed by kindness - author" (tj. "Szweckie
dzieci zniszczone przez dobroć - autor"), ze strony A11 gazety
The Dominion Post
wydanie z piątku (Friday), February 14, 2014.
Jeśli też przeanalizuje się przebieg naszych studiów, metody
naszych wykładowców, oraz sytuację i atmosferę która wówczas
panowała w Polsce i na naszej uczelni, wówczas się odkrywa
że faktycznie hartowano nas tak jak hartuje się stal. Możemy
więc być dumni, że nie jesteśmy mięczakami i maminsynkami,
a że los i uczelnia odesłali nas do życia wysoko sprawnych
i zahartowanych jak stal w zmaganiu się z przeciwieństwami.
9.
Byliśmy ostatnią generacją studentów na Ziemi, która
ciągle była rozliczana nie tylko za nabytą wiedzę,
ale także za przestrzeganie standardów moralnych,
etycznych, ubioru, zachowania, itp.
W stosunku do wszystkich następnych generacji
studiującej młodzieży, zarzucono egzekwowanie
tych dalszych wymagań i standardów. Stąd studenci
którzy przyszli po nas, mogli demonstrować moralność
krokodyla i zachowania świni, jeśli jednak opanowali
zadany materiał nie istniały sposoby aby powstrzymać
ich przed uzyskaniem dyplomu i przed wywieraniem
degenerującego wpływu na resztę społeczeństwa. W
rezultacie, owe następne generacje zaczęły szybko
erodować wszystkie te wartości które uprzednio podtrzymywały
jakość życia ludzi, a więc moralność, religijność,
tradycję, dyscyplinę, małżeństwo, itp. Przykładowo,
zgodnie z artykułem "Religion in NZ heading for extinction,
says census study" (tj. "Religia w Nowej Zelandii
zmierza do wymarcia, stwierdzają badania spisu
narodowego"), ze strony A4 nowozelandzkiej gazety
The Dominion Post
wydanie ze środy (Wednesday), March 23, 2011,
w Nowej Zelandii zupełnie zamiera religijność jej
mieszkańców. Z zamarciem religijności i obawy
Boga wiąże się też wzrost głuchoty na głos sumienia.
Tymczasem badania nawet "totaliztycznej nauki'
wykazują, że osoby i instytucje głuche na głos
swego sumienia są przedterminowo (chociaż
dyskretnie) uśmiercane przez Boga - zgodnie z zasadą
"wymierania najniemoralniejszych"
opisywaną m.in. w punktach #G1 do #G8 strony o nazwie
will_pl.htm.
Podobnie jak z religijnością dzieje się tem też
z instytucjami małżeństwa, rodziny, itp.
#E2.
Osiągnięcia całego naszego pokolenia z
których możemy być szczególnie dumni:
Co około 25 lat zmienia się pokolenie ludzi
które zadominowało życie na Ziemi i które
zarządza owym życiem. Pokolenie ludzi do
którego my należymy, dominowało życie
na Ziemi przez okres od około 1970 roku,
do około 1995 roku. Po nim Ziemia została
wzięta w zarząd przez pokolenie naszych
dzieci, którego kontrola nad życiem ludzkości
przypada na lata od około 1995 do około
2020 - w tym również i na chwilę obecną.
Dokonajmy więc teraz przeglądu tych
osiągnięć naszego pokolenia zarządzającego
Ziemią od około 1970 do około 1995 roku,
z których możemy być najbardziej dumni.
1.
Nasze pokolenie stworzyło na Ziemi największy
poziom dobrobytu jaki ludzkość dotychczas
doświadczyła. Jeśli przeanalizować jak
zmieniał się poziom dobrobytu jaki dotychczas
panował przez całokres dziejów Ziemi, szczyt
tego dobrobytu przypadał właśnie w okresie
dominacji naszego pokolenia. Możemy więc
z duma stwierdzić, że to właśnie rękami naszego
pokolenia zbudowany został okres największego
dobrobytu jaki ludzkość dotychczas doświadczyła.
2.
W czasokresie panowania naszego pokolenia
świat został uchroniony przed doświadczeniem
kryzysów ekonomicznych. Nadchodzące w
okresach pokoju niszczycielskie kryzysy ekonomiczne,
wywołane zarówno przez łakome pokolenie naszych
dzieci jak i przez ogłupione pokolenie naszych
dziadków, wogóle nie zaistniały w okresie panowania
naszego pokolenia. To zaś demonstruje jak
rozważne i moralne były nasze działania.
3.
Nasze pokolenie stworzyło na Ziemi najdłuższy
okres pokoju i stabilności politycznej na Ziemi.
Jeśli przeanalizować wojny i okresy niestabilności
politycznej na Ziemi, wówczas się okazuje, że
to właśnie rękami naszego pokolenia zbudowany
został i utrzymany najbardziej pokojowy i politycznie
stabilny okres w dziejach Ziemi.
4.
Nasze pokolenie udowodniło w praktyce, że negocjacjami
i pokojem można osiągnąć nieporównanie więcej
niż wojną, siłą i zniszczeniem.
Wszakże to właśnie za panowania naszego pokolenia
pokojowo rozwiązywaliśmy niemal wszystkie konflikty.
To za naszego pokolenia pokojowy zjednoczyły się
Niemcy oraz pokojowo zmienił się ustrój dla znaczącej
proporcji świata. To nasze pokolenie zakończyło
tzw. "zimną wojnę" oraz oddaliło stworzoną przez
naszych ojców groźbę wojny nuklearnej. To także
nasze pokolenie w okresie swego działania potrafiło
się obyć bez użycia siły, przemocy, zniszczenia
i brutalności.
5.
Nasze pokolenie wprowadziło w życie faktyczną równość
wszystkich ludzi. To my po raz pierwszy w dziejach
Ziemi zaczęliśmy praktykować zasadę, że każdy człowiek
jest równy, niezależnie od rasy, płci, religii, przekonań,
itp. To my zmusiliśmy rasistowskie państwa do zmiany
systemu ich praw. To my ustanowiliśmy kary za
dyskryminację. To też nasza generacja zaczęła
zasiadać do okrągłego stołu z reprezentantami
wszystkich krajów, ras i religii.
6.
To za naszego pokolenia skomponowana została
najpiękniejsza muzyka w dziejach Ziemi. Przykładowo,
to właśnie z naszego pokolenia wywodzi sie ABBA.
Niemal też cała muzyka skomponowana w naszych
czasach reprezentuje sobą wszystkie te wartości których
wyraźnie brakuje zarówno w wypaczonym hałasie
i pomrukach uważanych za muzykę przez nasze
dzieci, jak i w znacznej proporcji utworów muzycznych
skomponowanych przez poprzedzające nas pokolenia.
#E3.
Największe zaniedbania naszego pokolenia:
Kiedy w okresie dominacji naszego pokolenia
w latach od około 1970 do około 1995, my byliśmy
zajęci budowaniem dobrobytu, pokoju i politycznej
stabilności na Ziemi, niestety zaniedbaliśmy
równocześnie i zawaliliśmy wiele innych spraw.
To właśnie te nasze zaniedbania spowodowały,
że kiedy około 1995 roku po naszym okresie
nadszedł czas zdominowania Ziemi przez nasze
dzieci, wówczas ludzkość raptownie zanurkowała
w kryzysy, terroryzm, wojny, depresję ekonomiczną,
niedostatki, bezrobocie, głód, znieczulicę społeczną,
chaos, marazm polityczny, oraz inne nieszczęścia
spowodowane ludzkimi niedoskonałościami.
Dokonajmy więc tu przeglądu obszarów w których
(a także sposobów na jakie) całe nasze pokolenie
kompletnie "zawaliło" sprawę.
Oczywiście, aby ujawnić generalne trendy
odnoszące się do całych pokoleń, konieczne
jest użycie wysokiego stopnia generalizacji.
Jak zaś to z generalizowaniem zawsze bywa,
wypunktowywuje ono jedynie najbardziej
powszechne i najbardziej generalne tendencje.
Jako takie, nie uwzględnia ono ani
wyjątków od opisanych tu tendencji - które w
rzeczywistym życiu zawsze przecież istnieją,
ani też jakichkolwiek indywidualnych osób czy
jakichkolwiek konkretnych rodzin. Stąd, na przekór
że to co tu opisane faktycznie odnosi się do całych
wskazywanych tu pokoleń, niekoniecznie i nie
zawsze odnosi się to do każdej indywidualnej
osoby czy do każdej indywidualnej rodziny.
1.
Rozpieszczenie (zamiast wychowania) pokolenia
naszych dzieci. Owo pokolenie naszych
dzieci przejęło po nas kontrolę nad Ziemią około
1995 roku, oraz będzie ją sprawowało do około
2020 roku (oczywiście - jeśli do wtedy ciągle
cokolwiek pozostanie z naszej planety). Obecnie
więc jesteśmy po połowie
okresu ich zarządu Ziemią i na własnej skórze
doświadczamy owoców naszego niewłaściwego
podejścia do ich wychowania. Moim zdaniem
najpoważniejszym błędem wychowawczym
naszego pokolenia było, że kierując się
uczuciami zamiast rozumem odrzuciliśmy
tradycyjne metody wychowania dzieci - które
udowodniły już swoją poprawność w działaniu
przez całe tysiąclecia ich używania. Jednocześnie
niesprawdzone metody wychowania jakie
kierując się uczuciami zamiast logiką po raz
pierwszy powprowadzaliśmy do użycia właśnie
my, wiodły do wyrośnięcia zbyt wielkiej proporcji
dzieci naszego pokolenia na egoistów, snobków,
mięczaków, niezdary, niedołęgów, terrorystów,
itp. Nasze pokolenie miało raczej twarde dzieciństwo
i młodość. Można więc zrozumieć dlaczego,
kiedy w końcu swoimi rękami zdołaliśmy zbudować
największy okres dobrobytu w dotychczasowych
dziejach Ziemi, owocami tego dobrobytu zaczęliśmy
bezwarunkowo obsypywać nasze dzieci. Na
dodatek powszechne kierowanie się uczuciami
zamiast rozumem spowodowała że bez przerwy
staraliśmy się przypodobać naszym dzieciom
i kupić sobie ich miłość, zamiast wpajać w nie
zasady, tradycję, dyscyplinę, odpowiedzialność,
oraz inne cechy wymagane do wpojenia młodemu pokoleniu.
To właśnie w okresie dominacji naszego pokolenia
nasze dzieci otrzymywały samochody, komputery
i najnowsze zabawki zupełnie bez kiwnięcia palcem.
To nasze pokolenie wprowadziło do użycia miękką
i wygodną bieliznę, jednorazowe pieluchy, zakazy
dawania dzieciom klapsa kiedy są niegrzeczne,
oraz urabianie nauczycieli aby używali psychologii
zamiast obowiązków, gonienia do pracy i kar - tak
jak to opisane w punkcie #K1 strony o nazwie
wszewilki.htm.
To nasze pokolenie pozwalało swym dzieciom wydawać
nasze pensje na najmodniejsze ubrania, najbardziej
znanych fryzjerów, oraz najlepsze kosmetyki.
W rezultacie, spora proporcja pokolenia naszych
dzieci nawykła że cały świat obraca się wokoło
ich pępka, oraz że w życiu można jedynie brać
nic w zamian nie dając. W ten sposób, zgodnie
z prawami życia opisanymi w punkcie #A3 strony
god_proof_pl.htm
wychowaliśmy pokolenie naszych następców na
niedołęgi i niemoralnych egoistów, którzy umieją
zabierać jednak nie potrafią dawać, którzy umieją
obiecywać, jednak nie potrafią dotrzymywać,
którzy umieją burzyć, jednak nie potrafią budować
z sukcesem, którzy zamiast pokojowej i
efektywnej negocjacji używają siły i zniszczenia.
W swoim podejściu do wychowania następnego
pokolenia zignorowaliśmy tysiąclecia doświadczeń
ludzkości że aby nabyć wymaganych cech charakteru,
zgodnie z wyraźnymi zaleceniami
Boga
wyrażonymi w
Biblii
młodzież trzeba wychowywać "tak jak hartuje się stal" -
co wyjaśniono w punkcie #B5.1 totaliztycznej strony
will_pl.htm.
W rezultacie, reprezentanci owego pokolenia naszych
dzieci którzy obecnie panują nad światem, zapewne nie
będą nawet zdolni zapewnić nam godziwych emerytur.
Na stare lata przyjdzie więc nam zbierać owoce faktu
że jako pokolenie "zawaliliśmy" właściwe wychowanie
następnego pokolenia. Oczywiście, istnieje znacznie
więcej niepożądanych następstw naszego zawalenia
sprawy właściwego wychowania następnego pokolenia -
są one jednak szerzej omawiane w "części #K" odrębnej
totaliztycznej strony o nazwie
tapanui_pl.htm.
2.
Zdewaluowanie znaczenia moralności i religii.
Jak naukowo zdołała to dopiero nam dowieść
teoria wszystkiego
zwana
Konceptem Dipolarnej Grawitacji
(a także wywodząca się z tej teorii
filozofia totalizmu),
tak naprawdę to życiem ludzkim rządzą trzy wielkości
moralne, mianowicie tzw. "pole moralne", "energia moralna",
oraz "prawa moralne". Przykładowo, owa teoria i filozofia
ustaliły, że tylko te ludzkie działania które zawsze wznoszą
się pod górę "pola moralnego" są moralne i wysoce
korzystne dla wszystkich ludzi których sobą one dotykają.
(Tj. korzystne dla wszystkich ludzi są tylko te działania
które podążają wzdłuż tzw. "linii największego oporu
intelektualnego" - po szczegóły patrz punkt #G3 strony
eco_cars_pl.htm,
oraz/lub punkt #F1 z dalszej części niniejszej strony.)
Natomiast ludzie którzy w swych działaniach ześlizgiwują
się w dół "pola moralnego" wzdłuż tzw. "linii najmniejszego
oporu", czyli którzy postępują zgodne z tzw.
filozofią pasożytnictwa,
są bezpardonowo tępieni i dotykani wszelkimi
możliwymi katastrofami, tak jak w punkcie #C3 strony
seismograph_pl.htm
opisane to zostało dla mieszkańców wyspy Haiti,
w punkcie #E2 strony
day26_pl.htm -
dla mieszkańców moralnie zdegenerowanych
wybrzeży Oceanu Indyjskiego, zaś w punktach
#H2 i #H3 strony
tapanui_pl.htm -
dla mieszkańców moralnie zdegenerowanych
starożytnych miast Wineta i Salamis. Przez
całe tysiąclecia religie nakazywały ludziom
właściwe potraktowanie moralności, zaś ludzie
intuicyjnie podążali za tymi nakazami swych
religii. Chociaż więc wolno i po omacku, ciągle
poziom cywlizacyjny naszej planety nieustannie
wówczas się podnosił. Jednak
nasze pokolenie nagle odeszło od Boga i od moralności.
Wszakże to nasze pokolenie zamiast
moralności i religijnej "miłości bliźniego" zaczęło
wmawiać swym dzieciom że życiem ludzi rządzi
Darwinowskie "prawo dżungli" oraz zasada
"przeżywania najsilniejszego"! (Chociaż
zgodnie z ustaleniami nowej "nauki totaliztycznej",
faktycznie to Darwinowska zasada "przeżywania
najsilniejszego" rządzi jedynie życiem dzikich
zwierząt. Natomiast zyciem ludzi rządzi zasada
"wymierania najniemoralniejszych"
opisywana m.in. w punkcie #B1 strony o nazwie
changelings_pl.htm.)
W rezultacie, owe "prawa dżungli" mamy teraz wokoło.
Natomiast coraz liczniejsi owi "najsilniejsi" i "najboleśniej
kąsający", na przekór że żyją krócej niż moralni ludzie,
ciągle dominują i zastraszają swoją brutalnością resztę
społeczeństwa zamieniając nasze życie w rodzaj
"piekła na Ziemi".
3.
Zaniedbanie kultywowania tradycji i umożliwienie degradacji
w postawach ludzi. Przez wieki tradycja i system
ludzkich wartości stanowił rodzaj szkieletu jaki dumnie
podtrzymywał ludzkość. Niestety, to właśnie nasze
pokolenie zaniedbało kultywowanie dawnych tradycji
i pozwoliło aby niszczycielskie i niesprawdzone wcześniej
postawy życiowe zaczęły wkradać się do życia ludzi.
Z kolei owo zaniedbanie kultywowania tradycji oraz
degradacja postaw miały fatalne następstwa. Przykładowo,
zatarły one zrozumienie dobra i zła, oduczyły odróżnianie
tego co moralne od tego co niemoralne, pozwoliły na
uznanie zboczeń i wypaczeń za wzorce do naśladowania,
itd., itp.
4.
Zaniedbanie przekazu tradycji o istotności wsłuchiwania
się w podszepty naszego sumienia. Aby umożliwić
ludziom wytrwanie przy moralnym postępowaniu, kiedy
Bóg stwarzał ludzi,
wyposażył ich w specjalny "przeciw-organ" zwany
"sumieniem". Owo "sumienie" jest rodzajem jakby
jednokierunkowej "linii telefonicznej" która na stałe
jest podłączona do umysłu
Boga
aby nieustannie nam podszeptywać czy dane nasze
działanie jest "moralne" czy też "niemoralne", a w ten
sposób aby zawsze nam umożliwiać jednoznaczne
odróżnianie dobra od zła. Istnieje nawet filozofia życiowa zwana
totalizmem intuicyjnym,
której praktykowanie sprowadza się właśnie do uważnego
wsłuchiwania się w podszepty własnego sumienia i
następnego postępowania zgodnego z tymi podszeptami
we wszystkim co tylko w swoim życiu się czyni.
Działanie owego "sumienia" zdumiewa tych dzisiejszych
naukowców, których ateistyczne światopoglądy NIE
pozwalają im zrozumieć jak to się dzieje że poczucie
dobra i zła jest w nas wbudowane od samego początku
i daje się wykryć nawet już w sześcio-miesięcznych
dzieciach - jako przykład patrz artykuł "Sense of right
and wrong in place by six months of age, research found"
(tj. "Poczucie dobra i zła istnieje już w sześcio-miesięcznych
dzieciach, badania wykazują") ze strony A5 gazety
The New Zealand Herald
(wydanie z wtorku (Tuesday), May 11, 2010). Niestety,
podszepty sumienia daje się zagłuszać - zaś powtarzanie
owego zagłuszania z czasem prowadzi do chronicznego
ignorowania sumienia i do wypaczonego zrozumienia
dobra i zła. To też właśnie nasze pokolenie było ostatnim
na Ziemi którego postępowaniem rządziły głównie podszepty
sumienia. Niestety, samemu ciągle kierując się sumieniem,
zaniedbaliśmy przekazania następnym generacjom owej
istotnej tradycji wsłuchiwania się w podszepty sumienia
i pedantycznego wdrażania tego co sumienie nam nakazuje.
W rezultacie zamiast wsłuchiwać się w sumienie, następne
generacje ludzi zaczęły wsłuchiwać się w swoje pożądania,
chciwość, zachcianki, itp. Efekty zaś tego widzimy obecnie
wokoło siebie w formie gwałtownie upowszechniającej się
filozofii pasożytnictwa,
oraz wynikającego z niej moralnego upadku naszej
cywilizacji.
5.
Zaniedbanie opieki nad naturą i środowiskiem.
W pogoni za dobrobytem i w zapale mnożenia dóbr
materialnych jako pokolenie zapomnieliśmy również
o naturze i o środowisku. W rezultacie to nasze
pokolenie staje się odpowiedzialne za nieszczęścia
i problemy jakie obecnie zaczynają wyraźnie
ujawniać się wokoło. Na dodatek, nie wychowaliśmy
właściwie pokolenia naszych dzieci które przejęły
świat po nas, tak że pokolenie to NIE nabyło cech
wymaganych do naprawy naszych błędów. Stąd
dzieciom naszego pokolenia też brakuje tego co
potrzeba, aby naprawić nasze zaniedbania. Sytuacja
z naturą i środowiskiem być może zacznie się poprawiać
dopiero kiedy panowanie nad światem przejmą
nasi wnukowie około 2020 roku - ale pod warunkiem
że zdołamy im jakoś przekazać informacje których
im potrzeba - po szczegóły patrz punkty #K7 i #K8 ze strony
tapanui_pl.htm.
6.
Zaniedbania etyczne na polu zdrowia i medycyny.
Nasze pokolenie kompletnie zawaliło też właściwe
ustawienie zasad działania i etyki służby zdrowia
i medycyny. Zamiast kultywowania uprzedniej
"dbałości o każdego człowieka", to w naszym
okresie pozwoliliśmy aby lekarze zaczęli dbać
o dochód i tylko o tych najbogatszych zaś
farmaceuci opracowywali głównie lekarstwa
które łagodzą ale nie leczą - a stąd które raz
zażyte muszą potem być zakupywane i zażywane
już przez całą resztę życia. Teraz zaś przyjdzie
nam za to płacić niemal kompletnym brakiem
właściwej opieki medycznej i służby zdrowia -
kiedy najbardziej tych potrzebujemy.
* * *
Oczywiście, podobnych uchybień nasze
pokolenie popełniło znacznie więcej.
Niektóre z nich są jednak zbyt specjalistyczne
aby je tu opisywać. Inne z kolei są zbyt
rozległe i faktycznie to wymagają znacznie
szerszego wyjaśnienia. Z tego powodu,
tylko najbardziej reprezentacyjny przykład
wysoce znaczącego z takich dalszych uchybień
naszego pokolenia jest skrótowo wzmiankowany
poniżej w następnym punkcie, zaś szczegółowo
jest on omówiony w "części #K" odrębnej strony
tapanui_pl.htm -
szczególnie patrz tam punkty #K5 i #K6.
#E4.
Obecne staczanie się ludzkości w epokę "neo-średniowiecza" oraz nasze zawalenie obowiązku zapobiegnięcia temu staczaniu się:
Pokolenie naszych ojców którzy zarządzali
Ziemią od około 1945 roku do około 1970
roku panicznie bało się wojny. Postępując
więc w zgodzie z dewizą starożytnych Rzymian
"jeśli chcesz pokoju przygotowuj się do
wojny" nasi ojcowie rozwijali broń jądrową
i w latach 1945 do 1970 dokonywali setek
próbnych eksplozji nuklearnych. Niestety,
każda eksplozja broni jądrowej generuje
straszliwą plagę jaką są narazie niewykrywalne
przez oficjalną naukę ludzką wibracje "hałasu
telepatycznego". Wibracje te mają bowiem
brzydki zwyczaj że rezonują one potem w
ziemskiej jonosferze przez całe wieki oraz
że ich moc kumuluje się lawinowo z każdą
następną próbną eksplozją broni jądrowej.
Na nieszczęście dla ludzkości, wibracje te
pozostając niesłyszalne w sposób świadomy
oddziaływują jednak wysoce niszczycielsko
na naszą podświadomość - która je słyszy i odbiera.
Stąd posiadają one wysoce niszczycielski wpływ
na umysły ludzi, wypaczając ich zdrowie,
formując zboczenia, obniżając inteligencję,
zwiększając irytowalność i agresywność,
wypaczając nastroje, emocje, smak i postawy,
obniżając liczbę spermoidów, itd., itp. W
rezultacie, nasilanie się takiego rezonowania
"hałasu telepatycznego" w ziemskiej jonosferze
powoduje stopniowe staczanie się całej ludzkości
w epokę niemoralności, niezgodności, chaosu,
wojen, krzywd, itp. Epoka zwana "średniowieczem"
wywołana była właśnie takim rezonowaniem
"hałasu telepatycznego" - tyle że spowodowanym przez
eksplozję Tapanui
a nie przez eksplozje nuklearne. Owo więc
"panikowanie" pokolenia naszych ojców i dokonywanie
przez nich setek próbnych eksplozji broni
nuklearnej, spowodowało aż takie zagęszczenie
rezonowania "hałasu telepatycznego" wokół Ziemi,
że zepchnęły one ludzkość w kolejną epokę
"neo-średniowiecza". Skutki tej nowej epoki
zaczynamy właśnie coraz wyraźniej widzieć
dookoła siebie.
O istnieniu, o generowaniu, oraz o następstwach
"hałasu telepatycznego" jest nam wiadomym
już od ralatywnie dawna. Przykładowo informacje
o tym "hałasie telepatycznym " ja publikuję
systematycznie już od czasu kiedy w 1987
roku odkryłem zaistnienie eksplozji Tapanui
(tj. tej eksplozji która spowodowała nadejście
na Ziemię oryginalnej epoki "średniowiecza"),
oraz kiedy ustaliłem że "średniowiecze" było
właśnie wynikiem rezonowania owego hałasu.
Stąd w publikacjach takich jak podrozdział D4 z
monografii [5/4]
ostrzeżenia o nadchodzącym staczaniu
się ludzkości w epokę "neo-średniowiecza"
były upowszechniane na długo przedtem zanim
pierwsze oznaki owego staczania zaczęły się
ujawniać na Ziemi. Niestety, moje ostrzeżenia
okazały się "wołaniem na puszczy". A szkoda
że były one zignorowane, bowiem nosiły w sobie
potencjał aby zapobiec i powstrzymać nadejście
na Ziemię obecnie już wyraźnie się eskalującej
epoki "neo-średniowiecza". To z tego powodu
ja wierzę, że nasze pokolenie mogło zapobiec
stoczeniu się ludzkości w epokę "neo-średniowiecza",
jednak kompletnie "zawaliło" także i tą sprawę.
Teraz zaś, kiedy "neo-średniowiecze" już panuje
i z każdym dniem się nasila, nie daje się już mu
zapobiec. Jedynie co ciągle możnaby próbować,
to łagodzić jego następstwa.
Podsumowując więc ten punkt, kolejną istotną
sprawą którą kompletnie "zawaliło" nasze pokolenie,
to że nie zapobiegło stoczenia się ludzkości w
obecnie panującą epokę "neo-średniowiecza" -
chociaż posiadało wszelkie wymagane informacje
aby epoce tej zapobiec. W rezultacie tego
"zawalenia", na Ziemię nadeszły obecne czasy
"neo-średniowiecza" - w których, podobnie
jak w oryginalnym "średniowieczu", przykładowo
małżeństwa są tylko na okres dobrej pogody,
zaś rodziny się rozpadają z chwilą pierwszych
kłopotów. W których to czasach zamiast rzeczowo
badać niewyjaśnione zjawiska, Boga, UFO,
duchy, ESP, itp., oraz zamiast zważać na
materiał dowodowy w ich sprawie, ludzie tak
wypaczyli i zdegenerowali swoje postępowanie
że albo całkowicie ignorują te istotne sprawy,
albo też "palą na stosie" badaczy którzy ujawnili
im niewygodne prawdy. Zamiast wychowywać
dzieci zgodnie z udowodnionymi przez
tysiąclecia metodami zalecanymi przez
Biblię, rodzice zaczęli oszczędzać im bólu i wysiłku,
pocieszać że bezmyślność i głupota też zasługują
na nagrody, wychwalać nawet za zjedzenie posiłku,
obsypywać prezentami za czynienie niczego,
dawać im dyplomy i medale tylko za wzięcie udziału,
oraz wpajać w nich przekonanie że są pępkami
całego wszechświata. Zamiast w rodzinnym
życiu utrzymywać tradycje, role, pozycje i
obowiązki, pozwala się obecnie aby każdy
mógł czynić co tylko zechciał, oraz aby nikt
nie zaznał żadnej struktury, dyscypliny,
ograniczeń, ani odpowiedzialności. Zamiast
słuchać tych co mają coś do powiedzenia
obecnie słucha się tych co są najbardziej krzykliwi.
Zamiast nazywać wszystko po imieniu, wprowadza
się nową terminologię aby przypadkiem kogoś
nie obrazić. Zamiast się modlić, ludzie wstydzą
się już swego Boga. Zamiast wytykać i zwalczać
to co złe i niemoralne, wprowadza się "prawa
prywatności" oraz "cywilne unie" które pozwalają
wszystko to ukryć lub zalegalizować. Zamiast
potępiać i karać zboczonych, zwyrodniałych
i pozbawionych hamulców, czyni się ich idolami.
Zamiast pomagać ludziom w potrzebie, wymyśla
się instytucje na które można potem przerzucać
odpowiedzialność za pomoc, podczas gdy
majbliźsi mogą zabawiać się w gapiów. To
w czasach staczania się w "neo-średniowiecze"
wyeliminowane zostały umysłowo inspirujące
wieczorne życie towarzyskie i rozmowy
ze starszą generacją oraz filozoficznie nastrajające
modlitwy, będąc zastąpione bezmyślnym oglądaniem
telewizji lub podsycaniem brutalności z pomocą
gier komputerowych. To w owych czasach
staczania się ponownie zaczęło się zatrudniać
"za to KOGO ktoś zna", a nie "za to CO ktoś
potrafi dokonać".
Najgorsze jednak, że owo następne pokolenie
naszych dzieci, po przejęciu po nas planety
około 1995 roku, dodatkowo eskalowało dalej
powyższe trendy "neo-średniowiecza". W rezultacie,
na Ziemi zapanowała obecna epoka niemoralności,
zachłanności, wypaczeń, zboczeń, agresji,
zbrodni, bezrobocia, upadku i głodu.
I tak zachłanność ludzka została wyeskalowana
do granic absurdu. Stąd np. politycy zamiast
pytać jak kiedyś "co to uczyni dla naszego narodu
lub kraju", często zaczynają swoje rządy od
wypytania "a co (lub ile) jest w tym dla mnie".
Zamiast pracować na życie, obecnie "żyje się
na kredyt". Zamiast płacić proporcjonalnie do
wkładu, obecnie wymyśla się milionowe zarobki
dla dyrekcji zaś głodowe ochłapy dla robotników,
premie równoważne tysiącom pensji dla zarządu,
oraz odsyłanie na bezrobocie dla reszty pracowników.
Bóg stopniowo eliminowany jest z życia, zaś
zamiast niego wprowadza się kult pieniądza i
szybkiej przyjemności. Zamiast ludzi widzi
się naokoło jedynie ciała i mięśnie,
zaś zamiast natury - jedynie potencjał do zarobku.
Itd., itp.
W przeszłości naszej cywilizacji istniał już raz
taki okres czasu kiedy ludzie zaprzestali słuchania
wiedzy, materiału dowodowego, logiki, głosów
rozsądku, oraz podszeptów sumienia, a
zaczęli eskalować najróżniejsze wypaczenia
kierując się wyłącznie uczuciami i emocjami.
Okres ten nazywamy "średniowieczem".
Poprzez trwałe wdrożenie w życie nowej tradycji
aby ignorować moralność, wiedzę, logikę, dowody,
oraz głosy rozsądku, a wsłuchiwać się wyłącznie
w nasze uczucia i zachcianki które już od dawna
są degenerowane niszczycielskim "hałasem
telepatycznym", nasza planeta stopniowo stacza
się obecnie w mroki epoki lustrzanie podobnej do
"średniowiecza". To dlatego w okresie panowania
naszego pokolenia rozpoczął się na Ziemi proces
który my mogliśmy powstrzymać, jednak który
po zignorowaniu stoczył ludzkość w obecnie już
eskalującą się po Ziemi epokę wysoce niemoralnego
"neo-średniowiecza". Kiedy zaś owe
wypaczenia "neo-średniowiecza", oraz
wszystkie jego niemoralne konsekwencje,
raz już całkowicie rozpanoszą się po Ziemi,
zapewnie potrzebny będzie wysiłek aż wielu
kolejnych generacji (jeśli nie stuleci) aby
ludzkość zdołała powrócić do sytuacji
powszechnej moralności i dobrobytu.
Dalsze informacje na temat "neo-średniowiecza"
zawarte zostały w "części #K" totaliztycznej strony
tapanui_pl.htm -
szczególnie patrz tam punkty #K5 i #K6.
Z kolei przygotowane wiele lat temu ostrzeżenia
o nadchodzeniu na Ziemię epoki "neo-średniowiecza"
można sobie poczytać z podrozdziału D4 w
monografii [5/4].
#E5.
Nasz moralny obowiązek uświadamiania prawdy o prowokacji,
niesprawiedliwości i o potrzebie zadośćuczynienia krzywdzie
popełnionej na owych około 40-tu naszych kolegach usuniętych z
Politechniki Wrocławskiej
po 1 maja 1968 roku:
W dniu 1 maja 1968 roku, na naszych oczach
popełniona została bardzo poważna niesprawiedliwość
wobec około 40 naszych byłych kolegów z uczelni.
Dokładniejszy opis tamtych zdarzeń zawarty
jest w punkcie #F2 mojej odrębnej strony internetowej o
mieście Wrocławiu.
Mianowicie, koledzy owi zostali zwodniczo
namówieni do wzięcia udziału w pochodzie
pierwszomajowym mającym spełniać funkcję
zasadzki na politycznie-aktywnych studentów,
poczym po zostaniu otoczonymi przez bojówkę
ówczesnej policji politycznej zostali oni wbrew
swej woli zamieszni w rozruchy uliczne, obfotografowani
przez policję polityczną, usunięci z uczelni, oraz
siłą powcielani do wojska. Popełniona więc na
nich została okropna niesprawiedliwość jaka
domaga się moralnego zadośćuczynienia.
Jednym więc z naszych moralnych obowiązków
jest uświadomienie społeczeństwu prawdy o
tamtej prowokacji politycznej, oraz podjęcie
domagania się aby owym około "40 pokrzywdzonym"
z grona naszych byłych kolegów przyznana została
jakaś forma moralnego zadośćuczynienia. Ponieważ
każdy z tamtych poszkodowanych obecnie jest już
w wieku emerytalnym, zaś niektórzy z nich zapewne
już NIE żyją, w mojej opinii najwłaściwszą formą
takiej moralnej rekompensaty byłoby gdyby
Politechnika Wrocławska
odszukała ich i każdemu z nich przyznała teraz
tytuł "magistra inżyniera honoris causa" -
tj. tytuł moralnie rekompensujący za ten którego
wówczas zostali niesprawiedliwie pozbawieni
(w razie potrzeby tytuł ten należałoby im przyznać
nawet pośmiertnie - jeśli ich rodziny zgodziłyby
się zaakceptować ów tytuł w ich imieniu).
Warto tu też odnotować, że przyznanie im takich
tytułów faktycznie okazałoby się również wysoce
korzystne dla samej Politechniki Wrocławskiej.
Wszakże dla tej uczelni byłoby to też doskonałym
posunięciem w tzw. "Public Relations" (PR).
Rozgłos tego wysoce słusznego i sprawiedliwego
posunięcia rozniósłby się przecież po całej Polsce,
a być może nawet i po całym świecie.
#F1.
Analogia "wysokiej i gładkiej ściany (lub muru)" jako ilustracyjny symbol
poznawania życia bez wspomagania swych wysiłków ustaleniami naukowej
Teorii Wszystkiego z 1985 roku zwanej
Koncept Dipolarnej Grawitacji:
Motto:
"Poznaj cele i metody
Boga,
a zrozumiesz świat jaki Cię otacza."
Intrygującym aspektem dotychczasowej oficjalnej
nauki ludzkiej jest, że wypracowała ona dziesiątki
teorii jakie wyjaśniają wszystko co ogromnie
odległe od ludzi w czasie lub przestrzeni, np.
wyjaśniają jak powstają odległe gwiazdy i
galaktyki, jak powstał wszechświat w wyniku
"Wielkiego Bangu", czy jak wyglądała
ewolucja człowieka
miliony lat temu. Jednak aż do czasu opracowania
w 1985 roku mojej
Teorii Wszystkiego
zwanej
Konceptem Dipolarnej Grawitacji,
nie mieliśmy ani jednej nawet najmizerniejszej
teorii naukowej która by nam wyjaśniała jak mamy
żyć "tutaj" oraz "teraz". Tymczasem w punkcie
#J5 mojej odrębnej strony o nazwie
wszewilki_jutra.htm,
a także w punkcie #C6 innej strony
prawda.htm
i w punkcie #B2 strony
malbork.htm,
wyjaśniłem ilustracyjnie i podparłem przykładami,
że nasze wysiłki poznawania i prowadzenia życia
bez uprzedniego posiadania teorii naukowej jaka
by nam wyjaśniała jak naprawdę należy żyć "tutaj"
oraz "teraz", daje się porównać do prób wspinania
się na wysoką i gładką ścianę (lub mur) bez użycia
jakiejkolwiek drabiny lub rusztowania. Wszakże wielu
ludzi którzy rzucają się na życie głową do przodu,
albo rozbijają sobie o nie głowę, albo też wybijają
swą głową dużą dziurę w owym życiu - której to
dziury potem nie daje się załatać przez całe wieki.
Tymczasem jeśli życie potraktuje się podobnie jak
wysoki i gładki mur (czy ścianę) na który musimy
jakoś się wspiąć, wówczas teoria naukowa jaka
wyjaśnia nam zasady owego życia, jest dla nas
jak rodzaj drabiny lub rusztowania przystawionych
do owego muru. Znaczy, wówczas nasze wspinanie
się jest łatwiejsze, bowiem możemy już opierać się
NIE tylko na samym murze, ale także na pomocy
owej drabiny.
W 1985 roku dostąpiłem zaszczytu rozpracowania
teorii naukowej, którą w chwili jej opracowania, tj.
w punkcie czasowym kiedy NIE wiedziałem jeszcze
iż wykazuje ona wszelkie cechy owej przez wszystkich
poszukiwanej Teorii Wszystkiego, nazwałem
Koncept Dipolarnej Grawitacji.
Z upływem czasu jednak się okazało, iż teoria ta
wyjaśnia praktycznie wszystko, włączając w to
zasady, prawa, wielkości, moce, itp., które rządzą
codziennym życiem ludzi. To właśnie z powodu
zdolności tej teorii do ujawnienia prawdy na temat
praktycznie wszystkiego, a także jej potencjału
do wyjaśniania sobą wszystkiego, w parę miesięcy
po jej sformułowaniu, zacząłem teorii tej
przyporządkowywać też drugą nazwę
Teorii Wszystkiego.
Aczkolwiek obecnie NIE daje się tego ustalić z całą
pewnością, NIE daje się też całkowicie wykluczyć
możliwości, że to właśnie moje angielskojęzyczne
opracowania, począwszy od 1985 roku upowszechniające
po calym świecie wiedzę o tej mojej naukowej
Teorii Wszystkiego, "zainspirowały" innych autorów
do "rozreklamowania" na Ziemi idei i nazwy
Teoria Wszystkiego.
Po jej zaś rozreklamowaniu, siły polityczne zaczęły
tę nazwę traktować w sposób polityczny, a NIE naukowy.
Na dodatek, ponieważ owa teoria naukowa dawała
nam jasne i jednoznacznie wytyczne jak powinniśmy
żyć, na jej podstawie opracowana została nowa
filozofia codziennego życia, którą nazwałem
Totalizm
(pisany przez literę "z", aby odróżniać go od wersji
"totalitarianismu" też skrótowo czasami nazywanego
Totalism -
ale pisany przez "s") - patrz opisy tej mojej filozofii
zaprezentowane na stronie internetowej o nazwie
totalizm_pl.htm.
Owa filozofia totalizmu" jest więc jakby ekstraktem
ze znacznie obszerniejszego Konceptu Dipolarnej Grawitacji,
jaki to ekstrakt koncentruje się wyłącznie na wyjaśnianiu
zasad według których należy żyć i jakie powinno
się (oraz warto) stosować w swoim codziennym życiu.
Ponieważ zarówno moja Teoria Wszystkiego z 1985 roku zwana
Koncept Dipolarnej Grawitacji,
jak i
filozofia totalizmu,
opisane są dokładnie aż w całym szeregu stron
internetowych i monografii, NIE będę ich tutaj
już ponownie omawiał. Jednak dla naukowej
ścisłości powtórzę tutaj kilka najbardziej wartych
poznania zasad, poraw i regularności, jakie
one ujawniają że te rządzą naszym
codziennym życiem. Oto owe regularności:
1. Wpływ tzw. "pola moralnego" na przebieg
życia ludzi. Ci z czytelników którzy mają
zmysł obserwacyjny, odnotowali już zapewne,
że każde z naszych działań pozafizycznych
ma te same cechy jak nasze działania fizyczne.
Przykładowo, aby fizycznie wspiąć się pod górę,
musimy włożyć w owo wspinanie określony wysiłek
i cierpnienie. Za to staczanie się w dół typowo
przychodzi nam łatwo i przyjemnie. Podobnie, aby
pozafizycznie dokonać czegoś dobrego i trawałego
(np. dopomóc komuś, podjąć długoterminowo
poprawną albo sprawiedliwą decyzję, czy
wypowiedzieć prawdę) też trzeba włożyć
w to sporo wysiłku i wkładu cierpienia.
Natomiast czynienie wszystkiego co z czasem
okaże się złem, czy zwykłe lenistwo i nieczynienie
niczego, zawsze jest łatwe i przyjemne. Powodem
takiego stanu rzeczy jest istnienie szczególnego tzw.
"pola moralnego", które działa tak samo,
jak dobrze nam już znane "pole grawitacyjne".
Tyle tylko że "pole moralne" wymusza konsumpcję
(przepływ) naszej energii przy każdym działaniu,
a nie jedynie przy fizycznym wchodzeniu na
góry czy na schody. Owo "pole
moralne" zostało bowiem uformowane przez Boga
w naszym świecie fizycznym specjalnie po to aby
czynienie tego co moralnie poprawne i co dobre
dla ludzi zawsze wymagało wkładania w to
wysiłku i pracy, a także aby wszystko co
czynione jest bez wysiłku i bez wkładu pracy
z czasem okazywało się niemoralne i niedobre
dla ludzi. Dzięki więc istnieniu tego
pola, to co moralne NIE może być przypadkowo
zrealizowane przez czyjeś nieczynienie niczego,
ani nie może być łatwo osiągane przez leniwców
czy egoistów. Aby bowiem postępować w swym
życiu moralnie, zawsze konieczne jest wkładanie
w swe moralne działania określonego wysiłku i energii.
Istnienie i żelazne działanie owego "pola moralnego"
ma interesującą konsekwencję dla naszego życia
codziennego. Chodzi bowiem o to, że w życiu NIE
zawsze od razu jest nam wiadomym jakie działanie
w danej sytuacji jest najbardziej moralne i poprawne
zaś po zrealizowanie NIE okaże się potem być
błędem za jaki przyjdzie nam kiedyś zapłacić.
Otóż z powodu istnienia pola moralnego, w działaniu
jest zawsze zasada, że "moralnie najpoprawniejsze
jest zawsze działanie które w danej sytuacji idzie
wzdłuż tzw. 'linii największego oporu intelektualnego',
zaś niemoralne i najgorsze zawsze jest postępowanie
które w danej sytuacji idzie wzdłuż tzw. 'linii
najmniejszego oporu intelektualnego' ".
Jeśli więc w jakiejś sytuacji życiowej NIE wiemy
jak mamy postąpić, wówczas zawsze powinniśmy
wybrać postępowanie jakie wymaga naszego
największego wkładu intelektualnego
(zwróć uwagę na intelektualność tego wkładu,
bowiem oprócz wkładów intelektualnych istnieją
również wkłady fizyczne oraz wkłady emocjonalne).
Nigdy bowiem takie postępowanie NIE okaże się
potem niewłaściwym. Z kolei wybranie działania
które idzie wzdłuż owej 'linii owego największego
oporu intelektualnego' jest już proste. Wystarczy
bowiem aby w danej sytuacji sprawdzić co byłoby
dla naszego umysłu najłatwiejszym z niej wyściem,
potem zaś wystarczy zrealizować dokładną
tego odwrotność.
Istnienie "pola moralnego" ma też dodatkowe następstwo,
z istotności którego dla naszego życia dzisiejsza "oficjalna
medycyna ateistyczna" NIE zdaje sobie sprawy, a które
najlepiej wyjaśniłem w punkcie #A1 ze swej strony o nazwie
evolution_pl.htm.
Następstwo to wynika z wiedzy, którą fizyka już od
dawna dla nas zgromadziła - mianowicie z wiedzy,
że wspinanie się pod górę dowolnego pola,
zawsze zwiększa jakiś rodzaj energii potencjalnej.
Chociaż więc oficjalna medycyna ateistyczna
NIE chce uznać mojego odkrycia "pola moralnego",
pewność istnienia tego pola jest potwierdzana przez
fakt, że wspinanie się pod
górę "pola moralnego" powoduje gromadzenie się w duszy
wspinającego szczególnego rodzaju potencjalnej energii -
którą ja nazwałem "energia moralna" albo "zwow".
Energia ta wywiera ogromny wpływ na jakość życia
każdego z nas - jak wyjaśniłem to dokładniej w
punkcie #D3 swej strony internetowej o nazwie
nirvana_pl.htm.
Kiedy bowiem ilość "energii moralnej" zwiększa się w
naszej duszy dzięki długotrwałemu wykonywaniu szczególnego
rodzaju pracy fizycznej, którą w punkcie #D2 owej strony
nirvana_pl.htm
nazwałem "pracą moralną",
wówczas nasz poziom szczęśliwości zaczyna się zwiększać
aż do osiągnięcia niezykłego stanu szczęśliwości zwanej
"totaliztyczna nirwana".
Ja miałem honor i przyjemność osobiście przeżywać
ten stan przez okres około 9 miesięcy podczas mojej
profesury na Borneo. Najprecyzyjniej uczucie nieustającej
szczęśliwości jaką wówczas się doznaje możnaby opisać,
że "totaliztyczną nirwanę"
odczuwa się podobnie jak seksualny orgazm, który trwa
bez końca. Jeśli jednak zaniedbuje się w swym
codziennym życiu wykonywania owej "pracy moralnej", lub
zażywa się narkotyki jakie szybko upuszczają z naszej duszy
ową "energię moralną" (zamieniając ją na uczucie chwilowej
przyjemności wynikajace z upływu owej energii), wówczas
ilość zgromadzonej w naszej duszy owej energii zaczyna
spadać. Po zaś osiągnięciu poziomu zaledwie około 30%
pojemności energetycznej naszej duszy zaczyna wywoływać
w nas najróżniejsze tzw. "choroby duszy" - czołowym
reprezentantem jakich jest "depresja psychiczna".
(Dzisiejsi ateistyczni lekarze takie "choroby duszy" błędnie
nazywają "chorobami umysłowymi" - material dowodowy
wyjaśniający m.in. dlaczego ta ich nazwa jest błędna
zawarłem w punkcie #F11 swej innej strony o nazwie
soul_proof_pl.htm.
Z kolei totaliztyczną definicję "depresji" oraz sposób jej leczenia
poprzez zwiększanie swej "energii moralnej" wykonywaniem
"pracy moralnej" opisałem w punkcie #C6 swej strony o nazwie
nirvana_pl.htm.)
W końcu osoby, które upartym praktykowaniem
filozofii pasożytnictwa,
zażywaniem narkotyków, albo bezczynnością, doprowadzą
się do sytuacji iż zawartosć "energii moralnej" w ich duszy
spadnie do niemal zera, umierają w bardzo nieprzyjemny
sposób samozadaną sobie śmiercią - najczęściej poprzez
popełnienie samobójstwa.
2. Jak faktycznie działa prawo moralne wyrażone
znanym przysłowiem "miłe złego początki, a
koniec żałosny". Jak to wyjaśniłem w
poprzednim punkcie, zasadnicza funkcja "pola
moralnego" polega na powodowaniu że w świecie
fizycznym czynienie czegokolwiek co moralne i
co dobre dla ludzi, zawsze musi wymagać wkładania
w do znaczącego wysiłku i cierpienia. Dlatego
to samo "pole moralne" zawsze ułatwia i uprzyjemnia
wszystko co niemoralne i co szkodliwe dla ludzi.
To owo wiec pole moralne powoduje, że dokonywanie
wszystkiego co niemoralne i co w długoterminowym
działaniu okaże się szkodliwe dla ludzi, zawsze musi
być przyjemne i łatwe. Stąd początek przysłowia
z tytułu "miłe złego początki" bierze się
właśnie ze sposobu na jaki działa "pole moralne".
Poznanie faktu że "pole moralne" ułatwia i uprzyjemnia
dokonywanie wszystkiego co potem okaże się
niemoralne i szkodliwe dla ludzi, ma duże znaczenie
dla naszego życia. Wszakże uświadamia ono
że wszelki łatwy, szybki i przyjemny sukces w
czymkolwiek jest też dla nas faktycznie rodzajem
"dzwonka alarmowego" iż "nie tędy droga". Jeśli
więc np. jakiś polityk ma powszechnie lubiany uśmiech
i miłe zachowanie jednak unika wszystkiego co
niepopularne, trzeba się go strzec bo potem
wyniszczy on gospodarkę oraz zapożyczy
i zaprzeda swój kraj. Jeśli wszystko się zmawia
aby jakaś partia polityczna łatwo wygrała wybory,
trzeba się mieć na baczności - bowiem doprowadzi
ona kraj do ruiny. Jeśli budowa jakiejś fabryki czy
kopalni idzie "jak po maśle" - trzeba się mieć
na baczności bo potem zniszczy ona środowisko,
podminuje okoliczne domy, oraz zrujnuje gospodarkę
tego regionu. Jeśli jakaś teoria naukowa lub odkrycie
od razu uzyskują światowy rozgłos i liczne nagrody,
trzeba wziąść ją pod lupę bowiem w przyszłości
będą one zwodziły ludzkość i blokowały postęp
przez całe stulecia. Jeśli ktoś sam nas znajdzie
i zaoferuje swoje usługi - powinniśmy się mieć
na baczności bo drogo potem będzie nas kosztował.
Jeśli jakiś golfer, sportowiec, czy piosenkarz
nagle i bez wysiłku osiągnął szczyty, jest więcej
niż pewnym że kiedyś okaże się on wzorcem
niemoralnego postępowania i najgorszym
przykładem dla innych. Itd., itp.
3. Dlaczego katastrofy unicestwiają wyłącznie praktykujących
filozofię pasożytnictwa.
Niemal każdy dziennik telewizyjny i każda gazeta
przynoszą coraz więcej złych nowin. Powodzie w
Polsce, wulkany w Islandii, pożary w Rosji i Kanadzie,
Tornada w USA, huragan w Nowym Orleanie,
terroryści w WTC, tajfuny na Pacyfiku, trzęsienia
ziemi na Haiti, w Pakistanie i w Nowej Zelandii,
tsunami w Indonezji, itp. itd. Ludzie nerwowo
spekulują jakie mogą być tego przyczyny.
Jedni panikują, że jest to następstwo szerzącej
się bezbożności i ateizmu, jakie sprowadzają
na ludzkość gniew Boga i "koniec świata"
(po więcej informacji na temat "końca świata" -
patrz punkt #B8 strony o nazwie
seismograph_pl.htm).
Inni pocieszają ateistów i polityków, że jest
to tylko wynik rozwoju przemysłu i ocieplania
się klimatu - bowiem wyniszcza
on pozornie bezwybiorczo nawet wysoce religijne
kraje i osoby. Niestety, w swoich próbach znalezienia
reguł w tych pozornie chaotycznych katastrofach,
ludzie narazie przymierzają do ich ofiar niemal
każde kryterium - oprócz tego co najważniejsze,
czyli moralności. Jest to jednak zrozumiałe.
Wszakże przed opracowaniem
Konceptu Dipolarnej Grawitacji
świat ani dokładnie NIE wiedział czym dokładnie
jest "moralność", ani też nie potrafił poklasyfikować
ludzi według wyznawanej przez nich moralności.
Świat NIE wiedział bowiem, że pod względem
wyznawanej moralności, wszyscy ludzie dzielą
się jedynie na dwie zasadnicze grupy, tj. na (1)totaliztów
i (2) na
pasożytów.
Totalizci(1) to ludzie którzy czasami nawet nie słyszeli
jeszcze o "filozofii totalizmu" ani o zidentyfikowanych
i opisanych przez nią wielkościach moralnych, takich
jak "pole moralne", "prawa moralne" i "energia moralna".
Jednak ciągle starają się oni intuitywnie wypełniać
"prawa moralne" (wsłuchując się w tym celu w "głos
swego sumienia" który prawa te im podpowiada),
ciągle mozolnie wspinają się pod górę "pola moralnego"
poprzez nieprzerwane czynienie dobra, oraz
ciągle pracowicie gromadzą "energię moralną".
Ponieważ zaś "głos sumienia" przemawia do każdej
osoby, do owej kategorii "totaliztów" często należą
też ludzie popularnie nazwywani "ateistami". Z kolei
pasożyci(2) to ludzie którzy wcale nie chcą nawet
wiedzieć o "prawach moralnych", "polu moralnym",
czy "energii moralnej", ani którzy nigdy nie słuchają
swego "głosu sumienia". W swoim życiu zawsze też
unikają oni wypełniania jakichkolwiek praw, włączając
w to "prawa moralne", wybierają leniwe i przyjemne
ześlizgiwanie się w dół "pola moralnego", oraz są zbyt
leniwi aby pracowicie zarabiać dla siebie "energię
moralną". Co nawet bardziej dziwne, do kategorii
"pasożytów" często należą również ludzie głęboko
religijni - NIE bez istotnego powodu mającego
uczyć resztę ludzi, losy Jezusa tak zostały
pokierowane, aby na śmierć Jezus był wydany
właśnie przez najwyższych kapłanów praktykujących
ową wysoce niemoralną filozofię pasożytnictwa.
Jeśli ktoś dowie się o owym moralnym podziale
wszystkich ludzi na "totaliztów" i na "pasożytów", pozna
cechy charakterystyczne osób przynależnych do
obu tych kategorii, oraz odkryje że "pasożytami" często
są również ludzie wysoce religijni, zaś "intuitywnymi
totaliztami" często bywają nawet ateiści, wówczas
nagle przeżyje szok. Ze szokiem odkryje bowiem
wówczas, że działanie moralności jest tak
zaprogramowane iż katastrofy unicestwiają
wyłącznie osoby i społeczności które w swoim
codziennym życiu praktykują niemoralną
filozofię pasożytnictwa
(tj. filozofię nieustannego wybierania w życiu tylko
tego co łatwe, przyjemne i bezwysiłkowe, a stąd
co niemoralne i co stacza daną osobę lub społeczność
w dół "pola moralnego"), oraz które w swoim praktykowaniu
pasożytnictwa osiągnęły już poziom tzw. "intelektu
agonalnego". Jednocześnie, osoby które w
swym życiu praktykują wysoce moralną
filozofię totalizmu
są zdecydowanie chronione przed zostaniem
poszkodowanymi katastrofami.
Następstwem więc naszego poznania atrybutów
totaliztów i
pasożytów
jest m.in. że zaczynamy wyraźnie dostrzegać
"kto" i "dlaczego" zostaje dotknięty katastrofami.
Poznanie to ujawnia nam również, że powodem
owych coraz liczniejszych katastrof jakie ostatnio
nękają ludzkość, jest iż coraz więcej ludzi,
polityków i społeczności wybiera właśnie owo łatwe,
przyjemne i bezwysiłkowe staczanie swego życia
i kraju w dół pola moralnego. Coraz więc więcej
krajów i społeczności osiąga ów stan "intelektu
agonalnego" i jest "anihilowane" przez prawa
moralne. Zgodnie więc z opisywanym wcześniej
przysłowiem że "miłe złego początki, a koniec żałosny",
żałosny koniec ich drogi w niemoralność ulega dopełnieniu.
Jeśli więc ktoś przeanalizuje stan moralny społeczności
i krajów które dotykane są obecnie owymi kataklizmami,
wówczas zawsze się okazuje, że wszystkie one
osiągnęły już poziom "intelektów agonalnych" -
po owe analizy patrz strony internetowe o nazwach
day26_pl.htm i
seismograph_pl.htm.
Dzisiejsza sytuacja na świecie nam podpowiada,
że naprawdę warto jest nauczyć się odróżniania
totaliztów od
pasożytów.
Umiejętność ta otwiera dla nas bowiem liczne możliwości,
włączając w to oddanie nam do ręki kilku prostych
metod obrony przed katastrofami. Metody te opisane
są m.in. w punktach #G2, #G3, #I3 i #I5 strony
day26_pl.htm.
4. "Pole moralne" jest jak szybki i wysoce
aktywny prąd rzeki - to dlatego pasywność
i NIE czynienie niczego szybko spycha nas
w dół tego pola, a stąd moralnie szybko cofa
nas do tyłu. Wszystkie wielkości jakimi
operuje "pole moralne", są tak zaprogramowane
aby "pasywność" oraz "nie czynienie niczego"
powodowały ich degenerację. To dlatego nawet
złoto z upływem czasu się starzeje i zanika, to
dlatego nienaprawiane domy i sprzęt po jakimś
czasie się zawalają, to dlatego owoce i żywność
z czasem się psują, to dlatego nawet najbogatsze
przedsiębiorstwa i mocarstwa z czasem biednieją
i upadają, to dlatego ludzie z upływem czasu tracą
mięśnie i pamięć oraz zapominają to czego się
nauczyli, zaś nawet najlepsi eksperci którzy zaczną
być zasiedziali na swoim stanowisku i obowiązkach
szybko stają się niekompetentni i szkodzą
zamiast pomagać, itp., itd. W sumie więc, jeśli
ktoś w swoim życiu wybiera wygodne "nie czynienie
niczego", wówczas dzięki szybkości i aktywności
prądu z jakim płynie "pole moralne", jego pasywność
jest równoznaczna z ześlizgiwaniem się w dół owego
pola. Innymi słowy, z powodu szybkiego prądu i
wysokiej aktywności "pola moralnego", "pasywność"
i "nie czynienie niczego" są tak samo "niemoralne"
jak celowe wyrządzanie niektórych rodzajów zła.
Z jakichś powodów większość ludzi wierzy, że
życie jest jak nieruchomy krajobraz. Jeśli więc NIE
czynią niczego, wówczas po prostu zachowają
swoją pozycję na zawsze i bez końca będą stali
nieruchomo w tym samym miejscu. Tymczasem
ów dynamiczny i szybki prąd pola moralnego
upodabnia życie do wiosłowania pod górę
szybkiej rzeki - jeśli ktoś przestanie pracować,
wówczas zamiast stanąć w miejscu jest
natychmiast zmiatany do tyłu. Na przekór
więc że wszyscy błędnie uważamy iż "nie
czynienie niczego" powoduje nasze stanie
w tym samym miejscu, faktycznie wysoka
aktywność i szybki prąd pola moralnego
powodują, że "nie czynienie niczego" natychmiast
cofa nas do tyłu. Dlatego jeśli ktoś chce choćby
utrzymywać się na tym samym poziomie moralnym,
ciągle musi w to wkładać nieustanny wysiłek i aktywność.
Tzw. "spoczywanie na laurach" i "nie czynienie
niczego" są równoznaczne z szybkim staczaniem
się w dół pola moralnego, cofaniem do tyłu i z
degeneracją na każdym możliwym polu.
5. Dlaczego "pole moralne" musi ustawiać
niezliczone przeszkody na drodze tych co dokonują
coś wysoce moralnego i dobrego dla ludzi.
"Pole moralne" zostało tak zaprogramowane, że
osiągnięcie wszystkiego co moralne musi wymagać
wkładania w to pracy i wysiłku. Nic więc co moralne
i co dobre dla ludzi, NIE może zostać osiągnięte
przypadkiem i bez wysiłku. Niemoralne zaś musi
być wszystko, co NIE wymaga wkładania w to
pracy i wysiłku (a więc nawet "NIE czynienie
niczego"). Powyższe zasady działania "pola
moralnego" powodują, że jeśli ktokolwiek na
ziemi podejmuje działanie jakie w końcowym
wyniku ma okazać się wysoce moralne i dobre
dla ludzi, wówczas owo "pole moralne" musi
piętrzyć niezliczone przeszkody na drodze
takiego kogoś. Ponieważ niniejszą zasadę
"przeszkadzania" przez "pole moralne" każdemu
kto postępuje moralnie, ja najpierw poznałem
na przykładzie losów wynalazców i odkrywców,
zasadę tą nazwałem "przekleństwem
wynalazców". Przekleństwo to opisałem
potem na licznych swoich stronach internetowych,
np. patrz punkt #F1 na stronie o nazwie
morals_pl.htm,
punkt #H1.6 ze strony
newzealand_visit_pl.htm,
czy punkt #G1 ze strony
eco_cars_pl.htm.
Poznanie moralnej zasady, że na drodze ludzi
dokonujących czegoś wysoce moralnego i dobrego
dla ludzkości zawsze piętrzone muszą być niezliczone
przeszkody, okazuje się wysoce użytecznym w praktyce.
Przykładowo, jeśli ktoś chce zbudować nowy wynalazek,
taki jakim kiedyś był np. samolot opisywany na stronie
mozajski.htm,
zaś dzisiaj jest
magnokraft,
wehikuł czasu, czy
ogniwo telekinetyczne,
zaś wszyscy tzw. "eksperci" na niego plują, twierdzą
iż NIE będzie on działał, oraz zniechęcają innych do
pomocy w jego budowie, wówczas kiedyś się okaże
iż ów wynalazek faktycznie podniósł ludzkość do
wyższego poziomu cywilizacyjnego. Jeśli natomiast
naukowcy i "eksperci" hałaśliwie i szeroko
propagują jakąś teorię, z całą pewnością NIE
jest ona moralna i dobra dla ludzi, zaś jej upowszechnienie
stanowi jedynie hamulec dla postępu ludzkości.
Dobre i moralne są bowiem tylko te nowe teorie i
ustalenia, na które większość naukowców pluje w
czasach ich powstawania, zaś naukowe czasopisma
odmawiają ich publikowania (tj. takie jak np. naukowa
Teoria Wszystkiego z 1985 roku o nazwie
Koncept Dipolarnej Grawitacji -
która nawet w grudniu 2019 roku, czyli w ponad 34
lata po swym sformułowaniu i opublikowaniu, nadal
była celowo ukrywana przez wyszukiwarki internetowe,
które po wspisaniu w nie słów kluczowych Teoria
Wszystkiego, zamiast naukowej teorii pokazywały
jedynie propagandowy film celowo propagowany pod nazwą
Teoria Wszystkiego;
czy też jak równie naukowa
filozofia totalizmu).
To zaś co szeroko i hałaśliwie jest reklamowane
i co siłą wdziera się do naszego życia, z całą
pewnością jest niemoralne (stąd też będzie opluwane,
tyle że w znacznie późniejszych czasach - kiedy
zło jakie ono zasiewa wyjdzie już na wierzch).
Moralnego bowiem nikt NIE będzie chciał reklamować,
zaś dowiemy się o tym tylko przypadkowo i na
zasadzie plotki. Itd., itp.
Wiedza o konieczności utrudniania tego co moralne
i dobre dla ludzi, jest też wysoce użyteczna jeśli
samemu jest się wynalazcą, twórcą, lub osobą czyniącą
dobro. Wszakże wówczas zaczynamy bardziej
"filozoficznie" przyjmować przeciwności serwowane
nam przez życie. Wszakże wiemy, że gdyby "pole
moralne" działało inaczej, wówczas "nie czynienie
niczego" przestałoby być niemoralne, zaś ludzie
którzy postępują niemoralnie nie doświadczyliby
sprawiedliwości.
6. Nasz "świat fizyczny" jest celowo zbudowany jak
"najdoskonalsza maszyna do powiększania wiedzy".
Z wielu różnych powodów ludzie uważają siebie
za pępek wszechświata. Tymczasem jeśli uważnie
przeanalizować materiał dowodowy, wówczas się
okazuje, że ludzie są jedynie jednym z
"eksperymentalnych pomocy", które inteligentnemu
wszechświatowi pozwalają na szybsze i na
bardziej efektywne gromadzenie poprawnej
wiedzy. Istnieje cały szereg faktów, jakie potwierdzają
taką właśnie rolę ludzi (tj. ich rolę jako "pomocy"
w gromadzeniu wiedzy). Opiszmy teraz niektóre
z owych faktów.
- Niedokonałość ludzi. Jedynym wyjaśnieniem
jakie uzasadnia dlaczego mogąc stworzyć ludzi
jako bardziej doskonałych,
Bóg
stworzył ich jednak aż tak niedoskonałymi, jest
że potrzebował On niedoskonałości ludzkiej dla
szybszego i efektywniejszego powiększania swej
wiedzy. Doskonali ludzie NIE popełnialiby bowiem
aż tylu błędów, trudno byłoby się więc czegoś
na nich nauczyć.
- Pojawianie się "materiału dowodowego" na wszystko
w co tylko ktoś zaczyna głęboko wierzyć. W działaniu
jest zasada, że "w cokolwiek tylko by ktoś nie wierzył
tak głęboko, że aż podejmuje działania bazujące na
tym swoim wierzeniu, zawsze dostarczone mu będą
dowody, że to w co wierzy jest prawdą". To dlatego
ludzie głęboko wierzący w demony widują demony,
wierzący w UFO widują UFO, wierzący w Yeti
spotykają Yeti, itd., itp. Tyle
tylko, że owe "dowody" zawsze tak jakoś zmyślnie
są dostarczane, aby poza danym wierzącym nikt
inny NIE mógł z nich skorzystać. Doskonały przykład
jak owe "dowody" są serwowane wyłącznie do
indywidualnego użytku wierzącego, dał mi znajomy
który wierzy w demony. W 2008 roku wybrał się
razem z rodzicami na Alaskę i odwiedził jakiś park
narodowy koło Anchorage. Tam zobaczył niezwykle
poskręcane i rozrosłe drzewo. Wykonał więc jego
fotografię. Kiedy jednak oglądał ową fotografię na
ekranie swojego aparatu cyfrowego, wówczas
dostrzegł że drzewo to jest otoczone licznymi
ludzkimi postaciami które pozostawały niewidzialne
dla gołych oczu. Jego wystraszona matka widząc
na zdjęciu tłum istot jakich nie była w stanie ujrzeć
gołym okiem, impulsywnie wyrwała mu aparat z
ręki i wydeletowała to zdjęcie. Natychmiast też
cała rodzina wsiadła do samochodu i uciekła z
tego miejsca. W ten sposób impulsywnośc matki
uniemożliwiła mu późniejsze pokazanie tego
zdjęcia innym ludziom. Jednak dla owej osoby
i dla jego rodziców, nawet będąc wydeletowanym,
zdjęcie to ciągle jest niezaprzeczalnym dowodem,
że demony faktycznie istnieją. W podobny sposób
ja sam też byłem kiedyś potraktowany całą serią
identycznie fabrykowanych "dowodów", tyle że
na istnienie UFO, a nie demonów. Wiele z nich
opisuję w tomie 17 swojej starszej
monografii [1/4]
(upowszechnianej w internecie za darmo).
Takie pobudzanie ludzi do poszukiwań twórczych
i do ścierania opinii, poprzez pokazywanie im
"dowodów" które potwierdzają nawet te ich wierzenia
które nie mają trwałych reprezentacji w świecie
fizycznym, wiedzie wszystkich do szybszego
powiększania wiedzy.
- Tymczasowe "symulacje" nawet nieprawdpodobnego,
np. "UFO", "Yeti", "Jessie", "kości dinozaurów", itp.
Jeśli jakaś osoba, grupa ludzi, lub instytucja (np.
cała ziemska nauka) silnie wierzy w coś co trwale
wcale NIE istnieje w naszym świecie fizycznym,
a na dodatek podejmuje aktywne działania na bazie
tego swego wierzenia, wówczas wierzenia te
też są celowo podtrzymywane poprzez zmyślne
"fabrykowanie" odpowiednich "dowodów".
W ten sposób tymczasowo fabrykowane są
całe wehikuły UFO wraz z załogami,
rozliczne wersje Yeti,
kości dinozaurów
które miały jakoby żyć na Ziemi miliony lat temu
(podczas gdy tak naprawdę to Ziemia stworzona
została jedynie trochę ponad 6000 lat temu), itd.,
itp. Faktyczność owych tymczasowych "symulacji"
oraz wywodów logicznych które potwierdzają ich
istnienie, wykazałem na całym szeregu stron
internetowych. Jako ich przykład patrz strona
evolution_pl.htm
oraz podrozdział JA1.3 z tomu 6 monografii
[8/2] -
jakie wykazują że Ziemia stworzona została jedynie
trochę ponad 6000 lat temu, jednak już na etapie
jej tworzenia wprowadzone w nią zostały "kości
dinozaurów" jakoby żyjących miliony lat temu.
Inne podobne przykłady pokazują m.in. punkty
#C1 i #C3 strony
prawda.htm,
albo punkty #K1 i #K2 do #N2 strony
day26_pl.htm.
Z naszego punktu widzenia dobrze jest wiedzieć,
że absolutnie wszystko co istnieje w świecie
fizycznym, zostało stworzone (i jest nastawione)
głównie dla powiększania wiedzy Boga - co
dokładniej wyjaśniono m.in. punktach #B2 do #B4 strony
will_pl.htm.
Pozwala to bowiem nam zrozumieć dlaczego
wokoło nas widać aż tak wiele dziwnych
faktów, których jedynym wyjaśnieniem jest
właśnie potrzeba powiększania wiedzy.
Ponadto ujawnia to nam fakt, że lepiej samemu
i na ochotnika znaleźć dla siebie coś co będzie
powiększało ową wiedzę, zamiast czekać aż
to Bóg znajdzie dla nas sposób na jaki możemy
stać się przydatni dla takiego powiększania
wiedzy. Wszakże może wówczas się okazać,
że jedyne do czego się nadajemy, to rola
"królika doświadczalnego" lub "żywej ilustracji"
- jakie to role często zapewne odnotowujemy
w przedziwnych losach innych ludzi.
7. Bezczasowość umiejscowienia działania
Boga lub czyjegoś wierzenia. Oparcie działania
świata fizycznego i ludzi na sztucznie zaprogramowanej
przez Boga tzw. "przestrzeni czasowej" (zwanej też
"omniplanem", a opisanej w punktach #C3
i #C4 strony o nazwie
immortality_pl.htm)
powoduje, że dla Boga nie istnieje
takie coś jak "czas, "upływ czasu", czy
"przedtem" albo "potem". Bóg panuje
bowiem nad całą ową
przestrzenią czasową
(omniplanem), tj. panuje zarówno nad "czasem" i
"upływem czasu", jak i nad "przeszłością", "teraźniejszością"
i "przyszłością". Przykładowo, Bóg już obecnie
wie w co my (lub w co ktokolwiek inny) będzie
silnie wierzył np. za 10 lat lub za 66 lat. Dlatego
dla Boga istotne jest tylko że "dany ktoś na jakimś
tam etapie swego życia będzie w coś silnie wierzył,
a co najważniejsze - że podejmie działania na
bazie tego swego wierzenia". Czy zaś owo jego
wierzenie pojawi się "przed" czy też "po" ujrzeniu
danych dowodów, dla Boga NIE ma już znaczenia.
Wszakże w obu tych przypadkach ciągle będzie
służyło to powiększaniu wiedzy zarówno Boga jak
i ludzi. Podobnie jest też z innymi działaniami
Boga. Przykładowo, czasami Bóg zaserwuje komuś
"karę" jeszcze "przed" momentem czasowym
kiedy ów ktoś popełni coś czym na karę tą sobie
zasłuży, albo też Bóg zaserwuje komuś "zwrot"
z tzw. "Prawa Bumerangu" zanim ten ktoś popełni
coś co przyniesie mu ów zwrot. Innymi słowy,
jeśli ktoś na jakimś tam etapie swego życia będzie
"silnie wierzyl" w dane zjawisko czy dane istoty,
oraz potwierdzi czynem to swoje silne wierzenie
poprzez zadziałanie na jego podstawie (np. poprzez
obwieszczenie swoich przygód reszcie świata),
wówczas staje się to wystarczającym powodem
dla którego Bog "zasymuluje" mu to zjawisko czy
istoty. Kiedy więc analizujemy przypadki "zasymulowania"
czegoś ludziom dla poparcia ich silnych wierzeń,
musimy pamiętać że dla Boga NIE istnieje "czas"
ani "ograniczenia czasowe" w rodzaju czasowego
uszeregowania "przedtem" i "potem" jakie
dla ograniczonych umysłów ludzi typowo
ustawiają wszystko w kolejność zależną
od czasów pojawienia się.
8. Uzależnienie tego co spotyka nas w dzieciństwie
i młodości, od tego co czynimy w wieku dojrzałym.Filozofia totalizmu
naucza, że powinniśmy bardzo uważać aby tym co
czynimy w swoim wieku dojrzałym, w żadnym wypadku
NIE przeszkadzać Bogu w zrealizowaniu Jego boskich
planów. Wszakże to co czynimy jako dorośli, ma decydujący
wpływ na to co zdarza się nam w naszym dzieciństwie lub
młodości. Bóg widzi bowiem naraz całe nasze życie,
stąd tak ukierunkowuje zdarzania z naszej młodości,
aby nasze działania w wieku dojrzałym możliwie najlepiej
służyły boskim planom, a nie przypadkiem popsuły
te plany i intencje. To właśnie z tego powodu
dzieci które w dorosłym życiu mają zostać tyranami,
terrorystami, sabotażystami, mordercami, gwałcicielami,
itd., oraz których przyszłe działania mają wydatnie poprzeszkadzać
Bogu w zrealizowaniu Jego boskich planów, Bóg już w
dzieciństwie albo całkowicie unicestwia, albo też zamienia
w kaleki lub przeznacza do urodzenia się w kraju lub rodzinie
które uniemożliwią im zaszkodzenie boskim planom. Najlepiej
tą zależność naszych losów jako dzieci od tego co uczynimy
jako dorośli, wyjaśnia odrębna strona internetowa poświęcona
omówieniu powodów dla których na świecie istniej ból, cierpienie,
choroby, nieszczęścia, kataklizmy, itp. - dla przeglądnięcia
owej strony kliknij na następujący (zielony) link:
9. Cdn. ... Powyższe to tylko niektóre z
licznych zasad prowadzenia moralnie poprawnego życia
już zidentyfikowanych i opisanych przez teorię zwaną
Konceptem Dipolarnej Grawitacji i przez
filozofię totalizmu -
która z konceptu owego wynika. Dlatego rozwijanie
niniejszego punktu #F1 jest kontynuowane na innych
stronach i opracowaniach. Wyjaśnione skrótowo
są w nich dla codziennego użytku dalsze zasady,
prawa, wielkości, moce, itp. Przykładowo, kilka
generalnych zasad postępowania w codziennym
życiu wyjaśnionych zostało w podpunktach #A2
ze strony internetowej o nazwie
totalizm_pl.htm.
Z kolei kilka metod działania Boga nastawionych
na korygowanie moralności u tzw. "intelektów
grupowych" opisanych zostało w punktach #B2
do #B4.4 strony internetowej o nazwie
mozajski.htm.
Powyższe zasady, prawa i regularności
omówione są także, zilustrowane, oraz
pouzupełniane poszerzającym je materiałem
dowodowym w praktycznie niemal całej
mojej najnowszej
monografii [1/5].
Gratisowy egzemplarz tamtej monografii można
więc załadować sobie bezpośrednio z internetu
i to z niej studiować rozwinięcie niniejszego punktu -
np. patrz w niej podrozdział A16 z tomu 1.
* * *
Jeśli w swoim widzeniu świata ktoś opiera
się wyłącznie na dzisiejszej, wysoce niedoskonałej
nauce która też praktykuje
filozofię pasożytnictwa,
wówczas wszystko wygląda w nim jak chaos.
Wszakże, zgodnie z typowymi zachowaniami
"pasożytnictwa", obecna oficjalna nauka
ludzka boi się narażać swoją reputację
poprzez wypowiadanie się o sprawach jakich
poprawność każdy może sobie sprawdzić.
Lepiej bowiem dla jej autorytetu jest wypowiadać
się na temat "wielkiego wybuchu" - który jakoby
ukształtował dzisiejszy wszechświat, na temat
odległych galaktyk, czy też na temat cząsteczek
elementarnych - wszakże tych wypowiedzi
jeszcze długo nikt NIE może sprawdzić.
Jeśli jednak w swoim widzeniu świata poznamy
i zrozumiemy choćby owe najważniejsze ustalenia
filozofii totalizmu i
Konceptu Dipolarnej Grawitacji,
niektóre z jakich skrótowo opisałem powyżej
a jakie każdy może sobie łatwo sprawdzić na
przykładach z prawdziwego życia, wówczas
nagle ów chaotyczny świat zaczyna działać
według zrozumiałych dla każdego reguł i zasad.
Choćby więc tylko z tego powodu naprawdę
warto włożyć swój trud w poznanie prawd które
totalizm i
Koncept Dipolarnej Grawitacji
starają się nam ujawnić. Poznawanie
prawdy jest bowiem szczytem moralnego
postępowania, zaś NIE daje się postępować
moralnie bez włożenia w to swojej pracy
i wysiłku.
Część #G:
Humor i zabawne sytuacje:
#G1.
Dowcip na czasie:
Ci z nas co często używają emailów i internetu,
odnotowali zapewne, że dzięki nim po świecie
krążą ostatnio najróżniejsze zabawne historyjki
i dowcipy. Jedna z nich szczególnie zwróciła
moją uwagę, ponieważ jest wysoce na czasie
dla naszej sytuacji i wieku. Owa zabawna historyjka
ma tytuł "Old Dog: Age and Wisdom" - co znaczy
"Stary pies: wiek i mądrość". Przytaczam ją
poniżej dla pośmiania się przez tych z nas co
znają język angielski. Oto ona:
A wealthy old Gentleman decides to go on a hunting safari in Africa , taking his faithful, elderly dog named Killer, along for the company.
One day the old dog starts chasing rabbits and before long, discovers that he's lost. Wandering about, he notices a leopard heading rapidly in his direction with the intention of having lunch.
The old dog thinks, "Oh, ho! I'm in deep doo-doo now!" Noticing some bones on the ground close by, he immediately settles down to chew on the bones with his back to the approaching cat. Just as the leopard is about to leap, the old dog exclaims loudly, "Boy, that was one delicious leopard! I wonder, if there are any more around here?"
Hearing this, the young leopard halts his attack in mid-strike, a look of terror comes over him and he slinks away into the trees. "Whew!", says the leopard, "That was close! That old dog nearly had me!"
Meanwhile, a monkey who had been watching the whole scene from a nearby tree, figures he can put this knowledge to good use and trade it for protection from the leopard. So, off he goes, but the old dog sees him heading after the leopard with great speed, and figures that something must be up.
The monkey soon catches up with the leopard, spills the beans and strikes a deal for himself with the leopard.
The young leopard is furious at being made a fool of and says, "Here, monkey, hop on my back and see what's going to happen to that conniving canine!
Now, the old dog sees the leopard coming with the monkey on his back and thinks, "What am I going to do now?", but instead of running, the dog sits down with his back to his attackers, pretending he hasn't seen them yet, and just when they get close enough to hear, the old dog says...
"Where's that damn monkey? I sent him off an hour ago to bring me another leopard!
Moral of this story... Don't mess with the old dogs... age and skill will always overcome youth and treachery! BS and brilliance only come with age and experience.
#G2.
Wierszyk "radości po 60-tce":
W czasach internetu sporo posiadaczy własnych
adresów emailowych ucieka się do nielegalnych
spamów dla dokumentowania swoim korespondentom,
że ciągle o nich myślą i ich pamiętają. Po prostu,
kiedy NIE mają nic nowego i ciekawego do napisania,
co u spamowaczy zdarza się zdumiewająco często,
wówczas wysyłają spam np. z humorem. Dzięki tej
zasadzie, w sposób zupelnie niezamierzony jakiś
czas temu poznałem wierszyk, podobno
anonimowego autora, traktujący o "radościach
po 60-tce". Ponieważ wierszyk ten wyraża rodzaj
"humoru na czasie", postanowiłem włączyć go
do tej strony. Aby jednak NIE urażać niczyich
uczuć, zamknąłem go w odrębnym okienku. Stąd
ci czytelnicy u których ciągle działa poczucie
humoru i potrafią pośmiać się nawet z siebie
samych, oraz którzy zechcą poczytać sobie
ten wierszyk, powinni kliknąć na następujący (zielony) link:
#G3.
Zabawne piosenki o autorze (redaktorze) tej strony:
Rosnące międzynarodowe uznanie dla wyników
badań autora (redaktora) tej strony, szczególnie dla szeregu jego
teorii,
filozofii i
wynalazków,
inspirują m.in. coraz liczniejszych artystów do poświęcenia
mu produktów swojej twórczości. Dzięki temu, w
internecie stopniowo rośnie liczba stron, zdjęć, obrazów,
wierszy, wideo i piosenek, poświęconych naukowemu
dorobkowi doktora Jana Pająka. Kiedyś natknąłem się
nawet na całą stronę internetową pełną produktów takiej
działalności. Już dawno temu obiło mi się też o
uszy, że skomponowanych i opublikowanych zostało
aż kilka piosenek o takiej samej tematyce. Jednak
przez długi czas NIE mialem jakoś okazji aby
natknąć się na którąś z owych piosenek.
Dopiero 7 marca 2014 roku przeglądając
internet przypadkowo natrafiłem na piosenkę o tytule
"Dr Jan Pajak to nasz przyjaciel"
obecnie jaką można sobie wysłuchać na końcu mojej "playlisty" o nazwie:
jeśli tylko słuchający wykazywał się wystarczająca dozą
cierpliwości aby przetrzymać jakoś przez długie ogłoszenie
reklamowe pokazywane przed ową piosenką.
Tu muszę przyznać, że według mojego gustu piosenka
ta jest dosyć fajna. Szkoda, że utalentowani w oczywisty
sposób jej autorzy NIE przygotowali tej piosenki
w formie wideo dostępnego poprzez YouTube - uczynił
to dopiero jakiś zwolennik moich teorii i filozofii.
Założę się bowiem, iż wówczas szybko stałaby
się ona międzynarodowym przebojem.
Po tym pierwszym odkryciu powyższej piosenki,
celowo zacząłem przeszukiwać internet aby sprawdzić
jakość innych podobnych utworów muzycznych,
istnienie których obiło mi się o uszy już poprzednio.
Faktycznie też zdołałem znaleźć aż kilka następnych
piosenek poświęconych mojej osobie (w tym jeden
hymn o wsi Wszewilki
w której się urodziłem), a także znalazłem wpis na
jakimś forum, w którym ktoś anonimowy się chwali,
że załadował do internetu aż 21 podobnych utworów.
Niestety, jakość artystyczna tych innych piosenek
NIE kwalifikuje ich aby warto tu było je polecać do
wysłuchania. Jednak ciekawostką i zagadką jakie
mnie w nich uderzyły, to że każda piosenka jest
śpiewana przez kogoś innego - włączając w to kobiety.
Jeśli więc ich tajemniczy twórca (czy twórcy) NIE
posiada jakichś mocy magicznych, wówczas w sposób
oczywisty musiał on (oni) zatrudnić do przygotowania
tych piosenek aż cały duży zespół ludzi. Komuż więc
u licha i dlaczego
chciało się włozyć aż tyle trudu, pracy, kosztów i
zabiegów organizacyjnych, aby anonimowo opublikować
w internecie kilka zabawnych lub sarkastycznych
piosenek o badaniach i o osobie doktora Jana
Pająka, o którym liczne indywidua już od dawna
usiłują przekonać czytelników internetu, iż jakoby
wszystkie odkrycia, teorie i wynalazki tego naukowca
są zupełnie błędne i niewarte poznawania? Inną
zagadką jest dla mnie dlaczego ów anonimowy
ktoś zdecydował się wydać znaczne z całą pewnością
sumy pieniędzy na aż tak fachowe przygotowanie
zabawnych piosenek na mój temat (których zapewne
tylko niewielu ludzi wysłucha), zamiast przeznaczyć
te pieniądze na wspieranie moich chronicznie
niedofinansowanych badań naukowych i na
urzeczywistnianie moich wynalazków?
#G4.
Inne strony z podobym rodzajem humoru:
Aby nie zanudzać czytelników nie będę
tutaj już podawał innych podobnych historyjek.
Jednak dla tych których one zainteresują
nadmienię ze następne dowcipy o podobnym
charakterze podane są: w punkcie #D2 strony
klasa.htm,
oraz na stronach
Dla każdego człowieka nadchodzi w końcu
czas, kiedy jego życie ulega podsumowaniu.
Tak się składa że ów czas nadchodzi właśnie
i dla nas. Jak zwykle w takich przypadkach,
nasi następcy będą sprawdzali nie tylko co zdołaliśmy
osiągnąć, ale także "czy" i "jak" potrafiliśmy
ponaprawiać swoje własne błędy. Z zakresie
naszych osiągnięć sytuacja została tu wyklarowana -
nie miały one precedensu w żadnym uprzednim
pokoleniu. Jednak w sprawie popełnionych
przed nas błędów nasza rola ciągle nie uległa
zakończeniu. Mamy bowiem teraz obowiązek,
aby na przykładach błędów które my sami
popełniliśmy, oraz błędów które popełniły generacje
naszych dziadków, ojców i dzieci, nauczyć
teraz nasze wnuki jak mają ich unikać i jak
powinni zabrać się za ich naprawianie. Aby
zaś wywiązać się z tej naszej ostatniej roli,
nie wolno nam zamykać się w naszym świecie
i zatrzymywać nasze doświadczenia wyłącznie
dla siebie, a mamy obowiązek aby wypowiadać
na głos swoje opinie i wskazywać właściwe
kierunki. Jednym zaś z forów które możemy
używać w tym celu, jest m.in. właśnie niniejsza
strona.
Aktualne adresy emailowe autora i redaktora tej strony, tj. oficjalnie -
dra inż. Jana Pająka,
zaś kurtuazyjnie - Prof. dra inż. Jana Pająka,
pod jakie można wysyłać ewentualne poprawki, kontakty,
uwagi, zapytania, itp., podane są na stronie internetowej
z moją autobiografią (dra inż. Jana Pająk).
Niniejsza strona dostępna jest także w formie
broszurki oznaczanej symbolem [11],
którą przygotowałem w "PDF" (od "Portable
Document Format") - obecnie uważanym za
najbezpieczniejszy z wszystkich internetowych
formatów, jako że do niego normalnie wirusy
się NIE doczepiają. Ta klarowna broszurka
jest gotowa zarówno do drukowania, jak i do
wygodnego czytania z ekranu komputera.
Ciągle ma ona też aktywne wszystkie swoje
zielone linki.
Stąd jeśli jest czytana z ekranu komputera
podłączonego do internetu, wówczas po
kliknięciu na owe linki otworzą się linkowane
nimi strony lub ilustracje. Niestety, ponieważ
jej objętość jest około dwukrotnie wyższa niż objętość
strony internetowej jakiej treść ona publikuje,
ograniczenia pamięci na sporej liczbie darmowych
serwerów jakie ja używam, NIE pozwalają aby
ją na nich oferować (jeśli więc NIE załaduje
się ona z niniejszego adresu, ponieważ NIE
jest ona tu dostępna, wówczas należy kliknąć
na któryś odmienny adres z
Menu 3,
poczym sprawdzić czy stamtąd juź się załaduje).
Aby otworzyć ową broszurkę (lub/i załadować
ją do własnego komputera), wystarczy albo
kliknąć na następujący zielony link
albo też z którejś totaliztycznej witryny otworzyć
sobie plik nazywany tak jak w powyższym linku.
Jeśli zaś czytelnik zechce też sprawdzić, czy jakaś
inna totaliztyczna strona właśnie studiowana przez
niego, też jest już dostępna w formie takiej PDF
broszurki, wówczas powinien sprawdzić, czy
wyszczególniona ona została w linkach z "części
#B" strony o nazwie
tekst_11.htm.
Owe linki wskazują bowiem wszystkie totaliztyczne
strony, które już zostały opublikowane jako takie
broszurki z serii [11] w formacie PDF.
Życzę przyjemnego czytania!
Odnotuj że narazie niniejsza strona ma
tylko jednego głównego redaktora, którym jest
dr inż. Jan Pająk.
Stąd większość jej tekstu została
przygotowana i jest aktualizowana
właśnie przez niego. Wkład innych
wymienionych tutaj absolwentów
rocznika 1970 skupia się głównie
na sformułowaniu jej "części #D".
Dlatego poglądy wyrażone na
tej stronie w częściach innych
niż owa "część #D", niekoniecznie
są podzielane przez wszystkich
wymienianych tutaj absolwentów
rocznika 1970. Czyli niektóre
zjawiska i sytuacje komentowane
w częściach innych niż owa #D tej
strony, zapewne mogą być przez
część z nich interpretowane na odmienne
od zaprezentowanych tutaj sposobów.
#I5.
Zasady przyjęte w zapisie tej strony:
Jak dla wszystkiego co jest nowo-tworzone
w naszym świecie, podczas sporządzania
tej strony musiałem przyjąć określone zasady
jej zapisu. Poniżej postaram się więc wyjaśnić
jakie te zasady są:
#1. Aktualne zdjęcia.
Te osoby, dla których dostępne jest już chocby jedno aktualne zdjęcie (tj. wykonane
relatywnie niedawno), w "Menu 2" wyróżnione zostały białym kolorem liter.
Warto tutaj jednak odnotować, że
dawny wygląd większości z nas uwieczniony został na historycznych już zdjęciach
pokazanych na stronie
Nasz Rok
dostępnej m.in. poprzez kliknięcie w "Menu 1".
#2. Tytuly.
Ponieważ każdy z nas posiada tytuły "magistra inzyniera",
w wykazach i opisach z tej witryny nie powtarzam już owych standardowych tytułów.
Jednak dla informacji przytoczyłem pełne tytuły dla tych osób z naszego
roku, którym tytułów tych później nieco przybyło - zaś ja zdołałem
jakoś się o nich dowiedzieć.
#3. Nazwiska panieńskie.
Dla kobiet z naszego roku w tekście używam ich
obu nazwisk, podając w nawiasie nazwisko panieńskie (tj. to, które
pamiętamy ze studiów). Natomiast w "Menu 2" dla skrótu używam jedynie
ich nazwisk panieńskich.
#4. Prywatność.
Proszę też odnotować, że z uwagi na "Privacy Act" ja trochę się boję
przytaczać na tej stronie adresów uczestników naszego roku - jeśli
nie otrzymałem od nich wyraźnego zezwolenia aby ich adresy otwarcie
tu podać. Jednak w wielu przypadkach ja mam już te adresy i dla
uczetników naszego roku w każdym momencie czasu jestem w stanie
udostępnić adres ich byłych przyjaciół i kolegów z roku. Adresy te
mają też nasi koledzy z komitetu organizującego zjazdy naszego roku.
Dlatego jeśli ktoś chce otrzymać czyjś adres, proszę napisać email
albo do mnie, albo też do któregoś kolegi z komitetu organizującego
nasze zjazdy, a adres ten z czasem zostanie mu przysłany. Należy tu
jednak odnotować, że adres przytaczam tutaj jwe wszystkich tych wypadkach,
kiedy jest on jedynym kontaktem jakim dysponuję do danego absolwenta
naszego roku. Natomiast numery telefonu i emaile przytaczam bez
ograniczeń, ponieważ ich otwarte udostępnianie kontunuuje tradycje
książek telefonicznych i list adresowych, stąd praktycznie nie narusza
zbytnio niczyjej prywatności.
#I6.
Polskie literki:
W tekście tej strony starałem się używać polskich literek.
Szybko jednak odnotowałem, że NIE każdy serwer poprawnie
koduje i przesyla owe litery (np. jeśli danej strony specjalnie do
niego się nie zaprogramuje, wówczas serwer
www.nrg.to
typowo zdeformuje polskie litery i uniemożliwi ich odtworzenie nawet
na poprawnie ustawionych komputerach z Polski jakie używają
systemu operacyjnego "Windows XP"). Ponadto komputery
zdają się wyświetlać poprawnie polskie literki tylko jeśli albo
używają systemu operacyjnego "Windows XP", lub jeśli ich
Internet Explorer został na nie ustawiony. (Aby ustawić
swoją przeglądarkę "Internet Explorer" na poprawne odczytywanie
polskich liter, trzeba kliknąć na pozycję w jej menu oznaczoną "Widok"
(po angielsku "View"), zaś potem na opcję oznaczoną "Kodowanie"
(po angielsku "Encoding"). Kiedy zaś otworzy się submenu "Dalsze"
("More") z odmiennymi alfabetami, wybrać trzeba i włączyć kliknięciem
alfabet oznaczony "Srodkowoeuropejski (Windows)" (po angielsku
"Central European (Windows)").) Gdyby jednak i takie ustawianie nie
pomogło, wówczas na wszelki wypadek informuję, że jeśli u kogoś
w miejscu literek na ekranie pojawiają się jakieś dziwne znaczki,
to zapewne oznacza, że jego komputer nie wyświetla prawidłowo
polskich literek. W takim przypadku dobrze jest wiedzieć,
że wyświetlane znaczki oznaczają co następuje:
"ą" = "a" z ogonkiem, "Ą" = "A" z ogonkiem,
"ć" = "c" z kreską, "Ć" = "C" z kreską,
"ę" = "e" z ogonkiem, "Ę" = "E" z ogonkiem,
"ł" = "l" przekreślone, "Ł" = "L" przekreślone,
"ń" = "n" z kreską, "Ń" = "N" z kreską,
"ó" = "o" z kreską, "Ó" = "O" z kreską,
"ś" = "s" z kreską, "Ś" = "S" z kreską,
"ź" = "z" z kreską, "Ź" = "Z" z kreską,
"ż" = "z" z kropką, "Ż" = "Z" z kropką.
Oto wykaz polskich literek
jakie mogą wystąpić w moich tekstach:
ą ć ę ł ń ó ś ź ż (małe polskie literki)
a c e l n o s z z (łacińskie i angielskie odpowiedniki małych polskich literek)
Ą Ć Ę Ł Ń Ó Ś Ź Ż (duże polskie litery)
A C E L N O S X Z (łacińskie i angielskie odpowiedniki dużych polskich liter).
Powinienem tutaj dodać, że po
odnotowaniu mizernych efektów moich eksperymentów z użyciem polskich
literek, wcale teraz się nie spieszę z przeredagowaniem na polskie literki tej
części totaliztycznych stron które oryginalnie pisane były alfabetem angielskim
(łacińskim).
#I7.
Osobista kopia tej strony trzymana we własnym komputerze:
Jesli ktos zechece czesto zagladac
do niniejszej witryny internetowej, wowczas dobrze jest skopiowac ja cala
do swojego wlasnego komputera. Wszakze w przypadku posiadania takiej
prywatnej kopii tej witryny, nie jest sie juz zaleznym od dostepu do internetu
w przypadku kazdej checi ponownego zagladniecia do tej strony lub ogladniecia
ktorejs z pokazanych na niej ilustracji. Nie jest tez juz wowczas konieczne
znoszenie owego potopu najrozniejszych banerow reklamowych, jakimi strony
internetowe utrzymywane na darmowych serwerach sa nieustannie zalewane.
Na przekor ze z pozoru moze ono wydawac sie trudne, faktycznie sporzadzanie
takiej wlasnej repliki niniejszej witryny internetowej jest relatywnie proste.
Dla tych wiec ktorzy zechca sporzadzic sobie taka replike w swoim wlasnym
komputerze, niniejszym opisuje krok po kroku, jak tego dokonac. Oto owa
intrukcja postepowania:
1. Stworzyc nowy folder (zbior) na
dysku twardym "c:". Folder ten bedzie zawieral niniejsza strone (a ewentualnie
takze dowolne inne moje strony). W tym celu wystarczy uruchomic "Windows
Explorer", oraz stworzyc nowy folder na swoim dysku twardym. Dobrze jest
folder ten nazwac w taki sposob, aby wyraznie odroznial sie od innych
typowych folderow z owego dysku twardego, np. nazywajac go "Pajak" (lub "rok").
Folder ten bedzie pozniej uzywany do przechowywania wszystkich tych stron
internetowych z niniejszej witryny, ktore ktos zechce zawsze miec pod reka.
2. Stworzyc nowe pod-foldery (podzbiory)
we wnetrzu foldera "Pajak" (lub "rok"). Owe pod-foldery beda zawieraly poszczegolne
grupy zdjec ukazywanych za posrednictwem niniejszej strony internetowej, a nalezacych
do poszczegolnych kolegow. Generalna zasada tworzenia owych pod-folderow jest, ze
otrzymuja one nazwy zapisane wylacznie malymi literkami lacinskimi, jakie skladaja
sie z nazwiska, kreski podkreslajacej, imienia osoby ktorej zdjecia pod-foldery
te przechowuja (odnotuj ze w nazwach tych pod-folderow nie uzywa sie polskich literek).
Przykladowo, dla przechowywani moich zdjec utworzyc trzeba podfolder pajak_jan,
z kolei dla przechowywania zdjęć Staszka Przeworka utworzyc trzeba pod-folder
nazywajacy sie przeworek_stanislaw. Ponadto utworzyc trzeba kilka "systemowych"
podfolderow, ktore przechowuja wspolne zdjecia. Oto wykaz nazw pod-folderow
(podzbiorow) "systemowych" wykorzystywanych przez niniejsza witryne internetowa:
wroclaw. Zawiera on zdjecia Wroclawia.
pw. Zawiera on zdjecia Politechniki Wroclawskiej.
kwiatki. Zawiera on zdjecia kwiatkow
pokazanych w miejscach gdzie pozniej maja byc wlaczone jakies konkretne zdjecia,
a takze zdjecie "ksiegi uwag".
W celu stworzenia tych pod-folderow wystarczy
uruchomic "Windows Explorer", oraz wygenerowac nim wymagane pod-foldery we wnetrzu
foldera "Pajak".
3. Zachowac kod zrodlowy tej strony
w swoim folderze "Pajak" (lub "rok"). W tym celu trzeba "kliknac prawym przyciskiem"
swojej myszy, kiedy sie wskazuje na jakikolwiek obszar zadrukowany tej strony (np.
wskazuje tutaj). Male menu powinno sie pojawic, ktore ma pozycje "View Source".
Kliknij na ta pozycje, tak ze kod zrodlowy tej strony pojawi sie w edytorze tekstu
nazywanym "Notepad". Kliknij na "File" menu w tym "Notepad" i wybierz opcje "Save As...".
Zachowaj kod zrodlowy ze swojego "Notepad" uzywajac nazwy pliku "index.htm" jako
"File name" tego kodu, zas podajac folder "c:\Pajak" (lub "c:\rok") jako "Save in"
miejsce dla zachowania tego kodu. Odnotuj ze strony wywolywane z niniejszej strony
nalezy zachwywac pod nieco innymi nazwami, mianowicie: "pw.htm" dla strony
Nasz Rok,
"zyciorysy.htm" dla strony
Objaśnienia,
oraz "wroclaw.htm" dla strony
Wrocław.
4. Zachowac ilustracje. Kliknij prawym
przyciskiem myszy na kazda ilustracje z tej strony lub ze stron z nia zwiazanych,
potem wybierz opcje "Save Picture As". Ilustracje ze stron z notkami autobiograficznymi
zachowaj w pod-folderze osob jakich zdjecia te dotycza. Natomiast zdjecia kwiatkow
i Wroclawia zachowaj w pod-folderach "kwiatki" oraz "wroclaw".
(Odnotuj ze kazda ilustracja wskazuje u dolu ekranu sub-folder
w jakim musi byc zachowana.)
5. Wyswietlic ta strone w swoim komputerze.
Po zachowaniu tej strony, daje sie ona wyswietlic w dowolnej chwili we wlasnym
komputerze, poprzez zwykle wycelowanie na plik "index.htm" (tj. wycelowanie
na kod zrodlowy tej strony) uzywajac w tym celu "Windows Explorer", oraz nastepne
podwojne klikniecie na owym pliku. (Mozna tez ja wyswietlic poprzez wycelowanie
na nie "Windows Explorer" i przycisniecie klawisza "Enter".) Strony zwiazane z
niniejsza hyperlinkami, mozna wyswietlac albo poprzez klikniecie na owe
hyperlinki kiedy ta strona jest pokazana na ekranie komputera, albo tez poprzez
klikniecie z "Windows Explorer" odpowiednio na "pw.htm", "zyciorysy.htm",
lub "wroclaw.htm".
6. (Warunkowo) pousuwac banery. Darmowe
serwery z jakich ja korzystam, zwykle wprowadzaja kody banerow do kodu zrodlowego
stron jakie na nich sa wystawiane (czesto kody tych banerow zawieraja tez dokuczliwe
bledy jakie staraja sie utrudniac ogladanie owych stron). Jesli benery te kogos
irytuja, wowczas w kodzie zrodlowym zachowanym we wlasnym
komputerze daje sie je pousuwac. Aby powycinac te bannery, nalezy najpierw
zidentyfikowac ich kody (albo przez znalezienie adresu referowanego w owym kodzie
i zaczynajacego sie od "http://...", albo poprzez wypatrzenie komentarza
oznakowujacego poczatek i koniec danego bannera i zwykle zaczynającego sie od
slow "banner insertion ...").
#I8.
Inne strony jakie posiadają związek tematyczny z niniejszą:
Owe inne strony które też posiadają związek tematyczny z niniejszą nasza stroną, to (kliknij na wybraną z nich aby ją odwiedzić):
#I9.
Odnotujmy że strona ta kiedyś była dostępna w internecie pod
szeregiem odmiennych adresów, z których jednak ją już wydeletowali:
Aby pomniejszyć swoje koszta, do
udostępniania tej strony używam wyłącznie
darmowych serwerów. Dlatego często
strona ta zostaje z nich wydeletowana.
Dla informacji podaję więc tutaj wykaz
adresów pod którymi niniejsza strona
kiedyś była dostępna, jednak późniejsze
jej testowanie wykazało że obecnie już
jej tam NIE ma. Oto owe adresy:
#I10.
"Menu 4" - tj. zapiszmy sobie w swym komputerze adresy
pod jakimi można znaleźć egzemplarze tej strony:
Podobnie jak wszystkie inne maszyny,
komputery mają tendencje aby czasami
nawalać - szczególnie kiedy je pilnie
potrzebujemy. Ponadto, strony które ja
wykonuję są wystawiane wyłącznie na
"darmowych serwerach" - tj. wystawiane
w taki sposób, aby za nie mi nie przysyłano
słonych rachunków do płacenia. Dlatego
sporo adresów pod którymi niniejsza strona
była kiedyś wystawiana, z upływem
czasu zostawało wydeletowane. Podczas
najnowszej aktualizacji tej strony (której
data wskazywana jest u góry nad jej "Menu 1"
a także na samym jej końcu) była ona
ciągle dostępna pod kilkoma następującymi
adresami. Jej główna kopia była dostępna pod adresami:
Aby zawsze mieć pod ręką owe adresy, rekomendowałbym aby sobie je skopiować i potem wkleić do jakiegoś pliku z adresami który trzymamy we własnym komputerze.
If you prefer to read in English
click on the flag below
(Jeśli preferujesz czytanie w języku angielskim
kliknij na poniższą flagę)
Data założenia polskojęzycznej wersji tej strony: 12 czerwca 2004 roku
Data założenia angielskojęzycznej wersji tej strony: 8 sierpnia 2010 roku
Data najnowszej aktualizacji tej strony: 17 września 2020 roku
(Sprawdź pod powyższymi adresami czy już istnieje nowsza aktualizacja)